sobota, 21 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 59

Milena bardzo tęskniła za swoim synkiem. Tym bardziej Marco, ponieważ od niego wszystko miało zależeć.. Niestety chłopak z dnia na dzień był coraz bardziej załamany, dopadała go depresja.. Nie chciał nigdy zdradzić ukochanej dziewczyny, ale niestety nie miał innego wyboru.. Tylko tak mógł odzyskać Nico, kochał to dziecko, ale nie mógł sobie wybaczyć tego że może stracić Milenę.


Marco: Kochanie.. A nie da się tego jakoś inaczej załatwić? -zapytał
Milena: Nie martw się kotku. Kocham cię. -pocałowała go w policzek
Marco: Też cię kocham, ale ja nie potrafię być z nią.
Milena: Nie mogę cię do niczego zmuszać, więc jeśli nie chcesz to na własną rękę zgłoszę porwanie na policję. Wiem że to ryzykowne, ale muszę go odnaleźć. -stwierdziła
Marco: Pójdę z tobą na policję. -obiecał jej
Milena: Dziękuję Reus. -uśmiechnęła się
Marco: To co idziemy?
Milena: Tak.. Chodźmy. -zdecydowała


Poszli.. Wiedzieli że to nie będzie łatwe, ale musieli odzyskać syna. Kiedy już dotarli na komendę tak był wielki ambaras... Policjanci biegali od stolika do stolika.. Marco był naprawdę zdenerwowany, było widać jak się trząsł ze strachu. Milena nie lepiej.. W końcu jeden policjant zabrał ich ze sobą i zaczęli zeznawać, jedno po drugim, najpierw Milena, a następnie Marco.



******



Mario pragnął wiedzieć czemu Justyna nie chce chemioterapii i nie chce za niego wyjść, jednak wolał nie wywoływać niepotrzebnych spięć, wolał dowiedzieć się w swoim czasie. Dziewczyna nie chciała z nim nawet słowa zamienić na te dwa tematy, może wolała ich z jakiegoś nie poruszać. Ale uparty Mario musiał wiedzieć i nie dawał za wygraną.


Mario: Masz kogoś że nie chcesz ze mną być?
Justyna: Nigdy nie miałam. Kocham cię, ale nie chcę ci robić kłopotu.. -tłumaczyła
Mario: Kłopotu? Jakiego kłopotu? -zdziwił się
Justyna: Bo ja niedługo umrę Mario.. -odpowiedziała
Mario: Nie umrzesz, tylko idź na tą głupią terapię! -powiedział już zirytowany
Justyna: Nie krzycz na mnie!
Mario: Nie krzyczę, ale chcę po prostu wiedzieć prawdę. -powiedział z nadzieją w głosie


Przykucnął przy jej wózku inwalidzkim i spojrzał jej głęboko w oczy. Jej oczy wyglądały na zmęczone i niepewne. Chyba już pragnęła umrzeć i mieć święty spokój, pragnęła być szczęśliwa, ale nie zawsze się jej udawało... Jakby widział w jej oczach całe jej życie.


Mario: Proszę powiedz.. -westchnął
Justyna: No bo ja... -próbowała to wykrztusić z siebie
Mario: Co jest?
Justyna: Jestem znów z tobą w ciąży.. Jeśli urodzę umrę na raka. -powiedziała ze łzami w oczach
Mario: No to je usuń, będzie kolejne. -westchnął
Justyna: Tak samo mówiłeś za tamtym razem. To dziecko chcę urodzić! Rozumiesz?
Mario: Ale jeśli je urodzisz to umrzesz, a ja nie chcę żyć bez ciebie. -odpowiedział
Justyna: Znajdziesz inną, ładniejszą. -stwierdziła
Mario: Nigdy takiej nie znajdę, bo cię kocham. -przytulił ją
Justyna: Też cię kocham. -uśmiechnęła się



******



Tymczasem Marco, Milena i ich wierny kompan, który zaoferował im pomoc, czyli Holger, dotarli do Dusseldorfu. Badstuber coraz bardziej zacieśniał swoje więzy przyjaźni z Marco, jednak i tak nie do końca sobie ufali.. Może dlatego że Reus był strasznie zazdrosny o Milenę, na którą chytrymi oczkami patrzył Holgi. Jednak nie miał u niej szans, bo ona była zapatrzona w Marco.


Milena: Oczy jej wydrapię jak ją zobaczę! -powiedziała w złości
Marco: Milena.. Spokojnie.. Odbiorę jej Nico. -próbował ją uspokoić
Milena: Jak mam być spokojna skoro ta idiotka porwała mojego syna!?
Holger: Uspokój się, odnajdziemy go, a policja się nią zajmie. -westchnął
Marco: Ohoś.. Już jest.. Idę. -westchnął
Milena: Uważaj na siebie. -pocałowała go namiętnie w usta
Marco: Ok.


Powoli szedł ciemną uliczką do Amandy. Bał się że mogła coś zrobić Nico. Tak samo patrząca na to wszystko z oddalonego samochodu Milena nie mogła na to patrzeć, aż ją od środka rozrywało.. Miała szczęście że w środku był jeszcze Holgi to powstrzymywało zapędy dziewczyny.
Nagle.. Marco i Amanda zniknęli z pola widzenia. Milena czekała na ten jeden sms, wtedy Holger miał zadzwonić po policję.. W końcu usłyszała upragniony dźwięk sms'a od Marco. Ostrożnie wyjęła telefon i przeczytała wiadomość.


"Hiltz Strasse 4/3. Nico jest w Monachium w domu dziecka św. Dominiki. " 


Kilka sekund później Badstuber już rozmawiał z policją, podał adres, a policja już była w drodze gdzie mieszkała dziewczyna. Milena i Holger postanowili jechać w tym czasie do Monachium do domu dziecka, gdzie miał przebywać Nico. Po jakiś kilku godzinach jazdy, dotarli pod dom. Milena miała nogi jak z waty. Chciała już zobaczyć syna.. Na miejscu już była policja i czekali na nich. Mały Nico siedział na kolanach u jednej z miłych policjantek, trzymał w dłoniach misia i wypatrywał mamusi.. Kiedy ją ujrzał szybko rzucił się jej w ramiona, był taki szczęśliwy jak nigdy.


Nico: Mamo! Nje zośtawiaj mnie juz z ciociom Amandom. -powiedział tuląc się do mamy
Milena: Nigdy w życiu. -obiecała
Nico: A dzie tatuś? -zapytał
Milena: Tatuś zaraz przyjedzie. -uśmiechnęła się


Po kilku minutach przyszedł Marco, on też był wniebowzięty kiedy zobaczył całego i zdrowego Nico, który skakał z radości, bo miał przy sobie wspaniałych rodziców.


_______________________________________________________________________



Pisałam cały tydzień :o Aż tak mnie wena zostawiła ;c Więc powiem Wam że to już przedostatni rozdział ;p Szkoda mi się będzie z tym blogiem rozstać, ale już piszę go od maja ;) A w Sylwestra minie rok odkąd pisze wgl. blogi :) Ah.. Jak to wszystko szybko mija. ;c
A że niedługo święta Bożego Narodzenia życzę Wam z tej okazji.. Zdrowych, spokojnych, radosnych i pogodnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku :* Kocham Was <3 

środa, 11 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 58

Kiedy Milena wróciła ze sklepu nie było ani Amandy, ani Nico.. Przestraszyła się tym faktem.. Kompletnie nie wiedziała co zrobić. Nie mogła sobie wybaczyć że zostawiła chłopca z Amandą. Nie wiedząc co ma robić, postanowiła zadzwonić do narzeczonego. Wybierając numer usiadła spokojnie przy stoliku w salonie, nagle obok kwiatów zobaczyła list.. Niepewnie otworzyła go.


"Mam Nico. Jeśli chcesz żeby nic mu się nie stało, Marco ma być ze mną. Jeśli kochasz tego dzieciaka to zrób to. Czekam na Reusa w Dusseldorf'ie. Inaczej Nico wyląduje w domu dziecka w Monachium. Zastanów się nad tym.
Buziaki ;*
Amanda i Nico"



Milena wpadła w szał i szok. Myślała że jak ją spotka to jej oczy wydrapie. Była tak wściekła że by pozabijała.. Bez namysłu zadzwoniła do Marco. Ten jak zwykle długo nie odbierał, bo po co.. Narzeczona poczeka. W końcu odebrał.


Marco: Słucham skarbie?
Milena: Reus! Wracaj do domu! Amanda porwała Nico! Martwię się. -wyznała
Marco: Co takiego?! Boże.. -przestraszył się
Milena: Tu Bóg nic nie ma do tego, prędzej szatan. -odpowiedziała
Marco: Nie przesadzaj kotku.. Już jadę.


Rozłączył się. Teraz wystarczyło na niego czekać. Na niego i jego opóźnione ruchy..



******



Marco wpadł do szatni jak z procy. Szybko się przebierał tak jak nigdy. Każdemu jego ruchowi się przyglądał Mario i sam nie mógł uwierzyć że tak się w ogóle da..


Mario: Marco.. Co się stało? -zdziwił się
Marco: Amanda porwała Nico. -powiedział zmęczony
Mario: Jak to?
Marco: Milena widocznie go nie dopilnowała. -odpowiedział
Mario: Jeśli będzie trzeba pomóc, to ja z Justyną i Holgim z chęcią pomożemy. -zaproponował
Marco: Wiem i bardzo wam dziękuję, ale spróbujemy dać sobie radę sami. -westchnął
Mario: Spoko. -uśmiechnął się
Marco: To cześć. -wyszedł


Mario uwielbiał małego Nico i sam nie mógł sobie tego wyobrazić że został porwany przez najlepszą przyjaciółkę Justyny. Postanowił jednak nie zadręczać kolejnym problemem swojej dziewczyny. Tylko w końcu zadać jej to odpowiednie pytanie na które się zbierał od dobrych kilku miesięcy. Wiedział że to już czas. Kupił piękny bukiet różowych róż i cudowny pierścionek z brylantem. Kiedy wszedł do mieszkania był tam jak zawsze pięknie nakryty stół, a na nim ustawione nakrycia do obiadu, widocznie Justyna jak zwykle przygotowała coś pysznego.
Wszedł do salonu, gdzie siedziała dziewczyna. Kiedy zobaczyła bukiet i pierścionek wyglądała na szczęśliwą, ale to nie potrwało długo...


Mario: Justynka? Wyjdziesz za mnie? -zapytał
Justyna: Ojej Mario.. Zaskoczyłeś mnie! -stwierdziła
Mario: Więc tak? Czy nie?
Justyna: Nie mogę tego przyjąć.. Nie chcę cię jeszcze bardziej obciążać.. Ja umrę. Znajdź sobie inną, ładniejszą, cudowniejszą.. -odpowiedziała ze łzami w oczach
Mario: Ale ty jesteś tą jedyną. Ciebie kocham. -tłumaczył
Justyna: Ale zrozum... Ja nie chcę być dla ciebie kłopotem.


Zaczęła głośno płakać i odjechała wózkiem do łazienki, gdzie zamknęła się na dłuższy czas. Mario pragnął z całego serca żeby dziewczyna była szczęśliwa i z nim.. Jednak znał ją dość dobrze, więc dał jej czas żeby to sobie sama spokojnie przemyślała, wiedział że potrafi zmienić zdanie z dnia na dzień. I wręcz na to tylko liczył. Nie chciał być nachalnym.



*******



Zmartwiona Milena i Marco zastanawiali się gdzie i jak szukać dziecka, wiedzieli że jeśli zadzwonią po policję to ona zostawi dziecko w jakimś przytułku dla sierot.


Milena: No mógłbyś coś zrobić! -powtarzała zdenerwowana
Marco: A co ja mogę!? -odpowiedział
Milena: Nie wiem.. Nie możemy przecież tak siedzieć bezczynnie.
Marco: Nie denerwuj się tak, będzie dobrze. -próbował ją pocieszyć
Milena: Wiesz co!? Tobie to chyba nigdy na nas nie zależało.. -odpowiedziała zła
Marco: Nie zależało?! Zawsze mi zależało! -krzyknął
Milena: Taaa.. Raz się ze mną przespałeś i zaszłam w ciąże! To wszystko przez ciebie. Gdyby nie Justyna nigdy byś na mnie uwagi nie zwrócił, zawsze oglądałeś się za innymi, modelkami.. -odpowiedziała
Marco: O czym ty mówisz!? Zawsze byłaś dla mnie ważna. Odkąd tylko pamiętam. -tłumaczył
Milena: Jakoś jak byłeś młodszy interesowała cię inna!
Marco: Chciałem tylko wzbudzić twoją zazdrość i chyba udało mi się. -stwierdził
Milena: No niestety udało ci się.. Miałam ochotę cię rozerwać na strzępy tak jak tą sukę. -powiedziała
Marco: Aż tak nielitościwie? -zachichotał
Milena: Aż tak! No co?! Musiałam iść na studniówkę z jakimś kujonem. -prychnęła
Marco: Wiesz jak cię kocham? -uśmiechnął się
Milena: No wiem.. -przytuliła się do niego.



__________________________________________________________________________


Rozdział z ogromnym poślizgiem, bo miał być tydzień temu, ale najpierw się popsuł komputer a następnie Ksawery mi zabrał prąd ;< Przepraszam.
Przy okazji dajcie linki do blogów, bo muszę po nadrabiać ;D 

sobota, 23 listopada 2013

ROZDZIAŁ 57

Justyna nie zgodziła się na operację w Kanadzie, jednak Mario bezskutecznie próbował ją namówić. Jednak ona wiedziała lepiej, chciała umrzeć żeby przestać cierpieć i dać swobodę Mario, żeby był szczęśliwy bez niej. Popadała w coraz cięższą depresję, jakby po tym wszystkim świat się zawalił. Wiedziała że ta operacja może pokonać tego raka, ale to nigdy jej nie przywróciłoby normalnego życia, dalej musiałaby jeździć na wózku i z tym żyć. Nie dałaby sobie rady. Czuła się samotna.
Mario czuł że chce, ale nie potrafi jej pomóc.. Tak bardzo chciał żeby była szczęśliwa, ale nie potrafił dać jej szczęścia. Czasem zastanawiał się czy ktoś inny mógłby ją obdarzyć szczęściem, często miał na myśli Moritz'a Leitnera, wiedział że gdyby nie on dziewczyna z którą jest i którą właśnie kocha, to by jej nie poznał. Ona wtedy przyjechała tu dla niego, żeby być szczęśliwa właśnie z nim, a ten po prostu ją rzucił jak brudne skarpetki. A może byliby znów razem, gdyby nie on? Ale to właśnie Moritz zrobił jej tyle przykrości, zgwałcił ją. Nie miał siły już o tym myśleć, wiedział jedno że Lubomirska chce zapomnieć o Leitner'ze.
Wrócili razem do Dortmundu, teraz Goetze postanowił spełnić swój plan, chciał być przy niej.
Poszedł na trening Borussii, to koniec z Bayernem, mimo że jego marzeniem była gra w Monachium to chciał zrobić wszystko żeby uszczęśliwić Justynę.


