sobota, 31 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 37

Było już popołudnie, a Milena wylegiwała się w łóżku razem z Marco. Czuli się szczęśliwi że w końcu są razem i już nikt im nie przeszkodzi, no może Leo jeśli okaże się że Nico to jego syn. Ale to było nieważne, bo Reus był pewien że to jego dziecko.


Marco: Milenka.. -zaczął
Milena: Słucham? -zapytał
Marco: Już nigdy cię nie zostawię, chcę być z tobą i naszym maluszkiem. -odpowiedział
Milena: Wiesz jak będzie się cieszył? -uśmiechnęła się
Marco: Oj wiem. Ja też się tak cieszę! -zaśmiał się
Milena: No to, to już zdążyłam zauważyć.
Marco: Chcę powiedzieć całemu światu że jesteś moją ukochaną. -westchnął
Milena: Nie jeszcze nie. -westchnęła
Marco: Czemu? -zdziwił się
Milena: Muszę zdobyć pracę, a powiedzieli że nie mogę być z żadnym piłkarzem. -wytłumaczyła
Marco: Jakie głupie zasady! -oburzył się
Milena: No wybacz Marco, ale jak ją zdobędę zrobisz co zechcesz. -oznajmiła
Marco: Nie martw się, będziesz najlepszą dziennikarką sportową, której chętnie będę odpowiadał na wszystkie pytania. -przytulił ją
Milena: Na wszystkie? -uśmiechnęła się
Marco: Na wszystkie kocie. -potwierdził
Milena: Kocham cię. -pocałowała go w policzek


Po chwili rozległ się głośny dzwonek, Reus złapał za spodnie, a Milena szybko założyła swój szlafrok i kapcie.


Marco: Kto to? -zdziwił się
Milena: Pewnie twoja mama, poprosiłam ją żeby zajęła się dzisiaj małym, bo idę na rozmowę kwalifikacyjną o pracę. -wytłumaczyła
Marco: Nie mogłaby przyjść trochę później! -lamentował
Milena: Reus! Nie marudź! -wyszła z sypialni


Kiedy otworzyła drzwi, okazało się że tak jak się spodziewała matka Marco. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z torbą pełną zabawek dla małego łobuziaka, wparowała do mieszkania. Akurat z sypialni wyszedł jej syn Marco, zapinając sobie pasek od spodni, trochę się zdziwiła, ale też przyjęła ten fakt z radością.


Matka: Cześć Marco. -zachichotała pod nosem
Marco: Cześć mamo. Co ty tutaj robisz? -zapytał
Milena: To ja pójdę się przebrać, bo chyba w samym szlafroku nie pójdę.. -westchnęła
Matka: No ja bym się oto też i ciebie zapytała. -uśmiechnęła się
Marco: Oj mamo no! Tobie to trzeba chyba wszystko jak na tacy! -poddał się
Matka: Czyli się nie poddałeś i dalej chcesz z nią być. -stwierdziła
Marco: No mamy już dziecko.. I ja już nie robię się coraz młodszy, ja chcę być przy niej i Nico. -tłumaczył
Matka: O jedno cię proszę, nie zrób jakiejś głupoty. Taka dziewczyna to skarb. -westchnęła
Marco: Wiem mamuś. Kocham ją i ona mnie też. -wyznał
Matka: Czekamy aż ją nam przedstawisz jako swoją narzeczoną. -poklepała go po ramieniu
Marco: Już niedługo. Obiecuję. -uśmiechnął się
Milena: I jak wyglądam? Może być? -wyszła z sypialni


Wyglądała bardzo elegancko, sam Marco nie mógł się napatrzeć. Zazwyczaj ostatnio widywał ją w rurkach, albo jakiejś skromniejszych kreacjach.. A tu taka zmiana.


Marco: Jak dla mnie bomba! -powiedział zapatrzony
Milena: A pani co o tym sądzi? -zapytała nieśmiało
Matka: Zdjęłabym tą biżuterię i założyła zwykły złoty łańcuszek. -odpowiedziała
Milena: Ale ja nie mam... -zakłopotała się
Matka: Marco ma. -uśmiechnęła się
Marco: Ale że ja?!
Matka: No ty. Nosisz przecież taki jeden złoty jeszcze z komunii.. -wspomniała
Milena: A może ja pójdę bez. -stwierdziła
Marco: Nie. Dam ci. -powiedział zdejmując wisiorek
Milena: Nie! Marco! Nie! -krzyknęła
Marco: Ale kochanie..
Milena: Powiedziałam że nie! Bo się obrażę. -zaszantażowała
Marco: No dobrze. -westchnął
Milena: O! Nico się jeszcze obudził.. Muszę iść do niego.. -stwierdziła
Matka: Nigdzie nie idziesz. Ja pójdę, a ty zrób sobie lekki make-up. -poradziła


Dziewczyna stanęła przed lustrem i zaczęła delikatnie malować rzęsy tuszem. Chwilę później przyszedł Marco, objął ją w pasie i położył brodę na jej barku. Milena uśmiechnęła się nieśmiało do lustra i pocałowała go w policzek, aż został ślad po jej szmince na jego policzku.


Marco: Jesteś wspaniała i chcę cię mieć tylko dla siebie. -uśmiechnął się
Milena: Nawet z Nico się nie podzielisz? -zapytała
Marco: Jeszcze to z nim obgadam. -westchnął
Milena: Kochanie weź buźkę, bo cię pudrem usmaruję. -zaśmiała się
Marco: Nie wierzę że to tylko rozmowa o pracę.. -zażartował
Milena: Za półtorej godzinki będę do twojej dyspozycji i naszego brzdąca. -uśmiechnęła się
Marco: A ja za dwie godziny mam mecz z Hannoverem. -przypomniał
Milena: Jak się wyrobię to przyjdę z Nico. -obiecała
Marco: Na pewno się wyrobisz, wierzę w ciebie, poza tym na Idunę masz 10 minut. -machnął ręką
Milena: No to przyjdę.
Marco: Musisz. To jeden z najważniejszych meczów i potrzebuję dodatkowej motywacji. -zaśmiał się
Milena: A ta co była po południu ci nie wystarczy? -zdziwiła się
Marco: To była dopiero zaliczka kocie. -przysunął ją mocno do siebie
Milena: Osz ty niedobry! Ty! -spojrzała mu w oczy


Chłopak zaczął ją namiętnie całować na środku korytarza, nawet nie zauważyli mamy Marco i Nico, który zaczął klaskać na rękach babci. Nagle Milena go odsunęła od siebie, bo to nie była dla niej zbyt komfortowa sytuacja i podeszła do małego chłopca, całując go na pożegnanie.


Milena: Słuchaj się babci. -pogroziła mu palcem
Nico: Splóbuje! -odpowiedział
Milena: Nie spróbuję, tylko na pewno! -uśmiechnęła się
Marco: Niech się wyszaleje, jak mamy nie będzie w domu. -zażartował
Nico: Bede salał! -pisnął radośnie
Milena: Tylko spróbuj, a przyjdzie zły pan i cię zabierze!
Nico: Wujek Leo? -zapytał
Milena: Tak! -zaśmiała się
Nico: To ja bede gzecny! -odpowiedział
Milena: No ja myślę. -westchnęła



 ******


Justyna zaraz po meczu i po kolacji razem z Mario postanowili spędzić ten wieczór razem. Dziewczyna stwierdziła że chce aby ten wieczór był wyjątkowy i zapamiętany przez chłopaka. Kiedy Mario poszedł wziąć szybki prysznic, ona zdążyła pozapalać wszystkie świeczki jakie były w jego domu i znalazła jakieś wykwintne winko. Ubrała się w sukienkę, którą kupiła dziś jeszcze przed meczem i upięła swoje włosy w idealny kok. Po chwili usłyszała drzwi otwierające się od łazienki, to był on. Gdy wszedł do salonu był nieco onieśmielony. Dwukrotnie uniósł swoje brwi w oznace że jest zadowolony. 
Oboje zasiedli do wina i zaczęli je powoli konsumować, w tym czasie Justyna postanowiła mu zadać nurtujące ją od niedawna pytanie..


Justyna: Mario.. Czy ja ci się podobam po tym względem..? -zapytała
Mario: Zależy pod jakim... -westchnął lekko zdziwiony
Justyna: No seksualnym oczywiście.. -odpowiedziała
Mario: No.. Ale wiesz.. Przecież my jeszcze chyba.. Nie.. -zatkało go to troszkę
Justyna: A chciałbyś? -zapytała parząc mu głęboko w oczy
Mario: Oj bardzo! -uśmiechnął się


Automatycznie razem wstali z kanapy, odstawili kieliszki z winem, Mario mocno złapał ją za rękę i powędrowali czym prędzej do sypialni. Gdy już do niej dotarli, przytulił się do niej i musnął kilkukrotnie jej szyję, co przyprawiało Justynę o dreszcze.. Następnie dotarł do jej ust i zaczął coraz bardziej pogłębiać pocałunek, łapiąc ją jeszcze mocniej w talii. Jego ciepłe ręce błyskawicznym ruchem rozpięły jej sukienkę i po chwili została w samej bieliźnie.. Po chwili to już Justyna przejęła inicjatywę, usiadła wygodnie na łóżku wskazując na ukochanego, aby ten podszedł, kiedy już to zrobił zaczęła odpinać jego koszulę, która po chwili spadła na podłogę. Po chwili leżała już pod nim..



******



Borussia Dortmund niestety przegrała z Hannoverem 1:0 po samobójczej bramce Marco Reusa. Milena mimo wszystko chciała pocieszyć ukochanego, wzięła małego Nico na ręce i wyszły na stadion, nikogo już praktycznie nie było poza piłkarzami i ich partnerkami. Akurat dziewczynę zatrzymała Ania Lewandowska, więc Milena postanowiła dać chłopcu chwilę wolności że może jakoś poraczkuje do ojca, który niemalże płakał na murawie.
Chwila nieuwagi, a mały brzdąc podniósł się na rączkach do góry i pomalutku podreptał do taty. Sam Reus nie mógł uwierzyć w to co widzi, że jego syn potrafi już samodzielnie chodzić.


Nico: Tato! Jesteś najlepsy na całym świacie! -przytulił go
Marco: Mój kochany Nico już umie chodzić! -uśmiechnął się
Nico: Umne juz! -powiedział dumny
Marco: Milena! Widziałaś to? -krzyknął
Milena: Co się stało? -zapytała podbiegając do nich
Nico: Umne chodzić! -pochwalił się
Milena: Naprawdę? Jeju! To wspaniale! -przytuliła chłopca
Marco: Nawet nie wiecie jak was kocham. -zaśmiał się
Milena: Wiemy, wiemy!



________________________________________________________________________


Boże.. Co ja mam w tej głowie.. o_O
Napisałam, także teraz idę rzygać tęczą gdzie indziej. :D Oh nie! Szkoła już niedługo.. Umrę, a chcę jeszcze wakacje, chociaż się nudziłam ale chce cię nudzić dalej z Wami! :) Ja nie chce do Liceum, oni mnie zjedzą. :o
     

czwartek, 29 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 36

Marco aż wszystko skręcało ze złości, że mógł nie być biologicznym tatą małego Nico. Był zły, ale najbardziej na siebie że tak okrutnie potraktował Milenę. Był już na dobrej drodze żeby móc z nią być, a tu Leo go tak sprowokował, wiedział że dziewczyna tak łatwo może mu tego nie wybaczyć. Chciał wrócić i ją przeprosić, to było silniejsze od niego.. Po pierwsze nie chciał dawać Leonardo tej satysfakcji że dziewczyna jest na niego zła, a po drugie pragną zawalczyć o dziecko. Dlatego też wrócił do mieszkania.
Postanowił tym razem zapukać, bo zazwyczaj wchodził na chama do jej mieszkania. Drzwi otworzyła mu dziewczyna, na jej policzkach było widać że płakała. Nie była zadowolona z tej racji że wrócił, ale też nie wyrzuciła go z domu. Marco przestąpił próg i mocno ją uścisną bez słowa wytłumaczenia. Milena spojrzała mu głęboko w oczy i złapała go za rękę prowadząc do pokoju gdzie był Leo i Nico.


Leo: A ten co tu robi? -zdziwił się
Marco: Mam prawo tu być, bo Nico to mój syn. -odpowiedział
Leo: Skąd wiesz że to twój syn? Przecież sam twierdziłeś że Milena była z każdym.. -powiedział biorąc małego chłopca na ręce
Milena: Nie masz prawa tak mówić dopóki nie zobaczymy wyników badań. -odpowiedziała spokojnie
Marco: Milena ma racje, a poza tym ja ją kocham i to dziecko więc tak łatwo nie odpuszczę.
Milena: Kochasz mnie? -zdziwiła się
Marco: Najbardziej na świecie. -przytulił ją
Leo: Skoro ją tak kochasz to.. Czemu obrabiałeś jej dupę, a jeszcze niedawno przespałeś się z jakąś tancerką z klubu..? Gdzie byłeś kiedy była w ciąży co?! -zaczął mu wyrzucać
Marco: Mam cię dość! -krzyknął i wybiegł na balkon
Nico: Nie jubie nofego taty! -szturchnął Leo w oko
Leo: Ałaaaaaaa! Ten smarkacz mi wsadził palec do oka!! -krzyknął
Nico: Nalezało sie! -uśmiechnął się
Milena: Oj jak ja go kocham mojego Nico. -zabrała Leonardo małego Nico
Leo: Zobaczysz jeszcze tego pożałujesz! Ty i ten twój Marco! Nico jest moim synem! -krzyknął wychodząc
Milena: Oj sądzę że nie.. -zamknęła za nim drzwi
Nico: Koffam cie mamo. -wyznał
Milena: Przybij piątkę mamusi! -zaśmiała się
Nico: Jupi! -przybił piątkę
Milena: A teraz się pójdziesz pobawić, a mama pójdzie porozmawiać z tatusiem. -uśmiechnęła się
Nico: Tak! -klasnął w dłonie
Milena: No to super!


