czwartek, 27 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 14

Nie zawsze się układa po czyjejś myśli, to co zaplanowaliśmy kiedyś to się nigdy może nie wydarzyć.. Lepiej iść tak jak nam los zgotował życie. Czasem zdarzy się upadek, ale zaraz powinniśmy się podnieść i walczyć o to co się należy. Poddanie się w krytycznej sytuacji oznacza koniec.. śmierć. Czy żeby zostać samobójcą trzeba aż tak upaść? Nie. Samobójcy biorą się stąd że są boi dudkami, nie mają odwagi powiedzieć co ich naprawdę dręczy, kryją to w sobie, magazynują aż nie wytrzymują i pękają...
Czy Justyna to typ samobójcy? Nie, ona się nie boi, ale po prostu nie chce. Marzy o wielkiej miłości z Moritzem, ale nie może jej zdobyć gdyż na drodze stoi zbyt wiele niebezpieczeństw. Nie chce skrzywdzić jego narzeczonej, woli sama po cichu wszystko przecierpieć.
A co może czuć Moritz? Jest rozerwany między dwie kobiety.. Jednej nie kocha miłością doskonałą, ale przeżył z nią wiele, drugą kocha całym swoim sercem lecz nie wie co się po niej spodziewać. Nie chce żadnej z nich w żaden sposób urazić, ale po co gnieździć się w związku który jest, a jakby go nie było?
Miłość to nie uczucie, to wiele wyborów... Kochać można kogoś na zawsze.
Milena. Sama nie wie co z sobą zrobić.. Marco jak dotąd nie zwracał na nią uwagi, a teraz? Teraz kiedy sobie odpuściła on zaczął te swoje końskie zaloty. Znów chce się z niej pośmiać? Czy może się zakochał i warto mu dać kolejną szansę? Chciała żeby to wszystko było jak z bajki, przystojny facet, uzdolniony taki który kocha i nie zostawi... Miała go już dość. Chciała skończyć to wszystko, ale postanowiła pokazać światu że się nie podda i niech on teraz żałuje.
I został jeszcze Marco. Kobieciarz? Może troszkę.. Ale ją kocha, Milena. Kiedy usłyszał od Justyny że jej przyjaciółka się w nim zakochała, poczuł że on też coś do niej czuje. Jednak sam zaczął sobie wmawiać na siłę że jej nie kocha i nie planuje niczego więcej. Jednak kiedy zobaczył Mario całującego Milenę nie wytrzymał i musiał go odepchnąć, ją pocałować. Siła wyższa. Uczucia tak na niego działają, tak instynktownie i agresywnie. Chciałby ją zabrać i schować, była dla niego skarbem.
Każde z nich miało jeden problem.. Nieszczęśliwa miłość. Wszystko można by było tak zwyczajnie naprawić, ale to nie jest łatwe podejść do kogoś i powiedzieć: "Albo mnie kochasz, albo umrę z tęsknoty do ciebie!" Każde chciało czego innego, nie każde mogło się z tym pogodzić.
Codzienne treningi nie dawały satysfakcji, tylko coraz bardziej ćwiczyły ich wytrzymałość.

Klopp: Jutro jest bankiet na który macie przyjść ze swoimi partnerkami i żonami. -ogłosił
Marco: Znów? -zapytał zmęczony
Milena: Nie martw się ty i Justyna będziecie wspaniałą parą. -zakpiła
Marco: Żebyś ty sobie znalazła jakiegoś alfonsika! Bo wątpię czy ktoś będzie chciał z tobą iść! -zażartował
Milena: Ja to nie ty! Idę z Leo. -powiedziała dumnie
Marco: Że jak?! Z nim!? -nie dowierzał
Milena: A co zazdrosny? Zajmij się Justyną! -odpowiedziała
Leo: Milena? Jedziemy kupić jakąś fajną kreację? -zapytał
Milena: Jasne, jedźmy! -uśmiechnęła się
Marco: Kurde! To ja miałem jej kupować sukienkę.. -szepnął do siebie
Justyna: Nie martw się.. Jeszcze jej nakupujesz tych kiecek. -zaśmiała się
Marco: My też jedziemy? -zapytał
Justyna: Ok.

Reus wybrał ten sklep który Leo i Milena. Chciał po prostu wzbudzić w niej zazdrość, kupując Justynie droższą i ładniejszą sukienkę. Nie znał się na zakupach, więc dał wolną rękę Justynie i oznajmił że nie ma limitu. Uśmiechnięta dziewczyna szukała czegoś dla siebie. Tymczasem Milena przymierzała kreację, a zadowolony Leo podziwiał ją. Był też radosny dlatego że od dłuższego czasu podkochiwał się w Milenie, a ta w końcu zwróciła na niego uwagę..

Justyna: Pięknie wyglądasz Milenko. -uśmiechnęła się do przyjaciółki
Milena: Dziękuję. Ty też będziesz wyglądać elegancko, tylko bez tego ewenementu. -spojrzała na Marco
Justyna: Przecież wiesz że nic mnie z nim nie łączy, poza przyjaźnią.. Poza tym chcę żeby Mo na mnie spojrzał, choć na chwilę. -wyjaśniła
Milena: A co jak nie? Bo wiesz nie zawsze wszystko idzie nam po myśli. -odpowiedziała
Justyna: Wtedy wezmę się w garść i znajdę jakiegoś przystojniejszego faceta. -uśmiechnęła się
Milena: Tak się tylko mówi.. -westchnęła
Justyna: Masz rację. Chyba się załamię. -przyznała smutno
Milena: Nie martw się, ja ci pomogę. -poklepała ją po plecach
Marco: I co już coś dobrałaś? -zapytał
Justyna: Tak.
Milena: A ty co? Nie szukasz jakiegoś krawacika? -zapytała sarkastycznie
Marco: Znajdę taki że ci szczęka opadnie. -zaśmiał się
Milena: Nie sądzę. -odpowiedziała
Marco: Żałosna jesteś.
Milena: Ty bardziej. -zaczęli się przekomarzać
Justyna: Uspokójcie się! -próbowała ich doprowadzić do porządku
Leo: Milena! -odciągnął ją
Milena: Ale to on zaczął! -pisnęła
Marco: Ja? Ja się nie jestem dziwką! -oburzył
Milena: Leo! Wychodzimy! -powiedziała zła

Chwilę później kiedy Marco Reus troszkę ochłonął po sprzeczce z Mileną, Justyna postanowiła mu zrobić małą burę że tak potraktował dziewczynę.

Justyna: Co cię napadło? Co!? -zapytała
Marco: Nie wiem, chyba mnie sprowokowała. -westchnął
Justyna: Ty ją kochasz! -stwierdziła
Marco: Nie! Wcale nie! -krzyknął
Justyna: To czemu jesteś zazdrosny? -zdziwiła się
Marco: No bo ona.. Jest taka że.. No!
Justyna: Nazywaj sobie to jak chcesz, ale to jest miłość. -odpowiedziała
Marco: I co ja teraz zrobię? Wyzwałem ją od dziwek.. -martwił się
Justyna: Poradzisz sobie. -uśmiechnęła się
Marco: Oby.