Mario: Dzień dobry panie Klopp. -przywitał się
Jurgen: Mario? Co ty tutaj robisz? Na zwiady przyszedłeś? -zażartował
Mario: Chciałbym wrócić do gry dla Borussii. -odpowiedział
Jurgen: A Bayern? Przecież to jest jeden z najlepszych klubów na świecie. Elita. -przyznał
Mario: Robię to dla niej, dla Justyny.. Chcę być przy niej, a ona nie chce wyjechać do Monachium.
Jurgen: Ale obiecaj mi.. Że wrócisz do Bayernu, żeby spełnić swoje marzenie. -postawił warunek


Warunek Jurgena zaskoczył i to bardzo Mario.. Czyżby chciał się pozbyć jednego z najlepszych piłkarzy na świecie ze swojego klubu? Nie.. To do niego nie podobne.. Po prostu zawsze był dla każdego piłkarza jak ojciec.. Chciał pomóc spełniać ich marzenia. A od dziecka Goetze marzył o grze dla Bayernu Monachium, to marzenie się już spełniło, ale zrezygnował dla ukochanej..


Jurgen: Więc jak? -zapytał
Mario: Moim jedynym marzeniem jest żeby Justyna wyzdrowiała. -odpowiedział
Jurgen: Będzie dobrze, poradzisz sobie. Jesteś wspaniałym piłkarzem. -poklepał go po plecach
Mario: Mogę wrócić?
Jurgen: Słyszeliście chłopcy? Mario do nas wraca na jeden sezon. -oznajmił
Mario: Tylko na jeden? -zdziwił się


Odpowiedzi już nie usłyszał, bo Klopp odszedł dalej trenować chłopaków. Zastanawiał się czemu tylko na jeden sezon, może dlatego że był też Mkhitaryan, a Goetze teraz był zbędny. Jednakże cieszył się że teraz dzięki grze w BVB będzie mógł pomóc Justynie. Ogólnie wszyscy zawodnicy przyjęli go z otwartymi ramionami, nawet Mkhitaryan, okazał się wspaniałym człowiekiem.


Henrikh: Czemu się przeniosłeś z Bayernu, akurat tu? -zapytał
Mario: Zrobiłem to dla ukochanej. -odpowiedział
Henrikh: Szacunek. A jak twoja dziewczyna się nazywa?
Mario: Justyna Lubomirska. -westchnął
Henrikh: Aaa! Justynka! Fajna dziewczyna, tylko ten nieszczęsny wypadek. Jak się teraz czuje?
Mario: Ona ma raka. -wyznał
Herikh: Uuu.. Przykro mi, a może da się jeszcze z tym zrobić.. -zaproponował
Mario: Są wykonywane na to operacje w Kanadzie, ale ona nie chce. -wspomniał
Herikh: To na początku przekonaj ją do chemioterapii. -stwierdził
Mario: Masz rację, małymi kroczkami..
Herikh: Tylko żeby nie były za małe. -odpowiedział


Właśnie.. Żeby nie było już za późno. Jednak wiedział że chemioterapia może jej w małym stopniu pomóc.



******



Tymczasem wstrząśnięta informacją o tym że jej przyjaciółka Justyna jest chora na raka, często odwiedzała ją. Tym razem mały Nico był lekko przeziębiony, więc nie mogła wyjść. Nawet z chłopcem, bo jego astma to nie były przelewki. Postanowiła zająć się chłopcem. 


Nico: Mamusiu.. Jeśtem głotny. -powiedział chłopiec
Milena: Za chwilę ci przygotuję jakieś jedzonko. -uśmiechnęła się


Chłopiec wrócił do zabawy pluszakami, a Milena poszła zajrzeć do lodówki, niestety była prawie pusta, nie wliczając piwa Marco, które zresztą było niedopite.. W domu była tylko ona, Nico i Amanda.. Zaczęła wątpić w to czy Amanda zechce skoczyć te kilka kroków do sklepu po zupkę dla dziecka. Dziewczyna musiała się zniżyć do niskiego poziomu i zapytać Amandę, czy zechce zostać te kilka minut z Nico.
Weszła do jej pokoju i zapytała, ta bez dłuższych zastanowień się zgodziła. To było dziwne..


Milena: A teraz słuchaj Nico.. Zostajesz pod opieką Amandy, mamusia wyskoczy do sklepu i za kilka minut wróci. Bądź grzeczny. -pocałowała go w policzek
Nico: Dobze mamuniu. -uśmiechnął się chłopiec


Dziewczyna zostawiła chłopca samego i udała się pośpiesznie do sklepu. Tymczasem Amanda postanowiła wcielić w życie swój plan...


Amanda: Nicuś.. Chcesz zrobić tatusiowi niespodziankę i odwiedzić go zaraz na treningu? -zapytała
Nico: Tak! Chce do tatusia! Aje.. mama pofiedziała ze mam sie śtond nie lusać. -odpowiedział cicho
Amanda: Mama się nawet nie dowie. -uśmiechnęła się fałszywie
Nico: Nio.. Dobze..


Chłopczyk złapał w rączki swojego ukochanego misia i wskoczył na ręce do Amandy.


____________________________________________________________________



Zua Amanda! :D Hehe xD
Łapajta rozdziała ;) Kolejny wkrótce ^^  

sobota, 16 listopada 2013

ROZDZIAŁ 56

Kiedy Mario i Justyna już byli w Londynie, dziewczyna przeszła najpotrzebniejsze badania i wszystko kierowało ku dobremu i operacji.. Doktor wezwał Goetze do siebie, do gabinetu. Chłopak usiadł naprzeciwko w wygodnym krześle.


Mario: Coś nie tak? -zapytał
Doktor: Mam niemiłą informację dla pana.. -wspomniał
Mario: Jaką?
Doktor: To jest rak mięśniaka kości. Pokazały się niepokojące rany na łydce. -pokazuje na zdjęciu rentgenowskim
Mario: Czemu.. akurat ją to spotkało..
Doktor: Za długo czekaliśmy z zabiegiem.. -wyznaje
Mario: To wszystko moja wina.. Jak mogę jej teraz pomóc? -zapytał sam siebie
Doktor: Może pan jeszcze jechać do Kanady, tam wykonują takie zabiegi, ale ostrzegam że są bardzo kosztowne.. -odpowiada
Mario: Dla niej zrobię teraz wszystko.


Mario był zszokowany tym że jego ukochana mogła w każdej chwili umrzeć. Teraz musiał jej o tym wszystkim powiedzieć, że muszą lecieć do dalekiej Kanady po ratunek dla niej.. Teraz pozostawało pytanie.. Czy zgodzi się na tą operację..  Kiedy miał wejść na salę gdzie leżała dziewczyna, spojrzał w szybę i zobaczył  Justynę leżącą w łóżku, czytającą książkę. Ona miała jeszcze nadzieje, a jego zamarła głęboko..
Nie miał pojęcia co ma jej powiedzieć.. Prawdę?
Po cichu wszedł do jej pokoju i usiadł obok na łóżku... Spojrzał jej w oczy i zaczął..


Mario: Kochanie.. Jak się czujesz? -zapytał
Justyna: Nie najgorzej, a co? -odpowiedziała zdecydowanie
Mario: Wiem że to straszne co teraz powiem.. Ale masz raka. -westchnął
Justyna: Raka? Boże.. -złapała się za głowę
Mario: Ale będzie dobrze, wyjedziemy do Kanady i tak przejdziesz operację. -odpowiedział optymistycznie
Justyna: A tak naprawdę to ile mi jeszcze zostało? -zapytała
Mario: Nie wiem.. Ale będzie dobrze, damy radę.
Justyna: My? To chcesz dalej być ze mną? -zdziwiła się
Mario: Pragnę tylko tego żebyś była szczęśliwa..
Justyna: A co jak umrę? -zapytała
Mario: Będzie dobrze.. Nie umrzesz. Tylko wyjedź ze mną do Kanady na operację. -tłumaczył
Justyna: Ale to jest zbyt kosztowne Goetze. -stwierdziła
Mario: Nie tak kosztowne jak moja miłość do ciebie. -odpowiedział
Justyna: Mario.. Ja nigdzie nie jadę. Zostaję w Dortmundzie. -postanowiła


Dziewczyna postawiła na swoim, nie chciała operacji.. Może według niej wszystko się już skończyło, może niedługo miał nadejść jej koniec? Śmierć była za blisko.. Ale jeszcze była szansa na ucieczkę od niej, bardzo wielka.. Wystarczyło ją do tego przekonać.



******



Tymczasem Milena użerała się z Amandą. Z całego serca nienawidziła jej i nie ukrywała tego, tak samo jak Amanda nie ukrywała tego że nienawidzi Milki. Dzisiaj akurat Marco musiał wyjechać na zgrupowanie do Warszawy, więc dziewczyny zostały same z małym Nico.
Amanda chciała podlizać się małemu chłopcu i kupiła mu misia...


Amanda: Nicuś.. Chodź zobacz co ci ciocia kupiła! -uśmiechnęła się do chłopca
Nico: Misio! Jaki śłodki. -przytulił misia
Amanda: Podoba ci się? -zapytała
Nico: Jeśt ciudofny. -uśmiechnął się
Amanda: Fajnie że ci się podoba. -pogłaskała go po główce
Milena: Nico! Słodziaku! Zrobisz z mamusią ciasteczka? -uśmiechnęła się
Nico: Tak! Cistecka! -rzucił misia na bok
Milena: No to chodź kochanie.


Dziewczyna rzuciła Amandzie niemiłe spojrzenie z daleka odchodząc z Nico. Ale widać było że to dopiero początek walki kobiet. Jednak Amanda postanowiła się nie poddawać, mimo że nie lubiła małych dzieci to wiedziała że to jedyna droga ponownego dotarcia do serca Marco.
W tym samym czasie, kiedy Amanda obmyślała swoją zemstę, do Mileny zadzwonił Marco. Jak zwykle zatroskany sytuacją w domu.. Dziewczyna zostawiła chłopca przy wycinaniu różnokształtnych ciasteczek i poszła odebrać telefon.

Marco: Hej kochanie! 
Milena: Cześć Marco! Jak tam? -zapytała
Marco: Bardzo dobrze, nauczyłem się nowego słówka po polsku! -powiedział dumnie
Milena: Naprawdę? Powiedz. -uśmiechnęła się
Marco: Koszam ciebie. -przekręcił słówko
Milena: Chyba... Kocham cię! -poprawiła
Marco: Ja ciebie też skarbie.
Milena: Debil. -zaśmiała się
Marco: A co tam u Nico? -zapytał
Milena: Dobrze, robimy ciasteczka! -zaśmiała się



_____________________________________________________________________




No to macie rozdział :) Strasznie nie chciało mi się go pisać, bo wena mi odchodzi ;< Nie wiem czy nie zakończyć na tym blogu.. ;(
Ale to wszystko zależy już od was i weny xD Do następnego! :*  

niedziela, 10 listopada 2013

ROZDZIAŁ 55

Milena się załamała.. Holger jak dobry przyjaciel usiłował ją pocieszyć, ale nie udawało mu się to. Dziewczyna wpadła w głęboką depresję i nie wychodziła ze swojego pokoju prawie wcale, jedynie czasem poszła do kuchni żeby coś zjeść, ale to tylko na chwilkę. Miała silny charakter, ale Marco zabronił jej się spotykania z synkiem i to ją wykończyło..
A Marco..? Reus też się załamał, kto wie czy nie bardziej, ale skutecznie potrafił to ukryć przed wszystkimi. Zajmował się Nico jak najlepiej potrafił, kiedy mógł zabierał go na treningi albo zostawiał u rodziców lub u Ani Lewandowskiej. Jednak obaj tęsknili za nią.


Nico: Tatusiu? A kjedy mama wluci? -zapytał
Marco: Nie martw się, niedługo.. -zapewniał
Nico: A tenśkniś za nio?
Marco: Bardzo, a ty maluszku? -wziął chłopca na ręce
Nico: Kocham ją i bajdzo tenśknie.. -wyznał
Marco: Nie martw się wróci. -zapewniał


Reus miał dość tęsknoty za dziewczyną, pragnął się z nią jak najszybciej pogodzić. Postanowił zaraz po treningu pojechać do Holgera i ich przeprosić. Nie było to dla niego łatwe, bo ucierpiała na tym jego męska duma, ale musiał ten konflikt jakoś zażegnać, w końcu sam do tego doprowadził. Na treningu był skupiony tylko na tym.. Nie reagował nawet na polecenia trenera Kloppa.


Klopp: Reus.. Co się dzieje? -zauważył że coś trapi chłopaka
Marco: Nic takiego trenerze, tylko pokłóciłem się z Mileną. -wytłumaczył
Klopp: Wy to się potraficie dzień w dzień się kłócić.. -stwierdził
Marco: No co prawda, to prawda... Ale tym razem poszło o coś gorszego.. -wyznał
Klopp: Dobra, idź już, bo jak się na ciebie patrzę to mi humor odchodzi.. Porozmawiaj z nią.
Marco: Tak.. Zrobię to jeszcze dzisiaj. -postanowił
Klopp: Tylko nie płacz jak cię odrzuci! -zaśmiał się
Marco: Postaram się to załatwić jak facet. -uśmiechnął się


Zmęczony po treningu pojechał pod blok gdzie przebywała jego ukochana z Holgim. Pod drodze kupił bukiet kwiatów, tych ulubionych Mileny, czyli żółtych róż. Wszedł schodami na 4 piętro, bo na jego nieszczęście winda była nieczynna. Kiedy już stanął pod mieszkaniem wziął głęboki oddech i zadzwonił dzwonkiem. Poczekał krótszą chwilę przed drzwiami, a potem otworzył mu Badstuber. Uśmiechnął się niepewnie do Marco i wpuścił go do mieszkania.


