Minął tydzień.. To właśnie dziś miał się odbyć bankiet, na który zaproszono Borussię Dortmund. Milena już od samego rana okupowała łazienkę i nikogo do niej nie wpuszczała. Justynę to trochę denerwowało, ale wiedziała że dziewczyna robi to żeby zrobić wrażenie na Marco. Postanowiła zapukać do drzwi.
Justyna: Milena? Długo jeszcze? -zapytała
Milena: Jeszcze chwilkę.. -odpowiedziała
Justyna: Mówiłaś to pół godziny temu! Wyłaź! -powiedziała zła
Milena: To nie moja wina że tak koczujesz pod tą łazienką... -stwierdziła
Justyna: Zaraz Marco przyjdzie!
Milena: Zaraz? O Boże.. -wybiegła z łazienki
Justyna: Czemu na to wcześniej nie wpadłam.. -szepnęła do siebie
Kilkadziesiąt minut później po Milenę przyszedł Leo. Ubrany był w odświętny garnitur i przyniósł dla dziewczyny czekoladki. Chwilę musiał poczekać na Milenkę, więc w tym czasie pogadał sobie z Justyną.
Leo: Denerwuję się trochę.. -stwierdził
Justyna: Nie masz czego. Milena to fajna dziewczyna, a poza tym pasujecie do siebie. -uśmiechnęła się
Leo: Naprawdę? Bo wiesz nie chcę dać plamy, gdyż ona mi się podoba. -tłumaczył
Justyna: A zamierzasz coś z nią dzisiaj ten.. no..
Leo: Nie wiem. Jak będzie chciała, ale nie wiem czy zgodzi się na dzielenie ze mną pokoju. -westchnął
Justyna: Na pewno się zgodzi. Tylko na Marco uważaj, bo strasznie się do niej podwala. -zaśmiała się
Leo: Masz rację! Będę nieugięty!
W końcu przyszła, wyglądała naprawdę pięknie. Sam Leo się oczarował jej kobiecym wdziękiem. Bardzo mu się podobała, nawet więcej niż zawsze. Miała wspaniałą sukienkę, a do tego czarne szpilki. Uśmiechnęła się nieśmiało do niego, zatrzepotała rzęsami i podeszła bliżej.
Milena: To dla mnie? -zapytała
Leo: Yyy... Tak. No chyba nie dla mnie przecież.. -wręczył jej czekoladki
Milena: Dzięki. -pocałowała go w policzek
Leo: No to może idziemy? -zapytał
Milena: Yhmm.. Jasne. -odpowiedziała
Leo: Naprawdę ślicznie wyglądasz.. Ta sukienka jest genialna. -komplementował
Milena: Dziękuję, w końcu pomagałeś mi wybrać. -westchnęła
Leo: Przykro mi że pokłóciłaś się z Reusem. -stwierdził
Milena: Nie ma co opłakiwać. Nie będzie mnie wyzywał od dziwek!
Leo: Ja bym cię nigdy tak nie nazwał. -stwierdził
Milena: Ojej! Słodki jesteś. -uśmiechnęła się
Leo: Dzięki.
Tymczasem Marco przyjechał po Justynę, trochę spóźniony ale zawsze. Ubrana w sukienkę i buty balerinki.. Justyna wyszła z mieszkania i zamknęła je.
Justyna: Miałeś być wcześniej! -powiedziała wsiadając do jego samochodu
Marco: Wybacz.. Nie mogłem. -odpowiedział
Justyna: Okej, już nie wnikam. Leo już dawno zabrał Milenę. -stwierdziła
Marco: Muszę się dzisiaj z nią pogodzić.
Justyna: Ona też chce się z tobą pogodzić, tylko że Bittencourt jej zawrócił w głowie. -wspomniała
Marco: Oby nie było za późno. -westchnął
Kiedy dotarli na bankiet byli już wszyscy. Paparazzi zrobili im po kilka zdjęć i wrócili do zabawy. Wszyscy bawili się do upadłego. Był alkohol, ale nic poza tym. Justyna postanowiła wtopić się w tłum i zagadać do Moritza, który siedział sam, ponieważ nie wziął ze sobą Lisy gdyż była przeziębiona.
