Marco na siłę zapędził dziewczynę do łóżka. Dziewczyna martwiła się dosłownie o wszystko, czy może mały Nico nie płacze, albo czy wyłączył telewizor.. Robiła sama sobie wyrzuty sumienia. Reus oczywiście zapewniał że wszystko jest w normie, tylko niech ona położy się do łóżka, bo jest przeziębiona.
Chłopczyk chciał mamę pocieszyć dlatego też, pragnął jej przeczytać bajeczkę. Jednak nic z tego nie wyszło, bo nawet jej porządnie nie potrafił otworzyć.
Milena: Marco! Nico potrzebuje twojej pomocy! -pogłaskała dziecko po głowie
Nico: Aje ja ci mogie opowiedzić co w niej biło. -tłumaczył
Milena: Naprawdę? Z chęcią posłucham! -uśmiechnęła się
Marco: Milenka! Nie przytulaj go! Chyba nie chcesz go przeziębić! -wparował do pokoju
Nico: Aje tato.. Ja koffam mame. -odpowiedział
Marco: Wiem, ale mama jest chora. -wziął dziecko na ręce
Milena: Apsikkkkk! Apsikk!
Marco: Zrobię ci mleko z miodkiem. A ty maluszku.. Mleczko? -zaśmiał się
Nico: Mlecko!
Marco: Jak sobie książę życzy. -uśmiechnął się do chłopca
Milena: I nie zapomnij żeby wcześniej sprawdzić czy nie jest za gorące! -krzyknęła za nimi
Marco: Dobra, a ty leż! -odpowiedział
Kiedy Marco wrócił z ciepłym napojem, dziewczyna z czerwonym nosem nie miała siły żeby to nawet wziąć do ręki, wyglądała na bardzo zmęczoną. Chłopak usiadł obok niej i spojrzał z politowaniem, Milena się wyszczerzyła, aż Marco się mało nie popłakał ze śmiechu.
Marco: Pij to. -uśmiechnął się
Milena: Nie chce mi się. -odpowiedziała niechętnie
Marco: Nie wygłupiaj się. Przecież nie jesteś małym dzieckiem, chociaż czasem się obrażasz jak mała, słodka dziewczynka.. To ci akurat z wiekiem nie przeszło. -zaśmiał się
Milena: No dobra dawaj to! A Nico położyłeś spać do łóżeczka? -zapytała
Marco: Tak. -powiedział zdejmując koszulkę
Milena: Co ty robisz? -zdziwiła się
Marco: Jesteś przeziębiona, więc ktoś musi cię rozgrzać. -wepchał się pod kołderkę
Milena: Zboczeniec jeden! Swojego domu i łóżka nie masz?! -odsunęła się od niego
Marco: Mam, ale w nim nie ma takiej kobiety jaką mam tu. -uśmiechnął się
Milena: Głupol no! No dobra, ale jutro już śpię sama. -przytuliła się do niego
Marco: O rany! -pisnął
Milena: Jezu! Co się stało? -przestraszyła się
Marco: Nie jestem przyzwyczajony że nie śpię sam.. Może dlatego.. -odpowiedział
Milena: Dlatego? -zaśmiała się
Marco: Dlatego tak na mnie działasz. Tak mnie pobudzasz. -stwierdził
Milena: Wow.. Twórcza myśl. -uśmiechnęła się
Marco: Morelka.. A ty mnie kochasz? -zapytał
Milena: No Nico cię bardzo kocha, uwielbia tatusia, który tak się o niego troszczy. -westchnęła
Marco: Ale pytam czy ty coś do mnie czujesz..
Milena: No wiesz.. Jesteś ojcem mojego synka, więc.. Można powiedzieć że.. -nie mogła się wysłowić
Marco: Czyli jednak.. -zaśmiał się
Milena: Idź już spać!
Marco: Śpij dobrze, żebyś mi jutro wyzdrowiała. -pocałował ją w policzek
Milena: Dobranoc. -odpowiedziała
Przez całą noc dziewczyna przeleżała obok chłopaka tyłem do niego i nie mogła zasnąć, myślała nad tym co powiedziała Reus'owi. Tak samo Marco nie mógł spać, ponieważ też zastanawiał się co chciała mu powiedzieć dziewczyna. Rano jednak Milena zasnęła, tak samo jak Marco ale ten pospał półtorej godzinki i musiał wstać, bo chciał zrobić dla niej śniadanko do łóżka.