Holger: Milena jest u siebie w pokoju. -odpowiedział
Marco: Dzięki Holgi. -podziękował przyjacielowi
Holger: Nie zrób jej przykrości. -poradził
Marco: Jasne..


Marco ostatni raz przejrzał się w lusterku i przeczesał grzywę, po czym cicho zapukał do pokoju narzeczonej.. Usłyszał ciche "proszę" i zajrzał. Na łóżku siedziała Milena trzymając w ręku pudełko z chusteczkami higienicznymi. Wystarczyło że spojrzała na niego i znów zaczęła gorzko płakać. Kiedy chłopak podszedł do niej bliżej klęknął przed nią i zauważył na jej nadgarstku ślady po cięciu się żyletką.
Bez słowa mocno ją przytulił.


Marco: Już będzie dobrze..
Milena: Ja przepraszam Marco. -powiedziała ze łzami w oczach
Marco: Nie przepraszaj, byłem zbyt nieznośny.. Zraniłem cię, siebie i Nico. -wytłumaczył
Milena: Kocham cię.
Marco: Ja ciebie też kochanie.. -pocałował ją w policzek
Milena: Dałeś sobie radę z Nico? -zapytała
Marco: Jako tako.. Strasznie tęsknił za tobą. -uśmiechnął się
Milena: Ah.. Wy faceci.. Bez kobiety to byście zginęli.. -stwierdziła
Marco: Wrócisz do nas?
Milena: A mam jakieś inne wyjście? -odpowiedziała
Marco: Pomóc ci się spakować? -zapytał
Milena: No raczej.. -poruszyła ramionami


Marco pomógł Milenie się spakować i wspólnie opuścili mieszkanie Holgera, dziękując mu za wszystko przy okazji. Kiedy już dotarli do domu czekał tam na nich mały Nico, który w progu szczęśliwy wskoczył mamusi w ramiona.


Nico: Mamusia!! -piszczał szczęśliwy
Milena: No mamusia, wróciła do swojego małego bohatera! -uśmiechnęła się
Nico: Juz nigdy mie nie zośtwiś! I taty! -rozkazał
Milena: Już na zawsze będziemy razem! -pocałowała chłopca w policzek
Marco: To co maluszku? Może pójdziesz spać? -zachichotał
Milena: Reus! Jest dopiero 14! -zwróciła mu uwagę
Marco: Nie mogę się doczekać nocy. -zaśmiał się
Milena: Nie przy dziecku niewyżyty pasożycie! -zgania go
Nico: W noci bendom pociałunki nie dla dzieciów! -śmieje się
Marco: Hahahaha! Mały się szybko uczy! -zażartował
Milena: Debil!


Dziewczyna poszła do kuchni zrobić jedzenie dla małego chłopca, aż nagle zobaczyła ją opartą o framugę drzwi.. To była Amanda. Marco jeszcze się jej nie pozbył..


Amanda: Widzę że wróciłaś.. Chyba na marne.. -westchnęła
Milena: A ty na marne tu zostałaś. -odpowiedziała obojętnie



_____________________________________________________________________



Jeszcze pomęczę was xd A tak na prawdę to przestraszyłam się waszych sprzętów xD
To do następnego <3   

wtorek, 5 listopada 2013

ROZDZIAŁ 54

To właśnie dzisiaj Justyna miała mieć operację, żeby móc znów chodzić. Pragnęła pogodzić się z Mileną, ale wiedziała że to nie będzie łatwe, szczególnie teraz kiedy dziewczyna wyprowadziła się od Marco i nikt nie wiedział gdzie ona się podziewa. Jednakże był jeden sposób żeby ją spotkać, w jej pracy, w redakcji.
Poprosiła Mario żeby ją podwiózł pod budynek gdzie pracuje Milena Kirchner. Kazała mu zaczekać, a sama pojechała swoim dwukołowym pojazdem, wjechała swobodnie do windy i znalazła się na piętrze gdzie pracuje jej przyjaciółka. Był tam pogrom pracujących ludzi, którzy się krzątali w przygotowaniu papierkowej roboty.  Musiała się dopytać, gdzie jest teraz dziewczyna.


Justyna: Przepraszam.. Nie wie pan gdzie jest teraz Milena Kirchner? -zapytała
Mężczyzna: Milena jest niedaleko stanowiska numer 15. W dziale plotkarskim. -odpowiedział
Justyna: Dziękuję bardzo.


Stanowisko numer 15... Masakra.. Postanowiła pójść sobie na skróty i zadzwoniła do niej.. Nie była jeszcze taka głupia, bo pewnie by nie odebrała gdyby się dowiedziała że to ona dzwoni, dlatego też zastrzegała numer. Po kilku sygnałach oczekiwania odebrała..


Milena: Milena Kirchner. Słucham?
Justyna: Milena? To ja Justyna.. Mogłabyś podjeść do stanowiska numer 4? -zapytała
Milena: Justyna?! Ja nie chcę z tobą rozmawiać nawet! -krzyknęła
Justyna: Proszę nie rozłączaj się! Przyjdź! -odpowiedziała
Milena: No dobra.. -westchnęła
Justyna: Dzięki.


Justyna zauważyła wyłaniającą się sylwetkę dziewczyny spośród pracujących nieznajomych. Milena była wyraźnie czymś zdenerwowana i to nie obecnością Justyny. Gdyby była naprawdę wściekła na Lubomirską to by nie przyszła. Ukucnęła przy niej i spojrzała jej prosto w oczy. Po dłuższym przyglądaniu się oczom Mileny, było widać że była zmęczona i płakała przez całą noc.


Milena: Po co ty tu przyjechałaś? -zapytała
Justyna: Mam mieć dzisiaj operację i chciałabym się z tobą pogodzić.. Poza tym słyszałam że pokłóciłaś się z Marco i że się wyprowadziłaś. -odpowiedziała
Milena: Nie potrzebuję rozmowy. Ja już ci wybaczyłam. A teraz wracam do pracy. Cześć. -powiedziała krótko
Justyna: Poczekaj! Czemu jesteś taka... -zaczęła
Milena: Jaka? Przygnębiona, smutna, zła i niedobra? Na to pytanie powinien ci odpowiedzieć Reus! -krzyknęła
Justyna: Co się stało? -zdziwiła się
Milena: Zabrał mi dziecko. -powiedziała wracając do pracy
Justyna: Marco..


Po chwili Justyna wraca do Mario, czekającego na nią w samochodzie.


Mario: I jak? Wyjaśniłyście sobie wszystko? -zapytał
Justyna: Można tak powiedzieć.. -powiedziała cicho
Mario: Czyli? -zdziwił się
Justyna: Martwię się o nią.. Marco zabrał jej Nico. -odpowiedziała
Mario: Zabrał? Jak to?
Justyna: Nie mam pojęcia, nie chciała o tym gadać. Ale najważniejsze że mi wybaczyła. -westchnęła
Mario: Tak, dajmy im to załatwić między sobą. My jedziemy do Londynu. -uśmiechnął się
Justyna: Dokładnie. -zaśmiała się



******



Zmęczona po pracy Milena postanowiła wrócić do domu, gdzie czekał na nią obiad przygotowany przez Holgera. Powolnie zdjęła torebkę i płaszcz, po czym usiadła do stołu. Uśmiechnięty od ucha do ucha Holger podawał jej jedzenie. 


Milena: Dzięki Holgi. -uśmiechnęła się
Holger: Jedz póki gorące. -odpowiedział
Milena: Marco mi jeszcze nigdy nie zrobił obiadu.. W ogóle żadko przychodził na obiad. -wspomniała
Holger: Rozumiem. -przytaknął


Kiedy Milena skończyła posiłek poszła do sypialni się przebrać. Kiedy już skończyła zebrało jej się od tak na płacz.. Może z tęsknoty za narzeczonym i synkiem.. 
Zmartwiony Badstuber stanem przyjaciółki poszedł do niej sprawdzić co się dzieje. Wszedł do jej pokoiku i zobaczył ją jak płacze i zakrywa oczy swoimi dłońmi. Podszedł o niej, usiadł obok i przyjacielsko ją przytulił.. Niestety Marco wszedł do pokoju i źle odczytał zamiary Holgera i pomyślał że dwójka ma się ku sobie.. 


Marco: Milena! Holger! Znalazłaś sobie pocieszyciela! -krzyknął
Milena: Marco? Holger to tylko przyjaciel! -sprzeciwiła się
Marco: Tylko przyjaciel! -powiedział sarkastycznie
Holger: Nie jesteśmy razem! -tłumaczył
Marco: O spotkaniu z Nico możesz sobie tylko pomarzyć! -odpowiedział wychodząc
Milena: Ale Marco... Nie rób mi tego! -prosiła
Marco: Nie mam ochoty z tobą nawet rozmawiać! Zraniłaś mnie i Nico! 
Milena: A ty z tą Amandą to co?! Świętoszki! -wrzasnęła



___________________________________________________________________


A co mi tam! :D Pogłębiłam jeszcze bardziej konflikt xd
Nie boję się waszych sprzęciorów ;D
To do następnego! ;) 

piątek, 1 listopada 2013

ROZDZIAŁ 53

Tak.. To była Milena. Uśmiechnięta niespodziewanie weszła do kuchni i zobaczyła całującego się Marco z Amandą. Wielki cios, dla niej.. Zobaczyć swoją miłość w ramionach innej osoby, a miała tyle planów na przyszłość.. To legło w gruzach. Wybiegła z płaczem z kuchni, prosto do sypialni gdzie zaczęła jak najszybciej pakować swoje rzeczy. Zmartwiony Reus odepchnął z całej siły Amandę i pobiegł za ukochaną.


Marco: Milena! Pozwól to jakoś wytłumaczyć! -krzyczał
Milena: Nie ma co tu tłumaczyć, wiedziałam że się w niej kochasz. A dla mnie jesteś tylko z litości, a ja tej litości nie chcę od ciebie. -odpowiedziała
Marco: Ja się nigdy nad tobą nie litowałem.. Ja cię kocham! -tłumaczył
Milena: Widać jak mnie kochasz! A ten pocałunek z Amandą to tylko przyjaźń! -powiedziała sarkastycznie
Marco: Kocham tylko ciebie, to wszystko przez nią nie chciałem jej pocałować! -wyjaśniał
Milena: Gdzie jest Nico?! -zapytała wściekła
Marco: U moich rodziców. -odpowiedział
Milena: Aha. -powiedziała zabierając spakowaną walizkę.
Marco: I co tak mnie zostawiasz? -zapytał zdenerwowany
Milena: Tak. Jestem na ciebie zła. -powiedziała zatrzaskując drzwi przed jego nosem.


Milena wiedziała że nie warto się kłócić z Marco, ale ich związek to były bardzo częste kłótnie i to nawet o byle co. A tak nie tylko siebie skrzywdziła, ale też jego i małego Nico..
I właśnie teraz nie wiedziała gdzie się podziać.. Bo z Justyną się pokłóciła, a najbliższa rodzina jaką miała to ojciec w Paryżu. Nagle wpadła na pomysł! Holger Badstuber może ją przenocować kilka nocy. Tak to był dobry plan. Postanowiła się do niego wybrać.



******



Tymczasem Justyna leżakowała sobie w łóżku i gapiła się bezsilnie w biały sufit, dopóki nie usłyszała cichego pukania do drzwi. Nie chciało jej się wychodzić z łóżka, bo jeszcze jeździła na wózku inwalidzkim. Nie miała tej motywacji do życia.. 


Justyna: Proszę! -krzyknęła
Mario: Cześć kochanie. -uśmiechnął się
Justyna: Hej. -odpowiedziała cicho
Mario: Jak się czujesz? -zapytał z troską
Justyna: A jak myślisz? -odpowiedziała pytaniem
Mario: Przyjechałem dla ciebie. Zostaję tu. -postanowił
Justyna: Jak to? -zdziwiła się
Mario: Po prostu.. Jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę cię stracić. -odpowiedział
Justyna: Wszystkim? Nawet teraz kiedy straciłam nasze dziecko? -zapytała
Mario: Tak. Nawet teraz. Kocham cię. -powiedział pełen szczerości
Justyna: Też cię kocham. -przytuliła go
Mario: Holgi się dobrze tobą zajmował? -zapytał
Justyna: Jak druga mamuśka! Albo i jeszcze lepiej. -uśmiechnęła się
Mario: Taa.. A z Mileną się pogodziłaś?
Justyna: Nie.. Chyba nie chce ze mną gadać. Jest zła że Amanda u nich mieszka i niby się podstawia do Marco.. Ja tam nic takiego nie widzę.. Bardzo lubię Amandę. -westchnęła
Mario: Wybacz Justyna, ale u nich raczej nie wygląda to dobrze.. Pokłócili się ostatnio.. -wspomniał
Justyna: Pewnie o Amandę? -domyśliła się
Mario: Tak. O nią. -westchnął


Nagle Goetze poczuł wibracje w kieszeni, dzwonił Marco. Chłopak przeprosił na chwilę ukochaną i poszedł do salonu.


Mario: Słucham? -zapytał
Marco: Nie ma u was Mileny? Pokłóciliśmy się i się wyprowadziła. -odpowiedział
Mario: Niestety nie ma. A o co poszło? -zdziwił się
Marco: Zobaczyła jak całuję się z Amandą! To nie sprawiedliwe, bo to ta głupia Amanda na mnie napadła!
Mario: Całowałeś się z nią?! Przecież Milena ci tego w życiu nie wybaczy! -odpowiedział
Marco: Tak jakoś wyszło.. Ale żałuję tego i to bardzo. -powiedział skruszony
Mario: A co z małym Nico? -zapytał
Marco: Nie wiem.. Powiedziałem mamie że jak Milena po niego przyjedzie to żeby po mnie zadzwoniła to pojadę tam i z nią porozmawiam. -powiedział pewnie
Mario: Trzymam za ciebie kciuki. -westchnął
Marco: Dzięki. 



