sobota, 28 września 2013

ROZDZIAŁ 45

Wszystko wskazywało na to że Justyna jest w ciąży z Mario. Milena jak na razie postanowiła nic nie mówić o tym Mario, w przeciwnym razie gdyby dziecko zmarło, on by się załamał. Nawet nie chciała poruszać tego tematu z Marco, który twierdził że to ona jest w ciąży i zostanie znowu ojcem.
Martwiła się nie na żarty stanem Justyny.
Nazajutrz ranem przyszła do małego Nico, który jeszcze słodko spał przytulony do misia. Postanowiła iść zobaczyć co u Reus'a, który za godzinę miał mieć operację, a raczej zabieg, ponieważ w jego nodze utknęło szkło i trzeba było je wyjąć.


Milena: Cześć Marco! -uśmiechnęła się
Marco: Hej Morelko.
Milena: Jak się czujesz? -zapytała
Marco: Jakby mnie zaraz mieli położyć na stół i pociąć na kawałki.. -odpowiedział
Milena: Oj nie przesadzaj, będzie dobrze. Przecież to krótki zabieg. -westchnęła
Marco: Może i krótki, ale co jak się nie uda.. Mogę już więcej nie zagrać w piłkę. -wspomniał
Milena: Zagrasz, zagrasz.. Będziesz jeszcze lepszy niż teraz! -próbowała go pocieszyć
Marco: Czy ty twierdzisz że jestem słabym piłkarzem? -obużył się
Milena: No skąd!? Jesteś wspaniałym piłkarzem, narzeczonym, tatusiem i przyjacielem! -uśmiechnęła się
Marco: A nie zamierzasz mi czegoś powiedzieć? -zapytał
Milena: Nie.. A o czym myślisz? -zdziwiła się
Marco: A może mały Nico... będzie miał braciszka, albo siostrzyczkę? -zasugerował
Milena: Aaaa.. To oto ci chodzi!
Marco: Więc?
Milena: Nie jestem w ciąży.. To był Justyny test ciążowy. -wyjaśniła
Marco: Jak to Justyny skoro w twojej łazience? -zdziwił się
Milena: Przyszła do mnie i zapytała czy mam test, to jej dałam i zrobiła go w łazience.. Widocznie zapomniała o nim i tak jakoś wyszło.. Wybacz Marco. -opowiedziała
Marco: Czyli nie będziemy mieli małego, rozkosznego dzieciaczka? -zasmucił się
Milena: A Nico? Nico też jest naszym najsłodszym skarbem.. -wspomniała
Marco: Ale ja chcę mieć gromadkę smyków..
Milena: Jeszcze zobaczysz.. Niedługo będziemy mieli tyle dzieci ile będziesz chciał! -pocałowała go w policzek
Marco: Naprawdę? -uśmiechnął się
Milena: Naprawdę, obiecuję ci. -westchnęła
Marco: A gdzie mój Bursztynek? -zapytał
Milena: Bursztynek jeszcze śpi. Ale jak się obudzi to przyprowadzę go tu.
Marco: Chodź, połóż się obok mnie, tak bardzo za tobą tęsknię. -odpowiedział



******


Tymczasem Mario siedział przy łóżku Justyny, dziewczyna miała się za kilka minut obudzić. Chciał być przy niej i ją wesprzeć, być może w najtrudniejszym jej okresie w życiu. Wiedział że to może być trudne, ale nie chciał się poddać i przy okazji jej stracić. Kochał ją.
Nagle dziewczyna się delikatnie poruszyła, po czym lekko uchyliła powieki i się uśmiechnęła widząc Mario.


Mario: Cześć kochanie. -położył dłoń na jej ręce
Justyna: Co się stało? -zapytała cicho
Mario: Jesteś w szpitalu, miałaś wypadek, ale nie myśl już o tym. -westchnął
Justyna: A co z dzieckiem? -powiedziała ze łzami w oczach
Mario: Z Nico wszystko okej, tylko czekać aż go Milena zabierze do domu. -uśmiechnął się
Justyna: Ale ja jestem z tobą w ciąży.. Mario.. -powiedziała głośno
Mario: W ciąży? Przecież Milena jest w ciąży! -zdziwił się
Justyna: To był mój test..
Mario: Czyli będę tatą? -zapytał
Justyna: Jeśli ono żyje.. -odpowiedziała

Mario pragnął wszystko wyjaśnić i pośpiesznie udał się do doktora, który operował dziewczynę. 


Doktor: Słucham pana?
Mario: Chcę się dowiedzieć czy moje dziecko przeżyło operację.. -odpowiedział
Doktor: Płodowi nic nie jest.. Co innego z panią Justyną.. -westchnął
Mario: Co jej jest? -zapytał
Doktor: Jeśli jest w ciąży to.. Trzeba będzie jej przygotować wózek inwalidzki. Chyba że usunie ciąże, wtedy od razu możemy znów przeprowadzić operację żeby mogła chodzić. -wyjaśnił
Mario: Czyli wszystko przez to dziecko.. -stwierdził
Doktor: Można powiedzieć że tak. Teraz pani Lubomirska musi sama zdecydować. -odpowiedział
Mario: Aha.. Dziękuję za informację. -powiedział mało usatysfakcjonowany


******



Kiedy Marco miał operację, Milena postanowiła iść z małym Nico po czekoladkę do automatów. Kiedy już odchodziła z chłopcem trzymając go mocno za rączkę, zauważyła w drzwiach wejściowych rodziców Justyny. Wiedziała że to może wróżyć kłopoty, tym bardziej że nie byli w najlepszym humorze.
A wieść że dziewczyna jest w ciąży i może zostać niepełnosprawna pogarszała całą sytuację. 
Postanowiła się jednak miło przywitać, ponieważ chciała jakoś załagodzić sytuację.


Milena: Dzień dobry. -powiedziała po polsku
Matka: O.. Dzień dobry Milena. -odpowiedziała
Ojciec: Zobaczymy czy taki dobry. -westchnął
Milena: Państwo do Justyny? -westchnęła
Ojciec: Zgadza się, wiesz może gdzie jest? -zapytał
Milena: Leży na górze w piątce. -odpowiedziała
Matka: Słodkiego masz synka. Nico prawda? -uśmiechnęła się
Milena: Tak.. Dziękuję.
Nico: Mama.. Cio ta pani kce? -zapytał po niemiecku
Milena: Nic kochanie. To mama cioci Justynki. -odpowiedziała
Nico: Ahaaa.
Ojciec: A co maluszek nie mówi po polsku? -zdziwił się
Milena: Nie ma takiej potrzeby.. Jest Niemcem i w ćwierci Francuzem. Nie zamierzam go uczyć polskiego, jeśli będzie chciał sam się nauczy. -wspomniała
Ojciec: Rzeczywiście.. Ciągle twierdzę że jesteś Polką. Przyzwyczajenie. -odpowiedział
Milena: Nic nie szkodzi.



___________________________________________________________________


Napisałam :) Mam nadzieję że jest w sumie ok.
Tamtego bloga zakończyłam, ale tego dalej prowadzę i mam nadzieję że tak będzie dalej. Zastanawiałam się nad pisaniem bloga o Legii, ale pewnie nikt by nie czytał. :c
To do następnego :) Chyba w wtorek, albo później ;) 

środa, 25 września 2013

ROZDZIAŁ 44

Cała zapłakana i wstrząśnięta Milena weszła do szpitala gdzie leżała cała trójka, bała się niesamowicie. Przy wejściu na poczekalni siedział Mario. Podeszła do niego i zobaczyła jaki on jest równie wstrząśnięty tym wypadkiem co ona. Usiadła obok niego i postanowiła się czegoś dowiedzieć..


Milena: Mario.. Gdzie oni są? -zapytała
Mario: Justyna jest na sali operacyjnej, Marco leży na górze, a mały Nico.. -wybuchł płaczem
Milena: Co Nico? Co z nim? -przestraszyła się
Mario: Doktor poszedł mu założyć gips na złamaną rączkę. -wyznał
Milena: Boże.. Idę do niego.


Milena naprawdę zaczęła się bać o zdrowie swojego rocznego synka. Ciągle gnębiła się tym że mogła zatrzymać przy sobie chłopca, wmawiała sobie przez całą drogę że jest okrutną matką, że jest zła i nie nadaje się na mamę, tak wspaniałego chłopca. Czasem zastanawiała się czemu nie oddała go już wcześniej do adopcji, ale potem wyobrażała sobie rozpacz Marco i Nico, co ją odprowadzało od tego głupiego pomysłu.
Idąc białym  korytarzem zobaczyła Nico dreptającego z pielęgniarką, która trzymała go za rączkę. Widocznie ucieszył się że widzi mamę, bo odruchowo się uśmiechnął i podbiegł do niej. Przytulił się do jej bioder, zrobił by to jeszcze mocniej gdyby nie gips usztywniający jego rękę. Milena przykucnęła przed nim, pogłaskała go po główce i pocałowała delikatnie w czółko.