Po kilkunastu minutach prawie wszystko było gotowe, no poza naleśnikami.. Nagle mały Nico się obudził i zaczął płakać i ogólnie narobił hałasu, Marco musiał w te pędy rzucić wszystko i iść do dziecka.
Wiedział że ubrać chłopca nie jest w stanie, dlatego też zabrał go ze sobą do kuchni, gdzie spaliły się na wiór te naleśniki. Usadził Nico w krzesełku i zaczął wietrzyć mieszkanie. Po czym zrobił maleństwu zupkę.
Nico: To jeśt błeeee! -przewrócił talerzyk
Marco: Nico! Nie! Nie wolno tak! -krzyknął
Nico: Nie jubie malchefki, tyjko bzioskwinkowo! -odpowiedział
Marco: Ojej.. Mój błąd.. No dobrze, zaraz tatuś ci zrobi brzoskwiniową. -westchnął
Nico: A cemu mama mi nie zlobi? -zapytał
Marco: Bo mama jeszcze śpi.
Nico: A ti lobis dla mamusi śniadanko? To ja kce tez pomóc. -klasnął w rączki
Marco: No to zaraz mamusi zaniesiemy tacę, złap tatusia za szyję. -schylił się
Nico: Tak! Tak! Tak! -złapał do za szyję po czym się wdrapał na niego i usiadł mu na barana
Marco: No to trzymaj się mocno i idziemy do mamy. -wziął tacę z jedzeniem
Po chwili już byli u Mileny w sypialni. Dziewczyna akurat była już obudzona, a wszystko przez wrzaski z kuchni i przez zupki. Zdjęła chłopca z Marco i mocno przytuliła do siebie, mały uwielbiał przytulasy od mamy. W jej ramionach mógł czuć się bezpiecznie.
Nico: Zlobiliśmy ci śniadanko. -uśmiechnął się
Milena: O! Dziękuję! -pocałowała dziecko
Marco: Kto zrobił ten zrobił.. -prychnął
Milena: Moje pracusie z samego rana, chodź Marco tobie też się należy buzi. -zaśmiała się
Marco: Nadchodzę! -poczuł krótki pocałunek w policzek
Nico: A tejaz jedz, bo bedzie zimne!
Marco: Były też naleśniki, ale się niestety zwęgliły, przez tego pana bo strasznie denerwujący był! -uśmiechnął się
Nico: Nie jubie malchefki! -sprzeciwił się
Milena: Dałeś mu marchewkę? Przecież on nie może jej jeść! Jest na nią uczulony! -skarciła go
Marco: Skąd mogłem wiedzieć? -bronił się
Milena: Nico? Dobrze się czujesz? -dopytywała
Nico: Tjoske mie bzusio boli. -odpowiedział
Milena: Trzeba mu dać proszek.. Szybko. -wzięła chłopca na ręce i poszła do apteczki
Marco: Przepraszam.. -wyraził skruchę
Milena: Oj nic się nie stało.. -poczochrała mu włosy
Marco: A będzie chciał wziąć proszka? -zapytał
Milena: Co jak co, ale proszki to by wciągał jak odkurzacz. -uśmiechnęła się
Kilka minut później, kiedy sytuacja się nieco uspokoiła, a Milena wzięła chłopca ubrała go i poszła zrobić mu porządną zupkę, Marco poszedł odebrać pocztę ze skrzynki na dole. Gdy ją przyniósł zauważył dużą kopertę, jakby z jakiegoś laboratorium z badaniami. Zapytał się Mileny czy może ją odtworzyć, z czystej ciekawości, dziewczyna zajęta karmieniem dziecka zgodziła się. Reus nie wiedział co o tym myśleć..
Milena: Co to? -zapytała
Marco: Zanieś Nico, pewnie chce się pobawić. -westchnął
Milena: Ok. -odpowiedziała niosąc dziecko do sąsiedniego pokoju
Marco: Już?