******



W końcu Milena dotarła pod mieszkanie Holgera. Zadzwoniła dzwonkiem, a drzwi otworzył jej uśmiechnięty od ucha do ucha Badstuber. Troszkę się zdziwił że dziewczyna stoi przed mieszkaniem z walizkami, ale mimo wszystko zaprosił ją do środka.


Milena: Nie będę owijała w bawełnę.. Pokłóciłam się z Reusem i nie mam gdzie mieszkać, więc czy zechcesz mnie przenocować te kilka nocy? -zapytała
Holger: Oczywiście. -uśmiechnął się
Milena: Dzięki, prawdziwy z ciebie kumpel. A i jeszcze mała prośba, żeby Marco nie wiedział że tu jestem, a najlepiej nikt poza tobą. -odpowiedziała
Holger: Aż tak się pokłóciliście? -zdziwił się
Milena: Tak. Ale nie chcę o tym gadać. -westchnęła
Holger: Ale jeśli będziesz chciała to zawsze ci jakoś pomogę. -odpowiedział
Milena: Pojedziesz ze mną po Nico do rodziców Marco? -zaproponowała
Holger: Dobrze. -powiedział posłusznie
Milena: Dzięki.


Kiedy już Milena i Holger dotarli do domu państwa Reus, Badstuber postanowił zostać w samochodzie, a Milena poszła do domu.
Zadzwoniła dzwonkiem i otworzył jej ojciec Marco. Uśmiechnął się na widok dziewczyny i zaprosił do środka.

Milena: Przyjechałam po Nico.. Jest tu może? -zapytała
Ojciec: Niestety nie.. Jakąś godzinę go zabrali. -wspomniał
Milena: Marco? -zdziwiła się
Ojciec: Nie wiem.. Możliwe, mnie nie było. Pewnie żona wie, ale jej nie ma. -wyjaśnił
Milena: No dobrze.. Dziękuję za informację. -powiedziała wychodząc



_______________________________________________________________________



Zabijecie mnie wiem xD Czekam na wasze patelnie, młotki, mopy, siekiery, łopaty i inne narzędzia zbrodni :D
To do kolejnego koffani <3 

niedziela, 27 października 2013

ROZDZIAŁ 52

Minęło kilka dni, Justyna wróciła ze szpitala, a Mario musiał wyjechać na sparingi do Monachium. Oczywiście nie był zadowolony sam z siebie, bo znowu musiał ją zostawić samą. Wiedział że przy niej będzie Holger, Amanda, Nico i Marco, ale to że ją zostawił nie dawało mu spokoju.
Jeszcze do tego Marco i Milena się bardzo często zaczęli kłócić, a Justyna stawała po stronie Reusa, to już całkiem przekreślało zaufanie Kirchner. Tylko mały Nico starał się pocieszać mamusię. Milena miała ochotę się już czasem spakować i wyprowadzić, wszystko dlatego że wredna Amanda robiła się dla niej męcząca.
Dlatego postanowiła od niej odpocząć i jechać do Monachium w sprawie domniemanej zdrady Goetze.
Tymczasem Marco tęsknił za swoją Morelką...


Marco: To co maluchu? Zjemy coś na obiadek? -wziął chłopca na ręce
Nico: A ciemu mamy ni ma? -zapytał
Marco: Musiała wyjechać, bo dużo pracuje, ale nie martw się nie długo wróci. -tłumaczył
Nico: To dobzie, bo tenśknie zia niom. -powiedział przytulając się do Marco
Marco: Tatuś też tęskni za mamusią. -pocałował chłopca w policzek
Amanda: No hej chłopcy! Co takie grobowe miny? Cieszymy się! -weszła uśmiechnięta do kuchni
Nico: Mamusia pojechała do Monajchum. -powiedział smutny
Marco: Monachium, nie Monajchum. -zaśmiał się
Amanda: A długo jej nie będzie? -zapytała
Marco: Nie wiem, nie powiedziała mi, bo jest na mnie obrażona. -westchnął
Amanda: Aha, spoko. -zaczęła rozmyślać


Nagle w domu rozbrzmiał telefon, Nico był pewien że to mama. Dlatego też szybciutko ześliznął się z krzesła i potruchtał do telefonu, po czym go odebrał.


Nico: Hajo?
Milena: Nico? Cześć słodziaku! Jak tam? -uśmiechnęła się
Nico: Bajdzio fajnie. Jemi objatek. -pochwalił się
Milena: To dobrze. A podasz mi tatusia? -zapytała
Nico: Dobzie.. Jeśt tu obok. -podał słuchawkę Marco
Marco: Kochanie? Kiedy wrócisz? -zapytał
Milena: Jak teraz to kochanie.. A wcześniej nie chciałeś mnie znać. -prychnęła
Marco: Przepraszam że powiedziałem te niepotrzebne słowa.. Ja nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Jesteś dla mnie najważniejsza. -tłumaczył
Milena: Zastanowię się jeszcze kiedy wrócę.. -westchnęła
Marco: A kochasz mnie? -zapytał
Milena: No.. Kocham. -uśmiechnęła się
Marco: Jestem zadowolony, bo ja ciebie bardziej. -zaśmiał się
Milena: Mój kochany debil. -szepnęła



******



Minęło kilka godzin.. Milena po treningu Bawarczyków, postanowiła w ukryciu pośledzić Mario. Nie było to najłatwiejsze zadanie, bo wiedziała że Goetze to szczwany chłopak i może szybko zauważyć że ktoś za nim chodzi. Więc musiała być jak myszka, szara, zwinna i niewidoczna..
Nagle zauważyła że do Mario podchodzi jakaś nieznajoma jej jak dotychczas dziewczyna, która może miała około dwudziestu lat. Pocałowała Mario w policzek na przywitanie i odeszli do pobliskiej restauracji.
W tym czasie Milena miała już całą zdradę chłopaka jak na tacy, tylko musiała się dowiedzieć kim jest nieznajoma.. Wolała się wszystkiego dowiedzieć od Goetze i nie pisać głupich kłamstw na jego temat. 
Dlatego postanowiła wrócić do hotelu gdzie przebywała. Minęło może jakieś czterdzieści pięć minut i postanowiła odwiedzić Mario u niego w domu.
Zadzwoniła do drzwi i otworzył jej ubrany w szary dres i zdziwiony obecnością Mileny Mario.. 


Milena: Cześć Mario. -przywitała się
Mario: Czeeeść.. A ty nie w Dortmundzie? -zdziwił się
Milena: Nie. Pokłóciłam się z Reus'em. -odpowiedziała
Mario: A Nico nie ma z tobą? -zapytał
Milena: Musiałam go zostawić i bardzo żałuję, ale przyjechałam tu po coś innego. -powiedziała tajemniczo
Mario: To po co? Wmawiać mi że jestem słabym chłopakiem i nie zasługuję na miłość Justyny i ją zostawiłem samą w Dortmundzie? -zapytał wściekły
Milena: To już twoje spostrzeżenia.. Mam do ciebie inną sprawę. -wyjaśniła
Mario: Jaką? -usiadł na sofie obok niej
Milena: Czy ty zdradzasz Justynę? Proszę nie kłam. -spojrzała mu w oczy
Mario: Nie zdradzam.. Kocham ją najbardziej na świecie.. Skąd ci to przyszło do głowy? -odpowiedział
Milena: Wszystko widziałam, masz nawet dowód. -wyjęła aparat z torebki


Mario wziął do reki aparat dziewczyny i zręcznie przeglądał zdjęcia z tajemniczą nieznajomą dziewczyną. Kiedy skończył odłożył aparat na stolik i przetarł ręce, po czym spojrzał z dziwnym uśmieszkiem na Milenę, która była zaskoczona jego reakcją na te zdjęcia. 


Milena: Wyjaśnisz mi to jakoś? -zapytała
Mario: Jestem z domu dziecka.. I w końcu odnalazłem swoją biologiczną rodzinę, to jest moja młodsza siostra. Tylko ona mi została, a moja mama jest umierająca. -wyjaśnił
Milena: To czemu nie powiedziałeś o tym, ani mi, ani Marco.. Nie wspominając o Justynie? -zdziwiła się
Mario: Nie było potrzeby, nie mam ochoty utrzymywać teraz z nimi kontaktu.. Tylko teraz ze względu na mamę, postanowiłem im pomóc i dać im trochę pieniędzy na operację. Ona choruje na serce, ja też byłem na to chory, dlatego wylądowałem w sierocińcu. -westchnął
Milena: A Justyna o tym wie? -zapytała
Mario: Wie o tym tylko Marco i nikt więcej. Ale jej powiem. -obiecał
Milena: To dobrze Goetze. Będzie dobrze. -uśmiechnęła się
Mario: Jedziemy do Dortmundu? -zapytał
Milena: Ale tak teraz? -zdziwiła się
Mario: Zrobimy im niespodziankę! -zaśmiał się


Wsiedli w samochód Mario i wyruszyli do Dortmundu...



******



Zmęczony Marco właśnie wrócił, ponieważ zawiózł małego Nico do dziadków. Postanowił zanim wybierze się na trening trochę posprzątać i wziąć szybki prysznic. Kiedy już skończył się myć, obwiązał się ręcznikiem i poszedł do kuchni gdzie była Amanda..


Amanda: Hej przystojniaczku. -uśmiechnęła się
Marco: Hej Amanda. -powiedział obojętnie
Amanda: Znudzony? Może brakiem odpowiedniej dziewczyny? -położyła rękę na jego ramieniu
Marco: Mam odpowiednią dziewczynę Milenę i ją kocham. -powiedział odsuwając się od niej
Amanda: Nie odsuwaj się, widzę że mnie pragniesz.. -przysunęła się do niego
Marco: Nie! Odsuń się! -krzyczał


Nagle poczuł jej usta na swoich i ona zaczęła go namiętnie całować. Biedny chciał jak najszybciej ją od siebie odsunąć ale nie dawał sobie rady, poza tym za nim była ściana.. Lecz nagle słyszy czyjeś kroki z korytarza..



_________________________________________________________________________



Długo nie dodawałam bo nie miałam ani weny, ani czasu, ale postaram się nadrobić :)
To do następnego! :D 

poniedziałek, 21 października 2013

ROZDZIAŁ 51

Zmęczony Mario po kilku godzinach dotarł do szpitala gdzie leżała Justyna, widział przez szybę że obok niej siedzi Holger, a ona zamknięta w sobie po cichutku popłakuje. Bał się wejść do środka, nie wiedział co robić dalej.. Operację miała przewidywaną za pół roku. Wiedział że może mu nigdy tego nie wybaczyć. Bał się jej reakcji. Postanowił się wziąć w garść i wejść do środka.. Uchylił drzwi i wziął głęboki oddech.
Wszedł. Justyna spojrzała na chwilkę na niego i odwróciła wzrok. Usiadł obok niej i delikatnie wziął jej dłoń i złapał bardzo mocno, była zimna, jakby bez życia, bez chęci do niego..


Mario: Justynko..
Holger: To ja wyjdę, a wy pogadajcie. -westchnął
Mario: Dziękuję Holgi, jesteś wspaniałym przyjacielem. -odpowiedział
Holger: Jasne.. Staram się wam pomóc.
Mario: Dzięki. -uśmiechnął się nieśmiało
Holger: Zajmij się nią.. -poradził


Kiedy Holgi wyszedł wszystko stało się trudniejsze.. Nie wiedział co ma do niej powiedzieć, bał się że może ją w jakiś sposób urazić. Usiadł naprzeciwko niej i spojrzał jej głęboko w oczy, czule pogłaskał po główce.


Justyna: Jestem beznadziejna.. To wszystko przeze mnie. -powiedziała cicho
Mario: Nie jesteś, kocham cię. -odpowiedział
Justyna: Nie długo pobyłam matką. -wspomniała
Mario: Zapomnij o tym.
Justyna: Mam zapomnieć o swoim dziecku? Nigdy się nie dowiem czy to miał być chłopiec, czy dziewczynka, czy byłoby podobna do ciebie.. Czy potrafiłoby się bawić z dziećmi! -krzyknęła
Mario: Nie mów tak! Nie warto wspominać to czego nie było. -odpowiedział
Justyna: Zawiodłam cię. Nie chcę już żyć. -powiedziała cicho
Mario: Nawet tak nie mów. -przytulił ją do siebie
Justyna: Boję się.
Mario: Nie bój się, kocham cię. -pocałował ją w policzek



******



Na korytarzu przed salą w której była Justyna siedział samotny Badstuber. Do Holgiego podbiegł mały Nico i przytulił się do niego. Mały pocieszyciel..


Holger: A gdzie zgubiłeś mamę i tatę? -zapytał
Nico: Tatunio ziamika siamochót, a mama go pijnuje, a laczej cioci Amandy. -odpowiedział
Holger: Czyli mamusia zazdrosna? -uśmiechnął się
Nico: Chiba..
Holger: Ohoś, idą.. -zaśmiał się
Milena: Cześć Holger, jak tam Justyna? -przywitała się
Holger: Mario u niej jest. -odpowiedział
Marco: Siemasz Holgi! -przywitał się z przyjacielem
Holger: Cześć. -uśmiechnął się
Marco: A ty maluchu, co tak dewastujesz wujka Badstubera? -zapytał chłopca
Nico: Bo wujecek jeśt mienciutki. -powiedział przytulając się do Holgera
Holger: Oh.. Maluszku. -przytulił mocniej chłopca
Marco: A do mnie to się tak nie tuli.. -powiedział niezadowolony
Nico: Bo jesteś twajdy i tyjko mama sie do ciebie tuji. -odpowiedział
Marco: Milena? Czy ja jestem twardy? -zapytał z pretensją
Milena: Co prawda, masz trochę tych mięśni i troszkę jest twardo, ale nawet dobrze się śpi. -westchnęła
Marco: Dziękuję ci bardzo. -obraził się
Milena: Oj kochanie.. Nie chciałam cię urazić.. -przytuliła go
Marco: Wiesz że nie potrafię się na ciebie długo gniewać Morelko.. -uśmiechnął się
Milena: Oj wiem, kocurku. -pocałowała go w policzek
Nico: Ojej. Jak ja koffam molelki i kociujki. -uśmiechnął się
Milena: Chodź do mamusi na rączki. -wzięła chłopca do góry
Nico: O! Lubje mamy ląćki. -zaśmiał się
Marco: A ona lubi moje! -klepnął Milenę po tyłku
Milena: Marco! -skarciła go


Kiedy Marco, Milena i mały Nico tak sobie razem gawędzili o głupotach, Holger zobaczył tą piękną dziewczynę, którą jeszcze niedawno ochlapał na jezdni. To się nazywało szczęście, akurat podeszła do Mileny i dziwnie spojrzała na niego spod oka.
Chłopak już zauważył że dziewczyna nie chce mieć z nim wspólnego.. Nagle Milena i ona zaczęły kierować się w jego stronę. Myślał że zaraz odleci w kosmos.