___________________________________________________________________
Już. ;3 Wczoraj bal się udał :D
Kolejny rozdział dodam za tydzień, bo w poniedziałek jadę do lekarza.
+ zapraszam na nowy blog <jak na razie są bohaterowie>
http://czas-na-prawdziwych-bohaterow.blogspot.com/

poniedziałek, 24 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 13

Gdy Justyna wróciła do mieszkania, zastała Milenę, która płakała. Wiedziała że pocieszanie nic w tym przypadku nie da, bo dziewczyna nie lubiła kiedy ktoś ją pocieszał. Jednakże podeszła do niej i usiadła naprzeciwko. Złapała ją za nadgarstek i uśmiechnęła się.


Justyna: Co tym razem? -zapytała
Milena: Marco mnie nie kocha i w dodatku nie dostałam powołania na reprezentację Niemiec. -poskarżyła
Justyna: Nie ma co się przejmować, jak nie dziś to kiedy indziej cię powołają. -odpowiedziała
Milena: Mam ochotkę na imprezkę... -wyznała
Justyna: Hahaha! Wariatka. Kocham cię za to. -zaśmiała się
Milena: To co? Robimy? -zapytała
Justyna: Ale kogo chcesz zaprosić?
Milena: Wszystkich oprócz Marco. -oznajmiła
Justyna: I Moritza! -przypomniała jej
Milena: Zgoda. -uśmiechnęła się


Milena Kirchner podzwoniła do koleżanek i kolegów z drużyny. Justyna natomiast wzięła się za przygotowywanie przekąsek i muzykę. Zamówiła kilka dużych pizz i poszła do pobliskiego sklepu kupić kilka zgrzewek coli. Kilkadziesiąt minut impreza się zaczęła rozkręcać, mało tego zaczęli przychodzić jacyś nieznajomi ludzie i pojawił się alkohol i narkotyki. Milena z chęcią korzystała z używek, natomiast Justyna omijała je szerokim łukiem i bawiła się z resztą słuchając muzyki.
Nagle nie wiadomo skąd na balandze pojawił się Marco Reus, razem ze swoim starym przyjacielem Mario Goetze. Obaj szybko wtopili się w tłum. Mario dopadł Milenę i razem się bawili, natomiast Marco odnalazł w tłumie Justynę.


Marco: Siema Justyna! -krzyknął
Justyna: Marco? Co ty tu robisz? -przestraszyła się
Marco: Wziąłem kupla i wpadłem na impre! -uśmiechnął się
Justyna: Ciebie tu nie powinno być! Milena cię zabije! -odpowiedziała
Marco: Czemu? -zapytał
Justyna: Ona cię nienawidzi!
Marco: No ale jestem podobno twoim przybranym chłopakiem, więc mam prawo tu być. -zarządził
Justyna: W połowie masz rację, ale nie zbliżaj się do Milki, bo po używkach jest nieobliczalna. -westchnęła


Marco poprosił Justynę do tańca i zaczęli się bawić. Po kilku minutach przyszła upita Milena i zjarany Mario. Zaczęli razem tańczyć, troszkę się chwiali, ale to dodawało im uroku. Mario zaprowadził ją pod ścianę i zaczęli się namiętnie całować. Chyba Reusowi nerwy puściły i zostawił Justynę. Poszedł prosto do ściskającej się pary i odepchnął przyjaciela od dziewczyny.


Milena: Marco...
Marco: Nie będziesz się z nim całować! Jest tylu innych facetów. -odpowiedział
Mario: Myślałem że ją odstawiłeś! -krzyknął
Marco: Ale nie dla ciebie Mario!
Milena: Weź się ogarnij! Nie jesteś moim ojcem, żeby mi wybierać facetów! -wydarła się na niego
Marco: A żałuję! -złapał ją w talii i zaczął ją całować
Justyna: Mario.. Zatańczysz? -zwróciła się do niego
Mario: Z chęcią. -odpowiedział pijanym głosikiem


Po chwili namiętnego pocałunku między Marco, a Mileną, ona go odtrąciła i odeszła w bok.


Marco: Milena! -krzyknął
Milena: Nie chcę cię. Ty mnie nie kochasz, więc ja ciebie też. -odpowiedziała
Marco: Kocham... Tylko boję się ci to powiedzieć. -szepnął do siebie
Milena: Dajmy sobie spokój. -odeszła


Chwilę później do imprezy dołączył Moritz Leitner. W tłumie szukał Justyny Lubomirskiej, chciał z nią porozmawiać. Kilka minut później zobaczył ją tańczącą z Mario Goetze. Szybko złapał ją za ramię i wyprowadził. Dziewczyna nie miała nic do gadania, bo zanim spostrzegła się że to Moritz była już na dworze.


Justyna: Moritz? Co ty wyprawiasz? -krzyknęła
Moritz: Chcę być z tobą. -odpowiedział
Justyna: Ogarnij się!
Moritz: Zerwę z Lisą i będziemy razem. -obiecywał
Justyna: Nigdy tego nie rób. Lisa to fajna dziewczyna i cię kocha. -oświadczyła
Moritz: A ja kocham cię! -krzyknął
Justyna: Też cię kocham, ale nie chcę! -odpowiedziała


___________________________________________________________________


Kolejny rozdział w czwartek ;>
Czekam na miłe i nie miłe opinie ;)  

czwartek, 20 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 12

Jak on mógł jej to zrobić?! Nie powiedzieć że ma dziewczynę z którą planuje przyszłość. Może się bał. Ale przecież mógł jej powiedzieć, przecież by się jakoś to wszystko wyjaśniło. Justyna już się zastanawiała jak to będzie razem z Moritzem. Chciała szczęścia, szukała go. Miała je znaleźć w Dortmundzie, a tu co? Taka skucha.
Znalazła żyletkę. Wyciągnęła ją z kieszeni i chwyciła za końcówki, popatrzyła na nią i nie wiedziała co ma z nią zrobić. Chciała się choć raz przestać bać. Zrobiła jedno mniejsze cięcie, nie poczuła bólu jak się tego spodziewała, dlatego docisnęła mocniej. Cicho zasyczała z bólu. Krew zaczęła spływać z jej nadgarstka. Poszła szybko do łazienki i znalazła bandaż. Zakryła ranę i wróciła do siebie. Szczypało koszmarnie.. Wytrzymała. Postanowiła zasnąć..
Rano Milena weszła do pokoju i obudziła ją krzykiem.