Milena: No już. -powiedziała wracając
Marco: To jest.. Wezwanie na badania w sprawie ustalenia ojcostwa. -odpowiedział
Milena: To ty wysłałeś to wezwanie? -zdziwiła się
Marco: Nie, to Leonardo. On myśli że jest ojcem Nico. -powiedział powoli wpadając w złość
Milena: Ale przecież ja jestem pewna że to ty jesteś tatą chłopca. -tłumaczyła
Marco: Milena.. Ja zaczynam w to wątpić.. -wyznał swoje obawy
Milena: Czy ty twierdzisz że spałam z nim jeszcze po tym co było między nami?! Wiesz co?! Jak możesz tak twierdzić! Jesteś okrutny! -krzyknęła
Marco: Mówię tylko że nie jestem pewien czy Nico to mój syn! -powiedział wściekły
Milena: To jest twój syn! Kur*a mać tak ma być! -syknęła
Marco: A co jak mnie o tym okłamywałaś przez ostatnie 10 miesięcy? -popchnął ją
Milena: Weź spierniczaj stąd! -szturchnęła go
Nico: Tato? Mamo? -usiadł w drzwiach
Marco: Zobaczymy jeszcze. -odpowiedział wychodząc
Nico: Tata!! -krzyknął za Marco
Marco nie wiedział co miał zrobić.. Gdy już otworzył drzwi, zobaczył przed drzwiami Leo trzymającego bukiet czerwonych różyczek i uczesanego jak do I Komunii.. Zdenerwował się jeszcze bardziej i specjalnie potrącił go w przejściu.
______________________________________________________________________
Tak się śpieszyłam że zapomniałam o Mario i Justynie, no cóż w następnym coś wydziergam więcej o nich. :)
No i nie wiem komu dać małego Nico.. :< Leo też się będzie starał xd
To następny może.. w środę? ;D
Chłopczyk chciał mamę pocieszyć dlatego też, pragnął jej przeczytać bajeczkę. Jednak nic z tego nie wyszło, bo nawet jej porządnie nie potrafił otworzyć.
Milena: Marco! Nico potrzebuje twojej pomocy! -pogłaskała dziecko po głowie
Nico: Aje ja ci mogie opowiedzić co w niej biło. -tłumaczył
Milena: Naprawdę? Z chęcią posłucham! -uśmiechnęła się
Marco: Milenka! Nie przytulaj go! Chyba nie chcesz go przeziębić! -wparował do pokoju
Nico: Aje tato.. Ja koffam mame. -odpowiedział
Marco: Wiem, ale mama jest chora. -wziął dziecko na ręce
Milena: Apsikkkkk! Apsikk!
Marco: Zrobię ci mleko z miodkiem. A ty maluszku.. Mleczko? -zaśmiał się
Nico: Mlecko!
Marco: Jak sobie książę życzy. -uśmiechnął się do chłopca
Milena: I nie zapomnij żeby wcześniej sprawdzić czy nie jest za gorące! -krzyknęła za nimi
Marco: Dobra, a ty leż! -odpowiedział
Kiedy Marco wrócił z ciepłym napojem, dziewczyna z czerwonym nosem nie miała siły żeby to nawet wziąć do ręki, wyglądała na bardzo zmęczoną. Chłopak usiadł obok niej i spojrzał z politowaniem, Milena się wyszczerzyła, aż Marco się mało nie popłakał ze śmiechu.
Marco: Pij to. -uśmiechnął się
Milena: Nie chce mi się. -odpowiedziała niechętnie
Marco: Nie wygłupiaj się. Przecież nie jesteś małym dzieckiem, chociaż czasem się obrażasz jak mała, słodka dziewczynka.. To ci akurat z wiekiem nie przeszło. -zaśmiał się
Milena: No dobra dawaj to! A Nico położyłeś spać do łóżeczka? -zapytała
Marco: Tak. -powiedział zdejmując koszulkę
Milena: Co ty robisz? -zdziwiła się
Marco: Jesteś przeziębiona, więc ktoś musi cię rozgrzać. -wepchał się pod kołderkę
Milena: Zboczeniec jeden! Swojego domu i łóżka nie masz?! -odsunęła się od niego
Marco: Mam, ale w nim nie ma takiej kobiety jaką mam tu. -uśmiechnął się
Milena: Głupol no! No dobra, ale jutro już śpię sama. -przytuliła się do niego
Marco: O rany! -pisnął
Milena: Jezu! Co się stało? -przestraszyła się
Marco: Nie jestem przyzwyczajony że nie śpię sam.. Może dlatego.. -odpowiedział
Milena: Dlatego? -zaśmiała się
Marco: Dlatego tak na mnie działasz. Tak mnie pobudzasz. -stwierdził
Milena: Wow.. Twórcza myśl. -uśmiechnęła się
Marco: Morelka.. A ty mnie kochasz? -zapytał
Milena: No Nico cię bardzo kocha, uwielbia tatusia, który tak się o niego troszczy. -westchnęła
Marco: Ale pytam czy ty coś do mnie czujesz..