Milena: Holger, poznaj Amandę, moją koleżankę. -uśmiechnęła się
Holger: Cześć. -podał jej rękę
Amanda: Cześć. -prychnęła pod nosem
Holger: Przepraszam za to co zrobiłem rano.. Śpieszyłem się do szpitala. -wyjaśnił
Amanda: Nie no, nic się nie stało. -westchnęła
Holger: Na pewno się nie gniewasz? -zapytał
Amanda: Na pewno.


Badstuber był oczarowany dziewczyną, mimo że nie przepadała za nim, to chyba się zauroczył.. Pozostawało pytanie czy ona coś czuła do niego, bo jak widać była widocznie zainteresowana wyłącznie Marco i Mileną, której chciała go odbić. Tylko największą jej przeszkodą był mały chłopiec Nico, który pałał miłością do Mileny i Marco, to on ich łączył w tą jedność. Chciała się go pozbyć.



________________________________________________________________________



Amanda zło wcielone :D Buhahaha! :)
Nikt nie komentuje, chociaż tak naprawdę to komentujecie, ale co drugi rozdział xd Ah wy! <3
Wybaczcie że krótko, ale wena mi uciekła na Marsa i nie chce wrócić.. :< 

środa, 16 października 2013

ROZDZIAŁ 50

Holger pragnął jak najszybciej dostać się do szpitala gdzie została przewieziona Justyna, bał się że mogła stracić dziecko i się załamać, a Mario nigdy by sobie tego nie wybaczył że zostawił ją tu praktycznie samą i zacznie obwiniać Badstubera. Kiedy śpieszył tak się tak do szpitala, akurat jak na złość zaczął padać deszcz, porobiły się od niego wielkie kałuże. Przypadkowo wcisnął gaz i ochlapał idącą drogą dziewczynę, traf chciał że to była przyjaciółka Justyny Amanda.. Ale się zatrzymał żeby nie wyjść na chama.


Amanda: Kurde!! Nie umiesz jeździć czy jak idioto!? -krzyknęła
Holger: No przepraszam.. To przez przypadek. -tłumaczył
Amanda: Nie wierzę w przypadek! -odpowiedziała zła
Holger: To może wierzysz w przeznaczenie? -zapytał
Amanda: Żałosny podrywacz!
Holger: Nie jestem podrywaczem! -sprzeciwił się


Nim zdążył mrugnąć powiekami dziewczyny już nie było, zniknęła za budynkami Dortmundu. Chłopaka oczarowały jej piękne niebiesko-zielone oczy i czerwone usta. Chciał ją jeszcze kiedyś spotkać, ale nawet nie zdawał sobie sprawy jak szybko może do tego dojść...



******



Tymczasem Milena w pośpiechu ubierała małego Nico, żeby zaraz pojechać do szpitala do przyjaciółki. Traf chciał że akurat przyszedł Marco i zaburzył jej plany, bo musiała go ochrzanić za szminkę. Usadziła chłopczyka na kanapie w salonie i poszła do ukochanego, który poszedł się napić wody w kuchni.
Milena: Reus! -stanęła w drzwiach
Marco: Tak kochanie? -zdziwił się
Milena: Mógłbyś mi wyjaśnić czemu malujesz się moją szminką?! -krzyknęła
Marco: Nico się wygadał.. -westchnął
Milena: No raczej.. To tłumacz! 
Marco: Oj no, bo widzę jak się ślinisz na widok Ronaldo i chciałem być jak on.. -odpowiedział
Milena: Czy ty mi właśnie Ronaldo obrażasz? -zdziwiła się
Marco: Ja? No skąd! Tylko chcę być dla ciebie idealny... -powiedział poruszony
Milena: Oh ty mój ideale.. -przytuliła go bardzo mocno
Marco: Cieszę się że mi wybaczasz.. -uśmiechnął się
Milena: Ale i tak pochowam wszystkie szminki. -szepnęła


Do kuchni wszedł mały chłopczyk i patrzył jak rodzice się godzą, uwielbiał mamusię i tatusia, a w szczególności momenty w których się próbowali pogodzić. 


Nico: Mamo.. -zaczął
Milena: Co jest synuś? -odsunęła się od Marco
Nico: To jedziemi do tjego śpitaja cy nie?! -zapytał zmęczony
Milena: A tak! Jedziemy, tylko założę kurtkę. -przypomniała sobie
Marco: A co się stało? -zdziwił się
Milena: Justyna poroniła. -odpowiedziała
Marco: Co takiego? -przeraził się
Nico: Dzidziuś umajł.. -powiedział smutny
Marco: To straszne.. Mario się załamie.. -wspomniał
Milena: Mario? A Justyna!? -powiedziała zapinając kurtkę
Marco: No ona też.. Poczekajcie na mnie ja też jadę z wami. -westchnął


Nagle do ich drzwi zadzwonił dzwonek, zdziwiona Milena postanowiła odtworzyć.. Ku jej zdziwieniu ukazała się Amanda, jej koleżanka.. Była cała mokra..


Milena: O! Amanda! Co ty tu robisz? -zdziwiła się
Amanda: To tak witasz koleżankę po latach? -zapytała
Milena: Nie no.. Wchodź. -uśmiechnęła się
Amanda: Dzięki.
Milena: Ale ty mokra.. Poczekaj, zaraz ci przyniosę jakiś ręcznik. -westchnęła
Amanda: Luzik. -odpowiedziała siadając w salonie
Marco: O! Widzę że mamy gościa! Cześć piękna, Marco jestem. -podał rękę
Amanda: A ja Amanda przystojniaku. -uśmiechnęła się nieśmiało


Kiedy Marco i Amanda się lepiej poznawali, Milena skończyła poszukiwania ręcznika a Nico przybiegł do niej i mocno przytulił się do jej bioder.


Milena: Co jest kochanie? -zapytała
Nico: Boje sie ze ta pani namiesa w nasym zyciu. -odpowiedział
Milena: Nie bój się maluszku, mama cię kocha najbardziej na świecie. -pocałowała go w policzek
Nico: Tez cie kocham mamusiu. -uśmiechnął się



******



Przed chwilą zakończył się mecz Bayernu z Shalke remisem 1:1. Troszkę niedosyt gnębiła w sercach Bawarczyków. Za to kibice Shalke byli bardzo zadowoleni.
Mario gdy już się przebrał, postanowił zajrzeć do telefonu żeby zadzwonić do ukochanej Justyny i jej się pochwalić swoją grą w wyjściowym składzie. Gdy odblokował telefon zobaczył wiadomość od Holgiego.


"Przyjeżdżaj jak najszybciej, Justyna poroniła. -Holger."

Chłopak się wpatrywał w tego sms'a i nie mógł uwierzyć w to co widzi.. Przecież mieli być prawdziwą, wspaniałą rodziną, mieli razem zamieszkać w Monachium, a tu taka wpadka.. Nie potrafił sobie tego wyjaśnić, czemu to akurat jego spotkało? Miał ogromnego pecha..
Postanowił jak najszybciej dostać się do szpitala w Dortmundzie gdzie leżała jego dziewczyna.



____________________________________________________________________


Amanda, ta to dopiero namiesza swoją niewinnością xd 
Rozdział miałam dodać wczoraj, ale mi się nie chciało :D
+ mam dla was niespodziewajkę :D Tam możecie zgłaszać swoje blogi xd 
---->   http://pilkarz-i-ja.blogspot.com/ :)
Prowadzę tą stronę wspólnie z CrazyGirl i fajnie by było jakby ktoś się zgłosił :D 

sobota, 12 października 2013

ROZDZIAŁ 49

Kiedy Marco pojechał na trening, a Milena do pracy, zostawili małego Nico pod opieką Justyny i Holgera. Tymczasem Mario miał jechać na lotnisko, ponieważ za pół godziny miał mieć samolot do Monachium.
Szczerze martwił się o swoją ukochaną, ponieważ nie chciał jej zostawiać samej, ale pocieszało go to jedynie że Badstuber będzie miał na nią oko, w końcu Holgi był dla dziewczyny jak starszy brat.


Mario: Jesteś pewna że nie chcesz jechać ze mną? -zapytał
Justyna: Tak jestem pewna, jest ze mną Holger, Nico, Milena i Marco. Będzie dobrze. -odpowiedziała
Mario: Ale ze mną byłoby ci lepiej! -tłumaczył
Justyna: Nie Mario! Ty masz treningi, a ja bym ci tylko zawadzała! Wolę podenerwować Holgiego!!
Holger: Ja się tak łatwo nie dam! -sprzeciwił się
Mario: Dasz się, dasz.. Nawet nie zauważysz jak cię okręci wokół palca! -zaśmiał się
Holger: Kurcze...
Nico: Ciociaa.. Aje mie nie okjencis? -zapytał stając przed nią i patrząc smutnymi oczkami
Justyna: Nikogo nie będę okręcać słodziaku. -posadziła chłopca u siebie na kolanach
Nico: To dobzie.. -uśmiechnął się
Mario: No to dzisiaj po meczu do ciebie zadzwonię kochanie. -westchnął
Justyna: Dobrze, będę miała telefon przy sobie. -odpowiedziała
Mario: To daj buziaka słońce! -uśmiechnął się
Justyna: No to chodź.. -pocałowała go w policzek
Nico: A ja to cio!! Mama pofiedziała ze jeśtem ciałuśny.. -powiedział dumny
Justyna: Ty też dostaniesz mały kociaku. -uśmiechnęła się


Kiedy Mario pojechał Holger zabrał małego chłopca i zaczęli układać puzzle w drugim pokoju, a Justyna została sama i postanowiła zadzwonić do przyjaciółki z Polski Amandy, która miała ją dziś odwiedzić.


Justyna: Cześć Amanda! -przywitała się
Amanda: No hej mała, gotowa na przyjazd przyjaciółki? -zapytała
Justyna: No pewnie że tak! A o której będziesz? -uśmiechnęła się
Amanda: Przyjadę przed dwudziestą. Bo o osiemnastej mam samolot do Dortmundu. -wyjaśniła
Justyna: Jasne, jasne.
Amanda: A Milena jest w Dortmundzie? Wiesz już jej dawno nie widziałam, ze dwa lata. -westchnęła
Justyna: Jest, ma nawet dziecko małego Nico i narzeczonego. -odpowiedziała
Amanda: Nasza Milenka? Przecież ona się wstydziła do jakiegokolwiek chłopaka podejść! -zaśmiała się
Justyna: Naprawdę się zmieniła, to chyba przez miłość.. -westchnęła
Amanda: Ahh.. Dobrze że sobie jakoś życie ułożyła.. Nie wiem czy na jej miejscu sama bym dała radę..


Milena i Amanda nigdy nie były przyjaciółkami.. Zawsze coś je dzieliło, może dlatego że Amanda była dziewczyną bardzo popularną i piękną, a Milena nie lubiła ślicznotek, mimo że do nich należała wolała się nie wyróżniać. Mimo wszystko, nic do siebie nie miały.  A dzisiaj miały się spotkać..




******



Tymczasem w redakcji gazety w której pracowała Milena, był wielki popłoch. Ludzie krzątali się po całym budynku, może dlatego że zaraz miały się zacząć mecze. Koleżanka z redakcji, powiedziała jej że szef ją wzywa, bo ma dla niej zadanie specjalne.. Dziewczyna wiedziała że zadania specjalne nie należą do najłatwiejszych.. Jednakże postanowiła iść i wszystkiego się dowiedzieć.
Delikatnie zapukała do drzwi, a donośny głos szefa korporacji zaprosił ją do środka. Usiadła naprzeciwko niego i spojrzała mu głęboko w oczy.


Milena: Słucham?
Szef: Wezwałem cię, bo wiem że jesteś bardzo dociekliwa i piszesz naprawdę szczerze.. -odpowiedział
Milena: Aha.. Rozumiem.. Jakiś nowy reportaż o jakimś piłkarzu? -stwierdziła
Szef: Zgadza się.. Doszły do nas słuchy że Mario Goetze ma kochankę i zdradza tą.. no.. Justynę Lubomirską.. Czy jakoś tak się nazywała.. -westchnął
Milena: A czemu ja mam o tym pisać, nie może na przykład Adrian, albo Rafaela? -zdziwiła się
Szef: Ponieważ kiedyś byłaś piłkarką i masz kontakty, a poza tym Goetze jest teraz na topie.. Wszyscy chcą się o nim czegoś więcej dowiedzieć, więc damy im to. -wyjaśnił
Milena: A skąd macie informację że on zdradza tą Justynę? -zaciekawiła się
Szef: Jeden z naszych tajnych informatorów o tym nam powiedział że widział ich razem idących do jakiejś restauracji w Monachium, przytulali się i w ogóle.. -westchnął
Milena: Aha.. 
Szef: To bierzesz to zlecenie, czy mam szukać kogoś innego? -zapytał 
Milena: Biorę. -odpowiedziała zdecydowanie
Szef: No dobrze.. Dziś masz wolne, a od jutra bierzesz się do roboty moja droga panno. -uśmiechnął się
Milena: Tak jest! -uśmiechnęła się wychodząc


Dziewczyna nie wiedziała co ma teraz myśleć.. Co powiedzieć Justynie.. Czy Mario jest naprawdę zdolny żeby zdradzić ją z jakąś inną nieznajomą dziewczyną? Wolała wrócić do domu i jakoś to w spokoju przemyśleć. 
Ale i tak nie uniknie Justyny i jej spojrzenia typu "co się dzieje?", bo musiała odebrać małego Nico. Kiedy już dotarła pod mieszkanie Justyny, zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi jej otworzyła zmęczona dziewczyna.


