Kiedy Justyna i Marco dotarli do hotelu, dziewczyna oznajmiła mu że idzie na noc do Moritza. Chłopak się zgodził, bo sam chciał iść do Mileny ją przeprosić i błagać o to żeby się nie obrażała. Gdy dziewczyna poszła do Moritza, nie było go w pokoju hotelowym, więc postanowiła zrezygnować. Nagle zobaczyła go wracającego z bankietu.
Moritz: O hej kochanie. -uśmiechnął się
Justyna: Cześć. Nudzę się sama w pokoju, więc potrzebuję towarzystwa. -westchnęła
Moritz: Chodź do mnie.. -zaprosił ją do środka
Justyna: Fajnie tu masz. -rozejrzała się po pokoju
Moritz: No raczej. Ale musimy teraz poważnie pogadać. -stwierdził siadając obok niej
Justyna: Okej. Też bym chciała z tobą pogadać.
Moritz: No bo ja cię kocham i nie mogę patrzeć jak ty cierpisz z boku i chcę być z tobą i tylko tobą. -oznajmił
Justyna: Ale nie możesz! Lisa cię kocha i będziecie razem szczęśliwi beze mnie. Chciałam ci powiedzieć że z nami to już koniec. Ja nie potrafię być tą drugą. -odpowiedziała
Moritz: O czym ty mówisz?! Przecież się kochamy! Nie pozwolę ci odejść. -krzyknął
Justyna: Nie pozwolisz? Naprawdę? -ugięła się
Moritz: Naprawdę! Jesteś tą jedyną.. -zaczął ją całować
Justyna: Oh Mo. Jesteś taki wspaniały. -uśmiechnęła się
Dziewczyna rozpłynęła się w czułym pocałunku Leitnera, nawet się nie spostrzegli a została na nich wyłącznie bielizna. Nie ustawali na miłych pocałunkach i uściskach, czuli się nareszcie razem.
Moritz: O hej kochanie. -uśmiechnął się
Justyna: Cześć. Nudzę się sama w pokoju, więc potrzebuję towarzystwa. -westchnęła
Moritz: Chodź do mnie.. -zaprosił ją do środka
Justyna: Fajnie tu masz. -rozejrzała się po pokoju
Moritz: No raczej. Ale musimy teraz poważnie pogadać. -stwierdził siadając obok niej
Justyna: Okej. Też bym chciała z tobą pogadać.
Moritz: No bo ja cię kocham i nie mogę patrzeć jak ty cierpisz z boku i chcę być z tobą i tylko tobą. -oznajmił
Justyna: Ale nie możesz! Lisa cię kocha i będziecie razem szczęśliwi beze mnie. Chciałam ci powiedzieć że z nami to już koniec. Ja nie potrafię być tą drugą. -odpowiedziała
Moritz: O czym ty mówisz?! Przecież się kochamy! Nie pozwolę ci odejść. -krzyknął
Justyna: Nie pozwolisz? Naprawdę? -ugięła się
Moritz: Naprawdę! Jesteś tą jedyną.. -zaczął ją całować
Justyna: Oh Mo. Jesteś taki wspaniały. -uśmiechnęła się
Dziewczyna rozpłynęła się w czułym pocałunku Leitnera, nawet się nie spostrzegli a została na nich wyłącznie bielizna. Nie ustawali na miłych pocałunkach i uściskach, czuli się nareszcie razem.
******
Tymczasem Marco postanowił iść do Mileny i się z nią pogodzić. Szedł pewnym krokiem i nic mu by nie przeszkodziło gdyby nie usłyszał głośnego oddechu Leo i śmiechu Mileny. To wszystko wskazywało na jedno, nawet dziecko by się domyśliło co się tam dzieje..
Reus wpadł w szał, był wściekły że jego ukochana dziewczyna całuje się z jego kumplem z klubu. Tego było za wiele.. Wpadł do swojego pokoju, spakował rzeczy i pośpiesznie udał się do samochodu. Włożył kluczyki do stacyjki, na moment ochłoną i pojechał przed siebie. Nie chciał nikomu patrzyć w oczy, a w szczególności Milenie Kirchner.
Wrócił do domu.
Reus wpadł w szał, był wściekły że jego ukochana dziewczyna całuje się z jego kumplem z klubu. Tego było za wiele.. Wpadł do swojego pokoju, spakował rzeczy i pośpiesznie udał się do samochodu. Włożył kluczyki do stacyjki, na moment ochłoną i pojechał przed siebie. Nie chciał nikomu patrzyć w oczy, a w szczególności Milenie Kirchner.
