sobota, 11 stycznia 2014

Nowy blog

Chciałabym Was wszystkich zaprosić do czytania nowego bloga w moim wykonaniu. :) Jest o Legionistach. Ostatnio pojawił się prolog, a rozdział się dodać przy najbliższej okazji.. Tak więc daję link i zapraszam bardzo serdecznie. ;) Zapraszam do czytania i komentowania.

http://tylkociebiechc.blogspot.com/

piątek, 3 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 60 KONIEC

Minęło kilka miesięcy... Milena i Marco dostrzegli talent ich syna, chłopiec coraz częściej lubił grać w piłkę nożną, zaczęła mu sprawiać przyjemność.. Reus chciał jak najszybciej zapisać małego Nico do jakiegoś klubu piłkarskiego, a najlepiej do Borussii gdzie sam się kształcił po piłkarsku.


Marco: Nico? Chcesz grać jak tatuś w klubie? -zapytał
Nico: Nje. -odpowiedział stanowczo
Marco: Czemu? Przecież uwielbiasz grać w piłkę ze mną i wujkiem Holgerem.. -zdziwił się
Nico: Aje mama pofiedziała ze mam sie ucyć, bo potem ni ma ładnych lasek do wylwania, siom tylkoj takie puśte.. -odpowiedział
Marco: Ale ja kocham twoją mamę, ona nie jest pusta.. -stwierdził
Nico: Aje miłość je ślepa. -uzasadnił


Marco był zdziwiony odmową małego chłopca.. Jeszcze bardziej tym co mu Milena powiedziała.. Chciał o tym porozmawiać z narzeczoną.. Kiedy mały Nico poszedł bawić się klockami Lego, zszedł do salonu, gdzie siedziała Milena zaczytana w czasopiśmie z sukniami ślubnymi, ponieważ ich ślub zbliżał się wielkimi krokami. Dziewczyna zawsze chciała żeby świadkowała jej Justyna, to było jej największe marzenie..


Marco: Kochanie? -zaczął
Milena: Słucham?
Marco: Czemu powiedziałaś Nico że jesteś pusta? Ja tak wcale nie uważam. -stwierdził
Milena: Ja mu wcale tak nie powiedziałam.. -zdziwiła się
Marco: To co mu powiedziałaś?
Milena: Żeby fajną laskę sobie znalazł. -uśmiechnęła się
Marco: Widzę że nauka Reusów nie poszła w las. -pocałował ją w policzek
Milena: Żeby nie było że mama go niczego nie nauczyła.



******



Justyna ciężko, ale dawała sobie radę z rakiem. Niestety nie mogła przyjmować żadnych leków podczas ciąży, jedynie takie które były bezpieczne dla płodu. Dzisiaj miała dowiedzieć się na USG jaką płeć ma mieć dziecko. Razem z Mario wybrali się do pobliskiego ginekologa, jednego z starych przyjaciół Goetze jeszcze z podstawówki. Justyna zawsze pragnęła mieć córeczkę, Mario nie miał nic przeciwko, ale chciał też mieć syna, bo marzył o godnym następcy.


Mario: I co? Będzie chłopiec czy dziewczynka? -pytał nie mogąc się doczekać
Ginekolog: Poczekaj Mario.. Jeszcze dobrze nie włączyłem sprzętu.. -zaśmiał się
Mario: Przepraszam, ale nie mogę się doczekać. -usprawiedliwił się
Ginekolog: Zawsze faceci robią większe zamieszanie niż kobiety.. -westchnął
Justyna: On ogólnie taki nerwowy nie jest, tylko tak teraz. -uśmiechnęła się
Ginekolog: Żebyś go widziała w szkole jak wariował jak dostał negatywną z plastyki.. -wspomniał
Justyna: Z plastyki? -zdziwiła się
Ginekolog: Tak.. Mieliśmy narysować dłoń.. I Mario przez przypadek narysował cztery palce..
Mario: Ten jeden miał wyglądać jak amputowany! -bronił się
Ginekolog: Człowieku, śpieszyłeś się na przerwie i po prostu nie zdążyłeś go narysować. -zaśmiał się
Mario: No bo 5 minut to za krótko!
Ginekolog: No dobrze nieważne.. -westchnął


W końcu sprzęt zaczął działać, zdenerwowany Mario trzymał mocno za dłoń ukochaną i wpatrywał się w monitor. Chwilę później na nim zobaczył malutkie, zgrabne rączki, które jakby machały do Justyny i Mario. Justyna zaczęła dosłownie płakać, łzy szczęścia spływały jej jedna po drugiej po policzku.
Mario tak samo jak ukochana dziewczyna z ledwością powstrzymywał łzy.