Gdy dziewczyna wyszła na balkon zobaczyła Marco palącego papierosa, zauważyła że jeszcze nie poradził sobie z nałogiem i z zaistniałą sytuacją. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek z zaskoczenia.


Marco: A to za co? -zdziwił się
Milena: Za to że wróciłeś i powiedziałeś prawdę. -odpowiedziała
Marco: Przepraszam za tą tancerkę.. Byłem pijany. -tłumaczył
Milena: Ale miałeś prezerwatywy? -uśmiechnęła się
Marco: No oczywiście kocie.
Milena: Czy ty zawsze oszczędzasz na prezerwatywach jak się ze mną kochasz? -zażartowała
Marco: No.. Ale i tak wiem że to z tobą chcę spędzić resztę życia zmieniając pieluchy naszym dzieciom. Moich plemników nie zatrzymasz. -zaśmiał się
Milena: Debil! -pacnęła go łokciem
Marco: Ale jaki kochany!
Milena: Rzuć te papierosy, zrób to dla mnie i Nico. -odpowiedziała
Marco: Dla ciebie choćby zaraz! -uśmiechnął się
Milena: Nie dasz rady! Potrzebujesz czasu.. Chodźmy do mieszkania, bo jest zimno. -westchnęła
Marco: Mam nadzieję że ty już mi zaufałaś..
Milena: Już dawno Reus. -przytuliła go
Nico: Psytulanki! Ja tez! -krzyknął
Marco: Ty masz ode mnie w gratisie mój kochany za to szturchanie Leo. -wziął go na ręce
Milena: Przytulajcie się, a ja idę zrobić kąpiel dla naszego małego bohatera! -pogłaskała małego chłopca
Nico: Tato..
Marco: Tak maluszku? -zapytał
Nico: A cio jeśli moim tatusiem bedzie Leo, a ty nie? Nje bedzies mie jus tak koffał? -posmutniał
Marco: Zawsze będę cię kochał, jesteś moim małym słoneczkiem. -uśmiechnął się
Nico: A bede mógł mófić ci tata?
Marco: Oczywiście! -pocałował go w czoło
Milena: Nico! Kąpiel ci już mama zrobiła! Chodź słodziaku. -wzięła go na ręce
Marco: A ja mogę popatrzeć? -zrobił maślane oczy
Milena: Jasne chodź! -uśmiechnęła się


Marco i Milena lepiej się bawili niż ich mały synek. Po umyciu malca podłoga była strasznie mokra, dziewczyna chciała iść wytrzeć dziecko więc dała mopa Marco, który zaczął skakać po łazience udając "Baba jaga na mopie". Może przedstawienie by się udało, gdyby się nie przewrócił się i walnął się mocno w głowę. Na szczęście miał mocną głowę, więc był tylko mały guz. Usiadł w kuchni i mało się nie popłakał z bólu, jak mu Milena przykładała lód do głowy.


Marco: Ałaaaaaa! To boli! -krzyknął
Milena: To co ci odbiło żeby się bawić w łazience mopem po śliskiej podłodze?! -zapytała zła
Marco: No co!? Nie wolno mi?
Milena: Wolno, wolno ale z jakim skutkiem! -westchnęła
Marco: Oj nie bądź już zła! Chodź na kolanka Morelko! -uśmiechnął się
Milena: Już idę dzieciaku! -zaśmiała się
Marco: Nie jestem dzieckiem! Ty jesteś! -sprzeciwił się
Milena: Ja dziecko!? Weź spadaj! -fochnęła się
Marco: Uwielbiam jak mi siadasz tak na kolanach i cię przytulać. -westchnął
Milena: Też to uwielbiam Reus. -pocałowała go w policzek
Marco: A co robi nasz mały bohater? -zapytał
Milena: Robi sobie drzemkę. -odpowiedziała
Marco: To co my też? -robił tą swoją zboczoną minę
Milena: Jeszcze się pytasz?! Hahahaha! -zaśmiała się




******




Tymczasem w Monachium Justyna wyrwała Mario na zakupy. Jak to dziewczyna chciała wiedzieć co gdzie jest i mieć ze sobą tragarza. Mario również lubił zakupy, ale takie raczej dla facetów, typu kupowanie nowych korków, albo jakiś dresów. Tym razem musiał pomóc jej w doborze sukienki.
Miał do wyboru albo miętowa, albo zielona. Dla niego oba kolory były takie same..


Justyna: Która? Zielona czy miętowa? -zapytała
Mario: A co to za różnica? -zdziwił się
Justyna: No kolorem oczywiście. -westchnęła
Mario: To weź dwie! -odpowiedział
Justyna: Ale Mario! Nie stać mnie na dwie! -tłumaczyła
Mario: To ja ci je kupie. 
Justyna: Nie! Ty przyjechałeś żeby mi pomóc, a nie sukienki kupować! -sprzeciwiła się
Mario: I co z tego!? -odpowiedział
Justyna: A to że kupie sobie sama! Nie potrzebuję łaski!
Mario: Nie robię ci łaski! Ja cię kocham, dlatego też ci kupię tą sukienkę. -wyznał
Justyna: Słucham? -zdziwiła się
Mario: Kupię ci tą sukienkę. -powtórzył
Justyna: Ale to wcześniej.. -uśmiechnęła się
Mario: Że nie robię ci łaski?
Justyna: Powiedziałeś że mnie kochasz. -odpowiedziała zadowolona
Mario: No kocham cię. -szepnął cicho
Justyna: Wiedziałam że coś ukrywasz, dlatego cię wzięłam na zakupy. -pocałowała go w policzek
Mario: Czyli to był podstęp.. -stwierdził
Justyna: Można tak powiedzieć.. Ale też cię.. No wiesz.. No.. -szepnęła do niego
Mario: To idziemy to uczcić? -zaśmiał się
Justyna: Nie mamy na to czasu! Teraz wybieraj sukienkę, a potem mam mecz. -pośpieszała go
Mario: No to niech będzie ta miętowa. -poddał się
Justyna: Dobry wybór. -uśmiechnęła się
Mario: Się wie!


Mecz zakończył się remisem Legii z Bayernem Monachium 1:1. Jeden z nich to był karny po faulu na Justynie. Po meczu szczęśliwa Justyna poszła razem z Mario na kolacje, na którą to on sam ją zaprosił.



___________________________________________________________________


Miało być w środę, a dodałam dzisiaj, bo jestem w szpitalu. -.- Pisałam to od poniedziałku i jakoś wyszło chyba.. Kolejny pewnie we wrześniu, albo jeszcze w sierpniu. :) To do zobaczenia. 

niedziela, 25 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 35

Marco na siłę zapędził dziewczynę do łóżka. Dziewczyna martwiła się dosłownie o wszystko, czy może mały Nico nie płacze, albo czy wyłączył telewizor.. Robiła sama sobie wyrzuty sumienia. Reus oczywiście zapewniał że wszystko jest w normie, tylko niech ona położy się do łóżka, bo jest przeziębiona.
Chłopczyk chciał mamę pocieszyć dlatego też, pragnął jej przeczytać bajeczkę. Jednak nic z tego nie wyszło, bo nawet jej porządnie nie potrafił otworzyć.


Milena: Marco! Nico potrzebuje twojej pomocy! -pogłaskała dziecko po głowie
Nico: Aje ja ci mogie opowiedzić  co w niej biło. -tłumaczył
Milena: Naprawdę? Z chęcią posłucham! -uśmiechnęła się
Marco: Milenka! Nie przytulaj go! Chyba nie chcesz go przeziębić! -wparował do pokoju
Nico: Aje tato.. Ja koffam mame. -odpowiedział
Marco: Wiem, ale mama jest chora. -wziął dziecko na ręce
Milena: Apsikkkkk! Apsikk!
Marco: Zrobię ci mleko z miodkiem. A ty maluszku.. Mleczko? -zaśmiał się
Nico: Mlecko!
Marco: Jak sobie książę życzy. -uśmiechnął się do chłopca
Milena: I nie zapomnij żeby wcześniej sprawdzić czy nie jest za gorące! -krzyknęła za nimi
Marco: Dobra, a ty leż! -odpowiedział


 Kiedy Marco wrócił z ciepłym napojem, dziewczyna z czerwonym nosem nie miała siły żeby to nawet wziąć do ręki, wyglądała na bardzo zmęczoną. Chłopak usiadł obok niej i spojrzał z politowaniem, Milena się wyszczerzyła, aż Marco się mało nie popłakał ze śmiechu.


Marco: Pij to. -uśmiechnął się
Milena: Nie chce mi się. -odpowiedziała niechętnie
Marco: Nie wygłupiaj się. Przecież nie jesteś małym dzieckiem, chociaż czasem się obrażasz jak mała, słodka dziewczynka.. To ci akurat z wiekiem nie przeszło. -zaśmiał się
Milena: No dobra dawaj to! A Nico położyłeś spać do łóżeczka? -zapytała
Marco: Tak. -powiedział zdejmując koszulkę
Milena: Co ty robisz? -zdziwiła się
Marco: Jesteś przeziębiona, więc ktoś musi cię rozgrzać. -wepchał się pod kołderkę
Milena: Zboczeniec jeden! Swojego domu i łóżka nie masz?! -odsunęła się od niego
Marco: Mam, ale w nim nie ma takiej kobiety jaką mam tu. -uśmiechnął się
Milena: Głupol no! No dobra, ale jutro już śpię sama. -przytuliła się do niego
Marco: O rany! -pisnął
Milena: Jezu! Co się stało? -przestraszyła się
Marco: Nie jestem przyzwyczajony że nie śpię sam.. Może dlatego.. -odpowiedział
Milena: Dlatego? -zaśmiała się
Marco: Dlatego tak na mnie działasz. Tak mnie pobudzasz. -stwierdził
Milena: Wow.. Twórcza myśl. -uśmiechnęła się
Marco: Morelka.. A ty mnie kochasz? -zapytał
Milena: No Nico cię bardzo kocha, uwielbia tatusia, który tak się o niego troszczy. -westchnęła
Marco: Ale pytam czy ty coś do mnie czujesz..
Milena: No wiesz.. Jesteś ojcem mojego synka, więc.. Można powiedzieć że.. -nie mogła się wysłowić
Marco: Czyli jednak.. -zaśmiał się
Milena: Idź już spać!
Marco: Śpij dobrze, żebyś mi jutro wyzdrowiała. -pocałował ją w policzek
Milena: Dobranoc. -odpowiedziała


Przez całą noc dziewczyna przeleżała obok chłopaka tyłem do niego i nie mogła zasnąć, myślała nad tym co powiedziała Reus'owi. Tak samo Marco nie mógł spać, ponieważ też zastanawiał się co chciała mu powiedzieć dziewczyna. Rano jednak Milena zasnęła, tak samo jak Marco ale ten pospał półtorej godzinki i musiał wstać, bo chciał zrobić dla niej śniadanko do łóżka.
Po kilkunastu minutach prawie wszystko było gotowe, no poza naleśnikami.. Nagle mały Nico się obudził i zaczął płakać i ogólnie narobił hałasu, Marco musiał w te pędy rzucić wszystko i iść do dziecka.
Wiedział że ubrać chłopca nie jest w stanie, dlatego też zabrał go ze sobą do kuchni, gdzie spaliły się na wiór te naleśniki. Usadził Nico w krzesełku i zaczął wietrzyć mieszkanie. Po czym zrobił maleństwu zupkę.


Nico: To jeśt błeeee! -przewrócił talerzyk
Marco: Nico! Nie! Nie wolno tak! -krzyknął
Nico: Nie jubie malchefki, tyjko bzioskwinkowo! -odpowiedział
Marco: Ojej.. Mój błąd.. No dobrze, zaraz tatuś ci zrobi brzoskwiniową. -westchnął
Nico: A cemu mama mi nie zlobi? -zapytał
Marco: Bo mama jeszcze śpi.
Nico: A ti lobis dla mamusi śniadanko? To ja kce tez pomóc. -klasnął w rączki
Marco: No to zaraz mamusi zaniesiemy tacę, złap tatusia za szyję. -schylił się
Nico: Tak! Tak! Tak! -złapał do za szyję po czym się wdrapał na niego i usiadł mu na barana
Marco: No to trzymaj się mocno i idziemy do mamy. -wziął tacę z jedzeniem


Po chwili już byli u Mileny w sypialni. Dziewczyna akurat była już obudzona, a wszystko przez wrzaski z kuchni i przez zupki. Zdjęła chłopca z Marco i mocno przytuliła do siebie, mały uwielbiał przytulasy od mamy.  W jej ramionach mógł czuć się bezpiecznie.