Wrócił do domu.
******
Nadszedł ranek, Leo, Milena, Justyna i Moritz spotkali się na śniadaniu. Byli zdziwieni brakiem Marco, którego nikt nie widział. Justyna zauważyła że nie ma jego ubrań i reszty rzeczy w pokoju.
Justyna: Milena? Nie widziałaś gdzieś Marco? -zapytała
Milena: Nie. Całą noc spędziłam w ramionach tego przystojniaka. -pocałowała Bittencourta w policzek
Moritz: Znajdzie się.. Może zabawił się z jakąś wczoraj i zgubił drogę do pokoju. -zażartował
Justyna: Mo! To nie jest zabawne! Zginęły jego rzeczy i jego też nie ma. -stwierdziła
Leo: To pewnie pojechał do domu. -odpowiedział
Justyna: Miał wczoraj iść i cię przeprosić. -zwróciła się do Mileny
Milena: Ale go nie było.
Leo: Kochanie.. A może.. się domyślił... -jęknął pod nosem
Milena: Upsss. Bo my wczoraj.. Dość głośno. -tłumaczyła
Justyna: Czyli wszystko wiadomo. Tylko co jak sobie coś zrobił.. -martwiła się
Moritz: Co on tam sobie może zrobić? Zrzucić się z parteru.. -zdziwił się
Justyna: No dobra, chyba za bardzo to wyolbrzymiam. -westchnęła
Jednak coś w podświadomości Mileny mówiło że coś jest nie tak. Chciała iść do niego i poważnie porozmawiać z Marco. Czuła że coś jest nie tak. Jeszcze nigdy tak się nie martwiła o nikogo. Żal jej było że on się tak stara, a ona to olewa. Zrozumiała to.
Milena: Muszę dziś pogadać z Reusem. Zanim będzie za późno. -stwierdziła
Justyna: Milena? Nie widziałaś gdzieś Marco? -zapytała
Milena: Nie. Całą noc spędziłam w ramionach tego przystojniaka. -pocałowała Bittencourta w policzek
Moritz: Znajdzie się.. Może zabawił się z jakąś wczoraj i zgubił drogę do pokoju. -zażartował
Justyna: Mo! To nie jest zabawne! Zginęły jego rzeczy i jego też nie ma. -stwierdziła
Leo: To pewnie pojechał do domu. -odpowiedział
Justyna: Miał wczoraj iść i cię przeprosić. -zwróciła się do Mileny
Milena: Ale go nie było.
Leo: Kochanie.. A może.. się domyślił... -jęknął pod nosem
Milena: Upsss. Bo my wczoraj.. Dość głośno. -tłumaczyła
Justyna: Czyli wszystko wiadomo. Tylko co jak sobie coś zrobił.. -martwiła się
Moritz: Co on tam sobie może zrobić? Zrzucić się z parteru.. -zdziwił się
Justyna: No dobra, chyba za bardzo to wyolbrzymiam. -westchnęła
Jednak coś w podświadomości Mileny mówiło że coś jest nie tak. Chciała iść do niego i poważnie porozmawiać z Marco. Czuła że coś jest nie tak. Jeszcze nigdy tak się nie martwiła o nikogo. Żal jej było że on się tak stara, a ona to olewa. Zrozumiała to.
Milena: Muszę dziś pogadać z Reusem. Zanim będzie za późno. -stwierdziła
Justyna: Nie sądzisz że już jest za późno? -zapytała
Milena: W końcu to zrozumiałam, więc będzie musiał mi wybaczyć. -wyjaśniła
Leo: Co zrozumiałaś? -nie rozumiał
Milena: Zrozumiałam że na przyjaźń nigdy nie jest za późno. -odpowiedziała
Leo: Okej. Pogadaj z nim. -przyznał jej rację
Kiedy Moritz odwiózł Justynę do mieszkania, dziewczyna serdecznie mu podziękowała i postanowiła że wróci do domu sama. Nie wiedziała jednak co ją w tym mieszkaniu czeka.. Zauważyła że drzwi były już otwarte. W środku zastała swoich rodziców, tych samych nie zmieniających się rodziców. Bezdusznych i okropnych, którzy myśleli tylko o sobie.