Milena: Wstawaj!! Za godzinę trening! -poruszyła jej ramieniem
Justyna: Nie chce mi się.. -powiedziała zaspana
Milena: Marco będzie! Chcę się z nim zobaczyć! Więc wstawaj. -odpowiedziała
Justyna: On cię nie kocha. -wyznała
Milena: Hahaha! Zabawne, a teraz wstań! -zaśmiała się
Justyna: On mi to wczoraj powiedział, kiedy poszłaś do siebie.. -westchnęła
Milena: Jak to..? -powiedziała ze łzami w oczach
Justyna: Przykro mi.. -przytuliła ją
Milena: Ale jak... -zaczęła płakać
Justyna: Nie płacz.. Nie warto. -pocieszała
Milena: Co ci się stało w rękę? -zauważyła zakrwawiony bandaż
Justyna: Nic.. Nie chcę o tym gadać. -odpowiedziała
Milena: Nigdy tego nie rób. Nie zostawiaj mnie. -powiedziała jej prosto w oczy
Justyna: Nigdy. -obiecała
Milena: Musisz zmienić opatrunek.. Chodź, pomogę ci.
Justyna: Dziękuję że na mnie nie krzyczysz.. -uśmiechnęła się
Milena: Kilka lat temu czułam to samo. Obudziłam się pod kroplówką w stanie krytycznym, nie chcę żeby ktokolwiek przez to przechodził.. -odpowiedziała
Justyna: Rozumiem.




******



Tymczasem Moritz szykował się na trening w domu. Jego partnerka Lisa pragnęła mu towarzyszyć.


Lisa: Jak wyglądam miśku? -zapytał
Moritz: Ja zawsze olśniewająco. -pocałował ją w policzek
Lisa: Leo ostatnio wspominał że jakąś nową będziecie mieć w drużynie.. Polkę, Justynę Lubomirską bodajże. Chyba ją znasz.. -westchnęła
Moritz: Justynę?! Yyy.. No miałem przyjemność poznać. Bardzo sympatyczna. -odpowiedział nieśmiało
Lisa: Chętnie ją poznam.. Skoro taka sympatyczna.. -uśmiechnęła się
Moritz: Nie wiem czy to będzie możliwe.. -wymigał się
Lisa: Czemu? -zapytała
Moritz: Bo dziewczyny.. Nie.. No ten.. No.. One chyba mają kiedy indziej trening.. -odpowiedział
Lisa: Dzisiaj mają, bo Milena mi wspominała. -stwierdziła
Moritz: Może..
Lisa: To poznasz mnie z nią, czy nie!? -zapytała zła
Moritz: Jaaasne..


Kiedy dotarli na trening, Moritz poszedł do szatni. Kiedy z niej wrócił przebrany zobaczył Lisę, Milenę i Justynę rozmawiające razem. Wyglądały spokojnie więc postanowił do nich podejść.


Moritz: Hej dziewczyny! -przywitał się
Justyna: Cześć.. -odpowiedziała cicho
Moritz: O czym plotkujecie? -zapytał
Lisa: A tak sobie o pracy.. -odpowiedziała
Milena: Tak. -potwierdziła
Marco: Siemka wszystkim tu obecnym! O Justyna jest! -uśmiechnął się
Milena: Jak widać! -powiedziała zdenerwowana obecnością Reusa
Lisa: A masz jakiegoś chłopaka? -zapytała Justynę
Justyna: Yyy.. -zająknęła się
Milena: Ma! Chodzi przecież z Marco! To taka cudowna i niewinna para! -powiedziała przybliżając ich do siebie
Justyna: Tak. -rzekła
Marco: No.. Jesteśmy tacy szczęśliwi, że z tego szczęścia czasem zapominam że to moja ukochana dziewczyna! -powiedział patrząc wrogo na Milenę
Lisa: No to szczęściarz z ciebie Reus! -przyznała
Marco: Taa..
Moritz: A jak się klimatyzujesz w naszej grupie? -zapytał
Justyna: Bardzo dobrze.. Nie narzekam. -odpowiedziała


Po treningu kiedy wszyscy schodzili do szatni, a Lisa już poszła bo miała swoje obowiązki. Moritz zatrzymał na chwilę Justynę na boisku..


Moritz: Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. -przyznał
Justyna: I to z tej tęsknoty mi nie powiedziałeś o Lisie? -zapytała
Moritz: Bo nie pytałaś! -usprawiedliwił się
Justyna: Byłam tylko twoją zabawką na kilka dni. Teraz mam cię dość. -odpowiedziała
Moritz: Nie byłaś moją zabawką! Kocham cię! -krzyknął
Justyna: A ja ciebie już nie! -odepchnęła go od siebie
Moritz: Powiedziałaś Lisie o nas? -zapytał
Justyna: Nie i tego nie zrobię. Nie mam ochoty wam psuć związku! I nigdy nie będę tą drugą! -dała mu dłonią w twarz
Moritz: I tak nią będziesz! Skoro nie chcesz mi psuć związku.. -złapał ją w pasie i zaczął całować
Marco: Uwaga! Lisa się zbliża.. -szepnął przechodząc obok
Justyna: Puść mnie. Nie chcę cię znać. -odpowiedziała po czym uciekła

_______________________________________________________________


Mmm.. Nie wiem czemu ale mi się podoba. Może dlatego że mam dobry dzień bo mój wrogu dostał niższą ode mnie ocenę! :D Heuheu! Wiem nie jestem najmilsza ;>

poniedziałek, 17 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 11

Wieczorem Milena dostała sms'a od Justyny z wiadomością że przyjeżdża do Dortmundu w ramach wypożyczenia na ten sezon. Dziewczyna nie posiadała się ze szczęścia. W końcu jej przyjaciółka wyrwie się z Warszawy i zazna trochę swobody.
Postanowiła odebrać ją z lotniska. Pojechała swoim samochodem i szybko przewinęła się przez ulice Dortmundu. Przy wyjściu zobaczyła ją, radosną i uśmiechniętą od ucha do ucha. Zauważyła ją i pomachała do niej.


Milena: Justyna! -krzyknęła
Justyna: Milena! Hej! -przytuliła przyjaciółkę
Milena: Jak ci się udało? -zapytała
Justyna: Po prostu.. Czas samodzielnie podejmować decyzje. -uśmiechnęła się
Milena: Moja krew! -zaśmiała się
Justyna: A co Moritzem? -zapytała
Milena: Nie mógł przyjechać, coś mu wypadło. -skłamała
Justyna: No to jutro go spotkam. A ty i Marco? -odpowiedziała
Milena: Lepiej nie pytaj.. Ale nie idzie mi najgorzej. -uśmiechnęła się
Justyna: Już niedługo.. -zaśmiała się


Pojechały razem do mieszkania, ponieważ Milena zaoferowała przyjaciółce mieszkanie z nią. Kiedy już dotarły, Justyna poszła z walizkami do swojego pokoju, a do drzwi zadzwonił dzwonek. Milena postanowiła odtworzyć. Okazało się że to był Marco Reus.


