Marco aż wszystko skręcało ze złości, że mógł nie być biologicznym tatą małego Nico. Był zły, ale najbardziej na siebie że tak okrutnie potraktował Milenę. Był już na dobrej drodze żeby móc z nią być, a tu Leo go tak sprowokował, wiedział że dziewczyna tak łatwo może mu tego nie wybaczyć. Chciał wrócić i ją przeprosić, to było silniejsze od niego.. Po pierwsze nie chciał dawać Leonardo tej satysfakcji że dziewczyna jest na niego zła, a po drugie pragną zawalczyć o dziecko. Dlatego też wrócił do mieszkania.
Postanowił tym razem zapukać, bo zazwyczaj wchodził na chama do jej mieszkania. Drzwi otworzyła mu dziewczyna, na jej policzkach było widać że płakała. Nie była zadowolona z tej racji że wrócił, ale też nie wyrzuciła go z domu. Marco przestąpił próg i mocno ją uścisną bez słowa wytłumaczenia. Milena spojrzała mu głęboko w oczy i złapała go za rękę prowadząc do pokoju gdzie był Leo i Nico.
Leo: A ten co tu robi? -zdziwił się
Marco: Mam prawo tu być, bo Nico to mój syn. -odpowiedział
Leo: Skąd wiesz że to twój syn? Przecież sam twierdziłeś że Milena była z każdym.. -powiedział biorąc małego chłopca na ręce
Milena: Nie masz prawa tak mówić dopóki nie zobaczymy wyników badań. -odpowiedziała spokojnie
Marco: Milena ma racje, a poza tym ja ją kocham i to dziecko więc tak łatwo nie odpuszczę.
Milena: Kochasz mnie? -zdziwiła się
Marco: Najbardziej na świecie. -przytulił ją
Leo: Skoro ją tak kochasz to.. Czemu obrabiałeś jej dupę, a jeszcze niedawno przespałeś się z jakąś tancerką z klubu..? Gdzie byłeś kiedy była w ciąży co?! -zaczął mu wyrzucać
Marco: Mam cię dość! -krzyknął i wybiegł na balkon
Nico: Nie jubie nofego taty! -szturchnął Leo w oko
Leo: Ałaaaaaaa! Ten smarkacz mi wsadził palec do oka!! -krzyknął
Nico: Nalezało sie! -uśmiechnął się
Milena: Oj jak ja go kocham mojego Nico. -zabrała Leonardo małego Nico
Leo: Zobaczysz jeszcze tego pożałujesz! Ty i ten twój Marco! Nico jest moim synem! -krzyknął wychodząc
Milena: Oj sądzę że nie.. -zamknęła za nim drzwi
Nico: Koffam cie mamo. -wyznał
Milena: Przybij piątkę mamusi! -zaśmiała się
Nico: Jupi! -przybił piątkę
Milena: A teraz się pójdziesz pobawić, a mama pójdzie porozmawiać z tatusiem. -uśmiechnęła się
Nico: Tak! -klasnął w dłonie
Milena: No to super!
Gdy dziewczyna wyszła na balkon zobaczyła Marco palącego papierosa, zauważyła że jeszcze nie poradził sobie z nałogiem i z zaistniałą sytuacją. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek z zaskoczenia.
Marco: A to za co? -zdziwił się
Milena: Za to że wróciłeś i powiedziałeś prawdę. -odpowiedziała
Marco: Przepraszam za tą tancerkę.. Byłem pijany. -tłumaczył
Milena: Ale miałeś prezerwatywy? -uśmiechnęła się
Marco: No oczywiście kocie.
Milena: Czy ty zawsze oszczędzasz na prezerwatywach jak się ze mną kochasz? -zażartowała
Marco: No.. Ale i tak wiem że to z tobą chcę spędzić resztę życia zmieniając pieluchy naszym dzieciom. Moich plemników nie zatrzymasz. -zaśmiał się
Milena: Debil! -pacnęła go łokciem
Marco: Ale jaki kochany!