Nico: Zlobiliśmy ci śniadanko. -uśmiechnął się
Milena: O! Dziękuję! -pocałowała dziecko
Marco: Kto zrobił ten zrobił.. -prychnął
Milena: Moje pracusie z samego rana, chodź Marco tobie też się należy buzi. -zaśmiała się
Marco: Nadchodzę! -poczuł krótki pocałunek w policzek
Nico: A tejaz jedz, bo bedzie zimne!
Marco: Były też naleśniki, ale się niestety zwęgliły, przez tego pana bo strasznie denerwujący był! -uśmiechnął się
Nico: Nie jubie malchefki! -sprzeciwił się
Milena: Dałeś mu marchewkę? Przecież on nie może jej jeść! Jest na nią uczulony! -skarciła go
Marco: Skąd mogłem wiedzieć? -bronił się
Milena: Nico? Dobrze się czujesz? -dopytywała
Nico: Tjoske mie bzusio boli. -odpowiedział
Milena: Trzeba mu dać proszek.. Szybko. -wzięła chłopca na ręce i poszła do apteczki
Marco: Przepraszam.. -wyraził skruchę
Milena: Oj nic się nie stało.. -poczochrała mu włosy
Marco: A będzie chciał wziąć proszka? -zapytał
Milena: Co jak co, ale proszki to by wciągał jak odkurzacz. -uśmiechnęła się


Kilka minut później, kiedy sytuacja się nieco uspokoiła, a Milena wzięła chłopca ubrała go i poszła zrobić mu porządną zupkę, Marco poszedł odebrać pocztę ze skrzynki na dole. Gdy ją przyniósł zauważył dużą kopertę, jakby z jakiegoś laboratorium z badaniami. Zapytał się Mileny czy może ją odtworzyć, z czystej ciekawości, dziewczyna zajęta karmieniem dziecka zgodziła się. Reus nie wiedział co o tym myśleć..


Milena: Co to? -zapytała
Marco: Zanieś Nico, pewnie chce się pobawić. -westchnął
Milena: Ok. -odpowiedziała niosąc dziecko do sąsiedniego pokoju
Marco: Już?
Milena: No już. -powiedziała wracając
Marco: To jest.. Wezwanie na badania w sprawie ustalenia ojcostwa. -odpowiedział
Milena: To ty wysłałeś to wezwanie? -zdziwiła się
Marco: Nie, to Leonardo. On myśli że jest ojcem Nico. -powiedział powoli wpadając w złość
Milena: Ale przecież ja jestem pewna że to ty jesteś tatą chłopca. -tłumaczyła
Marco: Milena.. Ja zaczynam w to wątpić.. -wyznał swoje obawy
Milena: Czy ty twierdzisz że spałam z nim jeszcze po tym co było między nami?! Wiesz co?! Jak możesz tak twierdzić! Jesteś okrutny! -krzyknęła
Marco: Mówię tylko że nie jestem pewien czy Nico to mój syn! -powiedział wściekły
Milena: To jest twój syn! Kur*a mać tak ma być! -syknęła
Marco: A co jak mnie o tym okłamywałaś przez ostatnie 10 miesięcy? -popchnął ją
Milena: Weź spierniczaj stąd! -szturchnęła go
Nico: Tato? Mamo? -usiadł w drzwiach
Marco: Zobaczymy jeszcze. -odpowiedział wychodząc
Nico: Tata!! -krzyknął za Marco


Marco nie wiedział co miał zrobić.. Gdy już otworzył drzwi, zobaczył przed drzwiami Leo trzymającego bukiet czerwonych różyczek i uczesanego jak do I Komunii.. Zdenerwował się jeszcze bardziej i specjalnie potrącił go w przejściu.



______________________________________________________________________


Tak się śpieszyłam że zapomniałam o Mario i Justynie, no cóż w następnym coś wydziergam więcej o nich. :)
No i nie wiem komu dać małego Nico.. :< Leo też się będzie starał xd
To następny może.. w środę? ;D 

środa, 21 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 34

Minęło 10 miesięcy.. Mały Nico rósł w siłę i z tygodnia na kolejny zaczynał przypominać swoim zachowaniem swojego ojca, Marco. Milena stwierdziła że nie wróci do piłki nożnej, ze względu na dziecko, postanowiła sobie znaleźć jakąś możliwą pracę, taką w której mogłaby zajmować się małym, ale też związaną z footballem, poza tym znalazła sobie chłopaka, jednak on nie lubi chłopca, a o Marco nic nie wie. Reus natomiast razem z nowym sezonem musiał coraz rzadziej spotykać się z dzieckiem, mimo że Milena znalazła sobie jakiegoś nowego lowelasa to on dalej się nie poddaje i startuje do niej, mały Nico nawet mu w tym pomaga. Jego stosunki z Mileną polepszyły się, a poza tym obiecał sobie że skończy wkrótce z nałogiem, czyli paleniem tytoniu, jednak to jest nieco trudniejsze niż mu się wydaje. Mario bezskutecznie próbuje ściągnąć Justynę do Niemiec, jest w niej zakochany po uszy.. Jednak dalej boi się wyznać swoje uczucie. W Bayernie zdobywa mnóstwo pięknych bramek, nawet prawie został królem strzelców ostatniego sezonu, ale przyjaciel z byłego klubu go uprzedził o jedną. Jednak mimo wszystkiego że gra w tak doniosłym klubie z ogromem trofeów na swoim koncie, to nie daje mu już to takiej przyjemności.. Jego kumpel z Monachium Holger przeniósł się ostatnio do Ajaxu Amsterdam. Teraz poczuł to co Marco, kiedy właśnie on odchodził.
A co u Justyny? Mieszka u rodziców, jest nawet do zniesienia, bo w końcu postawiła na swoim. Ostatnio nawet zaczęła chodzić na terapię, żeby zapomnieć jaką nieprzyjemność Moritz wyrządził jej w Dortmundzie. Poza tym chce odnowić kontakt z Goetze i się z nim zaprzyjaźnić na nowo, oraz wrócić do Niemiec na próbę żeby zobaczyć jak tam jest.
Każdy miał jakieś nowe aspiracje na ten czas..


Milena: Marco? Weź dzisiaj Nico na kilka godzin. -poprosił
Marco: Jasne, a ty co będziesz robić? -zapytał
Milena: Mam obiad z Iwanem.. Zaprosiłam go więc, proszę cię nie schrzań sprawy.. -odpowiedziała
Marco: A czemu nie chcesz żeby mały Nico poznał nowego tatę? -zdziwił się
Milena: Iwan nie lubi dzieci, a poza tym.. Nie zamierzam za niego wychodzić. -stwierdziła
Marco: Jesteś tego pewna? -uśmiechnął się
Milena: Ale to nie znaczy że ty masz jakieś szanse Reus! -zaśmiała się
Marco: Sama ostatnio powiedziałaś że mam 50%.. -powiedział dumny
Milena: Ale jesteś ojcem Nico! -tłumaczyła
Marco: No i super! Kocham tego smrodka! Gdzie on jest? -zapytał
Milena: Bawi się w pokoju obok. -odpowiedziała
Marco: Idę do niego, ale pamiętaj moje 50% jest silniejsze niż tego całego Iwana!
Milena: Tak, tak.. -zignorowała go
Marco: A gdzie mój Nico? Tam jest! -usiadł obok syna
Nico: Tata! Kocham! -klasną w dłonie
Marco: Też cię kocham, mój mały! -uśmiechnął się
Nico: Dzie mama? -zapytał
Milena: Mama już idzie słońce! -krzyknęła z kuchni
Marco: A chcesz dzisiaj spędzić popołudnie z tatusiem? Co? -zapytał
Nico: A mama?
Marco: No mama nie może.. Ale na pewno kiedyś pójdziemy we trójkę! -zapewnił
Nico: Aha. -wrócił do zabawy
Milena: To co? Idziecie? -zapytała
Marco: Tak.. A kiedy ten cały Iwan zamierza przyleźć? -zapytał niechętnie
Milena: No za jakieś pół godzinki. -spojrzała na zegarek
Marco: To co Nico? Ubieramy się, obiecałem że pokażę cię wujkowi. -wziął chłopca na ręce
Milena: Którego wujka? -zdziwiła się
Marco: Do Roberta idziemy na piwko. -zaśmiał się
Milena: Ja ci dam piwko! Tylko spróbuj przy dziecku pić, a potem jeszcze prowadzić! -powiedziała zła
Marco: Nie martw się, żartowałem.. Poza tym Anka będzie nas pilnować. -stwierdził
Milena: No Nico, dasz mamusi buziaka? -zapytała
Nico: Wstydzie sie! -powiedział zakłopotany
Milena: Czemu? Jeszcze dzisiaj rano dałeś mi takiego buziaczka! Będzie mi przykro -westchnęła
Nico: Aje tata pofiedział ze to wstyd dawac buzi mamie, bo jeśtem juz duzy! -tłumaczył
Milena: Nie słuchaj taty.. Tata często mówi różne głupie rzeczy. Dla mnie jesteś jeszcze dalej 10miesięcznym chłopczykiem, którego bardzo kocham. -uśmiechnęła się
Nico: Naplawde? -zapytał
Milena: Naprawdę, a teraz daj buziaka! -przytuliła dziecko
Nico: To dam! -pocałował Milenę w policzek
Milena: Dziękuję bardzo! -uśmiechnęła się
Marco: A ja mogę? -zapytał
Milena: Tobie się nie należy, bo powiedziałeś małemu że to wstyd! Więc nie zgadzam się! -odpowiedziała
Marco: I tak zmienisz zdanie, co do naszych pocałunków! -machnął ręką



******



Zmęczony po treningu Mario postanowił iść do szatni i przy okazji wziąć prysznic. Pod drodze zauważył że na Allianz Arenę przyjechał autobus wiozący piłkarki z jednej z Polskich drużyn. Z ukrycia obserwował jak opuszczają go dziewczyny, nagle usłyszał znajomy chichot zza pleców. Powoli się odkręcił i zobaczył śmiejącą się z niego Justynę. Troszkę się zawstydził, ale za chwilę dziewczyna mocno go uścisnęła, w końcu nie widzieli się ponad 10 miesięcy..


Mario: Justyna? Co ty tu robisz? -zdziwił się
Justyna: Gram jutro sparing przeciwko Bayernowi.. A co nic nie wiesz?
Mario: Wiesz.. Ja tam się do damskiej drużyny nie pcham.. -stwierdził
Justyna: Rany jak się zmieniłeś.. Urosłeś! -uśmiechnęła się
Mario: No ty też, włosy ci się rozjaśniły! -zażartował
Justyna: Nie rozjaśniły, tylko stoimy na słońcu! -zaśmiała się
Mario: A jak tam w Warszawie? Wszystko dobrze? -zapytał
Justyna: Wydaje mi się że tak.. Rodzice jakoś się nie czepiają, dali mi spokój, więc chciałabym wrócić choć na trochę do Borussii, albo zostać fotografką. -odpowiedziała
Mario: To dobrze.
Justyna: A jak tam w Dortmundzie i u ciebie? -zapytała
Mario: No w Dortmundzie nie byłem już pół roku, ale często do nich dzwonię.. Mały Nico nauczył się już trochę mówić, ale jeszcze raczkuje, Milena szuka pracy, a Marco nadal walczy o nią. -westchnął
Justyna: A co u ciebie? 
Mario: Zostałem sam.. Bez przyjaciół i nie mam się komu wygadać. -odpowiedział
Justyna: Masz mnie, Marco i Milkę! Jesteśmy razem! -złapała go za rękę
Mario: Ale ja potrzebuję kogoś tu.. na miejscu.. Kogoś kto by przytulił, dał buziaka, uśmiechnąłby się.
Justyna: Jak chcesz dostaniesz ode mnie buzi, ale nie przepuść. -uśmiechnęła się
Mario: Naprawdę? -poprawił mu się humor
Justyna: Proszę! -pocałowała go w policzek


Miłe uczucie, ale krótkie. Nie tego się spodziewał.. Chciał ją pocałować jeszcze raz.. Namiętniej.. Pragnął aby to ona była z nim w Monachium i tuliła się do niego do końca życia, ale też nie należał do romantyków, więc trochę się wstydził jej o tym powiedzieć.



******



Marco i mały Nico, który grzecznie siedział mu na rękach przechadzali się ulicami Dortmundu.. Traf chciał że zaczął padać deszcz i musieli wrócić do domu, a w mieszkaniu Mileny był Iwan.. Nie chcieli narobić jej obciachu, ale obaj nie mieli gdzie się schować, a kurtek nie mieli. Więc szybciutko uciekli do bloku.
Chcąc nie chcąc musieli wejść do mieszkania, gdzie siedziała sobie para delektując się obiadem. Kiedy Milena zobaczyła mokrego Marco z chłopcem na rękach, poderwała się od stołu, przepraszając zdziwionego Iwana. Wzięła chłopca i poszła z nim do łazienki, zostawiając Marco w pokoju razem z Iwanem.. Reus usiadł przy stole, nałożył sobie jedzenie na talerzyk i zaczął jeść.