Milena: Yyy.. Co ty tu robisz? Przecież jutro jesteśmy umówieni na kawę. -zdziwiła się
Marco: No tak. Ale zapomniałem telefonu. -uśmiechnął się nieśmiało
Milena: Aha. Sorka za tę uwagę. -zrobiło jej się głupio
Marco: Nic się nie stało. Zaraz wyjdę. -powiedział wchodząc
Milena: Jak chcesz możesz nie wychodzić.. -zaśmiała się opierając o drzwi
Marco: Nie chcę robić ci kłopotu. -odpowiedział
Justyna: Marco? Hejka! -powiedziała wychodząc z pokoju
Marco: Justyna? Co ty tu robisz? -zapytał
Justyna: Już mieszkam. Wypożyczyli mnie do BvB na ten sezon. -uśmiechnęła się
Marco: A może wyskoczysz jutro ze mną i Mileną na kawę? -zaproponował
Justyna: Nie chcę robić kłopotu.. -zobaczyła zabójcze spojrzenie Mileny
Marco: Ale to żaden kłopot. Prawda Milena? -zwrócił się do dziewczyny
Milena: Niee.. Wcale.. -westchnęła
Marco: No widzisz? Milena się nie obrazi. -odpowiedział
Milena: To ja idę do siebie. -powiedziała zrezygnowana
Justyna: Ok. -powiedziała
Marco: A tej co? Jakaś dziwna się zrobiła.. -zdziwił się zachowaniem Mileny
Justyna: Rany! Jaki ty ślepy jesteś.. -machnęła ręką
Marco: Czemu? -zapytał
Justyna: Przecież ona się w tobie zabujała! Taka w ciebie wpatrzona.. A ty taki oschły wobec niej. Mógłbyś się jakoś wykazać. -wyjaśniła
Marco: Ale ja jej nie kocham. Chcę być tylko jej kumplem. -wyparł się
Justyna: To teraz jej to powiedz żeby nic sobie nie zrobiła... -westchnęła
Marco: Ja? To ona się nie domyśla? Nie pasujemy do siebie... -zdziwił się
Justyna: To zrób tak żeby się w tobie odkochała. -podsunęła mu pomysł
Marco: Boże.. Jak kiedyś to nie dało się do niej podejść, jak teraz to sama się pcha. -odpowiedział
Justyna: Spodobałeś się jej. A z resztą co ci szkodzi.. W końcu jesteś singlem.
Marco: No nie wiem. Ale nie. Nie umówię się z nią. Będę taki jak ona kiedyś.
Justyna: Tylko jej nie skrzywdź. -powiedziała wchodząc do swojego pokoju



******



Tymczasem Milena leżała na łóżku i rozmyślała jak podejść Marco. Kochała go. To była jednak miłość nie odwzajemniona, a takie najbardziej bolą. Bała się odrzucenia. Chociaż kiedyś robiła to setki razy i mówiono o niej dziewczyna na jedną noc. Chciała z tym skończyć, więc może dlatego miłość do Marco tak bardzo ją zmieniła na lepsze. Marzyła żeby się do niego przytulić, pocałować, zbliżyć się.
A on co? Na randkę zaprasza jej przyjaciółkę Justynę. Jednak przez myśl przeszło jej wiele skojarzeń dlaczego zaprosił jej koleżankę. Albo chce ją przywitać, albo ją kocha, ewentualnie chce uniknąć zbliżenia z nią samą dlatego potrzebuje świadków.
Te myśli ją coraz bardziej nurtowały, więc postanowiła pogadać z Justyną.
Zapukała do jej drzwi i weszła.


Milena: Możemy pogadać? -zapytała
Justyna: Jasne, wchodź. -uśmiechnęła się
Milena: Wiesz.. Czuję że Marco mnie nie lubi. Że on kocha ciebie. -opowiedziała
Justyna: Mnie? Co to to nie! To ty musisz walczyć. -odpowiedziała
Milena: Ale ja nikogo nie mam. Czuję się taka samotna. Nikt mnie nie chce i będę starą panną z kotami! Ja tak nie chcę! -sprzeciwiła się
Justyna: Oj nie będziesz... Wyjdziesz za Marco, a ja za Mo. -zażartowała
Milena: A Moritz ci nie mówił? -zapytała
Justyna: O czym? -zdziwiła się
Milena: On ma dziewczynę i planują oświadczyny i ślub... -powiedziała nieśmiało
Justyna: Co?! -podniosła ton głosu
Milena: Ni niestety nie tylko mi jest pisane życie z kotami.. -westchnęła
Justyna: Proszę cię.. Wyjdź. Nie mam siły. -odpowiedziała
Milena: Spokojnie.. -uspokajała ją
Justyna: Wyjdź! -krzyknęła

____________________________________________________________________

Krótko, zwięźle i na temat. Oj się zacznie.. :D
Kolejny w czwartek.

czwartek, 13 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 10

Wieczorem Justyna miała iść na imprezkę urodzinową do Magdy.  Założyła czarne leginsy, szarą tunikę i buty na koturnie. Do tego perłowe kolczyki i złotą bransoletkę. Dojechała tam punktualnie. Ludzi było bardzo dużo, większość znała ze szkoły. Przywitała się z Magdą i złożyła jej życzenia. W prezencie podarowała jej książkę "Trzy metry nad niebem" oraz srebrny naszyjnik. Widać było że dziewczyna była zadowolona z tego prezentu, bo od razu się uśmiechnęła.
Po dwóch godzinach impreza zaczęła się rozkręcać.. Alkohol, narkotyki, papierosy. Jakiś nieznajomy chłopak zaproponował Justynie narkotyki, ta próbowała odmówić jednak reszta nalegała. Ugięła się. Miała ogromne szczęście że nie przedawkowała. Chwilę potem do narkotyków dołączył alkohol.
Wszyscy w pół przytomni tańczyli na parkiecie, biegali do łazienki albo siedzieli pod stołem.
Grupka w której była Justyna, Magda, Kasia, Ewa, Piotr, Adam i Tomek śmiała się siedząc na parkiecie i popijając wódkę z winem.


Magda: Założę się że nie przelecisz Kaśki.. -zwróciła się do Adama
Adam: A o ile zakład? -uśmiechnął się
Justyna: Dobra, dobra! Ja się zakładam z Magdą! -krzyknęła
Kasia: Aha, to kto za czym? -zapytała pijanym głosem
Justyna: Ja że cię przeleci, a Magda za tym że nie. -wyjaśniła
Adam: Ok, to kto przetnie?
Piotr: Ja! -zgłosił się
Magda: Okej, to już! -podała rękę Justynie
Piotr: A ty Ewka i Tomek czego tak cicho!? -zapytał
Ewa: Ja muszę się zbierać.. -odpowiedziała
Tomek: Ja też. -powiedział wstając
Adam: Zostańcie! -poprosił
Tomek: Nie, lepiej nie. -westchnął
Justyna: OMG! Która godzina? -zapytała
Kasia: 23:55. -spojrzała na zegarek
Justyna: Rodzice mnie zabiją! Muszę już iść. -powiedziała szybko wychodząc
Magda: Ma pecha.. Mieć takich rodziców.. -westchnęła
Justyna: To cześć! -powiedziała pijana


Gdy dotarła do domu, starała się iść jak najciszej żeby iść nie obudzić. Kiedy już miała otwierać drzwi od swojego pokoju, nagle ktoś zapalił rażące w oczy światło na korytarzu. Nie miała szansy ucieczki. To była wściekła matka i ojciec. Stali przed nią i zaczęli na nią krzyczeć.