Milena: No heej.. I jak tam opieka nad moim synusiem? -pocałowała przyjaciółkę na przywitanie w policzek
Justyna: Nie wiem jak ty wytrzymujesz z tym dzieciaczkiem.. -uśmiechnęła się
Milena: Aż tak koszmarnie? -zapytała
Justyna: Wykapany tatuś.. -stwierdziła
Nico: Mama!! Mama! -wskoczył jej w ramiona
Milena: O! Mój mały potworek! -uśmiechnęła się
Nico: Teśkniłem! -przytulił się do Mileny
Milena: No ja też maluszku.. A co ty masz na buźce? -zapytała
Nico: Ciocia mnie dała śmineckie i sie majowałem jak ti! -uśmiechnął się
Milena: Ale wiesz że chłopcy się nie malują? -zaśmiała się
Nico: Cemu? -zdziwił się
Justyna: A widziałeś kiedyś żeby twój tatuś się malował? -zapytała
Nico: Jaz! -przyznał
Justyna: Kiedy?
Nico: Jak mamusia posła po bułecki to tatuś posed do justra i bawil sie śminecko.. -wyznał
Milena: Niech no tylko wróci z meczu.. Ja mu dam szmineczki! -odpowiedziała
Justyna: Oj Milka! On to dla ciebie robił! -uśmiechnęła się
Milena: Ale mi dziecko demoralizuje! -odpowiedziała
Nico: Oj mamuniu.. 



******



Holger umówił się z Justyną że razem obejrzą mecz Bayernu w którym to Mario miał wyjść w podstawowej jedenastce. Postanowił przynieść coś do picia.
Do mieszkania wszedł jak zazwyczaj bez pukania, bo czuł się jak w domu... Kiedy wszedł do salonu, dziewczyny nie było.. Postanowił się więc rozejrzeć po mieszkaniu. Nagle wszedł do sypialni i zobaczył nieprzytomną Justynę leżącą na podłodze, a obok niej leżały proszki, które niedawno jej przepisał jej doktor. Natychmiast zadzwonił na pogotowie, a potem po Milenę... Wyglądało na to że poroniła..



___________________________________________________________________



Ah.. Szkoda mi Justyny.. :c A ten Mario to jeszcze większy pechowiec :D 
Ale coś się musi dziać :D A jeszcze nie chcieliście komentować, to się zemściłam xd
To do następnego koty! ;3   

poniedziałek, 7 października 2013

ROZDZIAŁ 48

Minęło kilka godzin, Milena nie odstępowała chłopca nawet na krok. Martwiła się o niego, chciała żeby nic poważnego mu nie było.. Przyjechał również Marco, który raczej nie powinien się nawet ruszać z domu. Przez co dziewczyna zaczęła mu i sobie robić wyrzuty sumienia.


Milena: Jestem najgorszą matką na całym świecie, chociaż ty z resztą nie lepszy. -westchnęła
Marco: Ale kochanie nie mogliśmy nic zrobić.. Nawet nie wiedzieliśmy że mały choruje na astmę. -przytulił ją
Milena: No ale mogłam o tym wiedzieć, wystarczyło iść z nim na badania. Jestem głupia! -odpowiedziała
Marco: Nie jesteś. Dobrze że to nie jest przewlekła astma, w przeciwnym razie udusiłby się na śmierć.
Milena: Czy ja na serio muszę mieć takiego pecha!? -zapytała zmęczona
Marco: Wszystko będzie dobrze Morelko. Jakoś to nam się ułoży.. -tłumaczył
Milena: Zawsze nie idzie po mojej myśli.. Chciałam być zwykłą piłkarką, nie chciałam mieć dziecka, nie marzyłam o założeniu rodziny akurat z tobą. A teraz wszystko jest na odwrót.. -wspomniała
Marco: A źle ci z tym co jest teraz? -zdziwił się
Milena: Nie, bo jestem dziennikarką, kocham Nico i chcę być właśnie z tobą. -powiedziała patrząc mu prosto w oczy
Marco: Też jestem szczęśliwy że cię mam. Już jak byliśmy dziećmi wiedziałem z kim chcę być. -uśmiechnął się
Milena: Naprawdę? -zapytała
Marco: Naprawdę.. Już nawet na palcach wyliczałem ile będziemy mieli dzieci i za ile lat weźmiemy ślub! Zawsze mi paluszków brakowało.. -zaśmiał się
Milena: Hahahahaha! Nie będziemy mieli 20 dzieci! -zażartowała
Marco: Ale Milenka, ja chcę żeby ród Reusów nie zaginął! -uśmiechnął się
Milena: Nico już nam wystarczy żeby twój ród nie zaginął.
Marco: Ale on ma twoje nazwisko.. -westchnął
Milena: Oj już nie długo. -westchnęła
Marco: Już odliczam dni. -zaśmiał się



******



Dzisiaj miała mieć wypis Justyna. Mario poszedł załatwić dla niej wózek, a Holger pomagał jej się pakować.


Holger: A słyszałaś że mały Nico choruje na astmę? -wspomniał
Justyna: O rany.. To straszne. -westchnęła
Holger: Na szczęście da się ją wyleczyć. Ale gdyby się wczoraj Milena nie obudziła, to już by chłopca w naszym świecie nie było. -odpowiedział
Justyna: Biedaczek.. Mam nadzieję że wyzdrowieje jak najszybciej. 
Holger: Naprawdę słodki ten chłopczyk. -stwierdził
Justyna: Tak.. Strasznie jest podobny do Marco. 
Mario: No kochanie! Mam dla ciebie ten wspaniały pojazd na dwóch kołach, napędzany pracą rąk! Ewentualnie moją.. -zażartował
Justyna: Pomóż mi na niego się wczołgać. -uśmiechnęła się
Mario: Już Justynka.. Chodź ma rączki!
Holger: Teraz czekam już tylko na wasze zaręczyny! -zaśmiał się
Mario: Oj Holgi.. A ty kiedy? -zapytał
Holger: Dopiero jak poznam swoją wybrankę. -wyjaśnił
Justyna: Apropo wybranek! Moja przyjaciółka ma przyjechać! -wspomniała
Holger: A co to ma do wybranek? -zdziwił się
Justyna: W końcu masz mieszkać pod nami, a ona nie ma chłopaka więc.. -zasugerowała
Mario: Ty zawsze musisz kogoś swatać?!
Justyna: No a bo co!? Chyba chłopak nie będzie się sam szwendał po Dortmundzie! -uzasadniła
Holger: Hahaha! Dobre wytłumaczenie! -zaśmiał się
Justyna: No co! Szczera jestem! -odpowiedziała
Mario: I taką cię kocham! -uśmiechnął się


Kiedy dziewczyna była już spakowana i odebrała wszystkie swoje dokumenty, postanowiła odwiedzić małego Nico. Gdy już dojechała tym swoim wózkiem o własnych siłach, wywołała małe zdziwienie w oczach Marco, który nie wiedział że przez ten wypadek dziewczyna mogła przestać normalnie funkcjonować.


Justyna: Cześć Marco. -uśmiechnęła się
Marco: Hej mała. A ty nie możesz chodzić? -zdziwił się
Justyna: No niestety nie. Ale musiałam wybrać między dzieckiem, a chodzeniem. I sądzę że wybrałam dobrze i nie będę tego żałować. -odpowiedziała
Marco: Masz rację. Bo po co usuwać ciążę, skoro stanąć na nogi możesz też później. -stwierdził
Justyna: Tak, zdecydowanie. -przyznała
Marco: A gdzie Mario? -zapytał
Holger: Poszedł zanieść dokumenty Justyny do samochodu. A i będę mieszkał w mieszkaniu Milenki! Bo się zgodziła. -pochwalił się
Marco: Jak się czasem na mnie zdenerwuje, to będę tam wpadał. -uśmiechnął się
Holger: Serdecznie zapraszam! -odpowiedział
Justyna: Ja też się będę wpraszać! Żeby nie było! -przypomniała o sobie
Holger: Trzymam za słowo!
Milena: Hejka młodzieży! -uśmiechnęła się wychodząc z sali razem z Nico na rękach
Holger: Co to to nie! Jestem starszy o dwa lata! -sprzeciwił się
Milena: Oj Holgi! Żartowałam! -uśmiechnęła się
Marco: I jak tam mój maluszek? -zapytał biorąc chłopca na ręce
Nico: Muse jesc ploski i pic syjop! -odpowiedział
Marco: No to pojesz sobie proszki w domku. -zaśmiał się
Nico: Nie jeśtem do tjego chentny.. -westchnął
Marco: Oj zaraz będziesz!
Milena: Reus! Tylko bez przemocy! -ostrzegła
Marco: Ma się rozumieć kocurku. -pocałował synka w policzek
Nico: Jeśtem taki ciałuśny! -zachichotał
Milena: Oj bardzo całuśny! -zaśmiała się




******



Gdy już Milena, Marco i Nico wrócili do domu, dziewczyna poszła z chłopcem i włączyła mu bajki na DVD. Marco usiadł w kuchni i zaczął nad czymś gwałtownie rozmyślać. Zaraz do niego dołączyła Milena, wstawiła wodę na herbatę i usiadła naprzeciwko patrząc w jego zamyślone jak nigdy oczy.


Milena: Nad czym to tak rozmyślasz? -zapytała
Marco: Jak cię dzisiaj zaskoczyć w łóżku! -zażartował
Milena: Weź ty jakiś niewyżyty jesteś! A tak na serio...? -uśmiechnęła się
Marco: Tak na serio to pamiętam co się tak naprawdę stało w wypadku. -odpowiedział
Milena: To powiedz.
Marco: Wtedy drogę mi zajechał Leo. Próbowałem potem zapanować nad kierownicą i nie udało mi się, okazało się że mam poprzecinane kable od hamulców. Trafiłem w drzewo. Nico strasznie płakał, a ja nie mogłem się ruszyć. Justyna krwawiła. -opowiedział
Milena: Boże. Marco.. -przytuliła go bardzo mocno
Marco: Nigdy mnie nie zostawiaj samego.. Rozumiesz? 



_______________________________________________________________________



Z bólem głowy i z wsparciem Jagódki napisałam <333 I mam już pierwotny pomysł na nowego bloga :D
No to zapraszam do komentowania! :*
10 komentarzy = nowy rozdział już wkrótce miśki ^_^

    

piątek, 4 października 2013

ROZDZIAŁ 47

Po południu Milena miała odebrać Marco i Nico ze szpitala. Oczywiście Reus jak zwykle miał ślamazarne ruchy i strasznie ociężałe, tak że Milena chciała go już zostawić w tym szpitalu. Za to Nico bardzo się cieszył że wraca do domu, jak na razie nowego, ponieważ mieli zamieszkać u Marco na pewien czas.


Milena: Marco! Ruszaj się!
Nico: Sibciej tatuś! -pośpieszali
Marco: Oj no chwila, nogawka od spodni mi nie chce wejść na ten gips. -odpowiedział
Milena: No to mówiłam ci żebyś nie zakładał rurek tylko dresy! -westchnęła
Nico: Dlesy! Zauz! Tatuś.. -poprosił
Marco: O rany... A wzięłaś je chociaż? -zapytał już zmęczony
Milena: No wzięłam, Nico podaj tacie dresy. -wyjęła ze z torby i podała chłopcu
Nico: Plose. -oddał spodnie Marco
Marco: A może ktoś mi pomoże je założyć? -spojrzał na Milenę
Milena: Oj nie rób z siebie takiej ofiary! Zakładaj.. -odpowiedziała zdenerwowana
Nico: Mamusiu, a kupis mi żujkę? -zapytał
Milena: Oczywiście że ci kupię gumę do żucia słońce, ale niech tatuś się upora ze spodniami. -uśmiechnęła się
Nico: Tato sypciej! Ja kce żujkę! -tupnął nóżką
Marco: Widać jak się w ciebie wdał.. -powiedział ogarniając się
Milena: No raczej w ciebie, ja nie pluje na cztery strony świata lamo! -zaśmiała się
Marco: Oj tam, oj tam! -prychnął


W końcu kiedy już dotarli do domu Reusa, mały chłopiec radośnie biegał po domu, bo Marco kazał mu szukać jego pokoju. Był strasznie podekscytowany że będzie miał własny pokój. Milena w tym czasie pomagała Marco, który chodził o kulach, wejść do salonu. W końcu kiedy klapnął na kanapie, przybiegł mały chłopczyk i mocno przytulił tatę.


Nico: Jeśteś najlepsiejszym tatusiem na caaałym świecie! -pocałował go w policzek
Marco: Znalazłeś swój pokój? -zapytał
Nico: Tak!! I jeśt ciudofny! -uśmiechnął się
Marco: Sam go urządziłem specjalnie dla swojego bursztynka! -pochwalił się
Nico: Dzienkuje tatuniu. -przytulił się do Marco
Milena: A co tutaj za okrzyki radości? Co moje zagipsowane kaleki? -zażartowała
Nico: Tatuś mi zlobił pokój! I jeśt ciudowfny! -odpowiedział
Milena: No to wspaniale Nico.
Nico: A pokaziać ci mamusiu? -zapytał podbiegając do mamy
Milena: Z chęcią kochanie. -pogłaskała go po główce



Kiedy weszła do pokoju w którym miał mieszkać Nico, zauważyła dużo rzeczy związanych z piłką. Była zadowolona z tego że Marco chce zaciekawić swojego syna piłką nożną, ale obawiała się że być może kiedyś chłopiec przestraszy się presji ojca i tak jak Justyna, będzie robić to z przymusu.. I właśnie to ją najbardziej przerażało. Oczywiście mały Nico bardzo się cieszył że ma swój, własny pokój.