Justyna: Hej Mo! -usiadła obok
Moritz: Cześć Justysia. -uśmiechnął się
Justyna: Gdzie zgubiłeś swoją drugą połówkę? -zapytała
Moritz: Właśnie siedzi obok. -zaśmiał się
Justyna: Nie wygłupiaj się.. Pytam o Lisę. -odpowiedziała
Moritz: Została w domu, bo jest przeziębiona. -westchnął
Justyna: Szkoda że jej nie ma.
Moritz: Ale cieszę się że ty jesteś... -zrobił swoją łobuzerską minkę
Justyna: Ale przecież jestem z Marco. -przypomniała mu
Moritz: Marco się nie obrazi on ma Milenę, a ja będę na ciebie czekał w swoim pokoju. -zaproponował
Justyna: Mmm.. Ale co jak się Lisa o nas dowie? -zapytała
Moritz: Nie dowie się.
Tymczasem Marco próbował nieudanie zwrócić swoją uwagę na Milenę, która była zajęta Leo. Jednak w końcu udało mu się ją złapać kiedy wychodziła z toalety.
Marco: Milenaa.. -szepnął głośno
Milena: Marco? Gdzie jesteś? -zdziwiła się
Marco: Tutaj! -stanął za nią
Milena: Weź się ogarnij! Mam cię dość! -krzyknęła
Marco: Jesteś dla mnie naprawdę ważna, a kiedy cię widzę z Leo to mnie szlak trafia! -złapał ją za nadgarstek
Milena: Trzeba było o tym wcześniej myśleć! Teraz ja nie będę za tobą płakać, tylko dlatego że nagle się we mnie zakochałeś! Nie będę dziwką, jak ty mnie nazywasz! -krzyknęła
Marco: Kocham cię i nie chcę żebyś była z tym karyplem! Każdy facet chciałby z tobą być, nawet ja! A ty sobie jego upatrzyłaś! Bądź ze mną! Będziemy szczęśliwi -odpowiedział
Milena: Nie! Nie kocham cię! Puść mnie! -pisnęła
Leo: Co tu się dzieje!? -zapytał wchodząc do pomieszczenia
Milena: Marco nie chce mnie puścić i żąda żebym z nim była. Zrób coś!
Leo: Marco! Puść ją! -zażądał
Marco: O nagle jaki agresywny się zrobił!
Leo: Milena! Chodź jedziemy do hotelu. -wziął ją pod rękę
Marco poniósł życiową klęskę, dziewczyna którą kochał odwróciła się od niego. Miał ochotę się zabić, skoczyć z jakiegoś mostu, rzucić się pod pociąg, jest jeszcze więcej opcji, ale już go nie dołujmy.. Stracił swój jedyny sens życia, stracił ją. Czuł że ona ma kogoś innego, Leo który jest na każde jej wezwanie i czuwa przy niej. A ona? Ona straciła do niego pełne zaufanie, już jego się nie da odbudować, to musiałby być cud, żeby podeszła do niego i zapytała go o cokolwiek... Czuli się odrębnie. A może warto ratować tę przyjaźń? Miłość.. Na nią już za późno, na przyjaźń nigdy.
Kiedy wrócił do bawiących się znajomych zobaczył Justynę i Moritza, rozmawiających razem. Może ten związek wypali... Chociaż nie. To jest romans bez przyszłości ewentualnie on zerwie z Lisą co jest niemożliwe. Justyna to tylko przyjaciółka, nic więcej ona kocha Mo. A on? Będzie sam jak palec.
Justyna: Marco? Wszystko w porządku? -zapytała
Marco: Powiedziała że mnie nie kocha i jest za późno.. -odpowiedział
Justyna: Biedaku.. Nie martw się. Jeszcze zawrócisz jej w głowie. -pocieszała
Marco: Nie sądzę. Ona woli Leo. Z nim jest szczęśliwa.
Justyna: Głupoty opowiadasz! Jedziemy do hotelu! Tam odpoczniesz. -zarządziła
Marco: I dupa. Ja chcę do mojej Mileny. -powiedział smutny
Justyna: Milena? Długo jeszcze? -zapytała
Milena: Jeszcze chwilkę.. -odpowiedziała
Justyna: Mówiłaś to pół godziny temu! Wyłaź! -powiedziała zła
Milena: To nie moja wina że tak koczujesz pod tą łazienką... -stwierdziła
Justyna: Zaraz Marco przyjdzie!