Milena: No wiesz.. Jesteś ojcem mojego synka, więc.. Można powiedzieć że.. -nie mogła się wysłowić
Marco: Czyli jednak.. -zaśmiał się
Milena: Idź już spać!
Marco: Śpij dobrze, żebyś mi jutro wyzdrowiała. -pocałował ją w policzek
Milena: Dobranoc. -odpowiedziała
Przez całą noc dziewczyna przeleżała obok chłopaka tyłem do niego i nie mogła zasnąć, myślała nad tym co powiedziała Reus'owi. Tak samo Marco nie mógł spać, ponieważ też zastanawiał się co chciała mu powiedzieć dziewczyna. Rano jednak Milena zasnęła, tak samo jak Marco ale ten pospał półtorej godzinki i musiał wstać, bo chciał zrobić dla niej śniadanko do łóżka.
Po kilkunastu minutach prawie wszystko było gotowe, no poza naleśnikami.. Nagle mały Nico się obudził i zaczął płakać i ogólnie narobił hałasu, Marco musiał w te pędy rzucić wszystko i iść do dziecka.
Wiedział że ubrać chłopca nie jest w stanie, dlatego też zabrał go ze sobą do kuchni, gdzie spaliły się na wiór te naleśniki. Usadził Nico w krzesełku i zaczął wietrzyć mieszkanie. Po czym zrobił maleństwu zupkę.
Nico: To jeśt błeeee! -przewrócił talerzyk
Marco: Nico! Nie! Nie wolno tak! -krzyknął
Nico: Nie jubie malchefki, tyjko bzioskwinkowo! -odpowiedział
Marco: Ojej.. Mój błąd.. No dobrze, zaraz tatuś ci zrobi brzoskwiniową. -westchnął
Nico: A cemu mama mi nie zlobi? -zapytał
Marco: Bo mama jeszcze śpi.
Nico: A ti lobis dla mamusi śniadanko? To ja kce tez pomóc. -klasnął w rączki
Marco: No to zaraz mamusi zaniesiemy tacę, złap tatusia za szyję. -schylił się
Nico: Tak! Tak! Tak! -złapał do za szyję po czym się wdrapał na niego i usiadł mu na barana
Marco: No to trzymaj się mocno i idziemy do mamy. -wziął tacę z jedzeniem
Po chwili już byli u Mileny w sypialni. Dziewczyna akurat była już obudzona, a wszystko przez wrzaski z kuchni i przez zupki. Zdjęła chłopca z Marco i mocno przytuliła do siebie, mały uwielbiał przytulasy od mamy. W jej ramionach mógł czuć się bezpiecznie.
Nico: Zlobiliśmy ci śniadanko. -uśmiechnął się
Milena: O! Dziękuję! -pocałowała dziecko
Marco: Kto zrobił ten zrobił.. -prychnął
Milena: Moje pracusie z samego rana, chodź Marco tobie też się należy buzi. -zaśmiała się
Marco: Nadchodzę! -poczuł krótki pocałunek w policzek
Nico: A tejaz jedz, bo bedzie zimne!
Marco: Były też naleśniki, ale się niestety zwęgliły, przez tego pana bo strasznie denerwujący był! -uśmiechnął się
Nico: Nie jubie malchefki! -sprzeciwił się
Milena: Dałeś mu marchewkę? Przecież on nie może jej jeść! Jest na nią uczulony! -skarciła go
Marco: Skąd mogłem wiedzieć? -bronił się
Milena: Nico? Dobrze się czujesz? -dopytywała
Nico: Tjoske mie bzusio boli. -odpowiedział
Milena: Trzeba mu dać proszek.. Szybko. -wzięła chłopca na ręce i poszła do apteczki
Marco: Przepraszam.. -wyraził skruchę
Milena: Oj nic się nie stało.. -poczochrała mu włosy
Marco: A będzie chciał wziąć proszka? -zapytał
Milena: Co jak co, ale proszki to by wciągał jak odkurzacz. -uśmiechnęła się
Kilka minut później, kiedy sytuacja się nieco uspokoiła, a Milena wzięła chłopca ubrała go i poszła zrobić mu porządną zupkę, Marco poszedł odebrać pocztę ze skrzynki na dole. Gdy ją przyniósł zauważył dużą kopertę, jakby z jakiegoś laboratorium z badaniami. Zapytał się Mileny czy może ją odtworzyć, z czystej ciekawości, dziewczyna zajęta karmieniem dziecka zgodziła się. Reus nie wiedział co o tym myśleć..