Ojciec: Miałaś być w domu o 22:00! A jest 24:15! -krzyknął
Matka: Masz się wytłumaczyć! -rozkazała
Justyna: Przepraszam, ale nie zauważyłam. -powiedziała pokornie
Matka: Ty jesteś pijana!! -syknęła i gała jej w twarz
Justyna: Ała.. -pisnęła
Ojciec: Wynoś się do swojego pokoju! -wskazał jej drzwi



******



Rano Milena poszła na trening, zaraz po nim miała iść po odbiór bluzki do pralni. Niestety z Marco nic ostatnio nie wypaliło, ponieważ on najadł się strachu i wstydu, a ona też wstydu i poza tym musiała pożyczać koszulę od Moritza, który miał w zwyczaju nosić dwie koszule.
Kiedy skończył się trening i dziewczyna już przebrana wychodziła z szatni zaczepił ją nie kto inny tylko Reus. Chciał się dowiedzieć czy wszystko w porządku.


Marco: Gdzie idziesz? -zapytał dotrzymując jej kroku
Milena: Do pralni, bo bluzkę. -odpowiedziała obojętnie
Marco: A mogę ci potowarzyszyć? -zapytał nieśmiało
Milena: A co Melanie nie chce? -zakpiła sobie
Marco: Ona to przeszłość. -odpowiedział
Milena: A ja? -zapytała
Marco: Załóżmy że między nami nie było tamtej pierwszej randki.. -westchnął
Milena: Więc? -zdziwiła się
Marco: Bo ja bym chciał iść z tobą na kolację. -wyjaśnił
Milena: Nie wiem. Muszę to przemyśleć. -zaczęła się zastanawiać
Marco: No to kiedy? -zapytał
Milena: Chodź ze mną do pralni, a potem do domu, to zobaczę kiedy mam wolny termin. -uśmiechnęła się
Marco: Super! -odpowiedział
Milena: Ruszaj się! -pośpieszała



******



Tymczasem Justyna również skończyła poranny trening. To właśnie dziś miała podać odpowiedź czy chce jechać na wypożyczenie do Dortmundu. Prezes zaprosił ją do pokoju.


Prezes: To jak pani Lubomirska? Zgadza się pani.. -zapytał
Justyna: Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam że pora mi samej decydować o sobie, więc tak zgadzam się na wypożyczenie do Borussii. -uśmiechnęła się
Prezes: Liczę że jest już pani spakowana, bo tamtejszy skaut przyjeżdża po panią dziś wieczorem. -odpowiedział
Justyna: Tak, jestem spakowana. Trudno jest mi się pożegnać z Warszawą i Legią ale już czas pojąć najważniejszą decyzję w swoim marnym życiu. -westchnęła
Prezes: Niech się pani nie martwi, zaraz po sezonie może pani wrócić. -uśmiechnął się
Justyna: Może.. -odpowiedziała


Gdy przed wieczorem wróciła do domu, nikogo tam nie zastała. Zabrała swoje rzeczy i napisała kartkę do rodziców..


"Wyjeżdżam. Pewnie się cieszycie.. Nie szukajcie mnie, jadę tam gdzie ktoś mnie będzie potrafił zrozumieć. Nie obwiniajcie się. To ja zawaliłam. Może tu wrócę. Będzie o mnie głośno w Niemczech.

Wasza córka
Justyna"



******



Tymczasem Milena z Marco delektowali się pyszną kolacją we dwoje. Byli w wspaniałej restauracji. Na stoliku stał flakonik z czerwoną różyczką i leżał biały obrus. Degustowali właśnie zimne lody.


Milena: Nie rób siary.. -szepnęła do niego
Marco: Co jest? -zapytał
Milena: Masz białe wąsy z lodów. -zaśmiała się
Marco: Jeszcze mam? -zapytał wycierając się serwetką
Milena: Już. -uśmiechnęła się
Marco: Dzięki że mnie uprzedziłaś. -odpowiedział

________________________________________________________________

Już 10 *_* Kolejny postaram się dodać jakoś w poniedziałek. :)
Pozdrawiam! 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 9

Wieczorem Justyna usiadła na parapecie, przyglądała się migoczącym gwiazdom, a w ręku trzymała cienką żyletkę. Myślała o tym co by było gdyby jej nie było. Czy ktoś by zwrócił na to uwagę? Wydawać by się mogło że wszyscy mają ją gdzieś i ją olewają. Liczą na jej kasę.. Miała tego dość chciała trafić do lepszego świata. Tam gdzie wszyscy by ją docenili.. Odłożyła żyletkę na bok, ale z niej nie zrezygnowała. Poszła spać.
Rano szybko zjadła śniadanie i pojechała do szkoły. Te mundurki szkolne robiły się męczące, nawet dla zwykłego śmiertelnika. Ograniczały swobody obywatelskie, ukrywały osobowość drugiego człowieka a poza tym było w nich gorąco.
Usiadła w ławce z znajomą Magdą, z którą nie utrzymywała dobrych kontaktów. Poza tym ich rodziny się nienawidziły. Magda miała jutro obchodzić swoje dwudzieste urodziny, z tej okazji chciała zaprosić całą swoją klasę, nie pomijając Justyny. Dlatego też postanowiła zapytać się dziewczyny czy zechce przyjść.


Magda: To co? Przyjdziesz? -zapytała
Justyna: Nie wiem czy rodzice się zgodzą, ale postaram się.. -odpowiedziała niepewnie
Magda: Super, będzie fajnie. Zero ludzi po trzydziestce, tylko nasza grupa i chłopaczki będą. -uśmiechnęła się
Justyna: Świetnie. -odpowiedziała


Po powrocie do domu, o dziwo matka Justyny była w domu. Bez chwili zastanowienia dziewczyna zapytała swoją mamę czy mogłaby iść na imprezę urodzinową do koleżanki. I tak zaczęło się przesłuchanie, gdzie idziesz, z kim, po co, jak, kto będzie, kogo nie? Masakra. Dziewczyna odpowiedziała na wszystkie pytania.


Matka: Skoro tak, to możesz. -machnęła ręką
Justyna: Dziękuję!! -podskoczyła z radości
Matka: Ale nie za długo.. Jakieś trzy godzinki najwięcej. -rozkazała
Justyna: Oczywiście. -westchnęła
Matka: A nie idziesz na trening? -zapytała
Justyna: Tak, już idę. -odpowiedziała


Radosna dziewczyna poszła po torbę treningową i gdy wsiadła do samochodu od razu wyjęła telefon i połączyła się z Mileną.


Justyna: I ty to rozumiesz? Mogę iść na imprezkę!! -mówiła dumnie
Milena: To cudownie! Szkoda że tak krótko.. -westchnęła
Justyna: No niestety.. A jak ci idzie z Marco? Udało się? -uśmiechnęła się
Milena: Słabo.. Chłopak nawet nie chce na mnie spojrzeć jak na kobietę, czuję się odrzucona. Jeszcze kręci się koło niego jakaś Melanie. W ogóle jest źle. -zmarkotniała
Justyna: To nie lepiej jakoś tak od razu? -zapytała
Milena: Nie będę przed nim kręcić tyłkiem! Niech wie że nie jestem łatwa. -odpowiedziała
Justyna: To jak go zamierzasz urobić..? -zapytała znudzona
Milena: No nie wiem. Liczę że mi jakoś pomożesz.. -zaśmiała się
Justyna: Jak? Przecież jestem w Warszawie, a ty w Dortmundzie... -zdziwiła się
Milena: Już niedługo się dowiesz.. -po tych słowach rozłączyła się


Niedługo? Czyli kiedy? Czyżby Milena sugestionowała żeby zerwała kontrakt z Legią i wyjechała do Borussii? Przecież ona się do tego nie nadaje.. Sama nie wiedziała co zrobić.
Dojechała na trening. Nikogo nie było poza grupką dziewczyn rozgrzewających się na ławce. Po chwili przyszedł Michał Żyro i zawołał ją.