Milena: Rzuć te papierosy, zrób to dla mnie i Nico. -odpowiedziała
Marco: Dla ciebie choćby zaraz! -uśmiechnął się
Milena: Nie dasz rady! Potrzebujesz czasu.. Chodźmy do mieszkania, bo jest zimno. -westchnęła
Marco: Mam nadzieję że ty już mi zaufałaś..
Milena: Już dawno Reus. -przytuliła go
Nico: Psytulanki! Ja tez! -krzyknął
Marco: Ty masz ode mnie w gratisie mój kochany za to szturchanie Leo. -wziął go na ręce
Milena: Przytulajcie się, a ja idę zrobić kąpiel dla naszego małego bohatera! -pogłaskała małego chłopca
Nico: Tato..
Marco: Tak maluszku? -zapytał
Nico: A cio jeśli moim tatusiem bedzie Leo, a ty nie? Nje bedzies mie jus tak koffał? -posmutniał
Marco: Zawsze będę cię kochał, jesteś moim małym słoneczkiem. -uśmiechnął się
Nico: A bede mógł mófić ci tata?
Marco: Oczywiście! -pocałował go w czoło
Milena: Nico! Kąpiel ci już mama zrobiła! Chodź słodziaku. -wzięła go na ręce
Marco: A ja mogę popatrzeć? -zrobił maślane oczy
Milena: Jasne chodź! -uśmiechnęła się
Marco i Milena lepiej się bawili niż ich mały synek. Po umyciu malca podłoga była strasznie mokra, dziewczyna chciała iść wytrzeć dziecko więc dała mopa Marco, który zaczął skakać po łazience udając "Baba jaga na mopie". Może przedstawienie by się udało, gdyby się nie przewrócił się i walnął się mocno w głowę. Na szczęście miał mocną głowę, więc był tylko mały guz. Usiadł w kuchni i mało się nie popłakał z bólu, jak mu Milena przykładała lód do głowy.
Marco: Ałaaaaaa! To boli! -krzyknął
Milena: To co ci odbiło żeby się bawić w łazience mopem po śliskiej podłodze?! -zapytała zła
Marco: No co!? Nie wolno mi?
Milena: Wolno, wolno ale z jakim skutkiem! -westchnęła
Marco: Oj nie bądź już zła! Chodź na kolanka Morelko! -uśmiechnął się
Milena: Już idę dzieciaku! -zaśmiała się
Marco: Nie jestem dzieckiem! Ty jesteś! -sprzeciwił się
Milena: Ja dziecko!? Weź spadaj! -fochnęła się
Marco: Uwielbiam jak mi siadasz tak na kolanach i cię przytulać. -westchnął
Milena: Też to uwielbiam Reus. -pocałowała go w policzek
Marco: A co robi nasz mały bohater? -zapytał
Milena: Robi sobie drzemkę. -odpowiedziała
Marco: To co my też? -robił tą swoją zboczoną minę
Milena: Jeszcze się pytasz?! Hahahaha! -zaśmiała się
Postanowił tym razem zapukać, bo zazwyczaj wchodził na chama do jej mieszkania. Drzwi otworzyła mu dziewczyna, na jej policzkach było widać że płakała. Nie była zadowolona z tej racji że wrócił, ale też nie wyrzuciła go z domu. Marco przestąpił próg i mocno ją uścisną bez słowa wytłumaczenia. Milena spojrzała mu głęboko w oczy i złapała go za rękę prowadząc do pokoju gdzie był Leo i Nico.
Leo: A ten co tu robi? -zdziwił się
Marco: Mam prawo tu być, bo Nico to mój syn. -odpowiedział
Leo: Skąd wiesz że to twój syn? Przecież sam twierdziłeś że Milena była z każdym.. -powiedział biorąc małego chłopca na ręce
Milena: Nie masz prawa tak mówić dopóki nie zobaczymy wyników badań. -odpowiedziała spokojnie
Marco: Milena ma racje, a poza tym ja ją kocham i to dziecko więc tak łatwo nie odpuszczę.