Milena: Co to? -zapytała
Marco: Zanieś Nico, pewnie chce się pobawić. -westchnął
Milena: Ok. -odpowiedziała niosąc dziecko do sąsiedniego pokoju
Marco: Już?
Milena: No już. -powiedziała wracając
Marco: To jest.. Wezwanie na badania w sprawie ustalenia ojcostwa. -odpowiedział
Milena: To ty wysłałeś to wezwanie? -zdziwiła się
Marco: Nie, to Leonardo. On myśli że jest ojcem Nico. -powiedział powoli wpadając w złość
Milena: Ale przecież ja jestem pewna że to ty jesteś tatą chłopca. -tłumaczyła
Marco: Milena.. Ja zaczynam w to wątpić.. -wyznał swoje obawy
Milena: Czy ty twierdzisz że spałam z nim jeszcze po tym co było między nami?! Wiesz co?! Jak możesz tak twierdzić! Jesteś okrutny! -krzyknęła
Marco: Mówię tylko że nie jestem pewien czy Nico to mój syn! -powiedział wściekły
Milena: To jest twój syn! Kur*a mać tak ma być! -syknęła
Marco: A co jak mnie o tym okłamywałaś przez ostatnie 10 miesięcy? -popchnął ją
Milena: Weź spierniczaj stąd! -szturchnęła go
Nico: Tato? Mamo? -usiadł w drzwiach
Marco: Zobaczymy jeszcze. -odpowiedział wychodząc
Nico: Tata!! -krzyknął za Marco
Marco nie wiedział co miał zrobić.. Gdy już otworzył drzwi, zobaczył przed drzwiami Leo trzymającego bukiet czerwonych różyczek i uczesanego jak do I Komunii.. Zdenerwował się jeszcze bardziej i specjalnie potrącił go w przejściu.
______________________________________________________________________
Tak się śpieszyłam że zapomniałam o Mario i Justynie, no cóż w następnym coś wydziergam więcej o nich. :)
No i nie wiem komu dać małego Nico.. :< Leo też się będzie starał xd
To następny może.. w środę? ;D
Cholera! Leo niech spada! Nico jest z całą pewnością synem Marco. Mam nadzieję, że będą szczęśliwą rodziną!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;) Buziaki ;*
ugghhh nie lubie Leo!
OdpowiedzUsuńBiedny Marco:(
Czekam na nexta:)
Pozdrawiam:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
o bosz ! jakie cudeńko w Twoim wykonaniu !
OdpowiedzUsuńtyle się działo, że szok !
tak bardzo szkoda mi Marco. ale to na pewno on jest ojcem i nie ma innego wyjścia !
czekam na następny.
pozdrawiam
ps. u mnie nowy : )
Rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńAle się działo.
Ciekawe kogo jest mały Nico.Czy Marco czy Leo.
czekam na kolejny z niecierpliwością. :*
ale mnie tym zakończeniem lekko zdenerwowałaś :D
OdpowiedzUsuńMały Nico musi być synkiem Marco.
Troche zabardzo wybuchowo postąpił Marco.
I Ah.. Ten Leo znów namiesza , rozśmieszyło mnie to :
Gdy już otworzył drzwi, zobaczył przed drzwiami Leo trzymającego bukiet czerwonych różyczek i uczesanego jak do I Komunii..
Zajebisty rozdiał :D
Pozdrawiam :D/Milena ;)
Nico musi być synkiem Marco! :D
OdpowiedzUsuńNo kurde no Leo niech spiernicza xdd
Rozdział świetny <3
Czekam na nn ;p
Pozdrawiam ;*
Cudowny rozdział! <3 Nico musi być synem Marco. Już myślałam, że zacznie się układać pomiędzy blondynem a Mileną a tutaj Leo ;/
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział! <3 Mam nadzieję że to Marco będzie tatą Nico.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny
Pozdrawiam
To się porobiło. Mały Nico musi być Marco.
OdpowiedzUsuńA loe to byn najlepiej na Antarktyde wysłała :D