Michał: Justyna! Chodź! -zawołał
Justyna: Ok. Co chcesz? -zapytała
Michał: Trener i prezes cię wołają. -odpowiedział
Justyna: Boże, aż się boję tam iść. -westchnęła


Gdy weszła do gabinetu prezesa siedziała tam już spora grupa ludzi. Stanęła i schowała ręce za siebie mając na twarzy blady uśmiech.


Prezes: To ona? -zapytał
Trener: Tak. Pytanie tylko czy będzie chciała, bo jej rodzice nie są na to zbyt chętni.. -westchnął
Justyna: A mogłabym wiedzieć o co chodzi? -zapytała niecierpliwiąc się
Prezes: Powiedz jej. -pacnął łokciem Urbana
Trener: Dostałaś propozycje od Borussii Dortmund na wypożyczenie. -odpowiedział
Justyna: Aha, a na ile? -zapytała
Trener: Na razie na cały sezon.
Prezes: Teraz pytanie czy chcesz jechać do Dortmundu? -zapytał w pełni poważnie
Justyna: Bardzo bym chciała się nad tym zastanowić. -rzekła
Prezes: Dobrze, pojutrze daj odpowiedź. -poprosił
Justyna: Tak jest! -odpowiedziała


Dla niej to było najwspanialsze co ją w życiu spotkało. Ale niestety rodzice... Tylko ze względu na nich nie zgodziła się od razu, bo gdyby im się to nie spodobało to nie poszłaby na jutrzejszą imprezę urodzinową. Postanowiła przetrzymać tą informację dla siebie. I dać sobie czas.



******



Tymczasem Milena, Marco, Moritz i Melanie poszli na popołudniową kawę. Marco poszedł zamówić, Melanie natomiast poszła do łazienki. Moritz chciał zmusić do działania Milenę.


Moritz: Kiedy w końcu go w sobie rozkochasz? -zapytał
Milena: Nie wiem. -wzruszyła ramionami
Moritz: Chłopaki zaczynają się zakładać. A ja nie chcę przegrać. -zażartował
Milena: A jaki termin ustaliłeś? -zapytała
Moritz: W tym miesiącu.. -odpowiedział
Milena: To chyba przegrasz.. -uśmiechnęła się
Moritz: Radzę ci pożegnaj się ze swoją bluzeczką. Hehehe! Mam plan. -odpowiedział
Melanie: Plan? Jaki plan? -zapytała
Moritz: Plan.. no.. ten.. O! Szykuję remont domu i słyszałem że Milena kończyła architekturę wnętrz. Więc przyda się dobry plan, jak to wszystko urządzić. -wybrnął
Milena: Kończyłam architekturę? -sama się zdziwiła
Marco: Kto kończył? -zapytał niosąc ze sobą tacę z kawą
Melanie: Milena. -odpowiedziała
Marco: Nie mówiłaś..
Milena: Bo nie było o czym... Sama zapomniałam.. -spojrzała wrogo na Mo


Marco usiadł obok Mileny i Moritza, tak aby móc spokojnie patrzeć Melanie w oczy. Wszyscy się śmiali z sucharów Marco, a najbardziej Milena, która próbowała mu zaimponować. 
W końcu Moritz przystąpił do swojego planu. Kilka sekund i gotowe, wystarczyło wykorzystać niezdarność Reusa, którego walnął łokciem, a kawa wylała się na bluzkę Mileny. Ta wpadła w szał, chłopak zaczął ją przepraszać..


Marco: Ojej! Nie chciałem! To przez przypadek! -wstał z miejsca
Milena: Boże! Nowa bluzka i już do wyrzucenia! -krzyknęła
Melanie: Marco weź serwetkę... -poradziła
Marco: Poczekaj, zaraz będzie wszystko ok. -powiedział klęcząc przed nią i wycierając jej bluzkę
Milena: Nic się nie stało.. Nie gniewam się.. -odpowiedziała nieco spokojniej
Marco: Na pewno? W końcu taka ładna bluzeczka.. -powiedział macając materiał
Milena: To nic. Dam do pralni.. -uśmiechnęła się
Moritz: To ja idę! Melanie! Mam do ciebie sprawę, musisz mi pomóc wybrać tapetę do gościnnego..
Melanie: Ja? -zdziwiła się
Moritz: Tak ty! Masz podobny gust do Lisy... -puścił oczko do Mileny

______________________________________________________________

Jak zwykle nienawidzę poniedziałków! -.- Kolejny w czwartek. 

czwartek, 6 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 8

To dzisiaj nadszedł dzień rozstania się. Chłopcy ubrani odświętnie po bezbramkowym remisie z Legią. Obie drużyny były usatysfakcjonowane tym wynikiem, ale w Borussii był mały niedosyt. Jednak Warszawa okazała się dobrym przeciwnikiem, poprawiła się w piłce nożnej na świecie. Trzeba jechać do Dortmundu, każdy w swoją stronę.. Milena też postanowiła jechać z nimi na testy.
Justyna była smutna, ponieważ teraz została sama. Akurat miała wolną chwilę na pożegnanie się z Moritzem, Mileną i Marco.
Podeszła do dziewczyny i uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym uścisnęła ją.


Milena: Czemu ja się na to zgodziłam? -powiedziała przytulając się do przyjaciółki
Justyna: Uważaj tam na siebie. A i pamiętaj Marco jest twój, wystarczy wziąć się w garść! -pocieszyła
Milena: On wcale nie zwraca na mnie uwagi.. -westchnęła
Justyna: Traktuje cię jak przyjaciółkę, czyli masz już punkt zaczepienia. -stwierdziła
Marco: Jaki punkt zaczepienia? -zapytał włączając się do rozmowy
Milena: A tak gadamy o fizyce. -wyszczerzyła się
Marco: Aha. To już wszystko jasne kujonki. -zaśmiał się
Justyna: Daj spokój!
Marco: Ok. A co tam z naszym zdjęciem? -zapytał
Justyna: Przyznał się. Jeden z redaktorów pisma Show. -odpowiedziała
Marco: No to dobrze, a jakaś rekompensata? -zapytał niecierpliwie
Justyna: Nie. Bo nie chcę robić szumu, jeszcze matka z ojcem się dowiedzą i będzie po mnie. -wytłumaczyła
Milena: Może i masz rację. Żyć by ci nie dali.. -uśmiechnęła się
Justyna: Wyrzuciliby mnie z domu. -pomyślała głośno
Marco: To jakby coś zapraszam do mnie! Chata wolna. -zażartował
Milena: Marco.. Justyna ma do kogo iść, do mnie na przykład, albo Mo. -podpowiedziała
Marco: Jak zwykle troszczysz się o innych, a o mnie? -zapytał
Milena: O ciebie? W życiu. -udała że jej nie zależy
Marco: W końcu jestem twoim przyjacielem! -przypomniał
Milena: Przestań mi przypominać Rudzielcu! -zaśmiała się
Marco: Jestem blondynem! -odpowiedział
Milena: Farbowanym. -stwierdziła
Marco: Milena!
Justyna: Moritz... -uśmiechnęła się do chłopaka
Moritz: Justysia! Daj buzi. -przytulił ją romantycznie
Justyna: Kochany jesteś. Szkoda że wyjeżdżasz... -pocałowała go w policzek
Moritz: Zerwij kontrakt i przejdź do Borussii. -odpowiedział
Justyna: Rodzice się wściekną. -powiedziała zmartwiona
Moritz: Ale wtedy będziemy już tylko razem. -uśmiechnął się
Justyna: Romantyk. -westchnęła
Moritz: Kocham cię! -pocałował ją na pożegnanie