Nico: Mamusiu psyjechałaś! -uśmiechnął się
Milena: Przyjechałam specjalnie dla ciebie maluszku.
Nico: A byłas u tatusia? -zapytał
Milena: Nie jeszcze, ale jak pani pielęgniarka pozwoli to pójdziemy razem. -spojrzała chłopcu w oczy
Nico: Zgoodzi sie! -powiedział pewnie
Milena: A rączka boli? -zobaczyła duży gips na jego rączce
Nico: Boji, aje cojaz mniej. -powiedział cichutko
Milena: To dobrze że coraz mniej. Jesteś bardzo dzielnym synkiem. -pocałowała go w policzek
Nico: Wiem o tym! -powiedział dumnie
Milena: Przepraszam panią, czy mogę iść z synem do taty? -zapytała
Pielęgniarka: Oczywiście, ale zaraz potem niech wraca do sali. -odpowiedziała życzliwie
Milena: Dziękuję.
Pielęgniarka: Proszę. -odpowiedziała
Milena: To co idziemy do tatusia? -zapytała chłopca
Nico: Taaak! -pisnął szczęśliwy


Nico był wniebowzięty tym że mama tak bardzo się nim opiekowała, a najbardziej tym że przyjechała do szpitala do niego. Obawiał się jej początkowej reakcji, że może go skrzyczeć, ale wiedział że mamuśka jest bardzo wyrozumiała. Teraz najbardziej zamartwiał się stanem tatusia...
Marco leżał sam w sali, tak bardzo samotnie jeszcze się nigdy nie czuł. Dookoła szare ściany i jego obolała noga w której utkwił mały kawałek szkła, przez co nie mógł poruszać lewą nogą.
Nagle do sali ktoś zapukał, krzyknął że można wejść i do sali zajrzał malutki Nico ubrany w szpitalne ciuszki a zaraz za nim jego ukochana mama, czyli Milenka. Przywitali go szczerymi uśmiechami, a mały Nico wepchał się na łóżko, gdzie leżał Reus.


Marco: Moje perełki przyszły! -ucieszył się
Nico: Nie jeśtem pelełko! Jeśtem Nico! -sprzeciwił się
Marco: Oj maluchu, jak dla mnie jesteś małym... Bursztynkiem! -zaśmiał się
Nico: Bulstynkiem! -powtórzył za ojcem
Milena: Widzę że humor dopisuje. -stwierdziła
Marco: A dopisują! -potwierdził
Milena: Justyna ma teraz operację. -wspomniała
Marco: Ja mam jutro, nie jest tak tragicznie, ale w przypadku Justyny to co innego. -westchnął
Nico: Tato! A wies ze ja mam gips! -pochwalił się
Marco: Naprawdę? Jaki fajny! -zaśmiał się
Nico: I jeśtem dzielnym sinkiem!
Marco: Bardzo, bardzo dzielnym! -pogłaskał dziecko po głowie


Nagle do sali weszła pielęgniarka i zabrała ze sobą Nico na badania, Milena też chciała iść, ale kobieta się nie zgodziła na obecność dorosłych, ponieważ takie obowiązywały przepisy w Niemczech. Kirchner została sama z Reusem.


Milena: Mógłbyś mi teraz powiedzieć jak to się stało? -zapytała
Marco: A co ja mam ci mówić.. Jakiś idiota mi wyjechał znad przeciwka, a ja nie zapanowałem nad kierownicą i uderzyłem w drzewo. Nie chcę mi się o tym mówić. -machnął ręką
Milena: I jechaliście bez pasów! -domyśliła się
Marco: Przypiąłem małego!
Milena: A ty i Justyna?! Przecież mogłeś ich wszystkich pozabijać i siebie w dodatku! -zaczęła lamentować
Marco: Ale żyjemy! -zaczął się bronić
Milena: Głupi ma zawsze szczęście.. -prychnęła
Marco: W miłości najbardziej! -zaśmiał się
Milena: Ja ci dam miłość! Ty debilu jeden, ty!
Marco: Oj no chodź tu! Morelko... -zaśmiał się
Milena: Weź Marco! Nie wygłupiaj się! -zganiła go
Marco: Chodź się chędożyć!
Milena: Debilu! To jest szpital, a poza tym mam okres! -westchnęła
Marco: Co to za marynarz, który Morza Czerwonego nie przepłynie! -zażartował
Milena: Wariat! -pocałowała go w czoło
Marco: Czy ten świat bez wariatów, byłby coś wart?




******




Kilkanaście minut później Mario dalej siedział na poczekalni, czekając aż operacja Justyny się zakończy, miał nadzieję że pomyślnie. Tymczasem Milena postanowiła wrócić do mieszkania po jakiegoś misia dla Nico, który twierdził uparcie że nie zaśnie bez misia.. Kiedy akurat przechodziła zauważyła Mario i postanowiła go podnieść na duchu..


Milena: Nie martw się Justynka jest twardą kobietą. Będzie dobrze. -uśmiechnęła się
Mario: Mam taką nadzieję.. Lekarze powiedzieli że może wylądować na wózku.. Nigdy sobie tego nie wybaczę.. Po co ja jej wysłałem tego sms'a, byłem lekkomyślny. -wyznał
Milena: Wierzę w nią, ona się nie podda. Pomogę jej. -odpowiedziała
Mario: Jeśli wyląduje na wózku, to przenoszę się do Dortmundu. -postanowił
Milena: Ale za jaką cenę.. A co jeśli nie? Zostawisz ją tu? -zdziwiła się
Mario: Zabiorę ją ze sobą i nigdy jej nie zostawię samej. -westchnął
Milena: Justyna to szczęściara.. Ma tak wspaniałego faceta, dla mnie Marco nigdy by się tak nie poświęcił..
Mario: Skąd wiesz? On cię tak kocha.. Wspominał że jesteś w ciąży. To prawda? -zapytał
Milena: Skąd ten pomysł?! Przecież nie jestem w ciąży! -sprzeciwiła się
Mario: Mówił że znalazł wczoraj w twojej test ciążowy na którym był pozytywny wynik. -tłumaczył



________________________________________________________________________



Mała prośba! :) Jak byście byli tak mili to podajcie przy komentarzach do rozdziału link ze swoimi opowiadaniami, bo mi zaginęły.. :(
Z góry dziękuję! :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! ;)   

piątek, 20 września 2013

ROZDZIAŁ 43

Minął ciężki i długi tydzień, same treningi albo ważne spotkania, lub nagrywanie reklam z kolegami z drużyny. Milena również nie miała łatwo, nowa praca to nowe obowiązki, ciągłe jeżdżenie po Dortmundzie i wywiady, próbowała odłączyć życie prywatne od pracy, lecz była świadoma że być może kiedyś będzie musiała "obsmarować" jakiegoś piłkarza z BvB i nie będzie tak łatwo..
Justyna uczyła się żyć w związku na odległość z Mario, nie było to najłatwiejsze ale jakoś dawała sobie radę. Szczególnym dortmundzkim podrywaczem był mały Nico, który dosłownie się zakochał w cioci.
Dziś wieczorem miały się odbyć pierwsze urodziny maluszka, na nie miała przyjść tylko taka najbliższa rodzina, bo Milena pilnowała żeby chłopiec wychowywał się bez wielkiej sławy, oklasków i fleszy. Żeby był małym, skromnym dzieckiem z rosnącymi ambicjami.
Dziewczyna akurat dziś doznała lekkiej kontuzji i miała lekkie problemy z poruszaniem się, jednak postanowiła nic sobie z tego nie robić i jakoś funkcjonować. Samodzielnie przygotowała torcik na którym ustawiła jedną symboliczną świeczkę i drobne przekąski. Było jeszcze wcześnie, ale już ktoś zapukał do drzwi, to była Justyna. Milena powoli dotarła o własnych siłach do drzwi i otworzyła je.


Justyna: Cześć. -uśmiechnęła się
Milena: No cześć.. A to przypadkiem nie za wcześnie? Wiesz jeszcze co najmniej godzinka została. -stwierdziła
Justyna: No wiem, ale mam do ciebie ważną sprawę. -westchnęła
Milena: To wychodź! -zaśmiała się
Justyna: A tobie co w nogę? -zauważyła kulejącą dziewczynę
Milena: A tak jakoś nadciągnęłam sobie ścięgno, może przestanie boleć. -machnęła ręką
Justyna: Aha. Spoko.
Milena: No to jaka to sprawa? -zapytała
Justyna: Masz może test ciążowy? -odpowiedziała
Milena: No mam.. Z Marco to lepiej uważać.. -westchnęła
Justyna: A możesz pożyczyć, bo w niedzielę wszystkie apteki zamknięte.. -wyjaśniła
Milena: Nie pożyczę, tylko ci dam. Jak chcesz to idź do łazienki. -uśmiechnęła się
Justyna: Dzięki, jesteś super. -powiedziała idąc do łazienki
Milena: A z kim ta domniemana ciąża? -zażartowała sobie
Justyna: Weź sobie nie żartuj nawet!! -zganiła ją
Milena: No tylko chcę wiedzieć, tak po starej znajomości! -zaśmiała się
Justyna: No a z kim mam być w ciąży! No z Mario! -krzyknęła


Minęło kilkadziesiąt minut, goście zaczęli się powoli schodzić. Oczywiście pierwszy musiał być obowiązkowo Marco. Ten uwielbiał rytmicznie zabawiać się dzwonkiem, nawet mały Nico już wiedział że to tatuś.. Milena chcąc nie chcąc, chociaż noga bolała poszła odtworzyć drzwi. Długa droga, ale w końcu doszła.