Iwan: Przepraszam.. Ale kim pan jest? -zdziwił się
Marco: Tatą.. -odpowiedział
Iwan: Czyim?
Marco: No Nico oczywiście. -westchnął
Iwan: Aha.
Marco: A pan? Jak się pan nazywasz? -zapytał
Iwan: Jestem Iwan Castanelli z Mediolanu. -odpowiedział dumnie
Marco: Numer pesel?
Iwan: A po co to panu? -zakpił
Marco: Odpowiadać, jak jesteście pytani! -powiedział wściekły
Iwan: Pan wybaczy, ale mam za godzinę samolot do Włoch.. Nie chcę się spóźnić. -próbował się wymigać
Marco: Ale zaraz Milena przyjdzie. -próbował załagodzić sytuację
Iwan: Proszę ją ode mnie pozdrowić! -powiedział wychodząc
Marco: No dobrze.
Milena: I już! -powiedziała wychodząc z łazienki razem z Nico
Nico: Dzienkuje mama! -przytulił się
Milena: A gdzie Iwan? -zdziwiła się
Marco: Powiedział że ma samolot więc go nie chciałem zatrzymywać. -uśmiechnął się
Milena: Na pewno go nie przestraszyłeś swoimi głupimi pytaniami o pesel? -zaśmiała się
Marco: No gdzież! -prychnął
Milena: Aha.. Dziwne.. Apsik!! -kichnęła
Nico: Na źdlowie mama! -odpowiedział
Marco: Ohoś.. Mama się pochorowała, do łóżka! -stwierdził biorąc dziecko od niej
Milena: Nic mi nie jest.. Apsik!
Marco: Teraz ja się wami zajmę. Ty do łóżka, a ja z Nico wybierzemy książeczkę do poczytania.
Nico: Pocytamy mamie! -odpowiedział




________________________________________________________________________



Jest I rozdział z drugiej części :D Taki wprowadzający, a już Iwana pogoniłam xd 

To do następnego ;) Liczę na jakieś komentarze.. :P 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zwiastun części 2

Zapraszam do obejrzenia zapowiedzi części drugiej. Rozdział 34 zostanie dodany w środę. Dziękuję! Liczę na szczere opinie dotyczące filmiku, bo to dzieło amatora (mnie) i chciałabym się dowiedzieć, czy może nie zrobiłam jakiegoś błędu.. (np. ortograficznego) :)
Pozdrawiam!



piątek, 16 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 33

Minął długi tydzień, dzisiaj Milena miała wyjść ze szpitala, a dlatego że Nico był wcześniakiem musiała jeździć do szpitala praktycznie co tydzień, czy może coś się nie stało i czy rozwija się prawidłowo. Marco chodził dumny jak paw że ma takiego wspaniałego synka i dziewczynę, która stała się jego przyjaciółką. Chciał czegoś więcej, ale rozumiał że ona musi mu zaufać żeby z nim być, obiecał sobie że jeśli ona będzie chciała z nim być, zostawi dla niej wszystko i będzie z nią.
Postanowił ją odebrać ze szpitala.


Marco: Wszystko wzięłaś? -zapytał
Milena: Chyba tak. -westchnęła
Marco: A Nico?
Milena: O matko! Zapomniałabym! -machnęła ręką
Marco: Mam nadzieję że w twoich rękach będzie bezpieczny, o ile go skądś nie zapomnisz.. -zażartował
Milena: Oj już nie kracz Reus! -powiedziała zła
Marco: Wybacz! Czy jeszcze kiedykolwiek mi wybaczysz? -zaśmiał się
Milena: No wariat! Idę po chłopca, a ty idź już do samochodu.. -uśmiechnęła się


Kiedy poszła po dziecko jego już nie było.. Zdziwiła się i stwierdziła że to pewnie Marco robi sobie z niej jakieś żarty i zapewne już zabrał Nico do samochodu, więc pośpiesznie udała się do auta. Tam dziecka też nie było..


Milena: Marco!? Gdzie jest mały? -zdziwiła się
Marco: No to pewnie zostawiłaś go w szpitalu.. Przecież ja go nigdzie nie zabierałem. -stwierdził
Milena: Ale go tam nie ma. -odpowiedziała
Marco: Jak to nie ma? -zapytał
Milena: No nie ma! Boże.. A co jak go ktoś zabrał? -zaczęła panikować
Marco: Chodź zapytamy się, może zmienili mu inkubator, albo przenieśli do innego łóżeczka..
Milena: Martwię się o niego.. -powiedziała ze łzami w oczach
Marco: Będzie dobrze, moja Morelko. -poklepał ją po plecach


Po kilku minutach rozmówili się z pielęgniarką, która pilnowała tych wszystkich dzieci i powiedziała że jakaś kobieta wcześniej przyszła i zabrała dziecko. Milena doznała szoku i rozpaczy w jednym..  Wiedziała że za tym wszystkim mogła stać tylko jedna osoba.. Jej matka.


Marco: Jak to zabrała?! Przecież nie można dać dziecka od tak, bez przyczyny! -krzyczał
Pielęgniarka: Ja nic nie mogłam zrobić, miała dokumenty i powiedziała ze jest babcią dziecka, a pani pozwoliła jej je zabrać. -odpowiedziała
Marco: To nie lepiej było się nas zapytać, przecież ta kobieta nie jest upoważniona do tego! -powiedział wściekły
Pielęgniarka: Możemy zgłosić sprawę na policję.. -westchnęła
Marco: To na co pani jeszcze czeka? -zapytał zły
Milena: Ona je wywiezie do Francji.. -powiedziała załamana
Marco: Nie martw się kochanie, znajdą go. -przytulił ją
Milena: Co zemnie za matka, która nie może upilnować własnego dziecka.. -powiedziała zła na siebie
Marco: Najlepsza mama pod słońcem, to przeze mnie. Mogłem go wziąć wcześniej. -odpowiedział
Milena: Boję się, co jak ona coś mu zrobi? -spojrzała mu w oczy
Marco: Niech tylko spróbuję, a ją zabiję. Obiecuję ci to. -pocałował ją w policzek
Policjant: Dzień dobry. -wszedł do pomieszczenia



******



Tymczasem Justyna i Mario przygotowywali w nowym mieszkaniu Mileny pokój dla malca. Chłopak majstrował łóżeczko, a dziewczyna kończyła malowanie ścian. Często brakowało im narzędzi, dlatego też biegali z góry na dół do mieszkania Lubomirskiej.


Mario: Justyna, podaj mi śrubokręt krzyżykowy. -zwrócił się do niej
Justyna: A jaki to? -zapytała
Mario: No z krzyżykiem... Albo iksem.. Jak wolisz. -westchnął
Justyna: Czyli?
Mario: O matko! No ten zielony! -powiedział zły
Justyna: Trzeba było tak od razu.. -odpowiedziała
Mario: A młotek masz? -zapytał
Justyna: W mieszkaniu mam.. Ale taki tłuczek do mięsa może być?
Mario: No jak masz to przynieś.. -machnął ręką


Dziewczyna pobiegła na górę i dość długo nie wracała.. Mario zaczął się o nią poważnie martwić, bo chyba zwykły tłuczek to można znaleźć w przeciągu pięciu minut, a nie czterdziestu.. Postanowił tam iść zobaczyć co się dzieje.. Gdy wszedł do jej mieszkania usłyszał cichy płacz dochodzący z kanapy w salonie.
Justyna siedziała w pokoju sama, okryta kocem i płakała. Usiadł obok, a ona zaczęła się od niego odsuwać, po czym uciekła do sypialni gdzie zamknęła się na klucz i tam zaczęła głośniej płakać.
Chłopak podszedł pod drzwi i postanowił się co nie co dowiedzieć. Przecież jeszcze niedawno biegała z radości, że zaraz pod nią zamieszka Milena z dzieckiem.


Mario: Justysia? Co się stało? -zapytał przed drzwi
Justyna: Nic! Wynoś się stąd! -krzyknęła
Mario: Coś zrobiłem źle?
Justyna: Wy wszystko robicie źle! Jesteście tacy fałszywi! Nienawidzę was!
Po tym co mu powiedziała wolał już ją zostawić w spokoju.. Postanowił iść na dół i tam poszukać jakiegoś młotka.. W ogóle nie miał pojęcia o co jej chodzi..
Kilka minut później przyjechał Marco i Milena, bez Nico, co bardzo zdziwiło chłopaka.. Milena kiedy weszła do pokoju dziecka, rozpłakała się i mocno przytuliła się do nowych śpioszków dziecka..
Marco jedynie patrzył z żalem na dziewczynę i sam mało nie pękł..
Zostawili ją samą w pokoju, a sami poszli do kuchni.


Mario: Co się stało? -zapytał
Marco: Matka Mileny porwała dziecko. -odpowiedział
Mario: Jak to się stało? -zdziwił się
Marco: Babka w szpitalu oddała jej dziecko, bez uprzedzenia nas. Teraz Milka się załamała. -wyjaśnił
Mario: Justynę też coś ugryzło. Boję się o nią.. Myślałem że może Milena jakoś z nią porozmawia, ale widzę że sama nie jest w stanie.. -westchnął
Marco: To ja pójdę, w końcu jest moją przyjaciółką. -postanowił
Mario: Jeśli potrafisz.. Ja porozmawiam z Mileną. -odpowiedział
 

Gdy Marco wszedł do mieszkania Justyny, zobaczył że dziewczyna pakuje swoje rzeczy. Nie rozumiał jej, chociaż przeczuwał że coś musiało się złego stać.


Marco: Co ty robisz? -zapytał
Justyna: A nie widać? Wracam do domu. -odpowiedziała
Marco: Czemu?
Justyna: Mam tego wszystkiego dość! -krzyknęła
Marco: Co się stało? Co? Chyba mi możesz powiedzieć.. -poprosił
Justyna: Zgwałcił mnie.. -wybuchła płaczem
Marco: Kto? Mario? Przecież on się boi muchy zabić.. -zdziwił się
Justyna: Nie on! Leitner..
Marco: Zabiję sukinsyna.. -wyszedł z mieszkania


Kiedy wyszedł z mieszkania Justyny po drodze spotkał zapłakaną Milenę i Mario, właśnie szli porozmawiać z Justyną. Byli zdziwieni widokiem zdenerwowanego Marco, chyba za dużo przeżyć jak na jeden dzień, mało mu żyłka na czole nie pękła..

Mario: Co się stało? -zapytał
Marco: No jak to co? Idę się pobić.. -odpowiedział
Mario: Z kim? -zdziwił się
Marco: Z Leitnerem.
Milena: Uważaj na siebie. -powiedziała wchodząc do mieszkania Justyny
Mario: Poczekaj! Idę z tobą! -pobiegł za nim


Gdy Milena weszła do mieszkania Justyny, zastała tam ogromny chaos, porozrzucane ubrania i ją siedzącą i płaczącą na kanapie. Dziewczyna usiadła obok niej i położyła głowę na jej ramieniu.


Milena: Obie nie mamy dziś szczęścia. -westchnęła
Justyna: Jak to? -zapytała
Milena: Moja matka zabrała mi dziecko i gdzieś wywiozła. Czuję że jakaś część mnie umarła. Kocham mojego Nico i chcę żeby był ze mną i Marco. -wytłumaczyła
Justyna: Pomogę ci. Wiem co czujesz, chociaż nie mam dzieci, ale wiem że to dziecko jest dla ciebie ważne.
Milena: Dziękuję. Też bym ci pomogła, ale nie wiem jak.. -odpowiedziała
Justyna: Marco i tak mi już dużo pomógł. Muszę przeprosić Mario, za bardzo na niego naskoczyłam.. On jest wspaniałym przyjacielem. -wyznała
Milena: A jak się o ciebie martwi, jak druga mama! -zaśmiała się
Justyna: Taak.. Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem. -oznajmiła
Milena: Rozumiem, potrzebujesz odpocząć. Ale wróć. -odpowiedziała
Justyna: Wrócę, obiecuję ci to. -przytuliła przyjaciółkę



******



Tymczasem w domu Moritz'a trwała bijatyka, Marco i Mario przeciwko Mo. Miał chłopak szczęście że Lisy nie było w domu. 


Mario: A to za Justynę! -dowalił mu porządnie w nos
Marco: Dobra już wystarczy Goetze. Ale jeszcze raz coś takiego i pamiętaj, Lisa się dowie. -zagroził
Moritz: Czep się lepiej swojej Morelki, czy jak ją tam nazywasz.. -prychnął
Marco: Co ty powiedziałeś?! -krzyknął wściekły
Moritz: Z dziwką sobie dzieciaka zrobiłeś! -krzyknął
Mario: Zostaw go. -próbował odsunąć Marco
Marco: A tak z dziwką! Bo ja kocham tą dziwkę i z tą dziwką się ożenię! -dał mu z pięści w brzuch
Mario: Chodźmy stąd!
Marco: Sam dziwkarz jesteś! Kurwa mać! -krzyknął
Mario: Nie prowokuj go już. -powiedział wyciągając go za drzwi
Marco: Nie będzie mi tu matki mojego dziecka obrażał, smarkacz jeden! -odpowiedział


Pół godziny później, Mario postanowił porozmawiać z Justyną. Dziewczyna postanowiła go przeprosić za swoje zachowanie, od razu się do siebie przytulili i stali przyjaciółmi.


Mario: Następnym razem mów, jakby coś. Mi możesz zaufać. -zapewnił
Justyna: Dziękuję ci Mario. Szkoda że wyjedziesz dzisiaj, akurat godzinę przede mną. -westchnęła
Mario: Guardiola się tam niecierpliwi. Ale jak chcesz to przyjedź kiedyś do Monachium. -uśmiechnął się
Justyna: Na pewno. A może opowiesz mi co zrobiliście Moritzowi!
Mario: No dobra, to było tak..


Milena słyszała przechwałki Mario z sąsiedniego pokoju, jak wychwalał Marco kiedy ten wściekły bronił jej i obkładał Mo. Mówił o nim jak o jakimś wielkim bohaterze. Kiedy dziewczyna postanowiła iść do Marco i mu podziękować, zobaczyła go siedzącego w ciemnej kuchni. Miał łzy w oczach i mocno ściskał serwetę. Pierwszy raz widziała na jego policzku łzy.. Podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu.
On ją delikatnie dotknął w tą rękę i usadził na swoich kolanach. Milena niepewnie spojrzała w jego oczy z których spływała gorzka łza. Tęsknił za małym Nico, bał się o niego.