Milena: Zaraz? O Boże.. -wybiegła z łazienki
Justyna: Czemu na to wcześniej nie wpadłam.. -szepnęła do siebie
Kilkadziesiąt minut później po Milenę przyszedł Leo. Ubrany był w odświętny garnitur i przyniósł dla dziewczyny czekoladki. Chwilę musiał poczekać na Milenkę, więc w tym czasie pogadał sobie z Justyną.
Leo: Denerwuję się trochę.. -stwierdził
Justyna: Nie masz czego. Milena to fajna dziewczyna, a poza tym pasujecie do siebie. -uśmiechnęła się
Leo: Naprawdę? Bo wiesz nie chcę dać plamy, gdyż ona mi się podoba. -tłumaczył
Justyna: A zamierzasz coś z nią dzisiaj ten.. no..
Leo: Nie wiem. Jak będzie chciała, ale nie wiem czy zgodzi się na dzielenie ze mną pokoju. -westchnął
Justyna: Na pewno się zgodzi. Tylko na Marco uważaj, bo strasznie się do niej podwala. -zaśmiała się
Leo: Masz rację! Będę nieugięty!
W końcu przyszła, wyglądała naprawdę pięknie. Sam Leo się oczarował jej kobiecym wdziękiem. Bardzo mu się podobała, nawet więcej niż zawsze. Miała wspaniałą sukienkę, a do tego czarne szpilki. Uśmiechnęła się nieśmiało do niego, zatrzepotała rzęsami i podeszła bliżej.
Milena: To dla mnie? -zapytała
Leo: Yyy... Tak. No chyba nie dla mnie przecież.. -wręczył jej czekoladki
Milena: Dzięki. -pocałowała go w policzek
Leo: No to może idziemy? -zapytał
Milena: Yhmm.. Jasne. -odpowiedziała
Leo: Naprawdę ślicznie wyglądasz.. Ta sukienka jest genialna. -komplementował
Milena: Dziękuję, w końcu pomagałeś mi wybrać. -westchnęła
Leo: Przykro mi że pokłóciłaś się z Reusem. -stwierdził
Milena: Nie ma co opłakiwać. Nie będzie mnie wyzywał od dziwek!
Leo: Ja bym cię nigdy tak nie nazwał. -stwierdził
Milena: Ojej! Słodki jesteś. -uśmiechnęła się
Leo: Dzięki.
Tymczasem Marco przyjechał po Justynę, trochę spóźniony ale zawsze. Ubrana w sukienkę i buty balerinki.. Justyna wyszła z mieszkania i zamknęła je.
Justyna: Miałeś być wcześniej! -powiedziała wsiadając do jego samochodu
Marco: Wybacz.. Nie mogłem. -odpowiedział
Justyna: Okej, już nie wnikam. Leo już dawno zabrał Milenę. -stwierdziła
Marco: Muszę się dzisiaj z nią pogodzić.
Justyna: Ona też chce się z tobą pogodzić, tylko że Bittencourt jej zawrócił w głowie. -wspomniała
Marco: Oby nie było za późno. -westchnął
Kiedy dotarli na bankiet byli już wszyscy. Paparazzi zrobili im po kilka zdjęć i wrócili do zabawy. Wszyscy bawili się do upadłego. Był alkohol, ale nic poza tym. Justyna postanowiła wtopić się w tłum i zagadać do Moritza, który siedział sam, ponieważ nie wziął ze sobą Lisy gdyż była przeziębiona.
Justyna: Hej Mo! -usiadła obok
Moritz: Cześć Justysia. -uśmiechnął się
Justyna: Gdzie zgubiłeś swoją drugą połówkę? -zapytała
Moritz: Właśnie siedzi obok. -zaśmiał się
Justyna: Nie wygłupiaj się.. Pytam o Lisę. -odpowiedziała
Moritz: Została w domu, bo jest przeziębiona. -westchnął
Justyna: Szkoda że jej nie ma.
Moritz: Ale cieszę się że ty jesteś... -zrobił swoją łobuzerską minkę
Justyna: Ale przecież jestem z Marco. -przypomniała mu
Moritz: Marco się nie obrazi on ma Milenę, a ja będę na ciebie czekał w swoim pokoju. -zaproponował
Justyna: Mmm.. Ale co jak się Lisa o nas dowie? -zapytała
Moritz: Nie dowie się.
Tymczasem Marco próbował nieudanie zwrócić swoją uwagę na Milenę, która była zajęta Leo. Jednak w końcu udało mu się ją złapać kiedy wychodziła z toalety.