Marco: Co tak długo?! Myślałem że wydzwonię się tym dzwonkiem na śmierć! -zaśmiał się
Milena: To trzeba było zostawić ten dzwonek w spokoju! -powiedziała ponuro
Marco: O! Moja Morelka jak zawsze w humorze. -powiedział sarkastycznie
Milena: Nawet nie próbuj sobie żartować ze mnie! -pogroziła palcem
Marco: Bo co? -przyciągnął ją mocno do siebie
Milena: Ała! Weź noga mnie boli! Nie mam humoru! -pisnęła
Marco: No to skoro cię noga boli, to ja cię wezmę na rączki! -zaśmiał się
Milena: Weź debilu nie wygłupiaj się!
Marco: Nie wygłupiam się kochanie, tylko o ciebie dbam. -powiedział biorąc ją na ręce
Milena: Postaw mnie na ziemi!! Rozumiesz!? -krzyknęła
Marco: A w życiu! -zaśmiał się idąc do salonu
Nico: Tatuś! -pisnął szczęśliwy
Marco: To co Nico? Świętujemy? -powiedział sadzając ukochaną na kanapie
Nico: Tak!! A mas plezent?
Marco: No oczywiście że tak maluchu, patrz jaki wspaniały! -dał mu papierową torbę
Nico: Mamuś! Zobac co tata mi dał! -uśmiechnął się
Milena: Jaki cudowny miś!
Nico: Bendzie sie nazyfał Teddy. -odpowiedział
Marco: Będziesz go szanował? -zapytał
Nico: Na pefno! Jesteś najlepsim tatusiem na calutkim świecie. -przytulił Marco


Kwadrans później byli już wszyscy zaproszeni, oprócz Mario, który wcześniej zawiadomił że będzie później gdyż przyleci późniejszym samolotem, bo miał dłuższe treningi.
Przy stole usiedli rodzice Marco, Justyna, Marco, Kevin Grosskreutz z żoną oraz dziećmi, Robert Lewandowski, Aubameyang i Milena, która trzymała u siebie na kolanach małego Nico..
Kiedy maluch zdmuchnął świeczki, każdy zjadł po kawałku tortu, a chłopiec pobiegł dalej rozpakowywać prezenty od wujków i ciotek razem z resztą dzieci.
Reus na chwilę wyciągnął Milenę do oddzielnego pomieszczenia.


Milena: Co jest Reus? -zdziwiła się
Marco: Miałem to wcześniej już zrobić, ale nie miałem odwagi.. Poza tym ten rok tak szybko zleciał i mamy już dziecko, dobrą pracę, poza tym się kochamy, więc..
Milena: Chcesz mi się oświadczyć.. -zaśmiała się
Marco: Skąd wiesz? Obszukiwałaś moje kieszenie? -zdziwił się
Milena: Oj chociaż nie udawaj, widzę że się strasz. -uśmiechnęła się
Marco: No to mnie rozgryzłaś.. -westchnął
Milena: To oświadczysz się czy będziesz tak stał? -zapytała znudzona
Marco: Okej.. Tylko gdzie jest ten pierścionek? -zaczął obmacywać spodnie
Milena: A może zostawiłeś w kurtce? -domyślała się
Marco: Nie wykluczone.. -powiedział wychodząc z pokoju
Milena: Ten to ma ruchy.. -prychnęła
Justyna: A co tu się dzieje? -uśmiechnęła się wchodząc do pokoju
Milena: Reus postanowił mi się oświadczyć, ale wychodzi na to że zgubił pierścionek. -westchnęła
Justyna: Hahaha! To dopiero sierotka... -zaśmiała się
Marco: Znalazłem!! -krzyknął
Milena: No w końcu znalazł! -odetchnęła z ulgą
Justyna: O! Zbliża się! A teraz chwila prawdy! -zażartowała
Milena: Weź, bo go spłoszysz tym swoim gadaniem! -pacnęła ją łokciem
Marco: No to będziesz moją żoną czy nie? -zapytał stojąc przed nią z pierścionkiem zaręczynowym
Justyna: Jak romantycznie! -powiedziała sarkastycznie
Marco: Mógłbym uklęknąć, ale mnie kolana bolą. -powiedział zmęczony
Milena: Justyna! Nie psuj momentu! Oczywiście że się zgadzam Marco. -przyjęła pierścionek
Marco: No i widzisz obeszło się bez klękania! Nawet nie wiesz jak się cieszę kochanie. -przytulił ją
Milena: Hahaha! Też się cieszę, jestem szczęśliwa. -pocałowała go w policzek
Justyna: Oświadczyli się!! -krzyknęła głośno tak żeby wszyscy usłyszeli
Nico: Jejejejejejej!!! Najlepsiejse ulodziny w zyciu! -przybiegł
Milena: A to nie pierwsze urodzinki? Co maluszku? -podniosła go do góry
Nico: Pielwse. -uśmiechnął się
Marco: Ooo... Nasz słodziak! -rozczulił się
Nico: To kiedy zamieskamy jazem? -zapytał
Marco: Jak dla mnie możecie nawet teraz do mnie się wprowadzić! -zaśmiał się
Milena: Hahahahaha!! No chyba nie! Po ślubie. -odpowiedziała
Marco: Na to się nie zgadzałem.. -zrobił obrażoną minę


Kiedy impreza urodzinowo-zaręczynowa się rozkręciła, Justyna dostała sms'a od Mario z prośbą żeby Marco przyjechał po niego na lotnisko. Dziewczyna ubłagała przyjaciela żeby pojechał po jej chłopaka, oczywiście razem z pomocą przyjaciółki. Jeszcze mały Nico chciał odebrać wujka z lotniska, więc całą trójką z wyjątkiem Mileny, która postanowiła zostać z resztą towarzystwa zapakowali się do samochodu i pojechali po Goetze.
Tymczasem Milena ucięła sobie krótką pogawędkę z Kevinem.


Kevin: A nie zamierzasz wrócić do piłki nożnej? -zapytał
Milena: Wiesz.. Długo się nad tym zastanawiałam, ale postanowiłam że muszę się zająć dzieckiem i postanowiłam zostać dziennikarką sportową. To sprawia mi dużo satysfakcji. -westchnęła
Kevin: Pewnie jest ci ciężko pogodzić to że jesteś z Marco, ale też musisz być dla niego neutralna..
Milena: Zgadza się, boję się że kiedyś zlecą mi jakiś artykuł w którym będę musiała coś negatywnego o nim, ale on wie że to moja praca. -wyjaśniła
Kevin: Ahh.. Te dzieci jak szybko rosną.. -zaśmiał się
Milena: Oj tak.. Jeszcze niedawno Nico był taki malutki, a dziś umie chodzić i mówić.. Strasznie szybko.
Kevin: A oni już nie powinni wrócić? -zauważył
Milena: No rzeczywiście.. Może jakieś korki po drodze.. -spojrzała na zegarek


Po chwili poczuła wibrację, to był sms od Mario Goetze.. Postanowiła czym prędzej go odebrać, miała nadzieję że napisał jej żeby się nie martwiła, bo stoją w ogromniaszczym korku.
Jednak wiadomość tekstowa była o innej treści, niż się spodziewała.


"Przyjedź jak najszybciej do szpitala. Cała trójka miała wypadek w drodze na lotnisko. Mario."



______________________________________________________________________



A miało być tak pięknie.. :p Teraz się zaczną dziać interesujące rzeczy xd
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! :D 

poniedziałek, 16 września 2013

ROZDZIAŁ 42

Nadszedł poranek, Milena jeszcze smacznie spała, a Marco dorwał się do jej telefonu i przeglądał jej smsy. Ogólnie to nic tam nie było oprócz poruszającej wymiany sms'owej między dziewczynami o torebce, którą kupiła Justyna i widziała identyczną tańszą o połowę ceny. To chyba było najciekawsze, ale zarazem najśmieszniejsze. Nagle dziewczyna się obudziła i udając że się przeciąga zabrała mu telefon z ręki.