Kiedy już wszyscy wsiedli do samolotu, ruszyli do Dortmundu. Jedno co nęciło Marco podczas drogi to to że Justyna nie wie, o tym że Moritz ma dziewczynę. Chciał o tym uświadomić Mo, aby wybrał miedzy Justyną a Lisą, lub chociaż jej powiedział. Obok niego siedziała Milena, trochę głupio tak przy niej mówić o tym że jego przyjaciel ma dziewczynę i romansuje sobie na boku z Justyną. Więc wyciągnął Leitner'a  w jakieś ustronne miejsce. Zostawił Milenę w towarzystwie Leo, który kleił za nią oczy i uwielbiał z nią flirtować...



******



Gdy Milenie Kirchner znudziły się flirty z Leo, który mówił jej o tym że jej oczy są jak studnia i się w niej utopił, postanowiła iść się odświeżyć do toaletki. Idąc przypadkiem usłyszała kłótnię między Reus'em a Leitner'em.


Marco: Musisz powiedzieć Justynie że masz dziewczynę w Dortmundzie! -przemawiał
Moritz: Po co? Żeby zerwała ze mną? -odpowiadał
Marco: Po to żeby jej nie oszukiwać na każdym kroku! -krzyknął
Moritz: Nie oszukuję jej! -odkrzyczał


Dziewczyna postanowiła wkroczyć do rozmowy i wyrazić swoje zdanie.


Milena: Oszukałeś ją! -powiedziała
Marco: Milena? Przecież miałaś siedzieć z Leo. -odpowiedział
Milena: Mam dość jego flirtów o studniach! A poza tym Justyna się kiedyś o tym dowie i nie będzie zadowolona. To będzie dla niej cios poniżej pasa. -stwierdziła
Moritz: I co jej powiem? Kochanie mam dziewczynę i czy będziesz moją kochanką? -zapytał
Milena: Ona zdecyduje. Musisz jej to powiedzieć. -odpowiedziała
Moritz: A co jak... -zaczął
Milena: Wtedy złamiesz jej serce i zerwie z tobą wszystkie kontakty. -stwierdziła
Marco: Wow! Milka, znasz się na tym. -powiedział pełen podziwu
Milena: Znam moją przyjaciółkę. -westchnęła
Marco: Aha. A czemu ci się nie podoba flirt o studni? To mój tekst. -zdziwił się
Milena: Bo w twoich ustach to tak słodko brzmi. -powiedziała oczarowana
Marco: Dzięki. -odpowiedział beztrosko idąc na miejsce



******



Minęło kilka dni. Justyna nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ostatnio treningi szły jej dobrze, jednak forma trochę spadła. Codzienne wieczorne kłótnie z rodzicami, zdarzały się nawet takie w których padały ostre słowa, na których jedynie cierpiała dziewczyna.


Matka: Weź się w garść dziewczyno! Wstyd mi za Ciebie! -krzyczała
Justyna: Ale..
Ojciec: Taka niska forma!? Co z ciebie za piłkarka! -odkrzykiwał
Matka: Do niczego się nie nadajesz! -wrzasnęła
Ojciec: Koniec z tym łagodnym traktowaniem młoda damo!
Matka: Masz zakaz na kurs fotograficzny, od południa po szkole piłka do wieczora! -syknęła
Justyna: Ale ja kocham fotografowanie... -powiedziała pełna łez
Ojciec: Trzeba było o tym wcześniej myśleć! -krzyknął


Dziewczyna schowała się w swoim pokoju i zaczęła płakać. Jak mogli jej to zrobić, zabronić jej uczęszczania na kurs. Ona tak uwielbiała fotografie, marzyła żeby fotografować różne gwiazdy, organizować sesje zdjęciowe. Wszystko legło w gruzach, bo zabronili jej robić to co kocha, a kazali robić to do czego ma talent. I tak stała się więźniem w własnych uczuciach, więźniem własnego talentu.
Postanowiła wieczorem wziąć prysznic, zaraz po nim kiedy wycierała włosy, na półce w łazience zauważyła, małą, srebrną, cieniutką i ostrą jak brzytwa..żyletkę. Nie wiadomo co jej przyszło do głowy, ale zabrała ją ze sobą, chowając do kieszeni szlafroka. Poczuła ulgę, że trzyma ją w kieszeni. Chciała to zrobić, ale była mało odważna. A może jednak starczy jej odwagi?



_________________________________________________________________


CDN :D Jak w amerykańskich filmach grozy to zakończenie xD Sama nie wiem, co pisać dalej ale postaram się jakoś wszystko do siebie złożyć. Bo wiem jak skończyć, ale nie wiem co dalej... :)
No to kolejny w poniedziałek :>

KTO CZYTA-KOMENTUJE. <3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 7

Zadowolony i szczęśliwy Moritz dotarł do hotelu, kiedy doszedł do pokoju był tam Leo grający w The Sims na laptopie, on tak uwielbiał robić patologie w simach, oprócz niego był jeszcze Marco leżący na łóżku. Chyba o czymś rozmyślał. Oczywiście Mo musiał wszystko wiedzieć, a szczególnie to jak przebiegło spotkanie Marco z Mileną.