Marco: Milenaa.. -szepnął głośno
Milena: Marco? Gdzie jesteś? -zdziwiła się
Marco: Tutaj! -stanął za nią
Milena: Weź się ogarnij! Mam cię dość! -krzyknęła
Marco: Jesteś dla mnie naprawdę ważna, a kiedy cię widzę z Leo to mnie szlak trafia! -złapał ją za nadgarstek
Milena: Trzeba było o tym wcześniej myśleć! Teraz ja nie będę za tobą płakać, tylko dlatego że nagle się we mnie zakochałeś! Nie będę dziwką, jak ty mnie nazywasz! -krzyknęła
Marco: Kocham cię i nie chcę żebyś była z tym karyplem! Każdy facet chciałby z tobą być, nawet ja! A ty sobie jego upatrzyłaś! Bądź ze mną! Będziemy szczęśliwi -odpowiedział
Milena: Nie! Nie kocham cię! Puść mnie! -pisnęła
Leo: Co tu się dzieje!? -zapytał wchodząc do pomieszczenia
Milena: Marco nie chce mnie puścić i żąda żebym z nim była. Zrób coś!
Leo: Marco! Puść ją! -zażądał
Marco: O nagle jaki agresywny się zrobił!
Leo: Milena! Chodź jedziemy do hotelu. -wziął ją pod rękę
Marco poniósł życiową klęskę, dziewczyna którą kochał odwróciła się od niego. Miał ochotę się zabić, skoczyć z jakiegoś mostu, rzucić się pod pociąg, jest jeszcze więcej opcji, ale już go nie dołujmy.. Stracił swój jedyny sens życia, stracił ją. Czuł że ona ma kogoś innego, Leo który jest na każde jej wezwanie i czuwa przy niej. A ona? Ona straciła do niego pełne zaufanie, już jego się nie da odbudować, to musiałby być cud, żeby podeszła do niego i zapytała go o cokolwiek... Czuli się odrębnie. A może warto ratować tę przyjaźń? Miłość.. Na nią już za późno, na przyjaźń nigdy.
Kiedy wrócił do bawiących się znajomych zobaczył Justynę i Moritza, rozmawiających razem. Może ten związek wypali... Chociaż nie. To jest romans bez przyszłości ewentualnie on zerwie z Lisą co jest niemożliwe. Justyna to tylko przyjaciółka, nic więcej ona kocha Mo. A on? Będzie sam jak palec.
Justyna: Marco? Wszystko w porządku? -zapytała
Marco: Powiedziała że mnie nie kocha i jest za późno.. -odpowiedział
Justyna: Biedaku.. Nie martw się. Jeszcze zawrócisz jej w głowie. -pocieszała
Marco: Nie sądzę. Ona woli Leo. Z nim jest szczęśliwa.
Justyna: Głupoty opowiadasz! Jedziemy do hotelu! Tam odpoczniesz. -zarządziła
Marco: I dupa. Ja chcę do mojej Mileny. -powiedział smutny
******
Tymczasem w hotelu Milena i Leo dotarli do swojego wspólnego pokoju. Pojawił się jeden niewielki problem, jedno łóżko ich dwoje.
Leo: Jak chcesz to mogę spać... yy.. Na kiblu w łazience. -zażartował rozglądając się po pokoju
Milena: Nie wygłupiaj się! Będziesz spał ze mną. -odpowiedziała
Leo: Jesteś tego pewna? -zapytał zdziwiony
Milena: No w końcu jesteśmy parą. -uśmiechnęła się
Leo: Więc?
Milena: Więc mam ochotę na odprężenie się. -położyła się na łóżku
Leo: Jak wielką ochotę? -zapytał stojąc nad nią
Milena: Rany! No ogromną! Do cholery jasnej nie widzisz że tego chcę? -zapytała wściekła
Leo: No to skoro tak ładnie prosisz.. To ja wezmę prysznic. -skierował się do łazienki
Milena: Tylko szybko!