Milena: A lubisz piłkę nożną? -zapytała chłopca
Nico: Baldzo! Koffam!
Milena: To dobrze. -uśmiechnęła się
Nico: Mamusiu.. A kiedy juz nie bede nosił tego gipsia? -zapytał
Milena: Jeszcze kilka dni i pan doktor ci go zdejmie. -przykucnęła naprzeciwko chłopca
Nico: Bo to mie scypie i casem piece. -powiedział smutny
Milena: Oj nie martw się, mamusia ci przytuli. -powiedziała przytulając synka
Nico: Koffam cie mamusiu. -wyszeptał
Milena: Ja ciebie też skarbie. -pocałowała go w czoło
Nico: Aje nie jestes zuła ze bił wipadek? -zapytał
Milena: Nie jestem zła, bo wiem że jesteś moim synkiem i cię kocham. -westchnęła
Marco: Moje słodkości się smucą? Czemu? -wszedł do pokoju o kulach
Milena: Nie ma o czym mówić.. Po prostu. -odpowiedziała
Marco: Oj przecież widzę.
Nico: Kocham ci tatusiu. -powiedział przytulając się do jego nóg
Marco: Ooo! Mój Nico, też cię kocham i mamusię również. -odpowiedział
Milena: O! Ja też chcę się przytulić! -podeszła do chłopców.



******



U Justyny również zbliżał się wypis ze szpitala. Miała to szczęście że ciągle ktoś przy niej był, albo Mario, albo Holger, który starał się pocieszać dziewczynę, albo rozmawiał z nią o takich rzeczach o których zapewne nie pogadała by z Goetze. Kilka minut później przyszedł Mario z lekami, które przepisał doktor dla Justyny.

Mario: Przyniosłem ci leki, musisz je przyjmować. -powiedział kładąc je obok na szafce
Justyna: A co jeśli one zaszkodzą dziecku? -zapytała
Holger: No muszę dziewczynie przyznać rację, trzeba to też wziąć pod uwagę. -przyznał
Mario: Nie martwcie się, zadbałem oto i zapytałem.. Nie powinno zaszkodzić, poza tym nasz dzidziuś jest bardzo wytrzymały. -pogłaskał ją po brzuszku
Justyna: To na pewno, po tatusiu. -uśmiechnęła się
Holger: O mamusi też nie zapominajmy! -zaśmiał się
Justyna: Holgi? A kiedy wracasz do Amsterdamu? -zapytała
Holger: Problem w tym że mnie wyrzucili z klubu przez tą operację i chyba wracam do Monachium.
Mario: Co za chamy!? -obużył się
Holger: No niestety, życie. -westchnął
Justyna: A będą cie chcieli do Bayernu? 
Holger: Sądzę że tak, a jeśli nie to poszukam jakiejś pracy, znajdę żonę i zamieszkam tu, albo w Monachium. W końcu to nie koniec świata. -machnął ręką
Mario: No trochę racji w tym jest, ale Guardiola takiego jak ty zawodnika nie przepuści. -pocieszył
Holger: Dzięki Mario. Jesteś wspaniałym przyjacielem. -uśmiechnął się
Justyna: A ja to co!? O ciężarnych kalekach to się już zapomina!? -zażartowała sobie
Holger: Ty też jesteś wspaniałą przyjaciółką.



******



Kiedy Milena już położyła spać małego Nico, postanowiła iść do sypialni gdzie czekał Marco. Chłopak już wylegiwał się pod ciepłą kołderką i czekał na ukochaną. Dziewczyna rozpięła kucyk, roztrzepała włosy i weszła w piżamie po kołdrę. Nagle poczuła rękę Marco wędrującą po jej biodrze i cicho się zaśmiała, wyraźnie tylko na to czekał...


Milena: Marco? To ty masz takie śliskie rączki? -zażartowała
Marco: No ja kochanie.. Ale tyle na to czekałem, że chyba mnie nie powstrzymasz.. -zaśmiał się
Milena: Oj wytrzymasz jeszcze bardzo długo. -uśmiechnęła się
Marco: Nawet nie wiesz jak się cieszę że jesteś moją narzeczoną, a wkrótce żoną. -wyznał
Milena: No to pora wyznaczyć datę ślubu mój drogi. -odpowiedziała
Marco: Jak najszybciej. -zaczął całować ją w szyję
Milena: Weź!! Nie całuj! -powiedziała zmęczona


Nagle ktoś zapukał do ich sypialni i wszedł mały chłopiec.


Milena: Ojej kochanie.. Co jest? Czemu nie śpisz? -zapytała
Nico: Boje sie sam. -odpowiedział
Milena: No to wskakuj skarbie. -uśmiechnęła się
Marco: No ej!! -obużył się
Milena: To chociaż zatrzyma twoje zapędy Marco. -zażartowała
Nico: Doblanoć! -powiedział kładąc się po środku
Milena: Dobranoc słodziaku. -pocałowała chłopca w czoło
Marco: A mnie kto pocałuje!? 
Milena: Śpij Reus! Cicho!! -uciszyła go


Pospali tak może półtorej godzinki, do momentu aż chłopiec nie zaczął dziwnie kaszleć i cały był czerwony i zaczął płakać i coś mamrotać przez sen. Zmartwiona Milena sprawdziła mu czoło, które było piekielnie gorące. Była pewna że Nico ma gorączkę. Postanowiła obudzić Marco i kazała mu się zająć dzieckiem, a sama pobiegła się ubrać i jechać z dzieckiem do szpitala, wiedziała że gorączka to nie przelewki, a szczególnie u rocznego chłopca.



________________________________________________________________________




No i napisałam, jakaś masakra i tu i w szkole.. :( Wczoraj pechowy dzień, bo Legia przegrała i przyczepił się do mnie taki jeden psychopata, który chce być moim chłopakiem, boję się z domu wyjść ;c No weźcie! Nienawidzę go z całego serca, życzę mu najgorszego. 
To do następnego! :)  

wtorek, 1 października 2013

ROZDZIAŁ 46

Justynę czekała trudna decyzja, albo będzie mogła chodzić, albo urodzi dziecko. Chyba najtrudniejszy wybór w jej życiu, pragnęła chodzić, ale dziecko było równie dla niej ważne, bo mimo że nie chciała mieć teraz dziecka razem z Mario, ale widziała jego radość i nie chciała krzywdy ani dla niego.
Problem był w tym że rodzice byli absolutnie przeciwko ciąży dziewczyny.


Matka: Jak ty to sobie wyobrażasz dziewczyno!?
Ojciec: Wylądujesz na wózku i możesz zapomnieć o piłce! -tłumaczył
Justyna: A kto powiedział że ja lubię piłkę?! To wy tak powiedzieliście! -odpowiedziała
Matka: Chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej! Żebyś mogła rozwijać swój talent.. -westchnęła
Justyna: Ale ja kocham fotografować! Nie lubię grać. -wyjaśniła
Ojciec: I tak zrobi co zechce.. Nie będę jej terroryzował.. -machnął ręką
Justyna: Dziękuję.
Matka: A kto jest ojcem? -zapytała
Justyna: Mario Goetze. -odpowiedziała
Matka: A może go nam przedstawisz?
Justyna: Stoi za drzwiami.. -powiedziała cicho
Ojciec: Pójdę go zawołam.. -wstał z krzesła


Kiedy tata Lubomirskiej wyszedł po Mario, dziewczyna była już pewna że chce urodzić to dziecko. Gdy już wszedł zdenerwowany i wystraszony chłopak, usiadł obok jej łóżka, a ona delikatnie złapała go za dłoń.


Ojciec: Więc to ty jesteś ojcem dziecka.. -westchnął
Mario: No tak.. -powiedział cicho
Matka: Czym się zajmujesz? -zapytała
Mario: Jestem piłkarzem, gram w Monachium. -odpowiedział
Ojciec: To do tego Bayernu takich małych krasnali przyjmują?! -zdziwił się
Justyna: Tato!
Ojciec: No dobra.. Może jeszcze urośnie.. -westchnął
Justyna: Tato! On jest wspaniałym piłkarzem i człowiekiem! -upomniała go
Ojciec: To samo mówiłaś o Mo i co z tego wyszło?!
Justyna: Ale ja jestem pewna że Mario to ten jedyny! -odpowiedziała
Mario: Przepraszam że wtrącę się do rozmowy, ale chcę pana uświadomić że Justyna to jedyna kobieta w moim życiu i żadnej jeszcze tak nie kochałem, nie chcę jej zrobić krzywdy, chcę dla niej dobra.
Ojciec: Miło że tak mówisz, ale co jeśli Justyna wyląduje na wózku i będzie chciała urodzić to dziecko, a ty tak po prostu ją zostawisz samą na lodzie? -zapytał
Mario: A będzie chciała je urodzić? -spojrzał na dziewczynę
Justyna: Jeśli ci to nie przeszkadza to tak. -odpowiedziała
Mario: No to jeśli jest taki pana warunek to się jej oświadczę i liczę że moje zaręczyny zostaną przyjęte.
Ojciec: I takiej odpowiedzi pragnąłem usłyszeć. -poklepał go po plecach




******



Operacja Marco obyła się bez żadnych większych komplikacji, praktycznie mógł już wracać do domu, gdyby nie zagipsowana noga od uda do kostki. Milena obiecała mu że jutro lub pojutrze zabierze go ze szpitala razem z małym Nico, który właśnie tulił się do tatusia na jego łóżku. W tym czasie dziewczyna prezentowała im swoje nowe ciuszki, które kupiła.


Milena: O! A tą sukienkę normalnie kupiłam za grosze.. Ale jeszcze jakaś babka się nią interesowała, miałam szczęście bo jej zakosiłam z przed nosa! -opowiadała
Marco: Piękna jest, prawda Nico? -komplementował już znudzony
Nico: Bajdzo!! -patrzył zafascynowany
Milena: Co tacy znudzeni?! Trzeba się cieszyć! -powiedziała zmęczona
Marco: Siedzę w tym szpitalu już tydzień bez żadnego stosunku, to mam się cieszyć!? -zdziwił się
Milena: Idź ty zboczeńcu, nie mów tak przy dziecku! -oburzyła się
Nico: Aje ja fiem cio to ten śtosiunek! -odpowiedział
Milena: Słucham?? -przeraziła się
Nico: Psytulanie sie dziefcyny z chłopcem!
Marco: Sam mu to tłumaczyłem.. -przyznał się
Milena: Jaki ojciec taki syn.. -złapała się za głowę
Nico: Mamo.. Bo tata kaział sie zapytać cy bede miał siostzycke? -wygadał się
Milena: To powiedz tatusiowi że jak bocian przyleci z fabryki dzieci. -zaśmiała się
Nico: Słysałeś tatuś? -zwrócił się do ojca
Marco: Słyszałem, słyszałem mój konfidencie. -zaczął łaskotać dziecko w brzuszek
Nico: Hahahaha!! -zaczął się śmiać


Nagle do sali wbiegł po cichu Mario i przytulił Milenę od tyłu i uniósł ją lekko do góry. Ta przestraszona nie wiedziała co się dzieje, ale za chwilę dowiedziała się że to szczęśliwy Mario. 


Milena: Mario! Weź przestań mnie tak straszyć! -zaśmiała się
Mario: Nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy! -pochwalił się
Marco: Ale postaw moją narzeczoną na ziemi.. -odpowiedział
Nico: Nie dotikaj mamusi
Milena: O! Jakie zazdrośniki! -pocałowała Marco i Nico w policzek
Marco: Muszę bronić swojego terytorium! -tłumaczył
Milena: Debil.. Dobra Mario! Mów co to za szczęśliwa wiadomość! -uśmiechnęła się
Mario: Justyna zgodziła się na dziecko i wkrótce będziemy razem.
Milena: To cudownie! -przytuliła przyjaciela
Nico: Bede miał sie z kim bafić!! -pisnął szczęśliwy

Po chwili przyjechał do nich na wózku inwalidzkim ich przyjaciel, który również miał niedawno operację, Holger Badstuber. Chciał odwiedzić Marco i Justynę. 


Holger: Siemka! -uśmiechnął się wjeżdżając na salę
Mario: O! Siemasz kumplu! -przywitał się
Marco: Hejka Badstuber. -uśmiechnął się
Holger: A panny to ja chyba nie kojarzę. -przyjrzał się Milenie
Milena: Cześć, jestem Milena narzeczona Marco. -podała mu rękę
Holger: A ja to Holger. Miło mi poznać. A co to za przystojny kawaler? 
Nico: Jeśtem Nico Kirchner. -odpowiedział nieśmiało
Marco: I mój synuś! -pocałował chłopca w czoło
Nico: Taak! -uśmiechnął się
Mario: A co tobie? -zapytał
Holger: Miałem operację i teraz żeby nie przemęczać nóg muszę trochę jeździć na wózku. -wyjaśnił 
Mario: Aha.. Ciężko się jeździ? Bo wiesz w domu też będę miał taki wózek. -westchnął
Holger: Mam wyćwiczone ręce, więc idzie się przyzwyczaić. Jak to wózek? -odpowiedział
Mario: Justyna przez najbliższe 9 miesięcy będzie musiała jeździć. 
Holger: Justynka? To straszne.. -stwierdził
Mario: No niestety, ale będę się nią zajmował to jej trochę pomogę. -wspomniał
Holger: Póki sezon się nie zacznie. 
Mario: No niestety... -spuścił głowę



_________________________________________________________________________



Wplątałam w to wszystko jeszcze Holgera :D Nie martwcie się wiele nie namiesza, a wręcz przeciwnie będzie bardzo pomocny ;3 
Mam nadzieję że się nie gniewacie że wplątałam tu Bawarczyka, bo nie każdy lubi Bayern. :/ 
Ale to tylko opowiadanie :p
To do piątku ;* Buziaki! 

sobota, 28 września 2013

ROZDZIAŁ 45

Wszystko wskazywało na to że Justyna jest w ciąży z Mario. Milena jak na razie postanowiła nic nie mówić o tym Mario, w przeciwnym razie gdyby dziecko zmarło, on by się załamał. Nawet nie chciała poruszać tego tematu z Marco, który twierdził że to ona jest w ciąży i zostanie znowu ojcem.
Martwiła się nie na żarty stanem Justyny.
Nazajutrz ranem przyszła do małego Nico, który jeszcze słodko spał przytulony do misia. Postanowiła iść zobaczyć co u Reus'a, który za godzinę miał mieć operację, a raczej zabieg, ponieważ w jego nodze utknęło szkło i trzeba było je wyjąć.