Moritz: No i jak było? -uśmiechnął się
Marco: A jak myślisz? Fantastycznie! -odpowiedział
Moritz: Czyli czekamy na wasz związek Marco z Milenką? -zaśmiał się
Marco: Nie, chyba nie pasujemy do siebie. -stwierdził
Moritz: Jak to?! Przecież jesteście dla siebie stworzeni! -uświadamiał go bez skutku
Marco: Milena to tylko i wyłącznie przyjaciółka. -upierał się
Moritz: Przyznaj że coś do niej czujesz, w końcu nie przy każdej tak się czerwienisz na treningach!
Marco: Weź! Nie czepiaj się takich szczegółów, ona perfumuje się takimi perfumami że aż czerwienieję bo mam akurat na nie uczulenie! -tłumaczył zaczerwieniony
Leo: Hahahaha! Zawsze specjalnie ustawiasz się obok niej i ją woniasz! -powiedział rozbawiony
Marco: Nie! Po prostu podobają mi się jej perfumy! -odpowiedział
Moritz: Czy ty siebie słyszysz? Najpierw masz na nie uczulenie, a zaraz podobają ci się! -zaśmiał się
Marco: Skończ ten temat! -zarządził
Leo: Dziecko mi się rodzi! -krzyknął zapatrzony w grę
Moritz: Gdzie?! -przestraszył się
Leo: W simach! -krzyczał uśmiechnięty
Marco: Chłopiec czy dziewczynka? -zapytał
Leo: Bliźniaczki. -westchnął


Po szczęśliwej nowinie że simowa rodzinka Leo się powiększyła, Moritz opowiedział chłopakom o Justynie i tym co się dzisiaj między nimi zadziało i o tym że wieczorem ma zamiar do niej iść. Dostał od Marco kilka pouczeń jak nie wpaść żeby jej rodzice go nie zauważyli, a Leo jak zachować się jak prawdziwy romantyk.
Poczekali aż trener przejdzie po pokojach żeby sprawdzić stan. Marco Reus zakosił komuś różyczkę z wazonika i dał Mo. Leo przygotował ucieczkę, otworzył okno przyjacielowi, a ten musiał schodzić po pobliskiej rynnie.
Uśmiechnięty z powodzenia jakie go zastało napisał sms'a do Justyny.



******



Dziewczyna nie mogła się doczekać, aż przyjdzie Moritz. Jej rodzice poszli nie dawno spać, chociaż pewnie matka czytała książkę, a ojciec przeglądał stare czasopisma o piłce nożnej.
Nagle dostała wiadomość tekstową od Mo.


"Za kilka minut jestem u ciebie śliczna <3 Moritz."


Uśmiechnęła się do ekranu telefonu i położyła go na biurku. Po dwóch minutach usłyszała ciche pukanie z balkonu. To był Leitner, jak zwykle uśmiechał się i trzymał w ręku jedną, małą, bialutką jak śnieg różyczkę. Odtworzyła drzwi balkonowe i chłopak podarował jej kwiatek.


Justyna: Dziękuję Mo. -szepnęła
Moritz: Nie ma za co. Trochę mała, ale trzymałem ją w kieszeni, bo wchodziłem po instalacji elektrycznej. Albo to był piorunochron. Nie wiem. -westchnął
Justyna: Liczy się gest. Wchodź. -złapała go za rękę i weszli do pokoju
Moritz: No wiesz mało czasu miałem. -tłumaczył
Justyna: Ja też mam mało czasu. -uśmiechnęła się
Moritz: To co...? -wzruszył ramionami
Justyna: Bohater. -przytuliła go
Moritz: Ja? -zdziwił się
Justyna: Tak ty. Jeszcze żaden chłopak nie wchodził dla mnie po piorunochronie. -zaśmiała się
Moritz: Wszystko dla ciebie kochanie. -zaczął ją delikatnie całować


Zwykłe pocałunki zamieniły się w namiętne pocałunki.. Przenieśli się na pobliskie łóżko. Justyna zaczęła mu rozpinać guziki od koszuli, a on jej sukienkę. Nie chcieli żeby ktoś im przerywał tej chwili.
Nagle usłyszeli zbliżające się po schodach kroki do jej sypialni. Oboje się przestraszyli. Ona charakternie zarzuciła coś na siebie, a on nie wiedział gdzie się podziać.


Justyna: Do szafy! -pogoniła go


W ostatniej chwili Moritz schował się, a Justyna zamknęła za nim drzwi i przylgnęła go nich. To był ojciec dziewczyny sprawdzał czy wszystko w porządku.


Ojciec: Wszystko dobrze? -zapytał
Justyna: Oczywiście. A czemu pytasz? -zapytała z lekką zadyszką
Ojciec: Czemu tak dyszysz? Przestraszyłaś się czegoś? -zdziwił się
Justyna: Ja? No skąd! Ćwiczenia rozbiłam... rozciągające. -wytłumaczyła
Ojciec: Aha. No to przebieraj się w piżamę i idź spać już późno. -odpowiedział
Justyna: Ok. Dobranoc.
Ojciec: Dobranoc. -zamknął za sobą drzwi
Moritz: Wypuść mnie. -szepnął z szafy
Justyna: O Moritz! Zapomniałam o tobie... -odtworzyła drzwiczki
Moritz: Poszedł sobie? -zapytał rozglądając się
Justyna: Tak. Tylko trzeba cicho.. Bo są pod nami. -uśmiechnęła się
Moritz: Już ja się o to postaram kochanie. -zaczął znów ją całować


Całą noc spędzili razem w przyjemny sposób we dwójkę. Mimo wszystko to była najlepsza noc w życiu Lubomirskiej i Leitnera. Rano obudziła się w jego ramionach, to był szczyt jej marzeń.


Moritz: Jak się spało kochanie? -uśmiechnął się
Justyna: Cudownie. A tobie? -odpowiedziała
Moritz: Najchętniej nie wypuszczałbym cię z ramion.. -westchnął
Justyna: Ojej. Słodziaku. -pocałowała go w policzek
Moritz: Kocham cię. -wyznał
Justyna: Ja ciebie też..



******



Kilka godzin później, Milena poszła na stadion trochę wcześniej niż zwykle. Usiadła na trybunach i patrzyła przed siebie myśląc o przyszłości. Nie chciała grać w Borussii Dortmund, jej serce należało do Legii. Po kilku minutach dosiadł się do niej Michał Żyro, jeden z zawodników warszawskiej drużyny. Był jej prawdziwym przyjacielem, mogła z nim porozmawiać jak z bratem.


Michał: To co cię dzisiaj tu sprowadza? -zapytał
Milena: Skąd wiesz, może przyszłam na trening? -odpowiedziała pytaniem
Michał: Przecież cię znam. Gnębi cię coś. -odpowiedział
Milena: Boję się że nie poradzę sobie w Dortmundzie. Że mnie nie zaakceptują. -wyznała
Michał: Nie bój się, przecież jesteś Niemką, urodziłaś się w Dortmundzie. -pocieszył ją
Milena: Może.. Ale nie czuję się być taka jak oni. Czuję się Polką. -westchnęła
Michał: Polska o tobie nie zapomni. Jesteśmy z ciebie dumni, chociaż będziesz grała gdzieś indziej to i tak kibice będą z tobą. Na żylecie piosenki będą o tobie śpiewać. -uśmiechnął się
Milena: Hahaha! Staruch też? -zaśmiała się
Michał: Staruch? On cię lubi, na serio.. Ostatnio cię kazał pozdrowić! -przypomniał sobie
Milena: Będę tęsknić za Legią, Żyletą, Staruchem i kibicami. -wspomniała
Michał: A za mną i resztą? -zapytał
Milena: Za wami najbardziej. -przytuliła przyjaciela
Michał: Zaproś nas do Dortmundu!
Milena: Na pewno! -odpowiedziała


______________________________________________________________________

Ciężko jest napisać taki rozdział z bandą kolegów i koleżanek z wycieczki.. :D Tylko mnie cały czas poprawiali, bo mam dysleksję i piszę z programem.. ;p Mam nadzieję że wam się podoba i zapraszam do komentowania.