Trochę to denerwujące, kiedy ona ma ochotę a on idzie sobie wziąć prysznic. A może nie chciał tak od razu? Nie to nie w jego stylu. Jednak kiedy już wrócił z pod prysznica, wycierając głowę ręcznikiem już nie mógł się wywinąć. Dziewczyna czekała na niego i zabrała mu ręcznik którym wycierał mokre włosy i rzuciła za siebie. Zaczęła go powoli całować w usta, a on chętnie to odwzajemniał. Chwilę potem rozpiął jej sukienkę i ku jego oczom zobaczył jej ciało. Dla niego było nienaganne, ona by dodała kilka poprawek. Milena zsunęła mu ręcznik z bioder, a on dobierał się do jej biustonosza. Kiedy wylądowali razem w łóżku świat zrobił się nagle taki wspaniały i wyjątkowy. Ona należała do niego, on do niej. Chociaż dziewczyna ciągle myślała o skrzywdzonym Marco Reus'ie, którego tak ostro potraktowała... Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia, ale nie chciała przeszkadzać Leo, któremu seks z nią bardzo się podobał.
___________________________________________________________
Mogę Wam zdradzić że losy Marco i Mileny jeszcze się kilka razy splotą i rozplotą. Ale dowiecie się wkrótce. =)
Trochę rano... Bo później nie będę miała czasu. Jadę do fryzjera, potem muszę zobaczyć czy dostałam się do Liceum/Technikum, a wieczorem przyjeżdża ciocia i rodzinka z Monachium. Więc oddaję Wam rozdział, a kolejny w poniedziałek. ;)
Leo: Jak chcesz to mogę spać... yy.. Na kiblu w łazience. -zażartował rozglądając się po pokoju
Milena: Nie wygłupiaj się! Będziesz spał ze mną. -odpowiedziała
Leo: Jesteś tego pewna? -zapytał zdziwiony
Milena: No w końcu jesteśmy parą. -uśmiechnęła się
Leo: Więc?
Milena: Więc mam ochotę na odprężenie się. -położyła się na łóżku
Leo: Jak wielką ochotę? -zapytał stojąc nad nią
Milena: Rany! No ogromną! Do cholery jasnej nie widzisz że tego chcę? -zapytała wściekła
Leo: No to skoro tak ładnie prosisz.. To ja wezmę prysznic. -skierował się do łazienki
Milena: Tylko szybko!
Trochę to denerwujące, kiedy ona ma ochotę a on idzie sobie wziąć prysznic. A może nie chciał tak od razu? Nie to nie w jego stylu. Jednak kiedy już wrócił z pod prysznica, wycierając głowę ręcznikiem już nie mógł się wywinąć. Dziewczyna czekała na niego i zabrała mu ręcznik którym wycierał mokre włosy i rzuciła za siebie. Zaczęła go powoli całować w usta, a on chętnie to odwzajemniał. Chwilę potem rozpiął jej sukienkę i ku jego oczom zobaczył jej ciało. Dla niego było nienaganne, ona by dodała kilka poprawek. Milena zsunęła mu ręcznik z bioder, a on dobierał się do jej biustonosza. Kiedy wylądowali razem w łóżku świat zrobił się nagle taki wspaniały i wyjątkowy. Ona należała do niego, on do niej. Chociaż dziewczyna ciągle myślała o skrzywdzonym Marco Reus'ie, którego tak ostro potraktowała... Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia, ale nie chciała przeszkadzać Leo, któremu seks z nią bardzo się podobał.
___________________________________________________________
Mogę Wam zdradzić że losy Marco i Mileny jeszcze się kilka razy splotą i rozplotą. Ale dowiecie się wkrótce. =)
Trochę rano... Bo później nie będę miała czasu. Jadę do fryzjera, potem muszę zobaczyć czy dostałam się do Liceum/Technikum, a wieczorem przyjeżdża ciocia i rodzinka z Monachium. Więc oddaję Wam rozdział, a kolejny w poniedziałek. ;)
Świetny, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńEch, biedny Marco! Ciekawe, jak to się wszystko dalej potoczy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Czekam na kolejny <3
Pozdrawiam ;*
Biedak-Marco;)
OdpowiedzUsuńNo kurczę, oni do sie ie pasują!;)
Uwoelbiam to opowiadanie:)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://bvb-my-life.blogspot.com/
Zuza
Piękne jak zawsze <333 .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;]
Buziaki i pozdrawiam ;*
Szkoda mi Marco i mam nadzieję, że w końcu mu się ułoży coś z Mileną. A co do Jej sukienki to Leo ma gust sukienka jest fantastyczna. Już odliczam czas do następnego :D
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie sen-jak-z-bajki.blogspot.com o ile oczywiście masz czas :P