Marco: Ej! Czytałem! -oburzył się
Milena: Tu nie ma co czytać, poza tym miałam dostać sms'a czy mnie przyjęli do pracy. -powiedziała przeglądając telefon
Marco: Dostałaś się, a teraz daj telefon bo chcę przejrzeć wszystkie twoje wiadomości! -uśmiechnął się
Milena: Przyjęli mnie! Marco! Przyjęli! -przytuliła go bardzo mocno
Marco: To jak to uczcimy? -zaśmiał się
Milena: No jak to jak! Zjemy ciasto! -zażartowała
Marco: Morelko.. Rozczarowujesz mnie..
Milena: Ooo.. Mój niewyżyty kotek! -zaśmiała się


Położyła się na jego klacie, całując go w usta i delikatnie masując mu tors. Tymczasem do pokoju, po cichutku wszedł malutki Nico w niebieskiej piżamce. Wspiął się na łóżko, a kiedy na nim usiadł przypatrywał się pełen zdziwienia całującym się rodzicom. Oni również dostali szoku, skąd on tu się wziął. Milena szybko zakryła się pościelą była to dla niej nie komfortowa sytuacja, a Marco uśmiechnął się do malucha.


Marco: A ty maluchu co tak wcześnie tu robisz? Co? -zapytał
Nico: Nie moglem śipać, a potem śnił mi sie wjejki niedźwiatek, któji mnie gonił. -odpowiedział
Marco: Ale nie dałeś się złapać. -uśmiechnął się
Nico: Zlobiłem tak jak mówiłeś tato. Uscypnołem go! -powiedział dumnie
Marco: Dzielny chłopiec. -przytulił dziecko
Milena: To ja może pójdę zrobić coś na śniadanie.. -westchnęła
Marco: Nie kochanie, zostań jeszcze! -lamentował
Milena: Nicuś jesteś głodny? -zapytała dziecko
Nico: Bajdzo. -poklepał się po brzuszku
Milena: No to mamusia idzie ci zrobić jedzonko. -zaśmiała się
Marco: Ale potem wracasz do mnie!
Milena: Ale potem wracam po Nico, bo nasz maluszek ciągle mi jęczy że chce porozmawiać z tatusiem.
Marco: Na prawdę? -pogłaskał chłopca po główce
Nico: Na plawde! -uśmiechnął się
Marco: To o czym mam cię uświadomić zuchu! -zaśmiał się
Milena: Marco! -zwróciła mu uwagę
Marco: A ty już nam powinnaś gotować śniadanko! Marsz do kuchni! -zażartował
Nico: To mogie zapytać cy nie!? -zapytał zły
Marco: No już, już synuś. -posadził go na kolanach
Nico: A cemu nie jesteś z mamą, tyjko w nocy? -zapytał
Marco: No wiesz.. To troszkę skomplikowane, ale tatuś nie ma czasu żeby tu u was przesiadywać, poza tym mamusia się martwi o pracę i o ciebie malutki. To skomplikowane.. -stwierdził sam nie wiedząc co mówi
Nico: A ozenis sie z mamą?
Marco: Oczywiście jak się zgodzi. -uśmiechnął się
Nico: Aha, to ja ide sie zapytać mamusi cy sie zgodzi.. -powiedział schodząc z łóżka
Marco: Ale że teraz? -zdziwił się
Nico: Tak. A cemu nie?
Marco: Wiesz.. Wieczorkiem mamusię zapytamy. -podniósł chłopca do góry i poszli razem do kuchni



******



Nadeszło popołudnie Mario cały odstrojony przyszedł pod drzwi Mileny. Kiedy odtworzyła mu dziewczyna oniemiało ją. Goetze był ubrany w elegancki garnitur, wylakierowane buty, miał na sobie najlepszy krawat i białą koszulę, nie zapominając o zadbanej fryzurze i czerwonej róży którą trzymał.
Milena jak zwykle ubrana jak najbardziej normalnie, a na głowie miała wysoki kucyk, na rękach trzymała jeszcze małego Nico ubranego w cieplutką kurteczkę, ponieważ Mario obiecał że odwiozą małego chłopca do rodziców Marco.


Mario: Gotowi? -zapytał biorąc na ręce małego Nico
Milena: Tak, gotowi. -uśmiechnęła się
Nico: A tyjko splóbuj mame dotknońć! To psyjdzie tatuś i cie zje! -pogroził
Mario: Niestety mały, ale nie idę na randkę z twoją mamusią, tylko w ciemno. -zaśmiał się
Nico: To bendziecie tam po ciemku siedzić? -zdziwił się
Mario: Nie po ciemku.. W sensie nie wiadomo z kim ta randka będzie. -próbował tłumaczyć
Milena: Nie trudź się Mario, mój Nico tego nie zrozumie. -zaśmiała się
Mario: To mądry chłopiec.
Nico: Nić nie lozumiem. -westchnął


Tymczasem Marco był na górze u Justyny i siedział w tym mieszkaniu na kanapie co chwilę spoglądając na zegarek, bo tak długo się ubierała. W końcu wyszła z łazienki.. Na głowie miała elegancki kok, poza tym na twarzy lekki makijaż, a na ustach malował się delikatny uśmiech. Ubrana była naprawdę ładnie, bo w porównaniu z nią Milena w życiu by nie założyła sukienki.


Marco: To co? Jedziemy? -zapytał
Justyna: No raczej.. A Milena będzie?
Marco: Nom.. Kazała mi wybrać siódmy numerek. -oznajmił
Justyna: A ja jaki mam wybrać? -zdziwiła się
Marco: Radzę ci wziąć piątkę, jest ładny widok. -uśmiechnął się
Justyna: Jeśli będzie. -westchnęła


Kiedy dotarli na miejsce Mario zastanawiał się nad wyborem numerka.. Milena za to bez zastanowienia się wybrała siódemkę, którą wcześniej ustaliła z Marco. 


Mario: Kurczę.. Nie wiem który wybrać. -westchnął
Milena: Może weź piątkę, taka samotna leży odłogiem... -westchnęła
Mario: Chyba masz rację, może ktoś fajny mi się trafi. -stwierdził
Milena: Na pewno. -zaśmiała się pod nosem


Kilka minut później przyszedł Marco i Justyna, dziewczyna chwilkę się zawahała, bo zauważyła że ktoś już zabrał z mężczyzn piątkę, ale wzięła i zaryzykowała. Większy problem miał Reus, ponieważ nie było siódemki, ktoś ją już wcześniej wziął. Przeczuwał że może dostać burę od ukochanej..

Marco: Przepraszam.. A czy nie ma już siódemki? -zapytał
Mężczyzna: Niestety.. Kilka minut temu był pan który wziął siódemkę, ale za to jest dziesiątka.
Marco: No dobrze, wezmę ją. -westchnął

Rozeszli się, każde w inną stronę.
Justyna zaczęła szukać chłopaka z piątką.. Coraz jak jakiś ją minął miał inny numerek. Myślała że zaraz zwariuje wśród tych całych numerków, które się jej dwoiły w głowie. Nagle wpadła przez przypadek na jakiego faceta, niestety.. Numer 17.


Justyna: Upss.. Przepraszam pana.
Facet: Nic się nie stało. -uśmiechnął się
Justyna: Na pewno..? -zapytała
Facet: Na pewno, na pewno. -zaśmiał się pod nosem


Nagle poczuła że znowu na kogoś wpadła od tyłu.. Tłok był niesamowity.. Kiedy się odkręciła, zobaczyła za sobą całego zestresowanego i zmęczonego szukaniem drugiej połówki Mario Goetze, który widocznie odetchnął z ulgą że znalazł piątkę.


Justyna: Yyyy... Mario.. Co ty tutaj robisz? -zdziwiła się
Mario: Milena mnie tu przyprowadziła, a ty co tu robisz?
Justyna: A mnie Marco... Widzę że masz piątkę. -westchnęła
Mario: No ty też. -wspomniał
Justyna: No to..
Mario: Usiądźmy może.. -dokończył za nią
Justyna: Masz rację... A co zamierzasz zrobić z tą różą? -próbowała rozkręcić temat
Mario: To dla ciebie.. Troszkę zmachana, ale prosto z serca. -zawstydził się
Justyna: Dziękuję.. Mimo że trochę już pod więdła, ale jest na prawdę oryginalna. -zobaczyła stan ogólny, kiedyś pięknego kwiatu.
Mario: Cieszę się że ci się podoba. -uśmiechnął się
Justyna: Mario... Ja nie wiedziałam że ty mi akurat się tu napatoczysz... Ale.. Chcę skorzystać z okazji i ci o czymś powiedzieć. -odpowiedziała
Mario: Ale ja też coś muszę ci wyjaśnić. -wspomniał
Justyna: No dobra mów. -poddała się
Mario: Bo chcę cię przeprosić.. Zachowałem się głupio i nie potrafię się wysłowić jak cię kocham.
Justyna: Oo.. Mario.. To bardzo miłe. -westchnęła
Mario: No i jutro wyjeżdżam do Monachium, ale chcę żebyś była szczęśliwa. Ale nie jestem pewien czy powinienem to mówić, ale chcę cię zapytać czy może zaczniemy wszystko od nowa? -wyjaśnił
Justyna: Ale kiedy razem, skoro ja w Dortmundzie, a ty w Monachium? 
Mario: Coś wymyślę, ale chcę być z tobą. -wyznał
Justyna: Mario.. Ja też chcę! -uśmiechnęła się
Mario: Serio?! -przytulił ją bardzo mocno



*******



Tymczasem zawiedziona Milena tym że nie spędzi randki ze swoim Marco, poszukiwała dalej tej siódemki. W końcu podszedł do niej wysoki, postawny i uroczy chłopak z brązowymi oczętami i ciemną czupryną. Istny ideał.