Milena: Kochasz mnie? -zdziwiła się
Marco: Najbardziej na świecie. -przytulił ją
Leo: Skoro ją tak kochasz to.. Czemu obrabiałeś jej dupę, a jeszcze niedawno przespałeś się z jakąś tancerką z klubu..? Gdzie byłeś kiedy była w ciąży co?! -zaczął mu wyrzucać
Marco: Mam cię dość! -krzyknął i wybiegł na balkon
Nico: Nie jubie nofego taty! -szturchnął Leo w oko
Leo: Ałaaaaaaa! Ten smarkacz mi wsadził palec do oka!! -krzyknął
Nico: Nalezało sie! -uśmiechnął się
Milena: Oj jak ja go kocham mojego Nico. -zabrała Leonardo małego Nico
Leo: Zobaczysz jeszcze tego pożałujesz! Ty i ten twój Marco! Nico jest moim synem! -krzyknął wychodząc
Milena: Oj sądzę że nie.. -zamknęła za nim drzwi
Nico: Koffam cie mamo. -wyznał
Milena: Przybij piątkę mamusi! -zaśmiała się
Nico: Jupi! -przybił piątkę
Milena: A teraz się pójdziesz pobawić, a mama pójdzie porozmawiać z tatusiem. -uśmiechnęła się
Nico: Tak! -klasnął w dłonie
Milena: No to super!
Gdy dziewczyna wyszła na balkon zobaczyła Marco palącego papierosa, zauważyła że jeszcze nie poradził sobie z nałogiem i z zaistniałą sytuacją. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek z zaskoczenia.
Marco: A to za co? -zdziwił się
Milena: Za to że wróciłeś i powiedziałeś prawdę. -odpowiedziała
Marco: Przepraszam za tą tancerkę.. Byłem pijany. -tłumaczył
Milena: Ale miałeś prezerwatywy? -uśmiechnęła się
Marco: No oczywiście kocie.
Milena: Czy ty zawsze oszczędzasz na prezerwatywach jak się ze mną kochasz? -zażartowała
Marco: No.. Ale i tak wiem że to z tobą chcę spędzić resztę życia zmieniając pieluchy naszym dzieciom. Moich plemników nie zatrzymasz. -zaśmiał się
Milena: Debil! -pacnęła go łokciem
Marco: Ale jaki kochany!
Milena: Rzuć te papierosy, zrób to dla mnie i Nico. -odpowiedziała
Marco: Dla ciebie choćby zaraz! -uśmiechnął się
Milena: Nie dasz rady! Potrzebujesz czasu.. Chodźmy do mieszkania, bo jest zimno. -westchnęła
Marco: Mam nadzieję że ty już mi zaufałaś..
Milena: Już dawno Reus. -przytuliła go
Nico: Psytulanki! Ja tez! -krzyknął
Marco: Ty masz ode mnie w gratisie mój kochany za to szturchanie Leo. -wziął go na ręce
Milena: Przytulajcie się, a ja idę zrobić kąpiel dla naszego małego bohatera! -pogłaskała małego chłopca
Nico: Tato..
Marco: Tak maluszku? -zapytał
Nico: A cio jeśli moim tatusiem bedzie Leo, a ty nie? Nje bedzies mie jus tak koffał? -posmutniał
Marco: Zawsze będę cię kochał, jesteś moim małym słoneczkiem. -uśmiechnął się
Nico: A bede mógł mófić ci tata?
Marco: Oczywiście! -pocałował go w czoło
Milena: Nico! Kąpiel ci już mama zrobiła! Chodź słodziaku. -wzięła go na ręce
Marco: A ja mogę popatrzeć? -zrobił maślane oczy
Milena: Jasne chodź! -uśmiechnęła się
Marco i Milena lepiej się bawili niż ich mały synek. Po umyciu malca podłoga była strasznie mokra, dziewczyna chciała iść wytrzeć dziecko więc dała mopa Marco, który zaczął skakać po łazience udając "Baba jaga na mopie". Może przedstawienie by się udało, gdyby się nie przewrócił się i walnął się mocno w głowę. Na szczęście miał mocną głowę, więc był tylko mały guz. Usiadł w kuchni i mało się nie popłakał z bólu, jak mu Milena przykładała lód do głowy.