Ginekolog: To będzie dziewczynka. -uśmiechnął się
Justyna: Dziewczynka? To wspaniale. -wytarła łzy
Mario: Nasza maleńka. -powiedział przez łzy
Justyna: Mario, nie płacz.. Będzie dobrze. -pocieszyła go


Może i miało być dobrze, ale wcale się tak nie zapowiadało.. Z dnia na kolejny Justyna czuła się coraz gorzej, nerki odmawiały jej posłuszeństwa, organizm umierał bez chemioterapii.. Ale ona tak bardzo pragnęła tego dziecka, wiedziała że musi zostawić jakąś cząstkę siebie na tym świecie.. Miała świadomość że Mario dobrze się nią zajmie, a jeśli nie to zawsze z pomocą przyjdą jej rodzice z Polski, nie są najmilsi ale zawsze jej pomogli. 



******



Milena pomagała ile tylko mogła Justynie, były nierozłączne. Jedna bez drugiej nie mogła funkcjonować, kiedy Milena robiła obiad, Justyna zabawiała Nico, lub jej doradzała. Były wspaniałe razem, ale kiedyś jednej miało zabraknąć...


Milena: Kochanie.. Jak myślisz? Która ładniejsza suknia na ślub, ta z tą koronką czy bez na plecach? 
Justyna: Ta z koronką, będziesz wyglądała cudownie. -uśmiechnęła się
Milena: Tak sądzisz? -zapytała
Justyna: Tak, jesteś wysoka i piękna. W tej będzie Ci ślicznie. 
Milena: Dziękuję. A ty i Mario? Co ze ślubem? -zapytała
Justyna: Przecież dobrze wiesz że już koniec.. Ja umrę za jakiś miesiąc. -wspomniała
Milena: Nie poddawaj się, walcz. -powiedziała
Justyna: Walczyłam całe życie, kiedyś trzeba skończyć.
Milena: Akurat teraz? Kiedy masz mieć dziecko to chcesz je zostawić same na tym świecie? -dziwiła się
Justyna: Nie będzie sama.. Będzie miała Mario. -odpowiedziała
Milena: Mario.. Wiesz jak on się załamie.. -westchnęła
Justyna: Wiem.


Minął miesiąc.. Nadszedł czas porodu dziecka. Na poczekalni poza Mario, Mileną i Marco oraz Holgim siedziała cała reszta Borussii Dortmund, mało tego przyjechali też niektórzy zawodnicy z Bayernu Monachium.. Wszyscy chcieli wesprzeć Mario i Justynę w tym ciężkim dniu, wiedzieli że to już koniec.
W końcu nadszedł koniec porodu, urodziła się mała, słodka dziewczynka o imieniu Lilly, które nadała jej Justyna. Dziewczyna tak bardzo pokochała tą małą istotkę że przez pierwsze dni najchętniej by się z nią nie rozstawała, dbała o nią jak najlepsza matka. Ale to już nadszedł koniec, miesiąc po narodzinach córki zasnęła na zawsze. Nidy więcej nie spojrzała na świat.. Mario wpadł natychmiastowo w depresję, z dnia na dzień łykał coraz mocniejsze proszki, w końcu wylądował na odwyku, a w tym czasie małą Lilly zajęła się Milena i Marco. 
Na pogrzebie dziewczyny zjawili się wszyscy których znała.. Poczynając od Moritza Leitnera, a kończąc na przyjaciołach jeszcze z warszawskiego podwórka. Mario stał osłupiały przy jej trumnie w ciemnych okularach i czarnym garniturze, a zaraz obok niego stał wózek w którym leżało śpiące maleństwo. Niedaleko stała Milena w ciemnej długiej sukni ocierała łzy już i tak wypłakaną chusteczką, zaraz obok stał Marco, obejmujący narzeczoną, starał się powstrzymywać łzy, które i tak spływały po policzku. Mały blondynek Nico stał obok rodziców i w ręku trzymał czerwoną różę i nie rozumiał co się wokół dzieje.
Zaraz po pogrzebie nad mogiłą został sam Mario z córeczką, którą wziął na ręce. Patrzył na grób i nigdy nie mógł sobie wybaczyć, że nic nie mógł zrobić.. Jednak czuł że Justyna będzie się nimi opiekowała z góry i będzie tam w końcu wiecznie szczęśliwa, na wieki..



~~KONIEC~~


_________________________________________________________________________


Tak się musiało to wszystko skończyć, obiecałam smutne zakończenie. Uśmierciłam Justynę, jest to moje pierwsze opowiadanie w którym kogokolwiek uśmierciłam z głównych bohaterów. Było mi ciężko opisywać pogrzeb dziewczyny, ale chyba nie wyszło najgorzej.
Zabijecie mnie za to że to już koniec, ale niedługo ruszę z nowym opowiadaniem tylko że teraz mam ospę więc jak sami pewnie wiecie nie jest łatwo pisać ;c Ale po niedzieli postaram się dodać bohaterów. :) Co ja tu dłużej mogę pisać, jedni czytali tego bloga wcześniej inni dopiero później zaczęli ale dziękuję że jesteście i czytacie. Gdybyście nie czytali ani nie komentowali tego to pewnie bym już dawno temu skończyła. Cieszę się że dałam radę pisać od maja tego bloga, najdłuższy w moim życiu.
Dziękuję Wam bardzo <3