Chłopak: Przepraszam.. Czy pani jest tą piękną siódemeczką? -zapytał z błyskiem w oku
Milena: Oczywiście, że ja. -uśmiechnęła się oczarowana
Chłopak: Jestem David, a ty? -zapytał
Milena: Siódemeczka. -uśmiechnęła się bezsilnie


A Marco obserwując Davida i Milenę słuchał pisków i wrzasków, jednej z dziewczyn z którą był na randce. Jakaś hotka, ale trzeba było wytrzymać do końca, może on by wytrzymał, ale ona chyba nie..


Dziewczyna: Marcoooooooo! Reus!! Aaaaaa!!! -piszczała
Marco: Tak to ja. -westchnął
Dziewczyna: Powiedział coś do mnie... -zemdlała
Marco: Halo? Czy jest tu jakiś lekarz..? Halo? -mówił tak cicho że nikt go chyba nie słyszał.


__________________________________________________________________________


Głowa mnie boli. :c Ale napisałam :)
Ostatnio jakoś tak się dziwnie czuję, jakaś taka niechciana.. :/ Ale jakoś sobie radzę. :p 
Dacie 9 komentarzy i postaram się dodać kolejny jeszcze w tym tygodniu.  

piątek, 13 września 2013

ROZDZIAŁ 41

Rano Justyna obudziła się w łóżku Mileny, obok na szafce leżały chusteczki po wczorajszej rozmowie dziewczyn i zegarek na którym była już dziewiąta rano. Z kuchni dobiegała dość głośna rozmowa dziewczyny z małym dzieckiem.
Wstała, ubrała się i poszła do kuchni żeby pożegnać się i podziękować Milenie za rozmowę i za to że mogła spędzić noc tutaj.
Kiedy weszła do kuchni Nico siedział na krzesełku i zajadał się jedzonkiem, a mamuśka próbowała go karmić łyżeczką, ciągle jak coś mu nie pasowało zaczynał pluć na cztery strony świata, co Milkę doprowadzało do szału.


Milena: Boże no! Nico jedz! -powiedziała zmęczona
Nico: Niedoble! Fuj! -plunął z powrotem na talerzyk
Milena: No kompletnie jak ojczulek, tylko byście pluli i narzekali! Lamy jedne! -stwierdziła
Nico: Lama jeśt najlepsiejsia! -uśmiechnął się
Justyna: Milenka.. Chciałabym ci podziękować za wczoraj, na prawdę mi dużo pomogłaś. -odpowiedziała
Milena: Cieszę się z tego powodu że mogłam ci pomóc. Siadaj, zaraz zrobię ci jakieś kanapki. -westchnęła
Justyna: Nie, nie chcę ci robić problemu.. Poza tym widzę że trochę się męczysz z Nico..
Milena: Siadaj! Nie robisz mi problemu, nie to co moja mała lama Nico. -zaśmiała się
Nico: Lama! Tak! Lama! -powtarzał


Nagle w przejściu między kuchnią, a korytarzem pojawił się Marco, stęskniony za ukochaną. Chciał zrobić jej cichą niespodziankę. Kiedy Milena schyliła się do niskiej szafki po cukier podszedł do niej i mocno klepnął ją w tyłek, na co odpowiedziała mu piskiem i mocno dostał w policzek, który zrobił się czerwony.


Milena: Reus!! Wystraszyłeś mnie!! -pisnęła
Marco: Ty mnie też! Jeszcze dostałem w policzek! -powiedział zły
Nico: Jaci oni som ciudowni! -uśmiechnął się
Justyna: Hahahaha! -zachichotała cicho
Milena: Bardzo boli? -zapytała troskliwie
Marco: Bardzo. -powiedział trzymając się za policzek
Milena: Daj pocałuję.
Marco: No dobra, tylko delikatnie Morelko. -uśmiechnął się
Milena: Masz buziaka. -pocałowała go w bolący policzek
Marco: Kocham cię. -złapał ją mocno w pasie
Milena: Nie bądź taki natarczywy, zaczekaj do wieczora. -zaśmiała się
Nico: A cio bendzie wiecorem? -zapytał
Milena: Yyy.. -zastanawiała się jak odpowiedzieć
Marco: Spędzimy wieczór całą trójką. -uśmiechnął się
Nico: Fajnie! -pisnął szczęśliwy
Milena: To co maluszku? Idziemy się pobawić? -zapytała
Nico: Tak!
Milena: To chodź na rączki do mamusi. -zaśmiała się
Nico: Jus! -wyciągnął ręce do dziewczyny
Marco: A ja mam do ciebie sprawę Justynka. -wspomniał
Justyna: Tak? A jaką? -zdziwiła się
Marco: Chciałbym ci pomóc po rozstaniu z Mario. -odpowiedział
Justyna: Ty? Przecież powinieneś stać po stronie Goetze.
Marco: Wiem, ale jesteś moją przyjaciółką. -westchnął
Justyna: No i?
Marco: No i umówiłem cię na spotkanie. -uśmiechnął się
Justyna: Dzięki Marco, ale nie skorzystam. -odpowiedziała
Marco: Oj weź idź! Taka tam impreza, randka w ciemno. Byłem kilka razy na takich i dużo interesujących dziewczyn poznałem. -wyjaśnił
Justyna: Ciekawa jestem co Milena na te twoje randki w ciemno? -zaśmiała się pod nosem
Marco: Nic. Umawiałem się z nią tam i wybieraliśmy ten sam numerek specjalnie. -wyznał
Justyna: Hahaha! Krejzole. -stwierdziła
Marco: No co! Taniej wychodzi.


Gdy Justyna wyszła z mieszkania Marco poszedł do pokoju, gdzie była Milena i zabawiała dziecko. Usiadł obok i miło uśmiechnął się do Mileny, po czym poczochrał Nico po główce.


Milena: I co? Udało ci się? -zapytała
Marco: Udało się, teraz ty idziesz do Mario. -uśmiechnął się
Milena: No dobrze, już się ubieram a ty zajmij się Nico. -westchnęła
Marco: A potem... -zaczął
Milena: A potem czekam na ważny telefon w sprawie pracy. -zaśmiała się
Marco: Zamieszkajmy razem, wtedy nie będziesz musiała zarabiać. -powiedział pomagając zakładać płaszcz swojej ukochanej
Milena: Rozmawialiśmy już o tym! -wspomniała
Marco: No wiem, ale co gdybyś tak przypadkowo zaszła ze mną w ciąże? -zażartował
Milena: Jak się nie zabezpieczysz więcej z tobą nie śpię! -pogroziła palcem
Marco: Nie martw się, zabezpieczę się dzisiaj. -uśmiechnął się


Milena po jakimś kwadransie dotarła pod hotel gdzie mieszkał Mario. Z Goetze nie miała najlepszych kontaktów, tyle tylko że raz pocałowali się na dyskotece, ale byli pijani i Marco ich rozłączył. Gdy podeszła pod pokój delikatnie zapukała do pokoju, gdzie przesiadywał Mario.


Mario: Proszę. -odpowiedział głośno
Milena: Cześć Mario. -powiedziała wchodząc do pokoju
Mario: Hej Milena. Co tu robisz? -zdziwił się
Milena: Marco mi powiedział że cierpisz po rozstaniu z Justyną. -zaczęła
Mario: Trochę. -machnął ręką
Milena: A może wyjdziesz do ludzi. Jutro jest imprezka na której możesz poznać kilka ciekawych dziewczyn z którymi się zaprzyjaźnisz. Będzie na prawdę fajnie. -uśmiechnęła się
Mario: No nie wiem.. A co jak Justyna będzie chciała wrócić?
Milena: No to najwyżej będzie musiała o ciebie powalczyć. To jak? -zapytała
Mario: Chętnie. -odpowiedział



________________________________________________________________________



Umówieni xd
Mam nadzieję że się podoba, miał być dłuższy, ale podzieliłam na dwie części. Według mnie jest trochę tak mdle, ale obiecuję że zacznie się dziać :D I Leo będzie >.<

środa, 11 września 2013

ROZDZIAŁ 40

Zaraz po wygranym meczu o Puchar Niemiec przez Bayern, Marco gratulował zwycięstwa kolegom z Monachium. Gdy już szedł do szatni zobaczył Milenę i Leo zaraz obok wejścia, dziewczyna trzymała w ręku kopertę z wynikiem testu. Leonardo zatrzymał Reusa.