Marco: Ałaaaaaa! To boli! -krzyknął
Milena: To co ci odbiło żeby się bawić w łazience mopem po śliskiej podłodze?! -zapytała zła
Marco: No co!? Nie wolno mi?
Milena: Wolno, wolno ale z jakim skutkiem! -westchnęła
Marco: Oj nie bądź już zła! Chodź na kolanka Morelko! -uśmiechnął się
Milena: Już idę dzieciaku! -zaśmiała się
Marco: Nie jestem dzieckiem! Ty jesteś! -sprzeciwił się
Milena: Ja dziecko!? Weź spadaj! -fochnęła się
Marco: Uwielbiam jak mi siadasz tak na kolanach i cię przytulać. -westchnął
Milena: Też to uwielbiam Reus. -pocałowała go w policzek
Marco: A co robi nasz mały bohater? -zapytał
Milena: Robi sobie drzemkę. -odpowiedziała
Marco: To co my też? -robił tą swoją zboczoną minę
Milena: Jeszcze się pytasz?! Hahahaha! -zaśmiała się
******
Tymczasem w Monachium Justyna wyrwała Mario na zakupy. Jak to dziewczyna chciała wiedzieć co gdzie jest i mieć ze sobą tragarza. Mario również lubił zakupy, ale takie raczej dla facetów, typu kupowanie nowych korków, albo jakiś dresów. Tym razem musiał pomóc jej w doborze sukienki.
Miał do wyboru albo miętowa, albo zielona. Dla niego oba kolory były takie same..
Justyna: Która? Zielona czy miętowa? -zapytała
Mario: A co to za różnica? -zdziwił się
Justyna: No kolorem oczywiście. -westchnęła
Mario: To weź dwie! -odpowiedział
Justyna: Ale Mario! Nie stać mnie na dwie! -tłumaczyła
Mario: To ja ci je kupie.
Miał do wyboru albo miętowa, albo zielona. Dla niego oba kolory były takie same..
Justyna: Która? Zielona czy miętowa? -zapytała
Mario: A co to za różnica? -zdziwił się
Justyna: No kolorem oczywiście. -westchnęła
Mario: To weź dwie! -odpowiedział
Justyna: Ale Mario! Nie stać mnie na dwie! -tłumaczyła
Mario: To ja ci je kupie.
Justyna: Nie! Ty przyjechałeś żeby mi pomóc, a nie sukienki kupować! -sprzeciwiła się
Mario: I co z tego!? -odpowiedział
Justyna: A to że kupie sobie sama! Nie potrzebuję łaski!
Mario: Nie robię ci łaski! Ja cię kocham, dlatego też ci kupię tą sukienkę. -wyznał
Justyna: Słucham? -zdziwiła się
Mario: Kupię ci tą sukienkę. -powtórzył
Justyna: Ale to wcześniej.. -uśmiechnęła się
Mario: Że nie robię ci łaski?
Justyna: Powiedziałeś że mnie kochasz. -odpowiedziała zadowolona
Mario: No kocham cię. -szepnął cicho
Justyna: Wiedziałam że coś ukrywasz, dlatego cię wzięłam na zakupy. -pocałowała go w policzek
Mario: Czyli to był podstęp.. -stwierdził
Justyna: Można tak powiedzieć.. Ale też cię.. No wiesz.. No.. -szepnęła do niego
Mario: To idziemy to uczcić? -zaśmiał się
Justyna: Nie mamy na to czasu! Teraz wybieraj sukienkę, a potem mam mecz. -pośpieszała go
Mario: No to niech będzie ta miętowa. -poddał się
Justyna: Dobry wybór. -uśmiechnęła się
Mario: Się wie!
Mecz zakończył się remisem Legii z Bayernem Monachium 1:1. Jeden z nich to był karny po faulu na Justynie. Po meczu szczęśliwa Justyna poszła razem z Mario na kolacje, na którą to on sam ją zaprosił.