Milena: W końcu to zrozumiałam, więc będzie musiał mi wybaczyć. -wyjaśniła
Leo: Co zrozumiałaś? -nie rozumiał
Milena: Zrozumiałam że na przyjaźń nigdy nie jest za późno. -odpowiedziała
Leo: Okej. Pogadaj z nim. -przyznał jej rację
Kiedy Moritz odwiózł Justynę do mieszkania, dziewczyna serdecznie mu podziękowała i postanowiła że wróci do domu sama. Nie wiedziała jednak co ją w tym mieszkaniu czeka.. Zauważyła że drzwi były już otwarte. W środku zastała swoich rodziców, tych samych nie zmieniających się rodziców. Bezdusznych i okropnych, którzy myśleli tylko o sobie.
******
Milena nie chciała żeby Leo ją podwoził pod sam dom Marco Reus'a. Dlatego że pragnęła pójść sama i chwilę ochłonąć. Nagle gdy szła chodnikiem minęła ją karetka pogotowia, zaraz potem wóz policyjny. Pomyślała coś się musiało gdzieś stać. Przyśpieszyła kroku i okazało się że jednostki zatrzymały się pod domem młodego piłkarza. Marco! Pod jego domem stał tłum gapiów, a wśród nich znana jej sąsiadka Marco jeszcze z dzieciństwa, ponieważ Milena i Marco mieszkali w tym samym blok i chodzili do jednej szkoły.
Milena: Pani Olton. Co się tam stało? -zapytała
Olton: Biedny Marco. Popełnił samobójstwo, przez jakąś dziewczynę. -odpowiedziała
Milena: Bożee.. -zakryła usta
Olton: Dobrze że ty taka nie jesteś Milenko. A byliście takimi wspaniałymi dziećmi. -westchnęła
Milena: A on żyje? -zapytała
Olton: Chyba. Ale ma małe szanse.
Milena: Idę tam. -poszła do środka
Przykry widok. Marco prawie nieprzytomny leżał na podłodze, a dookoła niego pracownicy medyczni. Podciął sobie żyły i to bardzo mocno, krew się lała. Jego wzrok utkwił na niej. Milena nie mogła powstrzymać łez, obwiniała się za to. Wkrótce zabrali go do szpitala, żeby mógł dalej walczyć o życie. Czyżby się spóźniła ze swoją przyjaźnią?
_____________________________________________________________
Dodaję jeden dzień wcześniej, bo wena mi nie dawała spokoju c: A poza tym mam dziś dobry humor xD
Milena: Pani Olton. Co się tam stało? -zapytała
Olton: Biedny Marco. Popełnił samobójstwo, przez jakąś dziewczynę. -odpowiedziała
Milena: Bożee.. -zakryła usta
Olton: Dobrze że ty taka nie jesteś Milenko. A byliście takimi wspaniałymi dziećmi. -westchnęła
Milena: A on żyje? -zapytała
Olton: Chyba. Ale ma małe szanse.
Milena: Idę tam. -poszła do środka
Przykry widok. Marco prawie nieprzytomny leżał na podłodze, a dookoła niego pracownicy medyczni. Podciął sobie żyły i to bardzo mocno, krew się lała. Jego wzrok utkwił na niej. Milena nie mogła powstrzymać łez, obwiniała się za to. Wkrótce zabrali go do szpitala, żeby mógł dalej walczyć o życie. Czyżby się spóźniła ze swoją przyjaźnią?
_____________________________________________________________
Dodaję jeden dzień wcześniej, bo wena mi nie dawała spokoju c: A poza tym mam dziś dobry humor xD
Jezu! Mam nadzieję, że wyjdzie z tego.
OdpowiedzUsuńCudowny, przepiękny, świetny po prostu kocham ♥
Czekam z niecierpliwością na następny
Buziaki i pozdrawiam ;*
OMG. . .To jest fantastyczne mam takie szklanki w oczach, że to głowa mała, ręce mi się trzęsą jak bym była chora, ja już chce kolejny rozdział!! Marco i Milena muszą być razem on musi przeżyć!! I mam nadzieję, że u Justyny będzie wszystko okey.
OdpowiedzUsuńCO?! Marco musi przeżyć!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak zareagowałaby ta sąsiadka, jakby się dowiedziała, że to przez Milenę...
Namieszałaś i to nieźle. :p
Rozdział świetny!
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Buziaki ;* .
świetny rozdział !!
OdpowiedzUsuńsamobójstwo ??? co ? jak ??
nieee....!
czekam na więcej !
pozdrawiam, Pyśka
ps. u mnie nowy
Nieźle namieszałaś.. Mam nadzieję, że Marco przeżyje. On nie może umrzeć! ;(
OdpowiedzUsuńI jeszcze rodzice Mileny ;(
Rozdział cudowny!
czekam na kolejny! ;**
Musi przeżyć, musza być razem:)!
OdpowiedzUsuńBiedny Marco
Pozdrawiam