Milena: Cześć Marco! -uśmiechnęła się
Marco: Hej Morelko.
Milena: Jak się czujesz? -zapytała
Marco: Jakby mnie zaraz mieli położyć na stół i pociąć na kawałki.. -odpowiedział
Milena: Oj nie przesadzaj, będzie dobrze. Przecież to krótki zabieg. -westchnęła
Marco: Może i krótki, ale co jak się nie uda.. Mogę już więcej nie zagrać w piłkę. -wspomniał
Milena: Zagrasz, zagrasz.. Będziesz jeszcze lepszy niż teraz! -próbowała go pocieszyć
Marco: Czy ty twierdzisz że jestem słabym piłkarzem? -obużył się
Milena: No skąd!? Jesteś wspaniałym piłkarzem, narzeczonym, tatusiem i przyjacielem! -uśmiechnęła się
Marco: A nie zamierzasz mi czegoś powiedzieć? -zapytał
Milena: Nie.. A o czym myślisz? -zdziwiła się
Marco: A może mały Nico... będzie miał braciszka, albo siostrzyczkę? -zasugerował
Milena: Aaaa.. To oto ci chodzi!
Marco: Więc?
Milena: Nie jestem w ciąży.. To był Justyny test ciążowy. -wyjaśniła
Marco: Jak to Justyny skoro w twojej łazience? -zdziwił się
Milena: Przyszła do mnie i zapytała czy mam test, to jej dałam i zrobiła go w łazience.. Widocznie zapomniała o nim i tak jakoś wyszło.. Wybacz Marco. -opowiedziała
Marco: Czyli nie będziemy mieli małego, rozkosznego dzieciaczka? -zasmucił się
Milena: A Nico? Nico też jest naszym najsłodszym skarbem.. -wspomniała
Marco: Ale ja chcę mieć gromadkę smyków..
Milena: Jeszcze zobaczysz.. Niedługo będziemy mieli tyle dzieci ile będziesz chciał! -pocałowała go w policzek
Marco: Naprawdę? -uśmiechnął się
Milena: Naprawdę, obiecuję ci. -westchnęła
Marco: A gdzie mój Bursztynek? -zapytał
Milena: Bursztynek jeszcze śpi. Ale jak się obudzi to przyprowadzę go tu.
Marco: Chodź, połóż się obok mnie, tak bardzo za tobą tęsknię. -odpowiedział



******


Tymczasem Mario siedział przy łóżku Justyny, dziewczyna miała się za kilka minut obudzić. Chciał być przy niej i ją wesprzeć, być może w najtrudniejszym jej okresie w życiu. Wiedział że to może być trudne, ale nie chciał się poddać i przy okazji jej stracić. Kochał ją.
Nagle dziewczyna się delikatnie poruszyła, po czym lekko uchyliła powieki i się uśmiechnęła widząc Mario.


Mario: Cześć kochanie. -położył dłoń na jej ręce
Justyna: Co się stało? -zapytała cicho
Mario: Jesteś w szpitalu, miałaś wypadek, ale nie myśl już o tym. -westchnął
Justyna: A co z dzieckiem? -powiedziała ze łzami w oczach
Mario: Z Nico wszystko okej, tylko czekać aż go Milena zabierze do domu. -uśmiechnął się
Justyna: Ale ja jestem z tobą w ciąży.. Mario.. -powiedziała głośno
Mario: W ciąży? Przecież Milena jest w ciąży! -zdziwił się
Justyna: To był mój test..
Mario: Czyli będę tatą? -zapytał
Justyna: Jeśli ono żyje.. -odpowiedziała

Mario pragnął wszystko wyjaśnić i pośpiesznie udał się do doktora, który operował dziewczynę. 


Doktor: Słucham pana?
Mario: Chcę się dowiedzieć czy moje dziecko przeżyło operację.. -odpowiedział
Doktor: Płodowi nic nie jest.. Co innego z panią Justyną.. -westchnął
Mario: Co jej jest? -zapytał
Doktor: Jeśli jest w ciąży to.. Trzeba będzie jej przygotować wózek inwalidzki. Chyba że usunie ciąże, wtedy od razu możemy znów przeprowadzić operację żeby mogła chodzić. -wyjaśnił
Mario: Czyli wszystko przez to dziecko.. -stwierdził
Doktor: Można powiedzieć że tak. Teraz pani Lubomirska musi sama zdecydować. -odpowiedział
Mario: Aha.. Dziękuję za informację. -powiedział mało usatysfakcjonowany


******



Kiedy Marco miał operację, Milena postanowiła iść z małym Nico po czekoladkę do automatów. Kiedy już odchodziła z chłopcem trzymając go mocno za rączkę, zauważyła w drzwiach wejściowych rodziców Justyny. Wiedziała że to może wróżyć kłopoty, tym bardziej że nie byli w najlepszym humorze.
A wieść że dziewczyna jest w ciąży i może zostać niepełnosprawna pogarszała całą sytuację. 
Postanowiła się jednak miło przywitać, ponieważ chciała jakoś załagodzić sytuację.


Milena: Dzień dobry. -powiedziała po polsku
Matka: O.. Dzień dobry Milena. -odpowiedziała
Ojciec: Zobaczymy czy taki dobry. -westchnął
Milena: Państwo do Justyny? -westchnęła
Ojciec: Zgadza się, wiesz może gdzie jest? -zapytał
Milena: Leży na górze w piątce. -odpowiedziała
Matka: Słodkiego masz synka. Nico prawda? -uśmiechnęła się
Milena: Tak.. Dziękuję.
Nico: Mama.. Cio ta pani kce? -zapytał po niemiecku
Milena: Nic kochanie. To mama cioci Justynki. -odpowiedziała
Nico: Ahaaa.
Ojciec: A co maluszek nie mówi po polsku? -zdziwił się
Milena: Nie ma takiej potrzeby.. Jest Niemcem i w ćwierci Francuzem. Nie zamierzam go uczyć polskiego, jeśli będzie chciał sam się nauczy. -wspomniała
Ojciec: Rzeczywiście.. Ciągle twierdzę że jesteś Polką. Przyzwyczajenie. -odpowiedział
Milena: Nic nie szkodzi.



___________________________________________________________________


Napisałam :) Mam nadzieję że jest w sumie ok.
Tamtego bloga zakończyłam, ale tego dalej prowadzę i mam nadzieję że tak będzie dalej. Zastanawiałam się nad pisaniem bloga o Legii, ale pewnie nikt by nie czytał. :c
To do następnego :) Chyba w wtorek, albo później ;) 

środa, 25 września 2013

ROZDZIAŁ 44

Cała zapłakana i wstrząśnięta Milena weszła do szpitala gdzie leżała cała trójka, bała się niesamowicie. Przy wejściu na poczekalni siedział Mario. Podeszła do niego i zobaczyła jaki on jest równie wstrząśnięty tym wypadkiem co ona. Usiadła obok niego i postanowiła się czegoś dowiedzieć..


Milena: Mario.. Gdzie oni są? -zapytała
Mario: Justyna jest na sali operacyjnej, Marco leży na górze, a mały Nico.. -wybuchł płaczem
Milena: Co Nico? Co z nim? -przestraszyła się
Mario: Doktor poszedł mu założyć gips na złamaną rączkę. -wyznał
Milena: Boże.. Idę do niego.


Milena naprawdę zaczęła się bać o zdrowie swojego rocznego synka. Ciągle gnębiła się tym że mogła zatrzymać przy sobie chłopca, wmawiała sobie przez całą drogę że jest okrutną matką, że jest zła i nie nadaje się na mamę, tak wspaniałego chłopca. Czasem zastanawiała się czemu nie oddała go już wcześniej do adopcji, ale potem wyobrażała sobie rozpacz Marco i Nico, co ją odprowadzało od tego głupiego pomysłu.
Idąc białym  korytarzem zobaczyła Nico dreptającego z pielęgniarką, która trzymała go za rączkę. Widocznie ucieszył się że widzi mamę, bo odruchowo się uśmiechnął i podbiegł do niej. Przytulił się do jej bioder, zrobił by to jeszcze mocniej gdyby nie gips usztywniający jego rękę. Milena przykucnęła przed nim, pogłaskała go po główce i pocałowała delikatnie w czółko.


Nico: Mamusiu psyjechałaś! -uśmiechnął się
Milena: Przyjechałam specjalnie dla ciebie maluszku.
Nico: A byłas u tatusia? -zapytał
Milena: Nie jeszcze, ale jak pani pielęgniarka pozwoli to pójdziemy razem. -spojrzała chłopcu w oczy
Nico: Zgoodzi sie! -powiedział pewnie
Milena: A rączka boli? -zobaczyła duży gips na jego rączce
Nico: Boji, aje cojaz mniej. -powiedział cichutko
Milena: To dobrze że coraz mniej. Jesteś bardzo dzielnym synkiem. -pocałowała go w policzek
Nico: Wiem o tym! -powiedział dumnie
Milena: Przepraszam panią, czy mogę iść z synem do taty? -zapytała
Pielęgniarka: Oczywiście, ale zaraz potem niech wraca do sali. -odpowiedziała życzliwie
Milena: Dziękuję.
Pielęgniarka: Proszę. -odpowiedziała
Milena: To co idziemy do tatusia? -zapytała chłopca
Nico: Taaak! -pisnął szczęśliwy


Nico był wniebowzięty tym że mama tak bardzo się nim opiekowała, a najbardziej tym że przyjechała do szpitala do niego. Obawiał się jej początkowej reakcji, że może go skrzyczeć, ale wiedział że mamuśka jest bardzo wyrozumiała. Teraz najbardziej zamartwiał się stanem tatusia...
Marco leżał sam w sali, tak bardzo samotnie jeszcze się nigdy nie czuł. Dookoła szare ściany i jego obolała noga w której utkwił mały kawałek szkła, przez co nie mógł poruszać lewą nogą.
Nagle do sali ktoś zapukał, krzyknął że można wejść i do sali zajrzał malutki Nico ubrany w szpitalne ciuszki a zaraz za nim jego ukochana mama, czyli Milenka. Przywitali go szczerymi uśmiechami, a mały Nico wepchał się na łóżko, gdzie leżał Reus.


Marco: Moje perełki przyszły! -ucieszył się
Nico: Nie jeśtem pelełko! Jeśtem Nico! -sprzeciwił się
Marco: Oj maluchu, jak dla mnie jesteś małym... Bursztynkiem! -zaśmiał się
Nico: Bulstynkiem! -powtórzył za ojcem
Milena: Widzę że humor dopisuje. -stwierdziła
Marco: A dopisują! -potwierdził
Milena: Justyna ma teraz operację. -wspomniała
Marco: Ja mam jutro, nie jest tak tragicznie, ale w przypadku Justyny to co innego. -westchnął
Nico: Tato! A wies ze ja mam gips! -pochwalił się
Marco: Naprawdę? Jaki fajny! -zaśmiał się
Nico: I jeśtem dzielnym sinkiem!
Marco: Bardzo, bardzo dzielnym! -pogłaskał dziecko po głowie


Nagle do sali weszła pielęgniarka i zabrała ze sobą Nico na badania, Milena też chciała iść, ale kobieta się nie zgodziła na obecność dorosłych, ponieważ takie obowiązywały przepisy w Niemczech. Kirchner została sama z Reusem.


Milena: Mógłbyś mi teraz powiedzieć jak to się stało? -zapytała
Marco: A co ja mam ci mówić.. Jakiś idiota mi wyjechał znad przeciwka, a ja nie zapanowałem nad kierownicą i uderzyłem w drzewo. Nie chcę mi się o tym mówić. -machnął ręką
Milena: I jechaliście bez pasów! -domyśliła się
Marco: Przypiąłem małego!
Milena: A ty i Justyna?! Przecież mogłeś ich wszystkich pozabijać i siebie w dodatku! -zaczęła lamentować
Marco: Ale żyjemy! -zaczął się bronić
Milena: Głupi ma zawsze szczęście.. -prychnęła
Marco: W miłości najbardziej! -zaśmiał się
Milena: Ja ci dam miłość! Ty debilu jeden, ty!
Marco: Oj no chodź tu! Morelko... -zaśmiał się
Milena: Weź Marco! Nie wygłupiaj się! -zganiła go
Marco: Chodź się chędożyć!
Milena: Debilu! To jest szpital, a poza tym mam okres! -westchnęła
Marco: Co to za marynarz, który Morza Czerwonego nie przepłynie! -zażartował
Milena: Wariat! -pocałowała go w czoło
Marco: Czy ten świat bez wariatów, byłby coś wart?




******




Kilkanaście minut później Mario dalej siedział na poczekalni, czekając aż operacja Justyny się zakończy, miał nadzieję że pomyślnie. Tymczasem Milena postanowiła wrócić do mieszkania po jakiegoś misia dla Nico, który twierdził uparcie że nie zaśnie bez misia.. Kiedy akurat przechodziła zauważyła Mario i postanowiła go podnieść na duchu..


Milena: Nie martw się Justynka jest twardą kobietą. Będzie dobrze. -uśmiechnęła się
Mario: Mam taką nadzieję.. Lekarze powiedzieli że może wylądować na wózku.. Nigdy sobie tego nie wybaczę.. Po co ja jej wysłałem tego sms'a, byłem lekkomyślny. -wyznał
Milena: Wierzę w nią, ona się nie podda. Pomogę jej. -odpowiedziała
Mario: Jeśli wyląduje na wózku, to przenoszę się do Dortmundu. -postanowił
Milena: Ale za jaką cenę.. A co jeśli nie? Zostawisz ją tu? -zdziwiła się
Mario: Zabiorę ją ze sobą i nigdy jej nie zostawię samej. -westchnął
Milena: Justyna to szczęściara.. Ma tak wspaniałego faceta, dla mnie Marco nigdy by się tak nie poświęcił..
Mario: Skąd wiesz? On cię tak kocha.. Wspominał że jesteś w ciąży. To prawda? -zapytał
Milena: Skąd ten pomysł?! Przecież nie jestem w ciąży! -sprzeciwiła się
Mario: Mówił że znalazł wczoraj w twojej test ciążowy na którym był pozytywny wynik. -tłumaczył



________________________________________________________________________



Mała prośba! :) Jak byście byli tak mili to podajcie przy komentarzach do rozdziału link ze swoimi opowiadaniami, bo mi zaginęły.. :(
Z góry dziękuję! :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! ;)