Leo: Chodź, zaraz dowiesz się że nie jesteś ojcem Nico. -prychnął
Marco: Ja w porównaniu z tobą jestem milszy dla Mileny. -odpowiedział
Leo: Jak okaże się że dziecko jest moje, zabieram Milenkę do siebie.
Marco: A jak nie, to będzie ze mną. -stwierdził
Milena: No dobra... Chłopaki otwieram.. -powiedziała otwierając kopertę
Leo: I teraz zobaczymy, kto tu jest ty zrobionym w klauna. -zaśmiał się w oczy Marco
Milena: Ojcem Nico jest... -zaczęła
Leo: No szybciej!
Milena: Niestety.. Leo.. Nie jesteś tatą chłopca. Jest nim Marco. -odpowiedziała
Leo: Co!?! -wyrwał jej z ręki dokument
Milena: Normalnie, Marco jest ojcem biologicznym Nico. -westchnęła
Marco: Czyli jednak jestem tatuśkiem! -uśmiechnął się
Milena: No jesteś, jesteś! -pocałowała go w policzek
Marco: Kocham cię wiesz? -przytulił ją najmocniej jak umiał
Milena: No wiem! Codziennie mi to mówisz! -zaśmiała się
Marco: Będę ci mówił jeszcze częściej!


Tymczasem Justyna po meczu ucięła sobie krótką i przyjemną pogawędkę z jej nowym trenerem. Był bardzo młody, przystojny i inteligentny, więc nie jedna zawodniczka z jej drużyny za nim szalała z miłości. Jednakże Justyna do nich nie należała, wolała się spotykać z Mario, który był niewysoki, wstydliwy i często miał głupie pomysły. Mimo wszystko Goetze twierdził że dziewczyna jest zauroczona młodym trenerkiem i robił się coraz bardziej o nią zazdrosny.


Trener: Jestem bardzo zadowolony że będzie pani chciała trenować pod moim okiem. -uśmiechnął się
Justyna: Ja również się cieszę z tego powodu. -odpowiedziała
Trener: A co pani powie jutro na kawę po porannym treningu? -zapytał
Justyna: Nie wiem.. Chyba raczej nie, bo mój chłopak jutro wyjeżdża.. -westchnęła
Trener: O! To pani ma chłopaka? -zdziwił się
Justyna: Tak, od niedawna chodzę z Mario Goetze. -wspomniała
Trener: Właśnie tu idzie, więc do zobaczenia jutro. -pozdrowił ją
Justyna: Do zobaczenia! -uśmiechnęła się
Mario: Cześć kochanie. -podszedł do niej
Justyna: No cześć. Gratuluję pucharu! -chciała go pocałować w policzek, ale ten się odsunął
Mario: Dzięki.
Justyna: Co jest? Czemu nie dasz buziaka? -zdziwiła się
Mario: Po prostu, nie mam humoru. -odpowiedział
Justyna: Po prostu? Jesteś zazdrosny o niego?! -zdziwiła się
Mario: Nie jestem! -powiedział głośno
Justyna: To?! Wiesz co! Denerwujesz mnie ostatnio! -krzyknęła
Mario: Ty mnie też! Zastanów się w końcu! Chcesz być ze mną czy z nim!? -zapytał wściekły
Justyna: No z tobą! Przecież go nie kocham! -powiedziała zła
Mario: Nie kłam! Widzę jak na niego patrzysz! Na mnie tak nigdy nie patrzysz! -powiedział zazdrosny
Justyna: Wiesz co! Ja się z zazdrośnikami nie zadaję! -wyznała
Mario: No i super! Możemy ze sobą zerwać jeśli tego chcesz! -prychnął
Justyna: A ty tego chcesz?!
Mario: Tak! Chcę! -powiedział w emocjach
Justyna: Ja też! Żałuję że z tobą byłam durniu! -powiedziała odchodząc
Mario: Ja też żałuję! Jesteś zwykłą idiotką bez uczuć! Zraniłaś mnie przy pierwszej lepszej okazji!




******




Szczęśliwy Marco postanowił odwieźć zmęczoną Milenę i już śpiącego Nico do mieszkania. Kiedy wyszli z samochodu Reus wziął na ręce śpiącego chłopca, a Milena założyła na siebie ciepłą bluzę ukochanego. Gdy już mieli wejść do budynku dziewczyna zauważyła idącą w ich stronę Justynę, która wyraźnie płakała.


Milena: Justyna? Co się stało? -zapytała
Justyna: Rozstałam się z Mario. -powiedziała ze łzami w oczach
Marco: Tak szybko? -zdziwił się
Milena: Marco! -zwróciła mu uwagę
Justyna: Jestem idiotką.. -odpowiedziała
Milena: Oj nie jesteś! Chodź do mnie, pogadamy. -przytuliła przyjaciółkę
Marco: Kochanie.. Ale... -próbował się sprzeciwić
Milena: Reus! Nieś Nico na górę! -odpowiedziała
Justyna: Dzięki, jesteś wspaniałą kumpelką. -uśmiechnęła się
Milena: No wiem. -zaśmiała się
Marco: A jaką wspaniałą kochanką! -stwierdził
Milena: Idź już sobie! -powiedziała zawstydzona


Marco poszedł położyć małego chłopca do łóżeczka, a Milena zaprowadziła smutną przyjaciółkę do salonu, gdzie miały porozmawiać o jej zerwaniu z Mario.
Kiedy Reus wyszedł z pokoju dziecka, wziął Milenę pod rękę i wyprowadził ją do kuchni, osobiście dziewczyna nie lubiła mieć tajemnic przed Justyną.


Milena: Co jest? -zapytała
Marco: Zawsze jak jest jakiś problem to wszyscy ciągną do ciebie, a mnie zostawiasz na boczny tor! Czuję się odrzucony! -odpowiedział
Milena: Marco! Przecież to jest moja przyjaciółka, muszę jej pomóc. -stwierdziła
Marco: A ja jestem twoim chłopakiem! Chcę z tobą być! -tłumaczył
Milena: No przecież jesteś! Jutro uczcimy twoje zwycięstwo nad Leo, teraz idę do Justyny.
Marco: Wiesz że uwielbiam kiedy tak się o wszystko troszczysz? -uśmiechnął się
Milena: Hahaha! Jutro potroszczę się o ciebie! -zaśmiała się
Marco: Liczę na to kocurku. -pocałował ją w czoło




******




Wiedząc że wina jest też po stronie Justyny, Marco postanowił odwiedzić swojego przyjaciela w hotelu w którym teraz miał mieszkać. Gdy już stanął pod jego pokojem, delikatnie zapukał do drzwi. Mario cichym głosikiem zaprosił go do środka. Chłopak w porównaniu do Justyny nie płakał, ale był mocno poruszony psychicznie, że gdyby to nie był Marco to pewnie nie odezwałby się słowem.


Marco: Zraniła cię? -zapytał
Mario: Tak. Bardzo. -potwierdził
Marco: To może powinieneś z nią pogadać? -zaproponował
Mario: Jak? Pewnie nie chce się ze mną nawet widzieć. Byłem o nią strasznie zazdrosny.. -westchnął
Marco: Kochałeś ją najbardziej na świecie?
Mario: Tak. Nikogo nie kocham poza nią, jest jedyną bliską dla mnie osobą. -wytłumaczył
Marco: A rodzina? Rodzice? -zdziwił się
Mario: Jestem z domu dziecka. Byłem tam kilka lat, a później przygarnęła mnie nowa rodzina. Nie potrafiłem kochać, dopóki jej nie poznałem. Ona zmieniła moje życie na zawsze. -odpowiedział



_________________________________________________________________________



A nie mówiłam że coś będzie! Mówiłam xd
Wiem że było 9 komentarzy wcześniej i pewnie niektórzy siedzieli jak na szpilkach i wyklinali mnie do komputera, ale nie miałam czasu żeby dodać kolejny. :p Po prostu.. Jadę do szkoły o 6:30 a wracam o 16:00, dzisiaj na szczęście mogłam wrócić wcześniej :) Kolejny wkrótce! 

sobota, 7 września 2013

ROZDZIAŁ 39

Wczoraj Justyna podpisała kontrakt z Borussią Dortmund, nie obyło się bez błysków fleszy i wywiadów. Mario był strasznie zazdrosny o ukochaną, ponieważ w żeńskiej drużynie był nowy trener, który wyraźnie wpadł w oko dziewczynie. Dlatego całą swoją uwagę poświęcał jej bez względu na to czy dzisiaj jest ten mecz o Puchar Niemiec, czy też nie. Nie opuszczał jej nawet na krok.


Mario: Dokąd idziesz? -zapytał wychodzącą z mieszkania Justynę
Justyna: Idę do Milki, obiecałam ją odwiedzić i spędzić trochę czasu z małym Nico. -uśmiechnęła się
Mario: A kiedy idziesz na trening? -dopytywał
Justyna: Nie wiem jak ty, ale półtorej godziny przed waszym meczem. A z tego co wiem ty masz za jakieś dwadzieścia minut. -spojrzała na zegarek
Mario: Co racja, to racja.. To jednak się zbieram.. -powiedział zabierając torbę treningową.
Justyna: A buzi na pożegnanie dostanę? -zaśmiała się
Mario: Oczywiście. -pocałował ją w policzek i wyszedł


Kiedy dziewczyna weszła do mieszkania Mileny, zobaczyła krzątającą się po mieszkaniu przyjaciółkę, która wyraźnie czegoś szukała, a mały Nico siedział na kanapie i patrzył zaciekawiony sytuacją.