Milena: Nie bój się. -szepnęła mu do ucha
Marco: Nie potrafię Milenka.. Kocham go. -wyznał
Milena: Znajdą go. Wszystko będzie dobrze, tylko nie płacz. -pocałowała go w czoło
Marco: Obiecaj mi że jeśli coś mu się stanie, będziemy mieli jeszcze dużo dzieci. -zażartował
Milena: Mówiłam ci że nie jestem jeszcze gotowa na związek. -odpowiedziała
Marco: Poczekam na ciebie.
Milena: Telefon mi dzwoni! -zauważyła
Marco: No to odbierz! -zażądał
Milena: To z policji.. Boję się.. -oznajmiła
Marco: Odbierz.


Chwilę porozmawiała i odłożyła potem telefon. Do kuchni przyszedł w międzyczasie Mario i Justyna. 


Milena: Znaleźli go! -krzyknęła szczęśliwa
Marco: Boże! Jak dobrze! -przytulił dziewczynę
Mario: No w końcu! -uśmiechnął się
Justyna: Chociaż tyle.
Milena: Czeka na komisariacie, cały i zdrowy. -odpowiedziała
Justyna: A co z twoją mamą? -zapytała
Milena: Też tam jest. -westchnęła



******



Nadszedł czas rozstania, Mario już godzinę temu wyleciał do Monachium. Teraz Justyna musiała wrócić do Polski. Ciężko jej było się rozstać z Mileną, Marco i małym Nico. Byli jej przyjaciółmi. Najgorsze było pożegnanie Justyny właśnie z Mileną, teraz musiała się sama uporać z swoimi rodzicami. Zaraz obok było słychać radosny pisk Nico, ponieważ Marco uwielbiał całować brzuszek synka. 


Milena: Zadzwoń jak dolecisz. -uśmiechnęła się
Justyna: Zadzwonię. A ty? Daj mu drugą szansę.. Widzisz jak się stara, to jego syn. Pomyśl o maluchu.
Milena: No właśnie myślę, ale jeszcze nie teraz.. -odpowiedziała
Justyna: Tylko nie myśl za długo, żeby nie umarł z miłości. -zażartowała
Milena: Nie umrze, jeszcze go kilka miesięcy potrzymam. Nie wiem czemu, ale nie potrafię mu znowu zaufać... Może to przez to że stał się bardziej agresywny i zaczął palić.. -westchnęła
Justyna: Może, ale to widać jak się kochacie, jak patrzycie na siebie.. -zauważyła
Milena: Może. 