Mario: I co z tego!? -odpowiedział
Justyna: A to że kupie sobie sama! Nie potrzebuję łaski!
Mario: Nie robię ci łaski! Ja cię kocham, dlatego też ci kupię tą sukienkę. -wyznał
Justyna: Słucham? -zdziwiła się
Mario: Kupię ci tą sukienkę. -powtórzył
Justyna: Ale to wcześniej.. -uśmiechnęła się
Mario: Że nie robię ci łaski?
Justyna: Powiedziałeś że mnie kochasz. -odpowiedziała zadowolona
Mario: No kocham cię. -szepnął cicho
Justyna: Wiedziałam że coś ukrywasz, dlatego cię wzięłam na zakupy. -pocałowała go w policzek
Mario: Czyli to był podstęp.. -stwierdził
Justyna: Można tak powiedzieć.. Ale też cię.. No wiesz.. No.. -szepnęła do niego
Mario: To idziemy to uczcić? -zaśmiał się
Justyna: Nie mamy na to czasu! Teraz wybieraj sukienkę, a potem mam mecz. -pośpieszała go
Mario: No to niech będzie ta miętowa. -poddał się
Justyna: Dobry wybór. -uśmiechnęła się
Mario: Się wie!
Mecz zakończył się remisem Legii z Bayernem Monachium 1:1. Jeden z nich to był karny po faulu na Justynie. Po meczu szczęśliwa Justyna poszła razem z Mario na kolacje, na którą to on sam ją zaprosił.
___________________________________________________________________
Miało być w środę, a dodałam dzisiaj, bo jestem w szpitalu. -.- Pisałam to od poniedziałku i jakoś wyszło chyba.. Kolejny pewnie we wrześniu, albo jeszcze w sierpniu. :) To do zobaczenia.
Miało być w środę, a dodałam dzisiaj, bo jestem w szpitalu. -.- Pisałam to od poniedziałku i jakoś wyszło chyba.. Kolejny pewnie we wrześniu, albo jeszcze w sierpniu. :) To do zobaczenia.
Niech ten Leo już sie odczepi. Marco jaki słodziak :-).
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial. Pozdrawiam :-*
Jej Marco musi być ojcem Nico <3
OdpowiedzUsuńMario jaki słodziutki <3
Czekam na kolejny ;p
Pozdrawiam ;*
Cudowny! :D W końcu Marco i Milena są razem! ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :)
Brawa dla Nico, że tak potraktował Leo ! <3
OdpowiedzUsuńNa 100% to Marco jest ojcem ;D
Wreszcie Justyna się dowiedziała, że Mario ją kocha ! *.*
Rozdział świetny :)
Pozdrawiam - Nikola ;D
świetny, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Marco musi być ojcem Nico! ;D
OdpowiedzUsuńNareszcie Mario powiedział, co czuje do Justyny ;p
Świetny rozdział! Pozdrawiam :*
Rozdział jest boski.:****
OdpowiedzUsuńMarco na 100% jest ojcem małego Nico.
Nareszcie Justyna się dowiedziała że Mario ją kocham.
Marco i Milena są wreszcie razem.
czekam na kolejny.
ahh..jakie wspaniały rozdział ! uwielbiam wręcz to opowiadanie !
OdpowiedzUsuńprzepraszam za to że rzadko komentuje lecz nie mam zbytnio czasu, ale czytam ! każdy rozdział :)
już się nie mogę doczekac kolejnego !
pozdrawiam, Patrycja
ps. nowy na " wkrótce będziemy razem "
Jeeej dobrze, ze Reus wrócił:)
OdpowiedzUsuńTen Leo mi działa na nerwy! wrrrr
Mario jaki słodziak<33
Pozdrawiam:**
super rozdział. chyba muszę trochę nadrobić ale co tam :) dam radę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo twój blog.
Zapraszam do mnie :)
Pozdrawiam,
Asia:)
Nie no Marco na pewno jest ojcem Nico... Super. Czekam z niecierpliwością na następny http://lubiekiedypaczysz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzejam na cd <3
OdpowiedzUsuń