Justyna: Milena? Czego szukasz? -zapytała
Milena: Przyszły testy na ojcostwo i położyłam je gdzieś, a teraz nie mogę tego znaleźć.. -złapała się za głowę
Justyna: A może chociaż wynik pamiętasz? -powiedziała pomagając jej w poszukiwaniach
Milena: Przecież nawet tego nie otworzyłam, bo umówiłam się z Leo i Marco że otworzymy razem.
Justyna: A może wystarczyło spojrzeć na stół? -powiedziała biorąc kopertę do ręki
Milena: To tam jest! Jaka gapa ze mnie.. -usiadła obok dziecka
Nico: Mama gapa... Hahaha! -zaśmiał się
Justyna: A mogę zobaczyć, jaki jest wynik testu? -zapytała
Milena: Nie! Bo się wygadasz! -krzyknęła
Justyna: Nie wygadam się! -powiedziała samowolnie otwierając kopertę
Milena: Oj weź! -wstała z kanapy
Justyna: O kurczaki.. Współczuję ci.. -zobaczyła wynik testu
Milena: Leo jest ojcem?! -przestraszyła się
Justyna: Nie mogę ci tego powiedzieć.. Dowiesz się przed meczem. -powiedziała zamykając kopertę
Milena: Kurde! -przeklęła pod nosem tak żeby dziecko nie słyszało
Justyna: No dobra.. Więc chciałaś żebym przyszła, więc jestem.. -przeszła do sedna
Milena: No bo idę na zakupy żeby kupić najpotrzebniejsze rzeczy i czy mogłabyś się zająć małym? -zapytała
Justyna: Oczywiście. Idź! -uśmiechnęła się
Milena: No to dzięki. Postaram się wrócić jak najszybciej. -pocałowała przyjaciółkę w policzek
Justyna: Nic się nie martw. -powiedziała biorąc dziecko na ręce
Milena: A ty masz być grzeczny dla cioci! -uśmiechnęła się do dziecka
Nico: Zobacymy.
Milena: Nie zobaczymy, tylko na pewno. -zaśmiała się
Nico: Moze. Aje ja tak koffam nowo ciocie.. -powiedział przytulając jak najmocniej Justynę
Milena: Hahaha! To kochaj, a mama zaraz wróci. -powiedziała całując syna w czoło.
Nico: Aje sybko? -zapytał
Milena: Szybko, jak najszybciej do swojego skarba. -powiedziała wychodząc



******



Kiedy dziewczyna robiła zakupy na mieście, spotkała Lisę narzeczoną Moritza prowadzącą wózek z małym dzieckiem. Wolała nie podchodzić, ale dziewczyna ją już zauważyła więc nie miała wyboru..


Lisa: Hej Milena. -uśmiechnęła się
Milena: Cześć. Jak tam?
Lisa: Bardzo dobrze. Mamy małą córeczkę Claudię. -odpowiedziała
Milena: Aha, super a co u Mo? -zapytała
Lisa: Gra dalej w Vfb i nie zamierza raczej wracać do Dortmundu jak na razie. A gdzie Nico?
Milena: Zostawiłam go w domu z Justyną. -wspomniała
Lisa: A jesteś z Marco? Czy może jakiś jest inny? -zaśmiała się
Milena: Jak na razie nie zastanawiałam się nad poważnymi związkami.. Szczególnie z Reusem. -skłamała
Lisa: Czemu nie? Przecież macie syna.. -zdziwiła się
Milena: Po prostu.. Każde z nas ma inny cel, dla Marco dziecko to byłby ciężar.. -tłumaczyła
Lisa: No cóż.. Muszę już iść, bo mała ma dziś szczepienie. -westchnęła
Milena: Jasne.. Ja też muszę już wracać do domu.



******



Zmęczony po treningu Marco, postanowił zrobić niespodziankę ukochanej i do niej wpaść. Kiedy wszedł po cichutku do mieszkania usłyszał głos dziewczyny i chłopaka, chyba całowali się na kanapie. Jego rozum zaraz skojarzył fakty że... Milena ma kochanka. Pośpiesznie wyszedł z mieszkania i nie zwracał uwagi jak idzie i gdzie. Był pełen złości. Nagle mało na klatce schodowej nie staranował Mileny niosącej pełne torby z zakupami.. 


Milena: Reus! Uważaj jak łazisz do cholery jasnej!! -wydarła się na niego
Marco: Milena? Co ty tu robisz? Przecież całujesz się z jakimś facetem na kanapie.. -zdziwił się
Milena: Ja? Z jakim facetem? Aaaa! Wiem o co ci chodzi.. -zaśmiała się
Marco: Czy ktoś mi to wszystko wyjaśni?!
Milena: Weź tą torebkę i chodź! -uśmiechnęła się i wręczyła mu reklamówki


Gdy weszli do mieszkania, mały Nico smacznie spał w fotelu, a na kanapie całowała się Justyna ze swoim Mario. Milena postanowiła ich trochę przestraszyć i usiadła na fotelu, który stał naprzeciwko kanapy, w tym samym czasie Marco miał zapalić światło.


Justyna: Aaaaaaaa! -pisnęła, kiedy zobaczyła Milenę
Milena: To was nauczy nie straszenia Marco. -zaśmiała się
Mario: Przestraszyliście nas! -wspomniał
Marco: A co ja mam powiedzieć!? Myślałem że Milena mnie zdradza! -krzyknął
Milena: Dzięki wam zawału niedługo dostanę.. -machnęła ręką i poszła rozpakować zakupy
Marco: Idę z tobą! -krzyknął
Nico: Mama wlóciła? -obudził się
Justyna: Tak, twoja mamusia.. A chcesz się pożegnać z ciocią i wujkiem Mario? -zapytała
Nico: Kce! -uśmiechnął się


Tymczasem w kuchni Marco pomagał ukochanej rozpakowywać zakupy..


Milena: Marco? A ty jesteś o mnie zazdrosny? -zapytała
Marco: Ja? Zawsze i wszędzie. -uśmiechnął się
Milena: Ale ja na serio pytam.. Bo wydaje mi się że mnie nie kochasz... Tylko jesteś ze mną, dlatego że jest Nico.. -stwierdziła
Marco: Kocham cię najbardziej na świecie i chcę mieć z tobą jeszcze więcej dzieci i zostać twoim mężem. Nawet gdyby Nico tu nie było, dalej bym cię kochał. -odpowiedział
Milena: Boję się że nie mówisz o tym szczerze.. -westchnęła
Marco: Nie wiem czy zauważyłaś, ale od dwóch dni nie palę dla ciebie.. Poza tym gdybyś mnie zdradziła to już dawno bym umierał. -wyjaśnił
Milena: Potrzebuję cię. Jesteś tym czego mi potrzeba zawsze. -przytuliła go
Marco: Też cię potrzebuję żeby żyć. Bez ciebie nic nie ma sensu.. -pocałował ją delikatnie w usta
Milena: Kocham cię. -wyznała
Marco: Ja ciebie bardziej. -uśmiechnął się



_____________________________________________________________________


Zrobiłam dzisiaj wielką miłość, ale coś szykuję :3 I dalej nie wiecie kto jest ojcem o_O Jak będzie 9 komentarzy dodam kolejny, więc znając was gdzieś pewnie w tygodniu. xd
Bitch Please.. Rozdziały będą dodawane wtedy kiedy będę miała czas, mogą się pojawić nawet kilka razu w tygodniu na tym samym blogu :) 

wtorek, 3 września 2013

ROZDZIAŁ 38

Z samego rana, chłopak obudził się u boku jeszcze smacznie śpiącej Justyny. Był w końcu szczęśliwy że ma w końcu ją przy sobie. Chciał żeby już na zawsze została razem z nim w Monachium.
Po chwili obudziła się też dziewczyna, uśmiechnęła się delikatnie i zachichotała cichutko.