Po chwili Justyna usłyszała że ma samolot do Warszawy, a oni? Każde z nich poszło w swoją stronę, Marco na trening, a Milena zająć się dzieckiem.. Może jeszcze kiedyś będą razem.. 



~~~KONIEC CZĘŚCI 1~~~


________________________________________


Jeszcze nigdy tak długiego rozdziału nie napisałam.. ;/ Zakończyłam pierwszą część. Trochę smutaśno, ale obiecałam już że to tak skończę. Z tego co zauważyłam, chcecie kolejną część, więc wymyśliłam coś xd Zrobię zapowiedź na video :D Oczywiście wrzucę na bloga :) Co wy na to? Więc zwiastun ukaże się w niedzielę, albo w poniedziałek. A kiedy nowe rozdziały? Może nawet w następnym tygodniu ;) Więc obserwujcie i czyhajcie *_*
Dziękuję za komentarze dotyczące 1 części bloga. Pozdrawiam! 

wtorek, 13 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 32

Droga do szpitala dłużyła się niesłychanie, dziecku bardzo się śpieszyło żeby przyjść na świat miesiąc wcześniej. Chociaż Milena bardziej martwiła się o Marco, niż zastanawiała się nad dzieckiem. Na szczęście w końcu dotarli na miejsce, Mario postanowił się dowiedzieć co z Marco, a Justyna zaprowadziła Milenę do środka. Na miejscu nie była najmilsza recepcjonistka, tylko jakaś wredna, stara, ruda baba z okularami na oczodołach, Milenie na jej widok się zaczęło nie dobrze robić. Jeszcze pożerała jakąś starą bułkę..


Justyna: Proszę mi pomóc moja przyjaciółka rodzi! -krzyknęła
Recepcjonistka: Proszę zaczekać na poczekalni, doktor za jakiś kwadrans przyjdzie. -odpowiedziała
Justyna: Za kwadrans to już będzie po wszystkim! -powiedziała wściekła
Milena: Justyna, pomóż mi usiąść. -poprosiła
Justyna: No już.. -pomogła usiąść przyjaciółce


Tymczasem Mario zobaczył Marco, wśród typowego dla tego oddziału ludzi.. Dość pijanych ludzi. Siedział w izbie wytrzeźwień i płakał jaki to ten świat jest dla niego okrutny, że go nikt nie kocha i zostanie homoseksualistą. Goetze porozmawiał chwilę z pielęgniarką, która pełniła nad nimi władzę absolutną. Zaczął jej obiecywać że Marco taki nie jest i że się zmieni po tym pobycie, no i oczywiście że chłopak tylko żartuje że będzie gejem. W końcu dała się ubłagać i wypuściła Reus'a za drobną opłatą..


Mario: Co ty wyprawiasz? My tam odchodzimy od zmysłów, a ty sobie wycieczki samochodem do Paryża organizujesz bez mojej zgody, ani nawet mnie nie uprzedziłeś! -upominał go
Marco: Następnym razem jak będziesz chciał się ze mną przejechać do Paryża, to się nie wstydź tylko wal do starego przyjaciela. Na pewno cię wezmę ze sobą. -uśmiechnął się
Mario: Nie oto mi chodzi! Do Paryża to ja sobie mogę codziennie pojechać.. Ale przejdźmy do konkretów.. Milena rodzi. -oświadczył
Marco: Skąd wiesz? -zdziwił się
Mario: No chyba sam ją do tego szpitala przywiozłem! -odpowiedział
Marco: To ona tu jest? Gdzie? -zaczął się rozglądać dookoła
Mario: Pewnie już na porodówce.. -westchnął
Marco: Ale miesiąc wcześniej?
Mario: Będziesz miał wcześniaka.. Chociaż nie dziwię się jej, po takich przeżyciach, to każda kobieta w ciąży by już nie wytrzymała. -stwierdził
Marco: Ja muszę ją zobaczyć! -zażądał
Mario: Ona cię nie może tak zobaczyć.. Jesteś jeszcze pijany, a poza tym jedzie ci piwem z mordy.
Marco: To jest męski zapach. -tłumaczył
Mario: No jeszcze takich perfum chyba nie produkowali.. -westchnął
Marco: Nie znasz się.


Kiedy mieli wychodzić, zobaczyli dziewczyny siedzące na poczekalni. Bezradną Justynę, która próbowała uspokoić Milenę. Marco nawet się nie wahając ani momentu dłużej postanowił podejść do ukochanej i jakoś jej pomóc.


Marco: Kochanie... Jak się czujesz? -zapytał
Milena: A nie widać?! Ałaaa! -pisnęła
Marco: Wszystko będzie dobrze, tylko oddychaj.. Spokojnie. -przykucnął naprzeciwko niej
Milena: Jesteś pijany! -dała mu mocno w twarz
Marco: Ałć.. No jestem, ale chcę żeby się wszystko udało i żebyś była szczęśliwa. -trzymał się za policzek
Justyna: Marco.. Może lepiej już idź. -stwierdziła
Milena: Nie! Niech zostanie.. -zdecydowała
Justyna: Czemu? -zdziwiła się
Milena: Kiedy mnie denerwuje, jest mi trochę lepiej... -stwierdziła
Marco: Naprawdę? No to powyrzucaj mi! -uśmiechnął się
Milena: Jesteś... Debilem, dziwkarzem, idiotą, dupkiem i egoistą! I nienawidzę cię! -odpowiedziała
Marco: Świetnie. -zaśmiał się
Milena: Pomóż mi... -spojrzała ukradkiem na recepcjonistkę.
Marco: Dobrze, nie martw się. -uspokoił ją


Podszedł do recepcji, gdzie siedziała ta strasznie zawzięta baba, która sądziła że szpital bez niej by nie funkcjonował.. Stanął z nią twarzą w twarz i uśmiechnął się trochę niewyraźnie, ponieważ był już w połowie na kacu.


Recepcjonistka: Słucham? -zapytała
Marco: Stara poczwaro... Albo ruszysz dupę z tego siedzenia i zawołasz doktora, albo zrobimy z kolegą rozróbę, na tej zacnej recepcji.. -zagroził
Mario: Radzę się do tego zastosować, bo inaczej pogadamy.. -zrobił tą swoją groźną minkę


 Babka zrobiła na nich wielkie oczy i pędem na jednej nodze pobiegła po doktora. Wyluzowany Reus i Goetze poczuli się jak jakaś mafia z podwórka.


Milena: Dziękuję Marco. -złapała go za rękę
Marco: To nic takiego, starałem się pomóc tobie i naszemu dziecku. -uśmiechnął się
Justyna: Mario.. Nie wiedziałam że jesteś taki stanowczy.. -zaśmiała się
Mario: Jeszcze nie znasz prawdziwego mnie. -odpowiedział
Justyna: Mam nadzieję że poznam. -uśmiechnęła się
Mario: Już niedługo.


Po chwili przyszedł doktor, który wystarczyło że spojrzał na dziewczynę i postanowił zabrać ją na salę porodową, Milena poprosiła Marco żeby poszedł z nią, wiedziała że mimo iż może trochę lubią się ze sobą sprzeczać, nienawidzą się o byle co, kłótnie to zwykła codzienność oraz według większości ludzi nie pasują do siebie, jednak to jest ojciec jej dziecka i osoba którą kocha, lecz boi się o tym mu powiedzieć.
Akcja zaczęła się bardzo szybko, dziewczyna chwyciła Marco bardzo mocno za rękę. Chłopak chyba nawet głośniej piszczał z bólu od niej.


Milena: Długo jeszcze? -zapytała zmęczona
Marco: Nie, jeszcze chwila.. -odpowiedział
Milena: Ałaaa! Nie mogę już! -krzyczała
Doktor: Już, jest główka! -uśmiechnął się
Marco: Jeszcze troszkę Morelko..
Milena: Nie nazywaj mnie tak! -powiedziała wściekła
Doktor: Czy wy nie możecie chociaż pięć minut bez kłótni wytrzymać? -zapytał
Milena i Marco: Nie!! -krzyknęli jednocześnie
Doktor: Zresztą.. Czego ja się spodziewałem.. -machnął ręką
Marco: Już jest? -usłyszał cichy płacz dziecka
Doktor: Tak! Chłopiec! -uśmiechnął się
Milena: Nigdy więcej dzieci.. -stwierdziła
Doktor: Teraz pana zapraszam do nastawienia ręki.. -odpowiedział
Marco: Z chęcią się tam przejdę.


Pół godziny później Marco mógł wejść na salę, gdzie leżała Milena. Postanowił wejść, wiedział że dostanie wielką burę od niej za to co się stało rano, kiedy to pijany zadzwonił do niej i prowadził samochód, a potem jeszcze ta izba wytrzeźwień... Czuł się strasznie upokorzony tym faktem, jednak trzeba było żyć dalej. Chciał żeby tylko ona mu wybaczyła i zgodziła się na wspólne życie całą trójką.
Gdy wszedł na salę, zobaczył Milenę karmiącą niemowlę, poczuł się troszkę zawstydzony, ponieważ jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział, jednak był szczęśliwy jak nigdy. Po chwili Milena spojrzała na Marco i miło się do niego uśmiechnęła od wielu miesięcy. Ona też była szczęśliwa, jakby życie dało jej największy skarb na świecie.


Milena: Chodź Marco. -szepnęła
Marco: Jaki on słodki. Mój syn. -uśmiechnął się
Milena: A jaki do ciebie podobny, te oczka i włosy. -pocałowała dziecko w czoło
Marco: Masz szczęście że nie rudy. -zażartował
Milena: Nie mówiłeś mi że wtedy przemalowałeś się na rudo. -westchnęła
Marco: Bo nie było o czym.. Chciałbym żebyś była ze mną, razem we trójkę. -odpowiedział
Milena: Nie, Marco.. Dla mnie to jest za wcześnie, nie mogę tak szybko. Muszę ci znowu zaufać, uwierz mi też nie jest łatwo, szczególnie teraz jak jest jeszcze dziecko. -wyjaśniła
Marco: Rozumiem. Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć, mogę ci przynosić połowę mojej miesięcznej pensji.. Pieniędzy mam dużo. -zapewniał
Milena: Tu nie chodzi o pieniądze Reus, poza tym pół pensji to dla nas za dużo. Wystarczy 500 Euro na miesiąc, dopóki nie wrócę do piłki. -uśmiechnęła się
Marco: A to nie za mało? Ty wiesz ile taki mały brzdąc je? W dodatku to mój syn, a ty.. Ty też się dla mnie liczysz.. Mimo wszystko, ale ja was tak nie zostawię. -stwierdził
Milena: Zostawmy już te pieniądze w spokoju! Lepiej będzie jak wymyślimy jakieś imię dla dziecka..
Marco: A jaką masz propozycję? -zapytał
Milena: Nico.
Marco: Nicodem? -zdziwił się
Milena: Nie Nickodem! Nico. -uśmiechnęła się
Marco: No dobrze, ładne imię. Takie oryginalne. Podoba mi się, podobne do Marco. -powiedział dumny
Milena: Cieszę się że ci się podoba.
Marco: A będziemy przyjaciółmi? -zapytał biorąc chłopca na ręce
Milena: Już jesteśmy, mam nadzieję że będziemy już zawsze. -odpowiedziała



_________________________________________________________________________



Sama nie wierzę że się pogodzili. :)
I jest mały Nico <33
Dodaję dzisiaj, bo jutro rano jadę do Siedlec, bo obiecałam że wyremontuję swój pokój, a wieczorem mam czat z fanami Obraniaka (więcej szczegółów na stronie), na szczęście nie trzeba kamerki, bo bym padła, pomysłodawcą jest Paulina, przez którą często dostaję zawału serca. -.-  

niedziela, 11 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 31

Przejęta losem Marco dziewczyna nie wiedziała co ze sobą zrobić. Najchętniej by wsiadła w najbliższy pociąg, ewentualnie inny środek transportu i pojechała do Dortmundu. Próbowała dodzwonić się do Mario, ale miał wyłączony telefon. Postanowiła zadzwonić do Justyny, na szczęście odebrała.


Milena: Halo? Justyna? Nie wiesz co z Marco? Weź powiedz że jest z wami! -zaczęła panikować
Justyna: Milena? Czemu tak się o niego martwisz? Nie ma go z nami.. -westchnęła
Milena: Dzwonił do mnie, pijany i kierował autem.. Boże.. Nie wiem co się dzieje..
Justyna: Nie denerwuj się, on jest w czepku urodzony.. Będzie dobrze. -pocieszała
Milena: Jak on coś sobie zrobi, to ja się zabiję.. -zaczęła płakać
Justyna: Uspokój się.. Na pewno zaraz zadzwoni, do kogoś, że leży w rowie albo strzelił w jakieś drzewo.
Milena: Daj Boże żeby nic mu nie było..
Justyna: Spokojnie mała. -odpowiedziała


Kiedy trochę odetchnęła na kanapie, wszystko sobie przemyślała, że jeśli mu się coś stanie ona chce przy nim być, nie zależnie ile miałby tych złamań, czy choćby byłby roślinką.. Wiedziała że ją kocha, a ona jego i wkrótce urodzi się im dziecko, chociaż praktycznie za miesiąc.
Po chwili do pokoju zajrzał jej tata.. Usiadł obok i spojrzał miłym okiem.


Milena: Tato.. Ja muszę wyjechać.. -stwierdziła
Tata: No jasne, spodziewałem się tego. -westchnął
Milena: Wybacz, ale teraz muszę wyjechać, bo to dziecko musi mieć ojca.. -tłumaczyła
Tata: Nie gniewam się, tylko uważaj na siebie. Marco naprawdę cię kocha. -uśmiechnął się
Milena: Dziękuję. -przytuliła ojca
Tata: Taki już mój los. -zażartował


Dziewczyna spakowała swoje walizki, a ojciec odwiózł ją na lotnisko. W ostatniej chwili przybiegł do niej Klaus, adwokat jej matki. No większego pecha to już nie można mieć. Trzymał w ręku kwiaty. Może inni sądzili że to romantyczne, ale dla Mileny to był koszmar.


Milena: Czego chcesz Klaus? -zapytała
Klaus: Wiem że nigdy ze mną nie będziesz, ale cię kocham i chcę się z tobą pożegnać. -odpowiedział
Milena: To miłe, ale ja mam kogoś i jak pewnie zauważyłeś jestem z nim w ciąży.. -westchnęła
Klaus: Wiem. Dlatego prze bolę to z boku. Jednak jak będziesz chciała ze mną być, wystarczy że przyjedziesz do Paryża. Będę na ciebie czekał. -uśmiechnął się
Milena: Nie martw się, na pewno jakąś wybrankę sobie znajdziesz.. -pocieszyła
Klaus: Nie będzie taka jak ty!
Milena: Wiem, drugiej takiej zawziętej nie znajdziesz... A teraz papa! Bo samolot mi ucieknie! -pośpieszała
Klaus: Żegnaj.



******



Co się dzieje z tym Marco? To pytanie ciągle zadawali sobie jego przyjaciele, Justyna i Mario. Jednak Goetze dalej obstawiał że się upił i w rowie leży.


Justyna: Martwię się o niego. -westchnęła
Mario: Nie ma o co.. Debil się upił i teraz będzie żałował. -odpowiedział
Justyna: Nie mów tak! Nie wolno ci tak nawet myśleć! -zabroniła
Mario: Denerwuje mnie ten Reus! Nie potrafi powiedzieć Milenie co do niej czuje! -powiedział zły
Justyna: Wypowiedział się ten najodważniejszy, który się boi ze spadochronu skoczyć! -zaśmiała się
Mario: To był wyjątkowy przypadek.. Na jego miejscu postawił sprawę jasno. A jakby się rzucała to zamknąłbym w jakiejś piwnicy i by to sobie przemyślała! -odpowiedział
Justyna: Wtedy to by było porwanie. -westchnęła
Mario: Oj daj spokój! -machnął ręką
Justyna: A podobno miałeś dla mnie jakąś niespodziankę.. -uśmiechnęła się
Mario: Mam! Dla ciebie nauczyłem się piosenki po polsku, z małą pomocą Kuby.. -powiedział dumnie
Justyna: No to zaprezentuj!
Mario: Już, tylko muzykę włączę. -wyjął swój odtwarzacz mp3


Chwilę poszperał i znalazł tą nutę. Uśmiechnął się tajemniczo i zaczął prezentować piosenkę, zaśpiewał bardzo wyraźnie i z dobrze wyrobionym akcentem. Widać było w tym rękę trójki Polaków i chłopców z Borussii, którzy przygotowali mu starodawną, zabawną, czerwoną marynarkę. Po chwili dziewczyna zaczęła razem z nim tańczyć i zapomnieli o wszystkich swoich problemach i troskach.
Kilka minut później kiedy zaczęli się śmiać ze swoich wygłupów i nucąc zabawną pioseneczkę, ktoś zapukał do drzwi. Justyna trochę się ogarnęła i poszła odtworzyć, to była zmęczona Milena.


Justyna: Milena? To ty? -zdziwiła się
Milena: Nie! Święty Mikołaj! -powiedziała sarkastycznie
Justyna: Wchodź! -zaprosiła ją do środka
Milena: Dzięki. -westchnęła
Mario: O! Milka! Pięknie wyglądasz.. -uśmiechnął się