Mario: Jesteś piękna. -skomplementował
Justyna: A ty cały geniusz! -zaśmiała się
Mario: A co wątpisz w moją inteligencję? -zapytał
Justyna: Nie, wcale. -powiedziała sarkastycznie
Mario: Jestem mądrzejszy niż ty. -prychnął
Justyna: Tak, tak i co jeszcze?!
Mario: Jesteś teraz moja, nikomu cię nie oddam. -uśmiechnął się
Justyna: Ale.. Ja wyjeżdżam dzisiaj do Dortmundu, mam podpisać kontrakt. -odpowiedziała
Mario: Tylko cię pokochałem, a ty musisz wyjeżdżać? -powiedział smutno
Justyna: Wybacz mi Mario, ale ja muszę grać, ja poza tym nic nie mam. -tłumaczyła
Mario: To nie możesz być fotografem? Albo grać w Bayernie? -proponował
Justyna: Z fotografii nie wyżyję, a Bayern to za wysokie progi jak dla mnie. -westchnęła
Mario: To wyjdź za mnie. -odpowiedział
Justyna: Chyba sobie żartujesz!
Mario: Nie, przecież oboje jesteśmy dorośli, znamy się już prawie rok, kochamy się.. To co? -wspomniał
Justyna: A nie wolałbyś się trochę z tym wstrzymać? -zapytała
Mario: A po co czekać.. -zdziwił się
Justyna: Oj Mario! Ale to tak od razu? Przecież powinniśmy pochodzić na jakieś randki, poznać się bliżej..
Mario: Czyli czegoś mi brakuje.. -stwierdził
Justyna: Nie. Jesteś wspaniałym mężczyzną w którym się zakochałam. -powiedziała głaszcząc go po głowie
Mario: To w czym tkwi problem! Nie rozumiem cię! -powiedział wstając z łóżka
Justyna: O Boże no! Boję się! Boję się odpowiedzialności! Że mnie zdradzisz, a mnie zostawisz! Że przestaniesz mnie kochać. Że to ja coś zrobię nie tak, a ty będziesz chciał ze mną skończyć! Tego się boję i nie chcę teraz brać z tobą ślubu. -powiedziała zła
Mario: Ale ja cię kocham i chcę z tobą być! Czy to jest takie trudne?! -zapytał
Justyna: Nie jest. Nie kłóćmy się. -powiedziała spokojnie


Pocałowała Mario w policzek i to jak na razie zaspokoiło sprawę, jak na razie oczywiście.



******



Tymczasem Milena karmiła małego Nico zupką. Dziecko mogłoby jeść te zupki cały dzień, tak mu smakowały.


Milena: I druga łyżka do paszczy! -uśmiechnęła się
Nico: Ljubje to. -powiedział dumny
Milena: Ups, chyba się ktoś tu ubrudził. -powiedziała wycierając chłopca chusteczką
Nico: To chiba ja! -uśmiechnął się
Milena: No i znowu wyglądasz jak przystojny kawaler. -zaśmiała się
Nico: Mama.. A cio to źnaci byc dziewicom? Jestem dziewicom? -zapytał z czystej ciekawości
Milena: Hmm.. Jak tatuś przyjdzie to go zapytasz, wiesz.. Bo mama się chyba za bardzo na tym nie zna. -powiedziała wymigując się od odpowiedzi
Nico: Aha. Zapitam. -odpowiedział
Milena: Ohoś! A kogo tam niesie? -usłyszała dzwonek do drzwi
Nico: Tatusia. -stwierdził


Rzeczywiście to był Marco, można to było też zauważyć po rytmicznym dzwonieniu dzwonka, bo lubił się nim bawić. Wczoraj nie spędzili wspólnie wieczoru, ponieważ Reus miał przejść jakieś badania, zeszło się im długo i mały chłopiec zaczął marudzić, więc musiała wrócić.


Marco: Cześć słońce. -uśmiechnął się
Milena: Hej. -pocałowała go w policzek
Marco: A gdzież to jest nasz maluszek? Mam dla niego prezencik, zresztą dla ciebie też. -zaśmiał się
Milena: Nie musiałeś. Poza tym Nico ma do ciebie bardzo ważne pytanie. -wspomniała
Marco: A ty nie mogłaś odpowiedzieć? -zdziwił się
Milena: Taki ekspert jak ty nie równa się ze mną. -powiedziała ledwo się powstrzymując od śmiechu
Nico: Tata!! -krzyknął radośnie
Marco: Mój syn jedyny! Kochany! Jak zawsze zaplamiony zupką! Jakie to ty masz pytanie do mnie?
Nico: Cy jestem dziewicom? -zapytał
Marco: Yyyy... Dziewicą są tylko dziewczynki do pewnego okresu. -odpowiedział zatkany pytaniem chłopca
Nico: Jakiego okjesu? I cy mama jest dziewicom? -zadawał dodatkowe pytania
Marco: No mama już jest za stara jak na dziewicę.. -szepnął cicho do chłopca
Milena: Słyszałam Reus!! -krzyknęła z kuchni
Marco: Kurczaki.. No dopóki się nie zakocha w jakimś chłopcu. -odpowiedział
Nico: A jak mnie sie podobuje Oliwka Błaszczykowska to ona juz nie jest dziewicom? -zapytał
Marco: Podoba ci się Oliwia? No gratuluję. -pogładził dziecko po głowie
Nico: Bajdzo. -uśmiechnął się
Milena: Dosyć tego gadania o dziewczynach! Justyna dzisiaj przyjeżdża! -powiedziała szczęśliwa
Marco: Mario też przyjeżdża. -odpowiedział
Nico: Aje ja mam wujków i ciociów! -pisnął
Milena: To razem przyjeżdżają? -zdziwiła się
Marco: Nie chyba, Mario mi już obiecywał kilka tygodni temu, poza tym mamy Puchar Niemiec jutro.
Milena: To już jutro?! -zapytała
Marco: No, nawet mam dla was oryginalne trykoty z moim nazwiskiem. -powiedział dumnie
Milena: Ale jutro przyjdą wyniki testu na ojcostwo. -wspomniała
Marco: To po meczu mi powiesz że jestem tatą Nico. -westchnął
Milena: A co jeśli nie? -zapytała zaniepokojona
Marco: Jeśli nie, to wytłumacz tą blond czuprynę i wspaniałe zielone oczyska? -powiedział przytulając ją
Milena: No tego to akurat nie wytłumaczę, ale..
Marco: Nie ma żadnego ale! -powiedział całując jej szyję
Milena: No dobrze.



******



Minęło kilka godzin, Mario i Justyna dotarli na lotnisko i czekali na Milenę i Marco. Oczywiście się spóźniali, jednak to było do przewidzenia. W końcu przyjechali, ku zdziwieniu Goetze i Lubomirskiej razem. 


Milena: O! Moja Justyśka! -przytuliła przyjaciółkę
Justyna: Milena! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam! -uśmiechnęła się
Milena: No opowiadaj jak tam w Warszawie było.. -uśmiechnęła się
Mario: Marco!! -dosłownie mu skoczył w ramiona
Marco: Boże człowieku, jaki ty jesteś ciężki! Zejdź bo dziewczyny patrzą. -powiedział speszony
Mario: Ups. Dobra.. -odpowiedział
Mario: A gdzie jest mój bratanek? -zapytał Milenę
Milena: Zostawiliśmy go u mamy Marco. -wspomniała
Mario: "Zostawiliśmy" czy ja dobrze słyszałem? Jeszcze niedawno odpychałaś się od Marco na wszystkie strony, a teraz mówisz w liczbie mnogiej.. Czyżby coś się zmieniło? -zasugerował
Marco: No raczej.. Przecież cię nie było pół roku, to coś się zmieniło. -zaśmiał się
Justyna: Mario szykuj kasę, przegrałeś zakład! -uśmiechnęła się
Mario: Nie mogliście pobyć dłużej oddzielnie, co najmniej ze dwa tygodnie?! -zapytał wyjmując portfel
Marco: No nie mogłem już wytrzymać. Kocham ją. -powiedział przytulając Milenę
Justyna: Jakiś ty hojny Goetze. -pocałowała go w czoło
Mario: No raczej że tak. -powiedział dając jej pieniądze
Milena: Widzę że między wami też coś się klei.. -zauważyła
Justyna: A tak! -powiedziała dumnie
Marco: Gratulacje Mario. Nawet mi się nie udało. -poklepał przyjaciela po plecach
Milena: Marco! Wiesz co! -udała obrażoną
Marco: No co, no..? Kochanie..
Justyna: Milenka, chodź ze mną pomożesz mi wybrać jakieś fajne buciki. -uśmiechnęła się do koleżanki
Milena: Kocurku mój najukochańszy... -zrobiła maślane oczy do Reusa
Marco: Ile chcesz? -zapytał bez entuzjazmu
Milena: 500 Euro.
Marco: 200.. -zaproponował
Milena: 400 Euro. -westchnęła
Marco: 350.
Milena: No dobra! -zgodziła się
Justyna: To idziemy? -zapytała
Milena: No jasne!! -powiedziała zadowolona całując ukochanego na pożegnanie


________________________________________________________________________


Wróciłam do domu xd  Zajarzyłam ten rozkład jazdy autobusów :D Jestem z siebie dumna.. ^^
Co do tego anonima, który napisał że to opowiadanie jest "żałosne i ludzie którzy to czytają są żałośni" to jest pierwszy taki komentarz jaki dostałam i przyjęłam go można powiedzieć że obojętnie. Mam szacunek do każdego, dlatego też nie wyzwę cię od.. (chujów, idiotów, żałośników, debili, itd..). Wiem że moje opowiadanie nie musi się podobać każdemu, ale mi się podoba i mimo że nikt nie będzie komentował, ani czytał to ja je będę pisać z czystej przyjemności. :) Dziękuję i pozdrawiam.