Milena: Dziękuję za ten sztywny komentarz.. A Justyna? Masz jakąś wodę na kwiatki? Dostałam na pożegnanie z moim niedoszłym mężem. -zażartowała
Justyna: Jasne, daj.
Mario: Nie wiedziałem że z kimś się tam spotykałaś w Paryżu.. -stwierdził
Milena: To raczej on się spotykał ze mną, bo ja go raczej unikałam. -uśmiechnęła się
Mario: Aha, to chyba że tak..
Justyna: Słuchajcie! Dostałam sms'a od Marco żebyśmy pojechali do szpitala po niego! -krzyknęła
Milena: Boże.. -złapała się za ciążowy brzuch
Mario: Co się dzieje? Milena? -zapytał
Milena: Chyba się zaczyna.. -odpowiedziała
Justyna: Miesiąc przed? Mario! Szybko samochód! -krzyknęła
Mario: Już.. Spokojnie..
Milena: Ruchy trochę! No! -powiedziała wściekła


______________________________________________________________________



A co mi tam.. Przerwę wam teraz xd
Do końca tej części jeszcze ze 2 rozdziały, a potem jedziemy dalej ;) 
Dziękuję za ostatnie komentarze, przybyło mi weny żeby coś wystrugać.
Pozdrawiam! ;*
Kolejny w środę. 

sobota, 10 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 30

Minęło kilka dni, wyjątkowo spokojnych. Marco nie tracił nadziei że jeszcze kiedyś ujrzy swoją ukochaną w swoim domu razem z ich małą pociechą. Bardzo chciał żeby to była dziewczynka, ale chłopcem też by nie pogardził. Nie dawał spokoju Mario i ciągle nawijał o tym co by było gdyby ona byłaby tu. Zmęczony chłopak musiał słuchać przyjaciela, czasem mu się nawet dziwił że on chce być z Mileną i jeszcze sobie nie dał z nią spokoju. Był wytrwały i to może dlatego, albo po prostu dziewczyna łudziła w nim jakieś szanse na wspólną przyszłość. Justyna akurat podzieliła się na dwa obozy, z jednej strony Milena, a z drugiej Marco. Zawsze kiedy dziewczyny do siebie dzwoniły, Marco musiał wiedzieć o wszystkim.


Marco: A i powiedz jej żeby szybko wracała. -wspomniał
Justyna: Ok. Marco mówi żebyś szybko wróciła. -powiedziała do słuchawki
Milena: To on tam siedzi!? Rozłączam się! -powiedziała wściekła
Justyna: Reus! Wynoś się stąd! Rozmawiam! -zwróciła mu uwagę
Marco: No dobra.. Ale powiedz jej że ją pozdrawiam! -uśmiechnął się
Justyna: Pozdrawia cię. Dobra Marco! Wypad! -rzuciła w niego poduszką
Marco: Już, już..
Milena: Poszedł? -zapytała
Justyna: Tak. Żebyś wiedziała jak on za tobą tęskni i codziennie pyta czy zadzwonię do ciebie.
Milena: Jakby sam nie mógł.. Ale dobra, nie chcę rozmawiać o Marco tylko o mojej matce. -westchnęła
Justyna: A co z nią? -zdziwiła się
Milena: Ostatnio byłam na widzeniu, powiedziała mi żebym oddała dziecko, albo tego pożałuję. Boję się że coś zrobi mi albo dziecku.. -odpowiedziała
Justyna: Ona pewnie nie mówiła na poważnie. -stwierdziła
Milena: Nie znasz jej, ona jest straszna.. Czasem dziękuję że nie ma jej przy mnie.. -wyjaśniła
Justyna: Myślałam że masz fajnych rodziców.. -westchnęła
Milena: Boję się swojej matki.. A poza tym ten jej adwokacik się do mnie podwala..
Justyna: Jak to? -zdziwiła się
Milena: Normalnie.. Ciągle mi przynosi jakieś kwiaty, albo czekoladki, sztucznie się uśmiecha i w ogóle jest taki.. Jakiś miły..-wyjaśniła
Justyna: Boże.. To jakiś koszmar..


Tymczasem za drzwiami stał Marco i bacznie przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn. Mario postanowił go znienacka przestraszyć i udało mu się.


Mario: Co odwalasz?
Marco: Nie krzycz tak! Ałaaa! Moja głowa! -walnął głową w klamkę
Mario: Ty chyba musisz wiedzieć wszystko co się u Milki dzieje? No nie? -zaśmiał się
Marco: Jakiś adwokat się do niej podwala, to co kurde! Mam stać i patrzeć obok? -prychnął
Mario: Człowieku, ty jakiejś obsesji niedługo na jej punkcie dostaniesz.. -stwierdził
Marco: Już dostałem... Kocham ją, a boję się jej to powiedzieć. Wkrótce urodzi się dziecko, a ja chcę być przy niej, dać jej bezpieczeństwo i opiekę. -wytłumaczył
Mario: No to na co czekasz? Powiedz to jej, a nie mi!
Marco: Masz rację, powiem jej. -postanowił
Mario: I?
Marco: Jak przyjedzie.. Wolę na żywca. -uśmiechnął się


Po kilku minutach przyszła Justyna, spojrzała na trochę spiętych chłopaków. Próbowali się uśmiechnąć, ale jakoś im to super to nie wychodziło.


Mario: I co? Kiedy przyjeżdża? -zapytał
Justyna: Myślałam że Marco już ci powiedział. -uśmiechnęła się
Marco: Końcówki rozmowy nie słyszałem, bo przegadałem z tym ciapciakiem! -odpowiedział
Justyna: Aha, no to pojutrze. -westchnęła
Marco: To niedługo..  Muszę się przygotować. -westchnął
Justyna: A ty Mario? Gotowy na skok? -zapytała
Mario: A muszę? -zapytał niechętnie
Justyna: Musisz! Już! -zarządziła
Mario: Ale ja się zabiję! -tłumaczył
Marco: Kupię ci piękny wieniec! -krzyknął z sąsiedniego pokoju
Mario: Dziękuję. -powiedział sarkastycznie
Justyna: Nawet ja się dołożę. -zaśmiała się


Kilka godzin później dziewczyna i chłopak już siedzieli w samolocie. Mario mało płuc nie wypluł, a serce też mu mało nie wyskoczyło jak zobaczył wysokość na jakiej są.
Justyna była wyjątkowo spokojna i nawet się uśmiechała do Goetze.


Justyna: To co skaczesz pierwszy, czy się boisz? -zażartowała
Mario: Nie boję się.. -powiedział odważnie
Justyna: No to na trzy! Trzy! -krzyknęła


Zaczęli powoli spadać w dół. Mario darł się jak opętany, a Justyna podziwiała widoki Dortmundu z góry. Kiedy rozłożyli swoje spadochrony, Goetze mało nie zwymiotował, dlatego też dziewczyna nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
Gdy już opadli na dół, Mario podszedł do dziewczyny i się miło uśmiechnął.


Mario: Ja chcę jeszcze raz!
Justyna: Ja też! Ja też! -śmiała się
Mario: Było niesamowicie.. -odpowiedział
Justyna: Tak!
Mario: Kiedy powtórka? -zapytał
Justyna: Niedługo! -pocałowała go w policzek
Mario: No ja myślę.



******


Tymczasem Milena powoli zaczęła się pakować, ponieważ chciała wszystkim zrobić niespodziankę i przyjechać jutro. Właśnie miała pakować swoją ulubioną białą bluzkę, w której to została dwa razy oblana kawą przez udanego Marco, wróciły wspomnienia.. Po chwili zaczął jej dzwonić telefon, wyświetlił jej się numer do Marco i jego zdjęcie. Zdjęcie co prawda miało odstraszać, ale sam sobie takie wybrał.
Postanowiła odebrać.


Milena: Słucham?
Marco: Cześć Morelko. -odpowiedział
Milena: Hej Reus. -westchnęła
Marco: Chcę ci to powiedzieć, bo nie będę miał odwagi ci później o tym powiedzieć. -wyznał
Milena: Marco? Czy ty nie jesteś po wpływem? -zauważyła w jego głosie
Marco: No troszkę.. Ale daj mi to powiedzieć!
Milena: Tylko nie gadaj że jesteś za kółkiem.. -westchnęła
Marco: No... Ale to nic! Bo ja to robię dla ciebie! Jadę do ciebie, bo cię kocham! -stwierdził
Milena: Kurde! Reus! Wyjdź z tego samochodu! Naprany jesteś! Zaraz zadzwonię po Mario! -krzyknęła
Marco: Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz że mnie kochasz! -zażądał
Milena: Kocham cię! Ale wyjdź! -zaczęła panikować


Po chwili coś urwało w komórce, może to brak zasięgu.. Rozłączyło ich. Teraz to się dziewczyna zestresowała..


Milena: Marco! Marco! Słyszysz mnie? -krzyczała do telefonu


Nic.. Cisza. Nagle ze ściany spadło zdjęcie, na którym był Marco i ona. To mogło wróżyć najgorsze.. Próbowała się dodzwonić jeszcze do Reusa, a później do jego przyjaciela. Niestety czekanie było najgorsze, a żaden nie odbierał.. 



_________________________________________________________________________


Błehh.. ;( Nie udał mi się ten rozdział.. ;/ 
Zazwyczaj nie czytam rozdziału zanim go dodam, ale teraz wyjątkowo musiałam i nie wiem co to jest...?
Jak na razie potrzebuję motywacji.. Dacie z 10 komentarzy? :D
Plosseee! ;p

środa, 7 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 29

Chłopak był taki wściekły że z chęcią zabiłby Leonardo i Melanie. Czuł że to przez nich Milena wyjechała, a on nie miał jak się wytłumaczyć. Na szczęście był z nim Mario.
Kiedy stanął pod drzwiami Leo, było zamknięte. Jednak musiał go dopaść... Kiedy przejeżdżał obok okolicznej kawiarni, zobaczył go. Miał ochotę rozerwać go na strzępy. Wyszedł z samochodu i stanął naprzeciwko niego. Zapowiadało się na sowitą bójkę.


Leo: Co chcesz Reus? -zapytał
Marco: Zaraz zobaczysz.. -stwierdził


Pięścią przywalił mu w brzuch, potem zaczął go popychać aż upadł na chodnik, tam zaczął okładać go pięściami. Chwilę później dostał bardzo mocno w oko i trochę się role odmieniły.


Mario: Zostaw go! Zabijesz go! -krzyczał przestraszony
Leo: Wypierdalaj! -krzyknął na chłopaka


Uciekli w ostatniej chwili zanim przyjechała policja. Goetze usiadł za kierownicą i zaczął robić kazania starszemu przyjacielowi.


Mario: Co cię debilu napadło!? Mogłeś zginąć, albo jego zabić! Przecież to ci Mileny nie przywróci.
Marco: A gdyby Justyna wyjechała, co byś zrobił? -zapytał
Mario: No nie wiem? Pojechałbym do niej i porozmawiał z nią.. -zaproponował
Marco: Nie znam nawet adresu.. -westchnął
Mario: A twoja mama? Przecież utrzymuje jakiś kontakt z jej matką, albo ojcem. -przypomniał
Marco: Jej matka jest w więzieniu..
Mario: No to siedzi u tatusia. -stwierdził
Marco: Zawieź mnie do mojej matki. -poprosił


Pół godziny później byli już na osiedlu gdzie mieszkali jego rodzice. Mario postanowił iść z nim. Kiedy zadzwonili dzwonkiem odtworzył im ojciec Marco. Przestraszył się, ponieważ chłopak miał podbite oko i rozciętą wargę.


Ojciec: Boże.. Co ci się stało? Marco? -zdziwił się
Marco: Nic.. Po prostu.. Będziesz dziadkiem. -westchnął wchodząc do mieszkania
Ojciec: Już!? Ale to nie tłumaczy twojej śliwy pod okiem i rozciętej wargi! Chyba że.. -domyślał się najgorszego
Marco: A wszyscy mówią że ja jestem taki zboczony! Dowaliłem Leo, za to że dał odejść Milenie.
Ojciec: Co ma jeszcze do tego wszystkiego Milena i Leonardo? -nie rozumiał
Marco: Wam to chyba trzeba tłumaczyć wszystko dosłownie! Milena jest ze mną w ciąży! -krzyknął
Ojciec: Ale jak to? -nie mógł uwierzyć
Marco: Ojciec! Czy ja mam ci tłumaczyć jak się dzieci robi? Gdzie jest mama? -zapytał już zdenerwowany
Ojciec: Czyta w sypialni. -odpowiedział
Marco: Dzięki.
Ojciec: Mario! Wytłumacz mi o co chodzi! Jak on to zrobił?
Mario: To długa historia, ale opowiem panu. -westchnął


Chłopak zapukał cicho do sypialni, gdzie czytała książkę jego mama. Zawsze był synkiem mamusi, więc mógł w każdej chwili liczyć na jej pomoc.


Marco: Cześć mamuś. -uśmiechnął się
Matka: Cześć Marco. Co ci się stało? Jak ty wyglądasz? -zdziwiła się
Marco: Taka tam.. Mała bójka o dziewczynę. -wytłumaczył
Matka: Ahh.. Marco.. A tak naprawdę? -zapytała
Marco: Milena jest ze mną w ciąży, pobiłem się z jej byłym narzeczonym i teraz chcę wiedzieć gdzie ona jest.. Chcę żeby wróciła do Dortmundu i była ze mną szczęśliwa. -odpowiedział
Matka: Czyli znowu będę babcią.. Módl się żeby to była dziewczynka.. Nie chcę znów zajmować się takim drugim Mike'im. -uśmiechnęła się
Marco: Będę brał co będzie. A teraz chcę cię prosić o adres.. do ojca Mileny. -zaśmiał się
Matka: No dobrze, jeśli ci to coś pomoże.. -westchnęła
Marco: Dziękuję mamo.
Matka: Paryż, ulica Bulwar Saint-Germain 3/5. -odpowiedziała



******


Nadszedł wtorek, dziś Milena miała widzenie z matką, nie chciała tam iść. Wiedziała że to może się źle skończyć, nie przepadała za matką. Nie czuła się zbytnio na siłach, jednak poszła. Zaraz po widzeniu miała mieć robione usg.
Kiedy przyszła, została obszukana po czym zaprowadzono ją na salę widzeń. Siedziała już tam jej matka. Dziewczyna usiadła naprzeciwko niej i spojrzała jej głęboko w oczy, wiedziała że to nie będzie najmilsza rozmowa.

Matka: Witaj Milenko. -uśmiechnęła się
Milena: Cześć. -powiedziała obojętnie
Matka: Musiałam się z tobą spotkać.. Nie widziałam cię już ponad 8 lat. -westchnęła
Milena: Ja jakoś za tobą nie tęskniłam.
Matka: Jesteś w ciąży? -zapytała
Milena: Tak, w szóstym miesiącu. -odpowiedziała
Matka: Kto jest ojcem?
Milena: Reus. Marco Reus. -odpowiedziała cicho
Matka: Przecież zostaniesz sama, oddaj dziecko. -poradziła
Milena: Nie będę taka jak ty. Ciągle mnie biłaś, przychodziłaś pijana, bałam się ciebie. Dalej się boję. Nie zrobię tego własnemu dziecku. -krzyknęła
Matka: Zrób to! Nie będziesz miała normalnego życia, Marco cię zostawi. -tłumaczyła
Milena: Sama go zostawiłam! Ale nie dam ci tej satysfakcji... -stwierdziła
Matka: Ja ci nie pomogę w wychowywaniu dziecka, nawet złamanego grosza ode mnie nie dostaniesz! -krzyknęła
Milena: Ciekawe kto kogo będzie o pieniądze prosił!? Wcale się nie zmieniłaś! -powiedziała wściekła
Matka: Ty też, rozpuszczona gówniara! Jeszcze pożałujesz! 
Milena: Nie groź mi! Sama dam sobie radę. -powiedziała wychodząc


Kilka godzin później zmęczona dziewczyna wróciła do mieszkania, była na usg i zrobiła zdjęcie żeby pochwalić się swojemu tacie. Od wejścia poszła do kuchni, położyła zdjęcie na stole i zaczęła myć ręce. Usłyszała w mieszkaniu szmer, pomyślała że to pewnie jej ojciec, więc się nie przestraszyła tylko dalej myła ręce. 


Milena: Na stole położyłam zdjęcie z usg, jak chcesz to luknij. -powiedziała zakręcając kran


Kiedy się odkręciła nie mogła uwierzyć własnym oczom.. Jak on ją tu znalazł..? Stała jak wryta i patrzyła jak Reus ogląda zdjęcie.


Milena: Co ty tu robisz? Jak tu wszedłeś? -zdziwiła się
Marco: Twój tata mnie wpuścił.. Czemu mi nie powiedziałaś że będę ojcem? -zapytał
Milena: Stwierdziłam że lepiej jest to ukryć przed światem i oddam dziecko do adopcji. -westchnęła
Marco: Nie oddawaj. Też chcę uczestniczyć w jego życiu. -poprosił
Milena: Nie oddam, dziś to zrozumiałam.
Marco: Który to miesiąc? Znasz płeć? -dopytywał
Milena: Końcówka szóstego. Nie chcę wiedzieć jaka to płeć, dowiem się jak urodzę. -odpowiedziała
Marco: Mogę dotknąć? -zapytał
Milena: Nie, lepiej nie. Wolę żebyś już sobie poszedł. -stwierdziła
Marco: Rozumiem, nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego.. -westchnął
Milena: Marco.. Co ci się stało w oko? -zapytała
Marco: Mała bijatyka z Leo, ale konflikt zażegnany. -wytłumaczył   
Milena: Aha, to dobrze.
Marco: Przyjedziesz jeszcze do Dortmundu? -zapytał wychodząc
Milena: Tak, w końcu muszę wziąć resztę rzeczy. -stwierdziła
Marco: No to do zobaczenia.



_________________________________________________________________________


Spokojna rozmowa Marco z Mileną, chociaż miałam w planach ich kłótnię, ale ostatnio mam jakieś słabsze dni. Jest gorąco, wszystko mnie boli, jeszcze krew mi z nosa często leci. Chyba muszę iść do jakiegoś lekarza.. ;/
No to komentujcie, a ja was pozdrawiam mordki ;* A jeszcze dzisiaj Legia z Molde! :D Do boju! :>

niedziela, 4 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 28

Minęło kilka dni, tygodni, miesiąc.. Milena nie dawała żadnego znaku życia, tak samo jak Marco, który zaczął powoli załamywać się po odejściu dziewczyny, nie wychodził z domu na żadne imprezy, albo nawet na treningi. Klopp postanowił dać mu trochę wolnego, bo sam wiedział że zraniona miłość boli i nic na to nie poradzi. A jak Reus nie ma humoru to wiele na boisku nie zdziała. Na szczęście do przyjaciela przyjechał Mario, jednak chłopak nie tylko do Marco przyjechał, ale też żeby móc być blisko Justyny, która bardzo mu się podobała.


Marco: Po co tu przyjechałeś? -zdziwił się
Mario: Pomóc ci, a poza tym mam kontuzję to za szybko sobie nie pogram.. -westchnął
Marco: Wychodzę. -oznajmił
Mario: A dokąd to? -zapytał
Marco: Na papieroska. -odpowiedział
Mario: Ty palisz?!
Marco: No raczej.. Zabijam smutki. -powiedział zapalając zapalniczkę
Mario: Zapomnij o niej. Ona już nie wróci! -krzyknął
Marco: I tak ją kocham.. -stwierdził
Mario: Milena nie byłaby zadowolona z tego że palisz. -przypomniał
Marco: Mam w dupie twoje i jej zdanie! -krzyknął i wyszedł
Mario: Marco..


Postanowił go zostawić samego z problemem, wiedział że on mu nie pomoże.. Kilka minut później przyszła Justyna, uśmiechnięta od ucha do ucha. Nie przejmowała się tym że niedawno zerwała z Mo, czuła się teraz naprawdę wolna. Usiadła obok niego przy stoliku, kiedy on jeszcze myślał o kłótni z Marco.


Justyna: Hej.. Idziemy dzisiaj gdzieś zaszaleć? -uśmiechnęła się


Niestety akurat teraz do Mario mówiło się jak do ściany i nijak nie reagował. Dziewczyna nie poddała się i postanowiła zwrócić jego uwagę na siebie.


Justyna: Mario! -krzyknęła
Mario: Co jest? -przestraszył się
Justyna: Czy ty w ogóle mnie słuchasz? Co? -zapytała
Mario: Wybacz zamyśliłem się. -odpowiedział
Justyna: A nad czym tak rozmyślasz?
Mario: Marco się stacza na dno bez Mileny. -wytłumaczył
Justyna: Jak to? -zdziwiła się
Mario: Zaczął palić papierosy i ogólnie stał się bardziej agresywny. -westchnął
Justyna: Postaram się dzisiaj dodzwonić do niej.. A teraz wybacz, ale mam do ciebie sprawę.
Mario: A jaką to masz do mnie sprawę? -zapytała
Justyna: Chciałabym to zrobić.. z tobą.. Bo wiem że jesteś tym odpowiednim mężczyzną. -wyjaśniła
Mario: Chyba nie chcesz ze mną mieć dzieci.. -zrobił tą swoją zboczoną minę
Justyna: Jaki ty głupi jesteś, to niepojęcie.. Chodzi mi o skok z spadochronem! -uśmiechnęła się
Mario: No to już bym wolał dzieci robić. -stwierdził
Justyna: Na dzieci jeszcze za wcześnie. Ale ja chcę się zabawić! -odpowiedziała
Mario: Czyli będą dzieci? -nabrał entuzjazmu
Justyna: Nie z tobą debilu! Co najwyżej będziesz wujkiem. -zaśmiała się
Mario: Ale ja się boję skakać ze spadochronem! -bronił się
Justyna: Nauczysz się, ja ci pomogę. -zaczęła się do niego przymilać
Mario: A co ja z tego będę miał? -zapytał
Justyna: Satysfakcja gwarantowana, lub zwrot pieniędzy! -zażartowała
Mario: Jupi! Satysfakcja.. A mój kręgosłup? -zapytał mało entuzjastycznie



******



Tymczasem Milena leżała sobie na kanapie przed telewizorem i jadła co jej do rąk wpadło, tym razem bułka z dżemem. Ciąża jej nie rozpieszczała.. Już szósty miesiąc. Tęskniła za Dortmundem, w końcu to był jej prawdziwy dom, ale w Paryżu razem z ojcem czuła się bardzo dobrze i co najważniejsze bezpieczna. Akurat tata wyszedł do pracy i zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna wyczołgała się z łóżka, założyła kapcie i poszurała przez całe mieszkanie, po drodze poprawiając włosy w lusterku.
Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła kuriera z przesyłką. Uśmiechnął się do niej i zaczęła się rozmowa po francusku, dziewczyna trochę miała jeszcze małe zaniedbania w tym języku, ale dała sobie radę.


Milena: Słucham? -zapytała
Kurier: Przesyłka dla pani z Dortmundu. Proszę podpisać. -odpowiedział
Milena: Dobrze. -wzięła długopis
Kurier: Dziękuję. Miłego dnia. -dał jej przesyłkę


Usiadła z powrotem na kanapie i już chciała otworzyć kopertę, aż tu nagle znów dzwonek do drzwi. Ruch jak w dzień targowy.. Co chwilę by dzwonili. Już trochę bardziej zdenerwowana, szarpnęła za te drzwi, a za nimi stał jakiś znowu nieznajomy mężczyzna w czarnym garniturze i teczką w ręku.


Milena: Kim pan jest? -zdziwiła się
Klaus: Dzień dobry! Jestem Klaus Jorg reprezentuję pani matkę w sądzie. -odpowiedział
Milena: Ja nie mam matki. Do widzenia. -westchnęła
Klaus: Niech pani da mi jakoś się wytłumaczyć. -upomniał ją
Milena: No dobrze, wchodzi pan do środka.
Klaus: Dziękuję.. Wiele pani nie zajmę.. Otóż przybywam tu, aby poinformować panią że pani Helga Kirchner chce się z panią widzieć, może pani odmówić, ale radzę pani iść. -odpowiedział
Milena: A kiedy to widzenie miało by być? -zapytała
Klaus: Sądzę że już w następnym tygodniu, wtorek? -spojrzał do notatek
Milena: No dobrze, przyjdę. Ale proszę jej przekazać że nigdy jej nie wybaczę, co mi zrobiła.
Klaus: Dobrze, więc do zobaczenia! -odpowiedział


Kiedy ten cały adwokacina sobie poszedł, dziewczyna wzięła do ręki kopertę którą ówcześnie przyniósł kurier. Gdy ją otworzyła zobaczyła duże zdjęcie, jeszcze to z plaży sprzed kilku miesięcy, a na nim ona, Marco i Mario. Trochę się wzruszyła, a kiedy odkręciła zdjęcie na drugą stronę, było tam napisane kilka słów od jej przyjaciółki Justyny...



"Kochana Milenko..


Wysyłam to zdjęcie do ciebie, bo ani sms'ów, ani telefonów nie odbierasz, a ja muszę się z tobą jakoś skontaktować. Nie bądź na nas zła, zadzwoń na pewno odbiorę. W końcu skończyłam z Moritz'em i jakoś mi ulżyło.. Jednak brakuje mi ciebie, a już szczególnie Marco. On za tobą tęskni. Mam nadzieję że przyjedziesz do nas, ty i dziecko.

Buziaki ;*
Justyna Lubomirska."



Od razu kiedy przeczytała ten krótki list zrobiło jej się tak niedobrze, że ich tam zostawiła. Właśnie dotarło do niej że tak naprawdę kocha Marco i chce z nim być. Lepiej późno niż wcale.
Znów zaczęło kopać.. Widać wdało się w tatusia, bo on uwielbia kopać.. piłkę.


Milena: Boże.. Przestań! -powiedziała sama do siebie



******



Gdy Mario poszedł zrobić coś do jedzenia, Justyna została sama w salonie, po kilku minutach przyszedł Marco. Skończył dopalać papieroska... Usiadł obok niej i spojrzał jej w oczy.


Marco: Justyna? Czemu Milena... Czemu wyjechała? -zapytał
Justyna: Po prostu chciała odpocząć. -westchnęła
Marco: Przecież jakby chciała odpocząć, to by pojechała na kilka dni nad morze. -stwierdził
Justyna: A skąd ja tam mogę wiedzieć.. -prychnęła
Marco: Tu nie chodziło tylko o to.. Co jej się stało? -dopytywał
Justyna: Boże.. Marco! Daj już spokój! -powiedziała zmęczona
Marco: Nie! Mów co wiesz! -krzyknął na nią
Justyna: Marco!
Mario: Marco! Nie krzycz na Justynę, ona nic nie wie tak jak my. -zwrócił mu uwagę
Marco: Przepraszam.. Trochę się uniosłem.
Justyna: No dobra.. Powiem wam, ale ona nie będzie z tego zadowolona.. -westchnęła
Marco: No to mów!
Justyna: Milena jest w ciąży.. -powiedziała cicho
Mario: Z kim? -zdziwił się
Justyna: Z Marco.
Marco: Boże... Więc to dlatego.. Moja kochana Morelka.. -mało się nie popłakał
Justyna: Zostałaby pewnie, ale cały romansik Leo się wydał, a ta Melanie zwaliła winę na ciebie. I stwierdziła że wpychasz się w jej życie. -wyjaśniła
Marco: Zabiję go! Tego małego karypla!! -krzyknął i wybiegł z mieszkania
Mario: Justyna pilnuj domu, a ja za nim biegnę! -odpowiedział.



____________________________________________________________________


Się Marco nam zrobił agresywny.. o.0 A Justyna się wygadała ;D
Może to i dobrze.. ;p Myślałam trochę nad tym opowiadaniem i chciałam wymyślić jakieś sensowne zakończenia, więc tyle miałam tych pomysłów że stwierdziłam że będzie dwie części! A co tam! Niech stracę :D Pierwsza już dobiega końca, jeszcze ze 3,4 rozdziały, a potem startuję z 2. ;)   

czwartek, 1 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 27

Z samego rana zmęczona Justyna, po przepłakanej nocy postanowiła wstać i coś zjeść. Kiedy weszła do kuchni usłyszała z pokoju Mileny jakby zasuwała walizkę. Szybko wpadła do jej sypialni i zobaczyła dziewczynę pakującą swoje ostatnie rzeczy. Usiadła na jej walizce na znak że nie da jej wyjechać.


Justyna: Nigdzie nie jedziesz! -zarządziła
Milena: Justyna! Ja już zdecydowałam.. -odpowiedziała
Justyna: Zdecydowałaś, ale nie przemyślałaś! Zostajesz tu i już! -krzyknęła
Milena: Nie! Nie mam po co. -westchnęła
Justyna: Masz! Bo zaraz zadzwonię do Marco i on zdecyduje za ciebie. -zagroziła
Milena: To dzwoń! A teraz złaź z tej walizki, bo mam samolot za pół godziny. -powiedziała zła


Justyna chcąc nie chcąc zeszła z walizki i chwyciła telefon. Pośpiesznie wybrała numer do Marco Reusa i zadzwoniła do niego. Długo nie odbierał, bo pewnie jeszcze spał.. W końcu się dodzwoniła do niego.


Marco: Rany! Co jest? Pożar!? -krzyknął
Justyna: Gorzej! Milena wyjeżdża do Francji. -odpowiedziała
Marco: No przecież wiem.. Powiedziała że na dwa tygodnie. -powiedział zaspany
Justyna: Debilu! Na stałe.. Wczoraj zerwała z Leonardo i coś jej odwaliło.. -powiedziała wściekła
Marco: Że jak?! Już jadę! -powiedział i się rozłączył


Kiedy odłożyła telefon na półkę obok, zobaczyła Milenę która zabierała się do wyjścia, nakładała powoli płaszcz i poprawiała w lustrze włosy. Dziewczyna nie chciała żeby jej przyjaciółka wyjeżdżała, jednak podeszła do niej i ciepło ją uścisnęła na pożegnanie.


Justyna: Uważaj na siebie.
Milena: Ty też mała. -uśmiechnęła się
Justyna: Dzwoń jakbyś miała jakiś problem. Pomogę ci. -odpowiedziała
Milena: Jasne. No to muszę już iść.. Taksówka czeka na dole. -westchnęła
Justyna: I nie oddawaj dziecka.
Milena: Zastanowię się. -obiecała


Gdy dziewczyna zeszła po klatce schodowej z walizkami na podjeździe czekała taksówka, wzięła głęboki oddech i szła dalej przed siebie. Mężczyzna wziął jej walizki. Nagle jak na zawołanie ukazał się Marco. Nie wyglądał na uśmiechniętego, ale raczej na bardzo złego. Złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.


Marco: Nie wyjeżdżaj.. -spojrzał jej w oczy
Milena: Zostaw mnie, nienawidzę cię. -odpowiedziała
Marco: Za co? Przecież cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko.
Milena: To mnie zostaw i zajmij się swoim życiem! Nie wtrącaj się w moje życie! Rozumiesz! Nie chcę cię znać, ani nawet o tobie myśleć! Jesteś dla mnie nikim! -krzyknęła
Marco: Twoje życie, to też moje życie! -odpowiedział
Milena: Jak widać nie.


Dziewczyna wsiadła do samochodu i pojechała na lotnisko, po drodze zaczęła płakać. Poczuła że to co powiedziała Marco to jest kłamstwo. W rzeczywistości kochała go i chciała z nim być i wychowywać z nim ich dziecko.
A co myślał Marco o tej sprawie..? Chciał ją zatrzymać, ale mu się to nie udało. Stracił ją na zawsze.. Już nigdy więcej jej nie zobaczy. Pragnął ją pozyskać i dzielić z nią swoje szczęście.



******



Tymczasem Justyna dostała sms'a od Mo, że chce się z nią spotkać w klubowej kawiarni. Nie chciała się z nim widzieć, jeszcze w dodatku teraz kiedy razem z Lisą spodziewają się dziecka. Jednak chłopak bardzo nalegał, więc musiała się zgodzić.
Ubrała się i zrobiła delikatny make-up, po czym wyszła z mieszkania. Pod blokiem na ławce siedział załamany Marco. Podeszła do niego i usiadła obok.


Marco: Czemu ona znowu mnie nienawidzi.. Przecież chciałem dobrze dla niej.. -odpowiedział
Justyna: Nie zawsze wychodzi jak chcemy. A zresztą.. Czemu powiedziałeś Melanie że Milena i Leo nie są już razem? -zapytała
Marco: Myślałem że w końcu się rozstaną i będę mógł być z Milką. Ale byłem egoistyczny.. Dupek ze mnie, a nie żaden facet. -skarcił się
Justyna: Sama by to jakoś wyjaśniła, a teraz myśli że wepchałeś się do jej życia i rozwaliłeś jej związek.
Marco: Masz rację, ale to nie zmienia faktu że jestem idiotą. -westchnął


Justyna postanowiła jednak iść na to spotkanie z Mo, bała się, chociaż wiedziała co ją może czekać.
Weszła do kawiarni gdzie siedział chłopak, przysiadła się do stolika.


Moritz: Wybacz że tak wczoraj zareagowałem. Po prostu nie mogłem inaczej. -powiedział skrępowany
Justyna: Musimy to zakończyć. Nie chcę już z tobą być. -odpowiedziała
Moritz: Zrywasz ze mną? -zdziwił się
Justyna: Tak. Nie chcę być niczyją kochanką. Potrzebuję chłopaka na 24 godziny, a nie na pół..
Moritz: Aha. No cóż.. Skoro nie chcesz.. -westchnął
Justyna: Powinnam to już dawno zrobić. Bo ty mnie nie kochasz.. Chciałeś się mną tylko pobawić w Warszawie, a teraz tylko ci przeszkadzam. -wyjaśniła
Moritz: A zresztą.. Wisi mi to... I tak żaden się za tobą nie obejrzy. -prychnął
Justyna: Żebyś się kiedyś nie zdziwił. -wyszła z kawiarni


Po drodze zastanawiała się co zrobić.. Kochała Mo, ale wiedziała że to niewdzięczna miłość. Miała ochotę się zabawić, tak jak nigdy w życiu. Dlatego też zadzwoniła do Mario.



_____________________________________________________________________


No i wkręcamy kolejnego bohatera xd
Marco zaczyna odpuszczać ;c
Kolejny w poniedziałek, lub niedzielę ;)